czwartek, 19 marca 2015

Jeden




„Nie lubię wspominać. Nie lubię tęsknić.

Nie lubię myśleć o tym, co było i porównywać tego z tym,

co jest, a mimo wszystko robię to bardzo często,

a wręcz powiedziałabym, że systematycznie.”

J.R.

Pogodziłam się z przeszłością. Odczekałam, by to czas wygoił moje rany. To, co myśleli o mnie inni, miałam za nic. Liczyło się tylko to, co myślałam i czułam ja. Nie porównywałam się również do innych. Nie rozmyślałam zbyt długo nad tym, co mogę zrobić bądź jak rozwikłać dany supeł, który pojawił się akurat w moim życiu. I… Uśmiechałam się, mimo że było tak cholernie ciężko. Tylko uśmiechem udowadniałam innym, że nie jestem w stanie naprawić wszystkich problemów i cudzych błędów.  Otaczałam się jedynie ludźmi, którzy potrafili wywołać na mojej twarzy uśmiech. No właśnie… I wpadka. Wielka wpadka! Bo istniał tylko jeden człowiek, któremu udawała się ta sztuka od niepamiętnych dla mnie czasów. Dlatego musiałam wybrać… Zdecydować czy wolę zapomnieć, czy też gościć na ustach uśmiech. I wybrałam. Mój wybór padł na uśmiech. Bo przecież prawda wyglądała następująco: nie istniałam bez niego. Tylko przy nim mogłam zapomnieć o życiowych porażkach, mając tą świadomość, że upadki są częścią naszego życia, a podnoszenie się to jedynie część naszego żywota na Ziemi. Po tym wszystkim, co w ostatnim czasie działo się wokół mnie, zrozumiałam, że życie to dar, a my sami musimy zdecydować czy chcemy być szczęśliwi, czy raczej bardziej odpowiada nam przejmowanie się każdym kolejnym potknięciem. Cóż… Do dnia dzisiejszego nie mam pojęcia czy wybrałam dobrze. Ale nawet gdyby miałby być to mój największy błąd życiowy, byłabym pewna, że po dostaniu drugiej szansy wybrałabym dokładnie tak samo. Wybaczając, zyskałam przyjaźń. A przecież tak wiele ludzi w swoim życiu nie znajdują czasu na miłość i przyjaźń, bo ważniejsza przecież jest zawsze materialna przyszłość, prawda? Szkoda mi takich ludzi. Naprawdę szkoda…
-Jak długo to trwa?- spytał pełen powagi. Jego usta jak zawsze w takich sytuacjach zwężone były w wąską kreskę. Obserwował mnie surowym i badawczym wzrokiem, wyczekując konkretnej, aczkolwiek pomocnej dla niego odpowiedzi. Od samego początku naszej znajomości taki był. Poważny, kiedy sytuacja tego wymagała, lecz tak naprawdę skrywał w swoim wnętrzu gołębie serce, którym lubił się dzielić…
-Właściwie, to sama nie wiem- przyznałam nieco zawstydzona, czując jak na moją twarz wkrada się czerwony rumieniec.-Od zawsze mi się podobał- no to wtedy chlapnęłam trzy po trzy… Od zawsze? Przecież nie mógł mi się podobać od zawsze! A może nie zwróci na ten szczegół swojej uwagi?
-Doprawdy?- zaciekawił się. Czyli jednak zwrócił uwagę na to, co mówię… Zaraz… Ale to chyba dobrze, nie? Dowód na to, że słucha mnie nawet wtedy, kiedy niczym katarynka opowiadam mu o swoich porywach serca. A faceci często w takich sytuacjach nie słuchają. Wyłączają się i tylko sprawiają wrażenie, że wiedzą o czym mowa. On wiedział. Mam tak cudownego przyjaciela!
-Taaak…- westchnęłam rozmarzona, podpierając łokciami głowę. Patrzyłam z uśmiechem tępo przed siebie, a moje maślane oczy na pewno nie mogły ujść uwadze blondyna.-Ma takie cudowne oczy… A uśmiech… Matko, jak się uśmiecha mam ochotę przychylić mu niebios! A ten głos…- przymrużyłam lekko powieki.- Najpiękniejsza melodia, jaką można usłyszeć! Na dodatek jest tak delikatny, czuły, troskliwy…
-Nie znasz go- wypomniał z powagą, zabierając się za swoje czekoladowe ciasto, które podstawione było tuż przed jego nos. Spojrzałam na niego urażonym wzrokiem, po czym szybkim ruchem, sprzątnęłam mu sprzed nosa talerzyk z owym smakołykiem.-To moje! Trzeba było sobie zamówić!
-Nie wolno ci tyle jeść. Niedługo nie zmieścisz się na wyciągu krzesełkowym, jeśli dalej będziesz się tak opychał- rzekłam, wystawiając w jego stronę język.- A poza tym… Potrzebuję czekolady! Dużo czekolady, gdyż ktoś właśnie doskonale stratował moje wyobrażenia i marzenia!
