„Przechodzisz obok,
nasze oczy patrzą na siebie przez chwile,
myśli staczają walki, serca
wybuchają.”
J.R.
Od
niepamiętnych dla mnie czasów miałam raczej tendencję do pakowania się w
kłopoty, gadania bzdur, których później żałowałam, robienia często wstydu i
sobie, i swoim znajomym, ale także zbyt często przejmowałam się kompletnie
nieważnymi rzeczami, najczęściej śmiałam się do łez oraz… zakochiwałam w kimś
takim tak właśnie on. Ale on zawsze miał dla mnie czas. Cieszył się z tego, co
ja, podobnie było ze smutkiem. Nie zliczę ile razy podczas naszej krótkiej znajomości,
mówił mi, że mogę na niego liczyć. Mówił, że jest gotów w każdej chwili rzucić
wszystko i przyjechać, aby mi pomóc uporać się z problemami. Dlatego dałam mu
szansę. Wpuściłam do swojego życia. I… No tak. Dawno już nie myślałam o kimś w
ten sposób. Zakochałam się. Stop! Nie, jeszcze nie kochałam. Po prostu, na
razie się zakochałam, a to coś całkowicie innego, niżeli kochanie. Na
prawdziwą, żywą miłość jest jeszcze czas. Należy odczekać swoje, aby otrzymać
coś tak pięknego. Jednakże, w moim przypadku to już sukces. Pozbierałam się?
Czy to oznacza, że moje serce powróciło do pełni sił? Wreszcie… Nareszcie być
może pojawił się ktoś w moim życiu, kto spełni moje potrzeby. Ktoś, kto nie
porzuci ani nie zdradzi. Kogoś, dla kogo słowo „zawsze” nie jest równoznaczne z
kilkoma miesiącami. Kogoś, kto wysłucha, zrozumie, pokaże, że naprawdę mu
zależy… Kogoś, kto po prostu będzie przy mnie…
-Nie ma
mowy! Nigdy w życiu się na to nie zgodzę!- protestowałam, lecz na mych ustach
gościł promienny uśmiech. Coraz częściej tam bywał, mimo że w moim otoczeniu
nie znajdował się Michael. Cudowne uczucie, kiedy wiem, iż są jeszcze inni
ludzie, którzy potrafią sprawić, że ten uśmiech się pojawia…
-Ale nie
ma się czego bać- mówił, patrząc na mnie poważnym wzrokiem, lecz i tak potrafiłam
dostrzec, że kąciki jego ust unoszą się ku górze. No tak… Śmiał się ze mnie i
mojej fobii. Cóż, jeśli myślał, że tym swoim cudownym uśmiechem przekona mnie
do swoich racji, to był w grubym błędzie. Ale zaraz… On dotknął mojej dłoni.
Ba, gładził jej zewnętrzną część swoim opuszkiem. Nie, to i tak nie przyczyni
się do zmiany mojej decyzji.- Będziesz tam przecież ze mną. Będę cię ciągle
trzymał za rękę. Obiecuję, a kto jak kto, ale Thomas Diethart obietnic
dotrzymuje.
-Tak,
jasne. I potem stracisz panowanie nad tym dużym czymś i…- drgnęłam, co było
reakcją na samą myśl o lataniu w przestworzach.- Nie ma mowy! Źle ci tutaj ze
mną na tym stałym, nieruszającym się, bezpiecznym lądzie?- spojrzałam na niego
znaczącym wzrokiem.
-Jessi,
o której się dziś spotykamy?- usłyszałam za swoimi plecami. Niezręczna sytuacja…
Jak długo on tam w ogóle stał? I dlaczego nie wyczułam wcześniej, że Michi
znajduje się tak blisko mnie? To ciut nienaturalne. Od nie wiem kiedy,
potrafiłam nawet rozpoznać i dokładnie opisać sposób w jaki szura butami,
podczas chodzenia, a teraz… coś zaczęło się zacierać… Dziwne.
-O tej
godzinie, co zawsze- odpowiedziałam spokojnie, zerkając w stronę przyjaciela. Jednak,
nie mogę ukryć, że był to wzrok przepełniony niezrozumieniem. Przecież
rozmawialiśmy o tym jeszcze zanim rozpoczął się trening… Zanim dołączył do mnie
Thomas… W ogóle, co on tutaj robił? Czemu nie trenował razem z resztą
chłopaków?
-Mam
nadzieję, że jeszcze jakoś na ciebie wpłynę- mrugnął do mnie Thomas,
uśmiechając się łobuzersko. Zaśmiałam się. Nie umiałam inaczej reagować na jego
pozytywny wyraz twarzy. Rozpalał i łaskotał mnie od środka. Coś takiego
ostatnio czułam… Dobra, tym razem też zagalopowałam za daleko.-Jak już będziemy
u góry, zobaczysz cały świat jak na dłoni. Przekonasz się, że to tak świetne
uczucie, że potem nie będziesz chciała wyjść z helikoptera- mówił z pewnością.