-Ale co ja mam niby wspólnego z twoimi miłostkami?- bąknął, zakładając ręce na piersi. Patrzył zamyślony przez okno kawiarni, w której aktualnie rozmawialiśmy, wyraźnie nad czymś rozmyślając. Nie lubiłam, gdy zamykał się w swoim własnym świecie… Tam, nawet ja, nie miałam wstępu. A przecież wszystko robiliśmy razem. Ja i on to jedność. Czysta oczywistość. Pod względem przyjaźni, ale zawsze coś…
-Umów mnie z nim! Przedstaw, kiedy będzie u was dzisiaj na treningu!- poddawałam ciągle propozycje, podekscytowana faktem, że już niebawem sen stanie się rzeczywistością. Cóż… Na razie nic może na to nie wskazywało, lecz przecież za dobrze znałam Michaela! Zgodzi się prędzej czy później. To rzecz pewna.
-Trenuje indywidualnie z powodu kontuzji- przypomniał z błyskiem w oku. Czy myślał, że to sprawi, iż się poddam? Ha! Tym razem to on musiałby mnie nie znać. Walka, to moje drugie imię.
-Ale dziś odwiedza was na treningu- powiedziałam z pewnością, patrząc z zadowoleniem prosto w jego oczy, które powoli opadały z sił i cierpliwości wobec mojej osoby. Jak on dawniej ze mną wytrzymywał, skoro teraz przy byle okazji się łamał?- I nie zaprzeczaj! Sam mi mówiłeś.
-A jakim cudem ty się znajdziesz na treningu, skoro jest zamknięty?- dalej grał w zaparte, a tym razem szelmowski uśmiech zagościł na jego twarzy. Przygarbiłam się nieco, mierząc go wzrokiem zza przymrużonych powiek. Ależ on lubi się ze mną drażnić… Przecież nie jest chyba na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, że nie wyłudzę zaraz od niego wejściówki.
-To przecież żaden problem, Michi- oznajmiłam, zajadając ciastko, które przed momentem podwędziłam przyjacielowi.- Przepustkę załatwi mi obecny lider wśród austriackich skoczków narciarskich- mówiłam z pełną buzią. Dobra, wiem, że być może tak nie wypada, ale przecież nasze towarzystwo nie niosło ze sobą żadnych tajemnic, a już dawno zasady dobrego wychowania odeszły ku zapomnieniu.
-Pochlebiasz mi. Musisz być już naprawdę zdesperowana- zamoczył swe usta w tęgiej kawie.
-A… Bo ty myślałeś, że…- wybuchłam udawanym śmiechem.- Nie, nie. Rozmawiałam z Schlierenzauerem. Ma u mnie dług wdzięczności, więc prawie się nada- obserwując jego zmieszaną minę, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Był… Po prostu uroczy i tylko taki epitet wówczas mógł być najwłaściwszym, aby mu go przypisać.
-Niech ci będzie…- westchnął bezsilnie, przewracając oczyma.- Pomogę ci… Jakoś porozmawiam z Diethartem- zgodził się w końcu z niechęcią. A nie mówiłam? Od początku wiedziałam, że się zgodzi! To tylko kwestia czasu.
-Jesteś wielki, Michi!- krzyknęłam na całe gardło, nie zważając na pozostałych gości, którzy znajdowali się w tej samej kawiarni, co my.- Uwielbiam cię! Jesteś najlepszym przyjacielem pod słońcem!- wrzeszczałam dalej, po czym złożyłam na policzku blondyna delikatny pocałunek. Nie to, że jakoś chciałam wykorzystać sytuację… W końcu też jestem człowiekiem, prawda? Toteż czuję tęsknotę. A kiedyś trzeba ją choć w małym stopniu uspokoić.
-Ale mimo to, masz u mnie dług wdzięczności- bąknął, lecz z uśmiechem. Często zastanawiałam się, jak działa ta nasza machina… Czy ja wyglądałam aż tak śmiesznie, kiedy się śmiałam, że Michael od razu robił to samo? Tyle z tym, że jego uśmiech nie był jakiś pospolity. Bynajmniej! Kiedy się uśmiechał, słońce zawsze świeciło jakoś jaśniej.
-Następny?- jęknęłam lekko przerażona. Jak to było? Czemu to zawsze ja byłam dłużniczką? W jaki sposób to ja zawsze potrzebowałam pomocy Michiego, a nie odwrót? Chociaż raz… No ludzie! Ci na górze! Zlitujcie się…
-Nie ma lekko…- powiedział półszeptem, zatapiając swój wzrok w czarnej jak smoła kawie. Oparłam się ramionami o stół, przypatrując się smutnym wzrokiem każdemu poczynaniu blondyna. Nie wyglądał dobrze. Był smutny… I to wystarczyło… Było doskonałym powodem ku temu, aby i również mój zapał do wszystkiego prysnął jak bańka mydlana.
-Dokładnie, nie ma lekko…- położyłam swą dłoń na jego dłoni. Spojrzał na mnie martwym wzrokiem i tak właśnie przez chwilę rozmawialiśmy. Bez słów. Nie były nam potrzebne jakieś przereklamowane słowa, aby wiedzieć, co dokładnie zlega na naszych duszach… Akurat na duchu Michiego zalegało sporo… Dużo. Bardzo dużo… -Znowu coś z Sarah?