-Miejsce
też to samo, co zawsze?- kolejny raz wtrącił się Michi. Po co on pytał, skoro
było to wiadome? Zawsze spotykaliśmy się w jednym miejscu, które było po prostu
nasze. Jednak, nie o upewnienie się teraz mu chodziło. Wyczytałam to z wyrazu jego
twarzy. Usta zwężone miał w wąską kreskę, oczy stały się oziębłe i oschłe,
natomiast postawa, którą przybrał wyrażała jedynie niezadowolenie. Nie mam
pojęcia względem czego albo kogo…
-Michi,
przeszkadzasz nam w rozmowie- napomknęłam, patrząc na niego zawistnym wzrokiem.
Najzwyczajniej w świecie czułam irytację. Chciałam wierzyć, że nie robi tego
specjalnie, lecz po prostu umiałam dać temu wiary…
-Pytam,
bo może poszlibyśmy do kina na ten nowy horror- dobra… Już przyznam się, że
przez chwilę chwycił mnie za serce. Nie zapomniał… Pamiętał do dnia
dzisiejszego, że horrory lubię oglądać tylko z nim, a na ostatnim spotkaniu
właśnie poruszaliśmy temat nowego horroru, który właśnie wszedł na ekrany kin…-
A przed tym jakiś obiad, co? Urwę się z treningu i prawie wszystko będzie
pasowało.
-Thomas,
chodźmy na spacer. Może w trakcie uda nam się porozmawiać w spokoju- bąknęłam,
odwracając wzrok od postaci skoczka. Złość… Jedynie to czułam teraz do jego
osoby. O co mu chodziło? Wiedział, jak ważny jest dla mnie Thomas… Rozmowy z nim,
zwykła obecność i czas, który mi poświęcał… A i tak mimo to, nadal grał w swoją
chorą grę. Tak postępują przyjaciele? Nie.
-Ktoś tu
widzę jest o ciebie zazdrosny- powiedział mój towarzysz, gdy spacerowaliśmy już
bezcelowo po niewielkim miasteczku. Zazdrość i Michi? Nie, nie. To nie mogło
się ze sobą łączyć. On nigdy nie był zazdrosny. Ufał mi od samego początku,
nawet wtedy, gdy… Koniec. Nie… Czemu za każdym razem muszę wywlekać przeszłość
na wierzch?
-Ma
ostatnio gorsze dni- przewróciłam oczyma, czując, jak sporej wielkości guła
ugrzęzła w moim gardle. Dlaczego miałam złe przeczucia? No dlaczego moja
intuicja była dla mnie aż taka wredna? Jak zawsze musiała paraliżować i
obezwładniać…
-Właściwie,
to dlaczego się rozstaliście?- i jak zawsze moja intuicja musiała mieć rację.
Może dla innych opowieści o swoich ex nie byłyby kłopotliwe, ale mnie to
najzwyczajniej raniło. Przypominało najgorszy okres w moim życiu, w którym
umierałam nie tylko psychicznie, ale także fizycznie… I to w znaczeniu
dosłownym. Umierałam.- Przecież takich drugich, jak wy nie szło spotkać nigdzie
indziej. Nawet nasz Michi był jakiś inny- oho, uważaj sobie z tym „Waszym
Michim”, bo kiedyś naprawdę nie wytrzymam i zwrócę ci uwagę, Diethart. To mój
Michi! I to się nie zmieni.
-Nie
powiedziałam ci o czymś wcześniej…- przystanęłam, patrząc na ciemne podłoże. Za
każdym razem było tak cholernie trudno… Absolutnie za każdym razem, bez żadnych
wyjątków…- W przeszłości byłam chora… Szczerze powiedziawszy, sama nie wiem
jakim cudem wtedy po mnie nie przyszła…- kto nie przybył? Śmierć, mimo że ja w
takich katuszach na nią czekałam.- Stwierdziliśmy wspólnie, że lepiej będzie
jak się na ten czas rozstaniemy…- wyszeptałam ledwosłyszalnie.
„Jessi… Nie umiem być z kimś, kto każdego dnia
zagląda w oczy śmierci. Nawet nie masz pojęcia, jak tego nie chcę… Ale muszę…
Muszę skończyć to, co zaczęliśmy…” -dokładnie tak wtedy
powiedział. Tym samym aksamitnym barytonem, patrząc na mnie tymi samymi
tęczówkami, które kiedyś wyznawały mi miłość. Wspólna decyzja? Najzwyczajniej
kłamałam. Ale co miałam powiedzieć? Przecież prawda brzmiała okrutnie… Według
niej, Michi byłby zwyczajnym potworem… A przecież on nie był i nie jest zły…
Jest moim przyjacielem. Musiał tak zrobić, prawda? Musiał mnie zostawić… Nie…
Stop, koniec. Ja nie mogę płakać. Nie teraz… Ale kolejny raz jest tak strasznie
trudno utrzymać łzy na wodzy, bo to taki niewyobrażalny ból… Nikt nie ma
pojęcia, co czuję, gdy słyszę w uszach jego przygnębiony głos, który obwieszcza
mi taką wiadomość…
-I
postanowiliście być przyjaciółmi?- przytaknęłam, nie mówiąc nic więcej. Już nie
chciałam wypuszczać ze swoich ust kolejnego kłamstwa. To ja ubiegałam się i
walczyłam o tą przyjaźń. O to, żeby mieć z nim jeszcze jakikolwiek kontakt…
Namiastkę Michaela w swojej codzienności.- Jesteś niezwykle dzielna… Przebrnęłaś
przez coś takiego… Jestem z ciebie cholernie dumny- przytulił mnie do siebie,
co pozwoliło mi unikać jak na tę chwilę jego wzroku.
-Opłacało
się dla takiej przyjaźni…- powiedziałam ochryple i tym razem bynajmniej to nie
było kłamstwo. Przecież ta więź, która łączyła mnie z Michim to wszystko, co
miałam cennego… Zaraz, nie… Teraz nieco się pozmieniało… Niedawno zyskałam dar
od losu w postaci Thomasa i tego, co może mi zaoferować. A może bardzo wiele… Jednak,
muszę pamiętać by nie bać się ryzyka. Bo jak można odnaleźć drugą połowę? Tylko
i wyłącznie dzięki braku strachu, co do ryzyka, porażki, odrzucenia czy
licznych rozczarowań. Ale pamiętajmy o jedynym... Nigdy nie wolno nam
zaprzestać poszukiwań miłości. Ten, kto zrezygnował, automatycznie przegrał
życie… Najprawdziwsza miłość tchórzom się nie zdarza… I taka jest bolesna
prawda…
„Warto wierzyć, że to co
najpiękniejsze
dopiero przed nami.”
M.H.
Gdy
jesteśmy młodzi, często nie wiemy jeszcze dokładnie czego tak naprawdę chcemy.
Tym bardziej nie znamy do tego stopnia naszego serca, by móc zaspokoić jego
ukryte potrzeby. Jednak, serce nie jest tak do końca niczym w życiu codziennym.
Uczestniczy w naszym życiu. Ono nigdy nie da zepchnąć się na boczny plan.
Przypomina nam o swoim istnieniu, chociażby w chwili, kiedy dręczy nas obawami,
że coś istotnego przejdzie koło naszego nosa. Coś ważnego… Istotnego… Ucieknie
i co potem? Czas będzie przepływał jak piasek przez palce. I… kończy się
strachem. Panicznym lękiem, że jeśli od razu czegoś nie zrobimy, to nie
uczynimy tego już nigdy… Dlatego, by nie
przegapić danej nam szansy, musimy na samym początku pogodzić się z
przeszłością. Wszystko, co na tym świecie zdarza się w końcu tylko jeden raz.
Jeśli ktokolwiek będzie uciekał od rzeczywistości, wskrzeszając wspomnienia,
ominie go to, co wydarzyć się ma w następnej kolejności. Nie mogłem przegapić
tego, co na mnie czekało. Nie mogłem pozwolić sobie na zaprzepaszczenie tego,
co zdołałem w sobie już wykształcić od tamtego dnia… Zmieniłem się. Często
słyszę to od innych osób. Nie zmieniłem się. To bzdura. Ja jedynie stałem się
tym człowiekiem, jakim miałem być. Najwidoczniej moja droga wiodła przez kręte
dróżki, bogate w kolce i przeciwności losu… Trudno. Musiałem zaakceptować swój
los, uczucia, emocje. Żyłem tu i teraz. Nie kiedyś. Nie w okresie czasu, kiedy
kwiaty były jeszcze różnobarwne…
-Czekałam
na ciebie…- po raz pierwszy usłyszałem z ust Sarah taki chłód, pomieszany z
obojętnością. Zresztą, nie uszedł mojej uwadze fakt, iż były to wyraźnie
wymuszone przez dziewczynę odczucia. Znałem ją dosyć długo. Doszukałem się w jej
głosie i spojrzeniu pierwiastka rozpaczy, a może i nawet histerii, która
tłumiła wszystkie myśli. Wiedziała jednak, co chce zrobić i w jaki sposób.
Domyśliłem się od razu. Takie rzeczy się czuje. Zwłaszcza po wydarzeniach,
które w ostatnim czasie zafundowałem szatynce… A przecież nie chciałem źle… Nie
chciałem jej ranić… Raz już kogoś w swoim życiu zraniłem. Wiem jak cholerny ból
sprawiają łzy bliskiej osoby, która płacze właśnie z mojego powodu… Kiedyś… Te
kilka lat temu obiecałem sobie, że już nigdy do czegoś takiego nie dopuszczę.
Nieważne, co by się działo. Nieważnie, co bym myślał! Nie mogłem popełnić tego
samego błędu, gdyż one służą jedynie do nauki, nie do ich ciągłego powtarzania…
-Też
miałem taką nadzieję, że cię zastanę…- wiem, że to dosyć dziwnie zabrzmi, ale
byłem pewien, że kiedy wrócę do domu, Sarah już nie będzie. Dobrze zrobiłaby,
gdyby zostawiła mnie samego bez słowa. Zasłużyłem sobie na to…
-Sporo
nad tym myślałam i nie widzę innego wyjścia…
-Poczekaj!-
wyrwałem się, zapobiegając Austriaczce wypowiedzenia tych kilku słów, które
zakończyłyby dosłownie wszystko.- Najpierw ja muszę ci coś powiedzieć i jest to
naprawdę ważne. Mogę?