-Po jakiego pytasz, jak wiesz?- prychnął. Przygryzłam dolną wargę… To ja mu tu teraz zaprzątam głowę jakimiś randkami, podczas kiedy on ma prawdziwe kłopoty w związku? Co ze mnie za człowiek? Stop. Na takie pytania i refleksje przyjdzie czas później. Teraz całą swoją osobą trzeba pomóc przyjacielowi.
-Co tym razem wymyśliła?- spytałam, dalej patrząc na niego. Nie chciałam czuć jego bólu. Bo przecież niech ktoś pomyśli zdrowym rozumem… O ile może życie wówczas byłoby łatwiejsze? Ale i tak bolało. Jego ból, automatycznie przeradzał się w mój ból. Ot, takie powiązanie. Może nie do końca zdrowe, lecz chyba ważne w przyjaźni, prawda?
-Chyba mnie zdradza. Ma drugiego gacha na boku i sobie tak żyje- powiedział, siląc się na obojętność. Lecz on tak nie potrafił. Każdy, ale nie on. Michael nie potrafił się bawić ludźmi. Jeśli się z kimś wiązał, było wiadomo, iż ta kobieta jest dla niego ważna…
-Chyba?- wyłapałam z jego wcześniejszej wypowiedzi.- Czyli nie jesteś pewien czy na pewno cię zdradza?- dopytywałam, pragnąc jakkolwiek ułożyć w swojej głowie możliwy scenariusz, który byłby rozwiązaniem większości problemów.
-Przecież nie przyznała mi się jeszcze prosto w oczy- odburknął nadąsany, odwracając ode mnie wzrok. Bolało go… Cierpiał… Bolało i mnie… Cierpiałam…
-Porozmawiaj z nią- powiedziałam ciszej, kładąc swą dłoń na jego ramieniu.-Przecież kochasz Sarah. Jedynie idiota by tego nie zauważył. Skoro miłość przezwycięża wszystko, takie pagórki w związku to nie kłopot…- wyszeptałam ze łzami w oczach. Mówiłam, lecz sama w to nie wierzyłam… Mówiłam, bo chciałam mu ulżyć… Dodać pewności, że jeśli naprawdę mu na niej zależy, nie powinien się o co martwić.
-Ale przecież nawet jeśli ona mnie zdradzała, na nic tutaj rozmowa…- wydukał, nawet na mnie nie patrząc. Znowu unikał kontaktu wzrokowego z moją osobą. Czemu to robił? Co chciał przede mną ukryć? Dlaczego w ogóle cokolwiek chciał ukryć? Przecież byliśmy jednością… Mówiliśmy sobie o wszystko, a on teraz… Nie mogę tego pojąć.
-Michi…- westchnęłam cicho, obejmując chłopaka ramieniem. Jedynie ten gest skłonił go ostatecznie do tego, aby spojrzał prosto w moje oczy.- Sam kiedyś mi mówiłeś, że miłość można porównać do szklanki, która tłucze się wtedy, gdy niepewnie ją trzymamy oraz w chwili, kiedy ściskamy za mocno. Nie sądzisz, że może za mocno uciskasz tę szklankę? Może warto nieco się otworzyć. Stworzyć nowe reguły w waszym związku, które zostaną ustanowione przez waszą dwójkę- mówiłam łagodnie, z wyczuciem gładząc jego blond czuprynę.
-Nie sądzę, że cokolwiek da się tutaj uratować- przyznał ponuro, tym razem uważnie mi się przyglądając. To wszystko było dziwne. Bo ja jestem jego byłą, prawda? To z jakiej racji doradzałam mu w sprawach sercowych? Przecież teoretycznie powinnam się trzymać od tego z daleka. Cóż… Byliśmy w końcu przyjaciółmi. Pomagaliśmy sobie wzajemnie. Jego szczęście, było moim uśmiechem. A ból? Z nim sprawa wyglądała dokładnie tak samo…- Wszystko zgasło…
-Dlatego nie możesz się poddać!- wykrzyknęłam z werwą.- Bądź jak światło, które zapala zgasłe gwiazdy! Potrafisz! Wiem, bo doskonale cię znam, Michi!
-Dziękuję ci, Jessi- tyle lat minęło, a ja w dalszym ciągu lubiłam to zdrobnienie. Praktycznie większości powiązań starałam się zlikwidować, lecz ta przyjemność była zdecydowanie zbyt silna.-Gdyby nie ty…- nie dokończył, lecz zamknął mnie w swoim żelaznym uścisku. Nigdzie nie było tak ciepło, jak właśnie tam. Tak przyjemnie. Bezpiecznie. Można rzec, że miejsce wręcz idealnie do mnie pasujące. Jakby stworzone tylko dla mojej osoby. Pomarzyć można…
-Zginąłbyś…- wyszeptałam, wciągając do swych nozdrzy zapach jego delikatnych perfum. Pamiętam dzień, w którym pomagałam mu je wybierać… Jak to się działo, że pamiętałam każdą wspólnie spędzoną chwilę? Prawda wyglądała chyba tak, że to ja zginęłabym bez Michiego, nie na odwrót…