-Jak już
musisz…- wzruszyła ramionami, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Widziałem,
że ukryty płacz powoli ją obezwładnia. Zaciskała mocno zęby, nie mogąc sobie
pozwolić na wydobycie z siebie nawet jednego, cichego szlochu.
-Kocham
cię…- zacząłem, po czym gruchnąłem przed dziewczyną na kolana. Ująłem jej dłoń,
składając na niej delikatne pocałunki.- Wiem, że na ciebie nie zasługuję… Tak
wiele razy się pomyliłem… Tak wiele razy cię zraniłem… Doskonale zdaję sobie z
tego sprawę, że partner ze mnie raczej marny, ale naprawdę jesteś dla mnie niesamowicie
ważna…- mówiłem i dopiero wtedy spod powiek Sarah wydostały się srebrne łzy.-Nie
zasługuję na ciebie, ale powiedz… Uczyniłabyś mi tą przyjemność i została moją
żoną?- wyjąłem z kieszeni czerwone pudełeczko, w którym znajdował się srebrny
pierścionek z brylantem. Niemal spanikowanym wzrokiem mierzyłem sylwetkę
szatynki. Niedowierzała. Najzwyczajniej myślała, że śni…
-Tak!-
krzyknęła wzruszona, a ja ubrałem z ulgą pierścionek na jej palec. Nie minęła
chwila, gdy zamknąłem ją w swym żelaznym uścisku. Płakała. Ze wzruszenia, ale i
tak czułem jej łzy na swojej koszuli. Tak oto dokonało się… Stała się rzecz, o
którą nigdy bym siebie nie podejrzewał. Żenię się… A byłem już pewien, że
zaprzepaściłem już dawno swoją szansę na małżeństwo.
-Tylko
proszę… Nie traktuj tak Jessici. Tak naprawdę, to ona wylała kubeł zimnej wody
na mój pusty łeb. Uświadomiła mi kilkoma słowami, jak bardzo jesteś dla mnie
ważna…- wyszeptałem, po czym złożyłem na ustach Sarah delikatny pocałunek.
~*~
Witam, witam. ;**
Jestem z czwóreczką, a wraz z nią…
wyjaśnienie wszystkiego. Zarówno czasu, kiedy to wszystko się rozgrywa, jak i tego, co ich poróżniło...
To co? Niedługo mamy wesele w opowiadaniu! :D Cieszycie się? ^^
Do następnego, Kochane. ;*
Pamiętajcie... Jesteście NAJLEPSZE. ♥
To co? Niedługo mamy wesele w opowiadaniu! :D Cieszycie się? ^^
Do następnego, Kochane. ;*
Pamiętajcie... Jesteście NAJLEPSZE. ♥
Hej Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńSerio Michi?! Serio jesteś takim idiotom? :/ Zostawić dziewczynę bo jest chora.. Tego po nim się nie spodziewałam ;/
Nie spodziewałam się też tych zaręczyn xd Jakoś nie wyobrażam sobie Michaela i Sarah jako małżeństwa.. To jakieś sztuczne, to nie prawdziwa miłość. Prawda? :D
Ale za to Didl jest moim mistrzem tego rozdziału :*
Pozdrawiam i buziaki ;*
Wesele Michiego z Sarą? Nie cieszę się! Oni do siebie nie pasują. Widać, że Hayboeck trochę pogubił się w swoich uczuciach. I dlatego uważam, że te oświadczyny to tylko strach przed tym, że będzie sam. Strach przed tym, że Jessica może być szczęśliwa z Thomasem, a on jeśli zerwie z Sarah będzie samotny. I muszę przyznać, że nie winię Michaela za tamto wyznanie do Jess sprzed paru lat. Chociaż, co nie oznacza, że uważam, iż dobrze zrobił. Bo nie! Nie powinien jej tego powiedzieć. Nie mam pojęcia co nim wtedy kierowało, być może właśnie głupota i młodość?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Buziaki kochana :**
O matko, jestem w szoku... Michi i Sarah... jako małżeństwo?! Nie, nie, nie... Jakoś to do mnie nie przemawia... Moim zdaniem Michael nie oświadczył się bo tego chciał, oświadczył się ze strachu przed samotnością. Może kiedy widział, że Jess układa się z Didlem i chciał udowodnić jej, że zapomniał o ich uczuciu? Nie mam pojęcia:/ Ale wiem jedno, miłość Michiego i Sarah nie jest prawdziwa...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną część :)
Buzaki xx
PS. Zajrzałam do zakładki z bohaterami i ciekawi mnie kiedy pojawią się Erik i Marco, nie wiem w jakich okolicznościach pojawią się w tym opowiadaniu ale mam nadzieję, że szybko się dowiem :**
Jak można zostawić dziewczynę gdy jest chora i potrzebuje wsparcia? No jak?!
OdpowiedzUsuńPlus jeszcze ten ślub...
Ale ja i tak wierzę,że do niego nie dojdzie,bo Jessica i Michael wciąż coś do siebie czują!.(tak mi się wydaje)
Rozdział cudowny, wspaniale napisany.! :*
Nie mogę doczekać się kolejnego!
Życzę dużo weny i cieplutko pozdrawiam! :* <3
O ja...
OdpowiedzUsuńDużo się porobiło w tym rozdziale. Najpierw Michi i jego zazdrość - swoją drogą urocza, potem zachowanie Hayböcka w przeszłości - bez komentarza tym razem, a teraz tego samego człowieka oświadczyny? Przecież on nie kocha Sarah tak bardzo jak Jess i robi to, bo...chce pokazać swojej przykaciółce, że on też może być szczęśliwy? Sama nie wiem.
Według mnie Jessica powinna spróbować być z Didlem, no ale Michael... Pomimo tego, co zrobił w przeszłości czuje się do niego przywiązana w jakiś sposób i chyba coś do niego czuje, prawda? Powiedz, że się nie mylę!
Pozdrawiam i życzę weny ;**
Ho hej :*
OdpowiedzUsuńTo chyba na sam początek muszę się wytłumaczyć, że przeczytałam ostatni rozdział ale jakoś tak wyszło, że nie miałam czasu komentować :*
A co do tego rozdziału...
Hmm.... od czego tu zacząć? Może od tego, że czytanie tego opowiadania działa jak miód na serce. I mówię to całkiem poważnie... Jak zaczęłam czytać ten rozdział kilka minut temu to tak... przyjemnie się robiło ;)
A jeżeli chodzi o treść... to... na pewno mnie zaskoczyłaś ;) Takiej końcówki się nie spodziewałam... W ogóle to Michi jest w moim przekonaniu taki tajemniczy... mam wrażenie, że jeszcze wiele rzeczy o nim nie wiemy ;)
A Jessi... (Jakie to imię jest śliczne <3)... ciekawa jestem jak to się wszystko potoczy... Diethart... sama nie wiem co o tym myśleć... bo jednocześnie zauroczenie Jessi w Thomasie jest takie... urocze... a z drugiej to "tylko" zauroczenie... więc nie mam pojęcia jak to się potoczy, bo w głębi serca mam nadzieję, że życie Michiego i Jessi jako przyjaciele się troszkę skomplikuje (w pozytywnym sensie oczywiście) :*
Także czekam na następny rozdział :*
Buziaki :*
Ol-la
Słodki Jezu! Co za końcówka...
OdpowiedzUsuńMam żal do Michaela. A teraz wytłumaczę dlaczego:
1. Jak on mógł zostawić swoją ukochaną, gdy była chora? Jasne, taki związek nie jest łatwy i wymaga wielu poświęceń, ale przecież na tym polega miłość.
2. Przerywał Jess w rozmowie z Thomasem. Teraz mu się zazdrości zachciało!?
3. Oświadczył się Sarah. Niby ją kocha, a w jego sercu nadal mieszka Jess. Sarah będzie bardzo cierpiała, gdy z ich małżeństwa nic nie wyjdzie.
Jajku, Jess i Thomas *.* Życzę im szczęścia, bo są bardzo słodcy i uroczy. Oby szybko zgodziła się na lot helikopterem :D
Kochana, każdy kolejny rozdział jest coraz to lepszy i lepszy. Od początku zakochałam się w tym opowiadaniu, a teraz się jeszcze uzależniłam..
Czekam na kolejny <3 Dużoo weny ;*
Coooo? Jakie wesele? Nieee! Okej rozumiem wzloty i upadki ale Michi miał być z Jess! <3
OdpowiedzUsuńLiczę na to że jeszcze coś pokomplikujesz :D
Rozdział super, z resztą jak każdy! To co piszesz jest takie... prawdziwe... ich uczucia i to wszystko jest takie cholernie mądre i prawdziwe <3
Życzę dużo weny i czekam na następny! ;*
PS. Nie wiem czy czytałaś odpowiedź na twój komentarz u mnie ;p Ale przepraszam za ten brak zakładki "spam" XD Nie umiałam jej zrobić ale wreszcie się udało więc już jest! :D
Buziaki ;*
To jest niemożliwe, że oni wezmą ślubu, nie chcę tego :(
OdpowiedzUsuńMoże jednak nie dojdzie do tego ślubu, ktoś w kościele, w ostatniej chwili powie, że jest temu przeciwny! Tak musi być...
Wracając do początku, to nie spodziewałam się tego po Michaelu...
Jednak fajnie, że są przyjaciółmi, ale jednak fajniej by było, gdyby byli razem... Kiedyś może jednak...