„To, że się uśmiecham, śmieję i żartuję jak zawsze, nie znaczy,
 że u mnie jest dobrze.
Ja po prostu nie lubię pokazywać, że jest mi cholernie źle.”

M.H.

Podobno właśnie miłość polega w głównej mierze na kłóceniu się i godzeniu. Wytykaniu wzajemnych błędów. Przebaczaniu. Milczeniu. Rozmowach nawet o niczym. Słuchaniu. Mówieniu. Pewności. Zwątpieniu. Byciu razem, ale również znajdowaniu się daleko od siebie. Po dokładniejszym bilansie, można wywnioskować jedynie, że miłość to skrajność. Czy teza taka jest słuszna? Jak najbardziej. Miłość jest pomieszczeniem w sobie skrajności oraz zrozumieniem, że kochamy i chcemy być kochanymi. Wszystkie znaki na niebie mówiły, że byłem dobry w teorii. A co z praktyką? Pozostawiała wiele do życzenia. Ale za to miałem przy swoim boku kogoś, kto  był wręcz celujący w praktyce. Jessica. Tak, ona potrafiła kochać. Robiła to w tak słodki, uroczy sposób, nie krzywdząc. Wręcz przeciwnie. Kochała dla kogoś, nie dla siebie. Stop… Właśnie przekroczyłem teren, na który wchodzić mi nie wolno. Teraz jestem z Sarah. Tylko to się liczy. Tylko o ten związek jestem zobowiązany walczyć. Faktycznie, nie było kolorowo, lecz kiedy przepali się żarówka, nie kupuje się nowego domu, tylko wymienia tę zepsutą żarówkę. Tak samo jest w związku. Kiedy coś układa się nie po naszej myśli, nie można od razu zacząć szukać nowego partnera, tylko starać się naprawić ten zepsuty drobiazg…
-Gdzie znowu tak długo byłeś?- usłyszałem głos przepełniony goryczą zaraz po tym, gdy przekroczyłem próg własnego domu.-Trening skończył się dobre trzy godziny temu. Gdzie się wtedy podziewałeś?- kolejna kobieta, której nie rozumiałem. Po co one pytają, skoro znają doskonale odpowiedź?
-Na spotkaniu z Jessicą. Przecież dobrze o tym wiesz. Spotykamy się codziennie- na samo wspomnienie naszych spotkań poczułem już zapach, który unosił się w naszej ulubionej kawiarni. Smak tęgiej kawy, która nie smakowała ani mnie, ani jej, lecz coś w sobie miała. Natomiast słoneczniki, którym przystrojony był niemal cały lokal przyprawiały nas o wrażenie, iż ciągle trwa lato. To było nasze miejsce. Z nikim innym nie chciałbym tam nawet rozmawiać. Tylko ona pasowała tam tak idealnie.
-I ty z taką łatwością się do tego przyznajesz?- prychnęła, śmiejąc się ironicznie. W ręce trzymała kieliszek z bursztynową cieczą, którą raz po raz spożywała.
-Ty pijesz?- zdziwiłem się, lecz niemal w tej samej chwili umiejętnie wytrąciłem z ręki Austriaczki szklane naczynko. Wokół rozległ się jedynie dźwięk tłuczonego szkła. Patrzyliśmy na siebie przez dłuższy czas, jednak żadne z nas nie wiedziało jak przystąpić do tego monologu. Nikomu nie było łatwo…
-A co mi zostało?- zerwała się na równe nogi, zrównując ze mną swój wzrok. Jej tęczówki wręcz płonęły żywym ogniem. Skąd on tam się wziął? Dlaczego? Przecież to, co mnie do niej od zawsze ciągnęło to właśnie jej spojrzenie. Łagodne, spokojne, wyciszające…- Mój facet od samego początku kręci z drugą, udaje, że nic się nie dzieje… To jest po prostu piękne życie!
-Sarah…- ująłem jej twarz w dłonie, próbując swą obecnością i opanowaniem uspokoić nieco jej oddech.-Posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze?- pokiwała głową, jednakże właśnie w tej chwili spod jej powiek uwolniły się łzy.-Jessica jest moją przyjaciółką. Ale tylko przyjaciółką, rozumiesz?- mówiłem wolno i wyraźnie słowa, których nauczyłem się już wypowiadać niemal w identyczny sposób podczas trwania całego związku z Sarah.-To ona przyczyniła się do tego, że jesteśmy teraz razem… Nie masz powodów, aby być o nią zazdrosna…
-Nie obchodzi mnie to!- krzyknęła, krztusząc się słoną cieczą, która ciurkiem wydostawała się spod jej ociężałych powiek.-Nie chcę, żebyś się z nią spotykał! Nie życzę sobie jej w naszym związku! Ciągle jest obok i nieustannie nas podtruwa- Jessi i trucie? Czy ona sobie w ogóle zdawała sprawę z tego, co wygadywała? Przecież Jessica walczyła o jej miejsce w moim życiu!
-Wystarczająco dużo już zrobiłem dla naszego związku- oznajmiłem, odsuwając się od partnerki.-Jak widzisz, Jessica już tutaj nie przychodzi. Nie odwiedza mnie w moim własnym domu, bo wiem, że te wizyty nie były dla ciebie komfortowe. Zatem znalazłem rozwiązanie. Spotykamy się na mieście- niemiarowo oddychałem, próbując uspokoić swoje nerwy. Lecz trudno nie rozgnieść w swej dłoni szklanki, gdy zdenerwowanie przyprawia o kłopoty z oddychaniem.-Teraz czas na ciebie. Nie wiem jak, ale musisz zaakceptować to, że Jessica jest moją najlepszą przyjaciółką. Nie zamierzam z niej rezygnować tylko dlatego, że ty wymyślasz jakieś chore scenariusze w swojej głowie.
-Może to z nią powinieneś być!- na nic moje zapewnienia i szczerze chęci rozejmu. Czy kobiety zawsze tak postępują? Zamiast polubownie wszystko rozwiązać, iść na kompromis, to jak zawsze wszystko nie pasuje… Ileż można? - Kochasz ją?!- wystrzeliła, kiedy zauważyła, że kompletnie odleciałem. Zatonąłem w rozmyśleniach, zamiast jakoś odwrócić kota ogonem, nim pojawiły się te kłopotliwe pytania.
-Z tego wszystkiego wynika, że to ty ją kochasz!- wrzasnąłem, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet sam nie wiedziałem, że tak potrafię. I szczerze? Chyba sam przestraszyłem siebie tym krzykiem. Nic dziwnego, że na pewno przeraził on Sarah. Jednakże tym razem przesadziła. Wkroczyła na zakazany teren. Miejsce w mojej przeszłości, na którym nawet mnie nie było dozwolone przebywać. - Jestem z tobą, więc chyba to o czymś świadczy- dodałem już nieco spokojniej, po czym odwróciłem się na pięcie, udając się do innego pomieszczenia… 