No nic, czekam na kolejny i życzę dużoo weny! :)
Pozdrawiam ;*
Po pierwsze: Mich jesteś idiotą! :v Żeby zostawić ukochaną osobę w takiej chwili? Kretyn, ehhh ;_;
OdpowiedzUsuńPo drugie: Michael, mówił ci ktoś, że od uczuć się nie da uciec? A tu widać jak na dłoni: KOCHASZ JESS, ehhh ;_;
Michi wkurza mnie coraz bardziej tą swoją zazdrością i tym, że nawet przed sobą nie chce przyznać się do swoich uczuć. Za to coraz bardziej przekonuje się do Thomasa :)
Jednak, mimo wszystko nadal kibicuję Michaelowi i Jessice :D
Ciekawi mnie, czy aby na pewno do tego wesela dojdzie :) A jeśli już to co się na nim wydarzy, bo coś czuję, że wiele się pomiędzy Michim i Jess wydarzy :D
Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)
Buziaki, Nikki ;*
Michi, mój ty kochany, zaskakujesz mnie na każdym kroku. Ale wiesz co ? Jak mogłeś zostawić Jess kiedy najbardziej Cię potrzebowała, kiedy potrzebowała tej jedynej i niepowtarzalnej miłości ?! I do tego jeszcze ten ślub z Sarah. Michael, przecież każdy wie, co czujesz do Jessie, naprawdę chcesz to zaprzepaścić ?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny ;)
Przepraszam za te moje wywody na górze, ale naprawdę nie pojmuję tego naszego kochanego skoczka.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Buziaki ;*
P.S. Michi, błagam przejrzyj na oczy.
Zaprosiłaś, więc jestem. I zostaję ♥
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystko od A do Z i zakochałam się w Twojej historii. Jest cudowna ♥
Ale wracając do rozdziału. Jeśli chodzi o Michaela... Brak mi słów do niego, naprawdę. Zachował się jak kompletny kretyn. Zostawić dziewczynę w takim momencie? Kiedy ona akurat najbardziej go potrzebowała? Panie Hayboeck, tak się po prostu nie robi... No i jeszcze ten ślub. Moim zdaniem Michi i Sara zupełnie do siebie nie pasują. Dwa przeciwieństwa. Mam nadzieję, że to wszystko jeszcze da się jakoś "zgrabnie" odkręcić...
Czekam na kolejny rozdział ♥
Buziaki :**
Przybywam tradycyjnie po czasie. Zakręciłaś w tym rozdziale, że aż mi trudno ochłonąć po tych wszystkich wrażeniach. No ale zacznijmy od początku. Może i Jessi nie dowierza, ale, co tu kryć, Michi w tym przypadku jest zazdrosny. Co prawda to prawda, ale jak na mój gust mogła się trochę powstrzymać ze słowami. Ale stało się.
OdpowiedzUsuńZa twoją sprawą postać Didla zaczyna coraz bardziej do mnie przemawiać. Nie żebym go nie lubiła, ale tak jakoś nigdy nie skupiałam się na jego osobie pod względem emocjonalnym. A teraz wszystko uległo drastycznej przemianie. Jak ty to robisz?
Szczerze podejrzewam, że nawet i do Prevca potrafiłabyś mnie przekonać, gdybyś chciała (a to jeszcze nikomu się nie udało, z pewnością za sprawą mojej głębokiej niechęci do tego osobnika).
Czekałam na rozdział, w którym wyłożysz wreszcie wszystkie karty z przeszłości na stół i otóż właśnie nastał ten dzień. Wszyscy tak psioczą na Michiego, że zostawił Jess i jakie to koszmarne z jego strony, ale ja się nie przyłączę. A przynajmniej trochę go ułaskawię. Bo to nie było tak, że nie chciał jej znać. Przecież wtedy nie zgodziłby się na tą przyjaźń i aż do teraz by mu wcale a wcale nie zależało. A tak to płomyczek uczucia wciąż się w nim tlił, nawet jeżeli na początku nie chciał tego zauważyć. Jednak mimo wszystko nie miał on rozniecić ogniska miłości, skoro Michi nie chciał się poświęcić i przynieść trochę drewna na rozpałkę.
Ale, ale, jeśli już o miłości mowa, to ślub dobrym posunięciem nie był i to bynajmniej. Michi zrobił to, bo chciał się poczuć kochany po tym jak zlekceważyła go Jess. Chciał przypomnieć sobie, jak to jest, kiedy komuś najbardziej zależy właśnie na nim. Więc czy uważam, że był to poroniony pomysł? Jak najbardziej. Będą z tego kłopoty.
Pozdrawiam bardzo cieplutko jak pogoda za oknem :)
Doskonale wiesz co myślę o twojej twórczości. Każde twoje słowo pochłaniam i przeżywam jakbym znajdowała się w środku wydarzeń.
OdpowiedzUsuń" „Jessi… Nie umiem być z kimś, kto każdego dnia zagląda w oczy śmierci. Nawet nie masz pojęcia, jak tego nie chcę… Ale muszę… Muszę skończyć to, co zaczęliśmy…” -dokładnie tak wtedy powiedział. Tym samym aksamitnym barytonem, patrząc na mnie tymi samymi tęczówkami, które kiedyś wyznawały mi miłość. "
Płakałam, jak małe dziecko spoglądałam w ekranik telefonu i dałam upust emocjom.
Zaskakujące jest to w jak cudowny sposób potrafisz sprawić, że proste słowa są przepustką do potoków łez.
Świetnie! Naprawdę, wspaniały rozdział. I te niespodziewane zaręczyny. Szczerze? Dziwię się Sarah, że nie zawahała się. Musi naprawdę go kochać. Ciekawa też jestem jak zareaguje na to Jess.
Tak więc, wiedz, że czekam aż szybciutko ukaże się nowy rozdział. Najlepiej jeszcze w ten weekend, rozumiesz? XD
Powtórzę się po raz kolejny, wspaniały rozdział! Weny życzę kochana! :*
O rajciu... !
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się wszystkiego po Michaelu ale ślub... ? Ooo... Będzie się działo :)
Jak dla mnie on i Jess to para idealna i szkoda ze Michi te parę lat temu zachował się tchorzliwie i zostawił ja. Ja bym się załamała wiec opanowanie Jess bardzo mi imponuje <3
Do tego sadze ze Michael nie kocha Sarah tak jak Jess wiec z tego małżeństwa nic nie będzie ! Aż boje się co zrobi główna bohaterka gdy się o tym dowie :D
Ojejciu... Pisz kolejny rozdział szybciutko bo zżera mnie ciekawość <3 Rozdział jak zwykle IDEALNY i profesjonalny. Piszesz na poziomie największych autorek moich ulubionych książek! A stworzyć Idealna historie jest bardzo trudno... Ale dla mnie ty temu podolalas <3 Wspaniale kochana <3
Weny życzę ! Buziolki :*
Jestem ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze? Nie ciesze się że Michi się żni Sarah :/
Nie spodziewałam się po Michim że zostawił dziewczynę bo jest chora..
Ciekawe co na to Jess gdy się dowie że jej najlepszy przyjaciel się żeni.
Przecież to widać że Michi nie kocha Sary tylko Jess.
Kocham twoje opowiadanie i jeszcze raz KOCHAM !!
Życzę weny :* i pozdrawiam :*
Nie żadnego ślubu nie będzie ! Preciez ksiądz zawsze pyta "Czy jest ktoś kto nie zgadza się..." i tu nagle z kopa wpada Jess i bum ! Tak to mój scenariusz. Ojj co on robi, oświadczyć się w emocjach każdy umie, ale żyć z osoba który się nie kocha cale życie,, to umieją tylko nieliczni. Wierze ze będzie lepiej i Michi się opamięta :) Buziaki ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim bardzo przepraszam za spóźnienie. -.- Szkoła. To wszystko jej wina. :/
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy. ;)
Zaszokowałaś mnie tym rozdziałem, Kochana! Oczywiście pozytywnie. ♥
Jessi zakochuje się w Thomasie. To ewidentne oznaki. Ale po tym, co się dowiedziałam, życzę jej jak najlepiej. Nie sądziłam, że los w taki sposób rozdzielił ją i Michaela. o.o Uważałam skoczka za wspaniałego mężczyznę, dla którego Jess była bardzo ważna. Wydawało mi się... BA! Byłam tego pewna, że to ona zakończyła ich związek. Wszystko na to wskazywało. Jej podejście do jego nowego związku, lekkość z jaką opowiadała o Thomasie... no, po prostu wszystko. Tymczasem Ty ponownie mnie zadziwiłaś. ;) Szukam w głowie usprawiedliwienia dla postawy Michaela, ale nie potrafię go odnaleźć. Stchórzył. Najnormalniej w świecie stchórzył. Podkulił ogon i zwiał. Rozumiem, że patrzenie na osobę, która jest chora, która każdego dnia walczy o kolejny jest trudne, lecz co by było, gdybyśmy wszyscy uciekali od takich sytuacji? Te osoby potrzebują bliskości. Potrzebują czuć miłość innych. To właśnie to napędza ich do odzyskania pełni sił i zdrowia. A może z Jessi było inaczej? Przekonała mnie, że jest niesamowitą osóbką. Może to właśnie to rozstanie dało jej solidnego kopniaka i postanowiła walczyć? W każdym bądź razie... boli mnie taka rzeczywistość. Boli mnie, że on ją zostawił. Boli mnie, że to ona musiała walczyć o tą przyjaźń... Rozczarowałam się naszym Michaelem, oj rozczarowałam. :x
Jednakże cieszę się na ten ślub! :D Analizując każdy swój ruch z przeszłości doszedł do wniosku, że pora się zmienić. Mam tylko nadzieję, że te oświadczyny nie wzięły się z wyrzutów sumienia. Takiej decyzji trzeba być pewnym. Przecież ślub to przysięganie przed Bogiem miłości i wierności, a przede wszystkim to przysięga przed drugą osobą, że będzie się już z nią na zawsze. Do końca świata i o jeden dzień dłużej. ;)
A co do Thomasa... zauroczyłaś mnie. Jest taki... wspaniały, słodki, uroczy, sympatyczny... długo bym tak jeszcze mogła. :D Wspaniale wykreowana postać. ♥
Wywołałaś we mnie niesamowitą mieszankę uczuć. :D Sama nie wiem czy jestem szczęśliwa czy też smutna.
Wspaniała robota! :))
Czekam na więcej! :*
Buziaki! :*
Przygotowania do egzaminu zabierają dużo za dużo czasu...dopiero jestem!