~*~
No to przybywam z pierwszym rozdziałem, moje najdroższe! ♥
Jej... Nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Nie mam zielonego pojęcia. Było Was tak wiele pod prologiem... Każde jedno słowo czytałam z wypiekami na twarzy i... zaczęłam się bać. 
Tak, dokładnie. Zaczęłam się obawiać, że Was zawiodę... ;/
Pierwszy rozdział? Nie jestem z niego zadowolona. Cóż, podobno początki mają do siebie to, że są najtrudniejsze, ale nie chcę się tym usprawiedliwiać. Mam jedynie nadzieję, że spełniłam chociaż po części swój wcześniejszy zamiar, którym było mianowicie poznanie początkowe bohaterów. :) 
Jeśli nie zraziłyście się jedynką, przypominam o wpisywanie się w zakładce 'INFORMOWANI' tych, którzy byliby zainteresowani w kwestii informowania ich o nowych rozdziałach. Bardzo ułatwiłoby mi to zadanie... 
Do następnego. ;*


22 komentarze:

  1. Hej Kochana! :*
    Jak to niezadowolona? Rozdział jest cudowny :)
    Sarah chyba jest trochę przewrażliwiona, jeśli Michi jest z nią to powinna się cieszyć :) Chociaż z drugiej strony wydaje mi się,że Michael kocha Jess :* Aaa tyle niepewności, i jak tu nie czekać na kolejny :D
    Więc Kochana czekam na kolejny, i nadal proszę, żebyś informowała mnie o nowościach :)
    Pozdrawiam, buziaki
    Ala :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, ej, ej! Ja kto "niezadowolona"? Ja na twoim miejscu skakałabym z radości, bo naprawdę rzaadko zdarza się, aby tak młodzi ludzie pisali tak cudowne rzeczy! Przedstawiasz to w taki naturalny sposób, z taką łatwością. Odczuwam to tak, jakbyś była koło Jess, Michaela i Sary i wpatrywała się w nich w zupełną dokładnością, odczuwała każdy ich przepływ krwi w organizmie, każdy szelest kości, wszystko! Mówią, że nie jesteśmy dojrzali, że jesteśmy jeszcze dzieciakami. Tak, to prawda. Ale dzieciakami, dla których pisanie jest niczym, jak ukojenie i robię to w sposób idealny! Najpiękniejsza miłość to miłość do pasji, pamiętaj.
    Wracając do samego setna, czyli rozdziału. Wstęp, jak zawsze: piękny, ilustrujący z dokładnością wszystko, co powinniśmy wiedzieć o uczuciach głównej bohaterki. Naprawdę, reszta jest tak samo idealna.
    Wiesz ile bym dała, aby pisać tak, jak ty?
    Pozdrawiam i życzę dużo pomyślności w Twoim życiu :)
    http://alexandrafreund.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na trójkę :)
      http://leben-ist-zeichnen-ohne-radiergummi.blogspot.com/

      Usuń
  3. Po pierwsze... Niezależnie co piszesz NIGDY mnie nie zawiodłaś, nie zawodzisz i nie będziesz zawodzić! Twoje rozdziały czytam z przyjemnością i na pewno to się nie zmieni, więc bez obaw. Niezależnie jak okropne będą losy bohaterów zostanę.
    Co do treści rozdziału... Michi, z łaski swojej zerwij z tą Sarah, bo tylko zazdrosna jest i problemy ci robi, a ty zasługujesz na szczęście! Najlepiej z Jessicą, oczywiście, ale nie przymuszam. A ty, droga Jessico, walcz o Hayböcka, bo coś czuję, że jesteś uparta, a ta cecha na pewno ci się przyda!
    Pozdrawiam i życzę weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekaj, stop. To Michi jest z Jess, czy co? Kto to jest ta dziewczyna z tego opowiadania? Zgubiłam się XD
    Ale piszesz wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee... chyba już wiem. Michi jest z Sarah. Ale prolog... Czyli oni będą razem? Bo tam Michael mówi 'Kocham cię, Jess''.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przyjaźń z byłą nigdy nie wypala. I mam nadzieję, że tutaj tez nie wypali i koniec końców będą razem :D
    Już czuję, że nie polubię tej całej Sarah ale z drugiej strony nie dziwię się Jej. Przyjaciółka faceta z którym jesteś zawsze będzie jakąś konkurencją. Tak już mamy, my kobity :P
    Jestem tylko ciekawa czy Sarah wie, że Michi kiedyś był z Jess...
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Prolog był zniewalający , a pierwszy rozdział jeszcze bardziej odkrywczy.
    Mamy okazję poznać nowych bohaterów w jeszcze dokładniejszej wersji.
    Mamy okazję poniekąd stworzyć w swojej głowie wizje na dalsze rozdziały , na które mam nadzieję nie będziemy musiały aż tyle czekać.
    Ale rozumiem. Życie toczy się własnymi regułami.
    Michael.
    Zawsze taki jak Go sobie wyobrażałam.
    Pomocny , troskliwy , kochany.
    Jess...
    Taka pokręcona wariatka.
    A Sarah.
    Jak ukazał prolog może mi ma te swoje podstawy do zazdrości...

    Masa pytać , jeszcze więcej spekulacji.
    Czekam na dwójkę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie , że mnie poinformowałaś o nowości.
    Cudownie wręcz.
    Przemilczę dalsze epitety.

    ...
    ...
    Sądzę , że prolog był zwiastunem przyszłości , a raczej tego co jest teraz , a w rozdziałach chcesz Nam ukazać początek i to co się wydarzyło podczas walki o związek Michiego i Jess.
    Życia niestety nie posiada gumki do mazania jak to twierdzi Michi , więc w każdym rozdziale poznany te może i nieco trudniejsze aspekty budowania związku , relacji która zaciśnie się w sposób magiczny co ukazał już sam prolog.
    Wiesz...
    Czytając kwestię Michiego i Jess byłam niemalże pewna że chodzi o Erica , a tutaj zaskoczenie!
    Pysiu!♥
    Uwielbiam!
    Sarę lubię , bo jest zadziorna , i mówi co myśli.
    Kobieta niezależną jest!
    Rozdział rozdziałem , a talent z każdą nowością coraz większy.
    Aż boję się pomyśleć co będzie dalej.
    Czekam.