OdpowiedzUsuńNadrobiłam dwa rozdziały i WOW
Nie wiem dlaczego, ale dużo bardziej podoba mi się M+J niż T+J...ślub mnie wkurzył i uuuugghh :/ ale ja mam tak często z opowiadaniami :D zawsze na przekór! Świetny rozdział. :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak szybko polubiłam Michaela, tak go szybko znienawidziłam... -.-'
OdpowiedzUsuńRaz: zostawił chorą dziewczynę.
Dwa: mimo iż kocha Jess (kocha, kocha, ja to wiem), to oświadcza się Sarah, której nie kocha (to też wiem).
I trzy: obudziła się w nim zazdrość, bo kocha Jess.
Co do Thomasa to mam jakieś mieszane uczucia. Z jednej strony go lubię, ale z drugiej coś w nim mnie odrzuca... Sama nie wiem. Wydaje się być sympatyczny, ale coś mi w nim nie pasuje...
Czekam na 5. rozdział. Pisz go szybciutko :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :* :* :*
Powinnam zrobić to samo co Michi. Paść na kolana i przepraszać cię, że znów jestem z takim opóźnieniem ;ccccc
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie on nie może się ożenić z Sarah.
Powinien być z Jessi ;ccc
Cudooowny ♥♥♥
Jeszcze raz przepraszam ;ccc
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki ;*
Powiem szczerze, zatkało mnie! Jak tak można? Jak można zostawić dziewczynę w takiej sytuacji? Wchłonęłam wszystko, ale ta wiadomość jakoś uciekała, tak żebym jej nie przeczytała ;p no jak Michi tak może? Chora jeat no ale...... Oświadczył się Sarah co jest mylne, jak można? Jeszcze raz pytam no jak?! Ja chcę następny! Tu i teraz! :) pewnie rozwód będzie tak szybko jak ślub albo ślubu w ogóle nie będzie ;) wciągnęłaś mnie w tą historię, jak mój tata mnie w skoki ;) <3 kochana, prosiłaś żebym informowała więc przepraszam, że tu, ale to tak przy okazji, jest jedyneczka ;** www.foreverstaywithme.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, pozdrawiam ;** NOT PRINCESS®
Michi nie może się ożenić z Sarah, przecież on nadal kocha Jess. Był tak słodko o nią zazdrosny, gdy ta rozmawiała z Didlem i nagle pierścionek zaręczynowy. Namieszałaś kochana, ale myślę, że jeszcze wszystko się zmieni :).
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Buziole :*
No weźżesz... ale po co ślub? O.o
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dziękuję bardzo za komentarz zostawiony u mnie i pewnie, będę Cię informować. Co do Ciebie.. No mega mi się podoba, naprawdę. ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bardzo dobrze, że piszesz takie długie rozdziały, cudnie się to czyta, mogłabym tak bez końca czytać, czytać i jeszcze raz czytać!
Po drugie, pisze bardzo dobrze. Masz genialny styl.
Strasznie dużo się tutaj dzieje i nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Jeżeli możesz to informuj mnie o nowościach.
Pozdrawiam;)
http://nadzieja-na-szczescie.blogspot.com/
Nie powiem, zaskoczyłaś mnie! I to bardzo :D Prędzej bym się spodziewała, że Michael się oświadczy Jessice niż Sarah. Jakoś tak nie mogę się przekonać co do niej i mam nadzieję, że Hayboeck ją zostawi przed ołtarzem xDDD Tak, wiem, jestem wredna, ale jak kogoś nie polubię to już konsekwentnie idę w zaparte :D Co więcej mogę powiedzieć? Rozdział cud, miód, malina *-* Strasznie żałowałam, jak się skończył, bo Twoje opowiadanie mogłabym czytać godzinaaaami ^^ Odliczam czas do następnego! Buziaaaczki :* :* :*
OdpowiedzUsuńDopiero co trafiłam na twojego bloga, ale bardzo podobają mi się twoje rozdziały.
OdpowiedzUsuńŚciskam, życzę weny xx
Zapraszam również do mnie.
Ślub?! Ekhem... momencik, chyba właśnie kawałek mojego śniadania stanęło mi w gardle ;_;
OdpowiedzUsuńWszystko się wyjaśniło. Nie spodziewałabym się czegoś takiego po Michim... Nie spodziewałabym się, że tak bardzo polubię Thomasa >.>
Michi jest zazdrosny o Jessi, a brnie w związek z Sarah? Nie może być z Jessicą to oświadczył się Sarah... ach, ta męska logika! xD. W sumie przy takim obrocie spraw obstawiałabym, że Michi ucieknie sprzed ołtarza albo coś... Rozdział genialny, proszę o więcej ;D.
Pozdrawiam,
British Lady
No Kretyn!
OdpowiedzUsuńNa tyle mnie stać.
Weź Ty Hayböck zmądrzej bo ciężko to widzę.
Brak mi słów.
Hej kochana :*
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Awards :)
Szczegóły tutaj: http://youmusttofly.blogspot.com/p/liebster-awards.html <3
Rozdział fajny, styl pisania też masz okay, fabula i bohaterowie doskonałe bo barwne i nieidealne. Dlatego, to że nie akceptuje zachowań niektórych bohaterów, wcale nie znaczy, że nie podoba mi się opowiadanie. W końcu chyba dziwnym by było, gdybym się z nimi