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem i ja. Wręcz nie odpuściłabym sobie kolejnego arcydzieła w twoim wykonaniu. Może Ann ma rację, że prolog był przyszłością? W sumie dużo rzeczy na to wskazuje...
    Jess z Diethartem? Nie spodziewałam się. Zastanawiające, czy Michi sprawdzi się w roli swatki czy też może nie.
    Sarah po troszku kojarzy mi się z Anabell. Ale tylko po troszku.
    W sumie to nie mam żadnych przypuszczeń co do dalszego ciągu, bo wiem, że jesteś zdolna do wszystkiego. Tak przy okazji to jest jeden z niezliczonej ilości powodów, dlaczego tak kocham czytać twoje historie.
    Czekam w takim razie na kolejne rozdziały i ściskam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  10. No Michi ! <3 Słonko moje kochane ! Cieszę się podwójnie bo jeśli jest Michi to i Kraft musi się co jakiś czas pojawiać no nie?
    Och nadrobilam prolog i zakochałam się.
    Ale końcówka mnie zmiótła. Jaka choroba?! A może tu chodzi o miłość? Przecież to też schorzenie nie? A ta jego dziewczyna pff okropna zazdosnica. Ale ja też bym była zazdrosna na jej miejscu. Didi tak jak tu jego mogło zabraknąć?Hmm no nie mogło, ale jej argumenty-najlepsze. Czekam na kolejny! ściskam mocno! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Huhuhu! DZIEŁO SZTUKI! ♥♥♥
    Pięknie przedstawiłaś postaci. Pasują do siebie pod każdym względem i szczerze powiem, że zdziwiłan się, gdy wyczytałam, że kiedyś byli razem. Oni nadal powinni być razem! Są perfekcyjną układanką. Bynajmniej tak wydaje mi się po przeczytaniu tego rozdziału. Zobaczymy jak będzie dalej. ;)
    Michi jest chyba nieco zazdrosny o obiekt zainteresowania Jessi. ;) Tak między nami, to chyba też bym była. Przecież ich coś łączyło. I to nie zwykłe "coś" a miłość. To uczucie nie znika tak, o!
    Co do Sarah... może troszkę ją rozumiem. Jessi jest ciągłą cząstką życia Michaela. Żadna kobieta nie chcialaby dzielić się swoim mężczyzną. Jednakże patrząc na to, jak Jessi podchodzi do ich przyjaźni byłabym już spokojniejsza. To ona stworzyła związek Sarah i Michi, więc wątpiłabym w to, czy chciałaby go teraz zniszczyć.
    Co do tej ostatniej sceny...
    Wydaje mi się, że Sarah trafiła w sedno, dlatego skoczek zareagował tak, a nie inaczej. Kocha Jessi. Sarah nie może obwiniać o to Jessi, bo przecież to nie ona uwodzi przyjaciela. Po prostu ich ucUcie noe wygasło w nim do konca . A nawet wydaje mi się, że również pomieszkuje w sercu głównej bohaterki. :)
    Cudeńko. Podołałaś, mnie się strasznie podobało i nie masz się czego obawiać! :))
    Czekam na więcej! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Huhuhu! DZIEŁO SZTUKI! ♥♥♥
    Pięknie przedstawiłaś postaci. Pasują do siebie pod każdym względem i szczerze powiem, że zdziwiłan się, gdy wyczytałam, że kiedyś byli razem. Oni nadal powinni być razem! Są perfekcyjną układanką. Bynajmniej tak wydaje mi się po przeczytaniu tego rozdziału. Zobaczymy jak będzie dalej. ;)
    Michi jest chyba nieco zazdrosny o obiekt zainteresowania Jessi. ;) Tak między nami, to chyba też bym była. Przecież ich coś łączyło. I to nie zwykłe "coś" a miłość. To uczucie nie znika tak, o!
    Co do Sarah... może troszkę ją rozumiem. Jessi jest ciągłą cząstką życia Michaela. Żadna kobieta nie chcialaby dzielić się swoim mężczyzną. Jednakże patrząc na to, jak Jessi podchodzi do ich przyjaźni byłabym już spokojniejsza. To ona stworzyła związek Sarah i Michi, więc wątpiłabym w to, czy chciałaby go teraz zniszczyć.
    Co do tej ostatniej sceny...
    Wydaje mi się, że Sarah trafiła w sedno, dlatego skoczek zareagował tak, a nie inaczej. Kocha Jessi. Sarah nie może obwiniać o to Jessi, bo przecież to nie ona uwodzi przyjaciela. Po prostu ich ucUcie noe wygasło w nim do konca . A nawet wydaje mi się, że również pomieszkuje w sercu głównej bohaterki. :)
    Cudeńko. Podołałaś, mnie się strasznie podobało i nie masz się czego obawiać! :))
    Czekam na więcej! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział ale trochę się pogubiłam... Wspaniale opisujesz uczucia. Fajnie się czyta twoje opowiadanie :) pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ehh, kochana na początku powinnam zacząć od przeprosin, bo zawsze obiecuje, że będę, a później wychodzi co wychodzi, tak więc przepraszam, ale tutaj postaram się być. Jest Michi, więc tym bardziej będę. Kocham tego chłopaka. Widać, że tworzą z Jessicą dwóję , idealnych przyjaciół. Czego Im osobiście zazdroszczę, tak pozytywnie oczywiście. Te miłości…Rozumiem trochę Sarah. Tak szczerze to która dziewczyna nie byłaby chociaż po części zazdrosna o takiego chłopaka jak Michi? Słowa dziewczyny były strzałem w dziesiątkę, a reakcja Michaela normalna, ponieważ On coś czuje do Jess.
    Pięknie piszesz, aż zazdroszczę...(po raz kolejny w pozytywnym znaczeniu!)
    Życzę dużo weny i czekam na następny oraz zapraszam do siebie.!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetnie !! ;)
    Nie masz moim zdaniem żadnego powodu do niezadowolenia. ;)
    Co tu mówić więcej, wspaniale piszesz oby tak dalej :P
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem za tym, by Michi olał tą Sarah i był z Jess, bo mimo wszystko wyczuwa się uczucie między nimi :)
    Sam rozdział, jest fenomenalny. Piszesz w tak cudowny sposób, ze popadam w jeszcze większe kompleksy :/
    Co nie zmienia faktu, że jestem zakochana w tym blogu i z niecierpliwością wyczekuję drugiego rozdziału :)
    Buziaczki, Nikki ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Zakochałam się w twoim stylu pisania *.* No porostu piszesz pięknie i cudownie, zazdro... Ale zazdroszczę ci tego w zdrowy sposób :)
    Sarah. Wiesz, trochę ją rozumiem. Kocha Michiego i jak każda zakochana kobieta boi się, że ktoś może jej go odebrać. i tą osobą jest Jess, w której podejrzewam, że Michael jest zakochany.
    Hmm... Czekam na kolejny rozdział <3 Dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudocudocudocuuuuuuuudo ♥
    Nie zawiodzisz! I jestem pewna, że nie zrobisz tego, bo każde słowo to dzieło sztuki. Dosłownie zatonęłam w tej historii. Jest cudowna i niebanalna. Genialna!
    Wydaje mi się, że już w tym momencie Michael zaczął coś czuć do Jessi chociaż sam sobie nie zdawał z tego sprawy. Sarah jest zazdrosna, ale to normalne, nawet jeśli miałaby kogoś na boku.
    Trudna sytuacja. Rozwaliło mnie to, że Jessi chce się umówić z Diethartem xD Jestem bardzo ciekawa jak dojdzie do tego że będą razem z Michaelem :))

    Pozdrawiam :* x

    OdpowiedzUsuń
  19. Chyba znalazłam literówkę. "Zlega" zamiast "zalega".
    "Nie powinien się o co martwić" - "nie miał się o co martwić", albo "nie powinien się o to martwić".
    Interpunkcji nie poprawiam i nie wytykam, bo sama się na niej nie znam, a literówki też każdy popełnia, więc powyższymi wytknięciami się nie przejmuj. Ale między "-" a znakami innymi powinny być odstępy (spacje).
    Dziwnie mi się trochę czyta wyśrodkowany tekst, ale myślę, że z czasem uda mi się do tego przyzwyczaić.

    Zdziwiłam się, że Michał i Julia nie są razem (chyba się pomyliłam, bo chyba Jane to nie Julia, prawda? Tak więc zostanę przy obcokrajowych imionach). Dziwi mnie też, że po rozstaniu mają tak dobry kontakt i nie dziwię się ani trochę reakcji jego dziewczyny, bo też bym była wściekła, gdyby mój mąż umawiał się z byłą na kawki i to jeszcze regularnie, wystarczy już że widuje ją raz od wielkiego dzwonu i wtedy się do siebie uśmiechają i żartują, ale tu minęło kilka lat, a u twoich bohaterów chyba nie aż tak wiele, poza tym Michael i Sarah to tylko para, nie narzeczeństwo, nie małżeństwo więc jakby bezpieczeństwo bardziej zachwiane, choć teraz ślub i tak nie daje żadnej gwarancji na bycie z sobą po grób, ani na wierność. Tak więc Sarah się nie dziwię.
    Też bym nie była zadowolona z mało dynamicznego rozdziału, a ten jest mało dynamiczny i przeważają w nim opisy uczuć i wspomnienia, ale wiem, że i takie rozdziały muszą się zdarzać i sama nie lubię takich pisać, a tym bardziej publikować, bo zawsze wtedy mam przeczucie, że ludzie czekali na coś, na jakieś show, bum, a tu takie nic. Mimo wszystko całość wyszła zgrabnie, choć ta kłótnia pary mało realna, taka za spokojna i tu własnie moim zdaniem przydałoby się więcej dynamiki.

    Postaram się nadrobić jak najszybciej. Obiecuje czytać co najmniej 1-2 rozdziały na dzień ;-)

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powróciłam do nadrabiania. Wiem, że opowiadanie już zakończyłaś, ale mam nadzieję, że się nie obrazisz, bo zanim przeczytam twoje nowe opowiadanie, chciałabym dokończyć to które zaczęłam.
      Skoro już dałam znać o swojej obecności, to chyba nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za drugi rozdział.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  20. A więc mamy parę po rozstaniu, która żyje z sobą w przyjaźni. Moje pierwsze pytanie brzmi - dlaczego się rozstali? Czyżby przez jej chorobę, jego karierę, bo on poczuł coś do innej?
    O ile nie mam nic do tego by relacje takich par po rozstaniu były poprawne, o tyle w tak zażyłą przyjaźń nie wierzę i stawiając się na miejscu Sarah ja węszyłbym romans, bo te regularne spotkania, to jak mówi o byłej, jak jej broni na każdym kroku i nie pozwala na nią nawet najmniejszego słowa powiedzieć. W sytuacjach rozstania, chyba powinno się diametralnie uciąć kontakt i ograniczyć do grzecznościowego "cześć" gdy się przypadkowo mija na ulicy, albo przypadkowo wpadnie na siebie u wspólnych znajomych.
    Pierwszy raz spotkałem się z opowiadaniem zbudowanym na fundamentach relacji osób, które z sobą były ale zerwały i podoba mi się to, bo to zawsze coś innego, nowego, z powiewem świeżości.

    Zapraszam do siebie na prologi:
    skradzione-dziecko.blogspot.com
    po-prostu-sprobuj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń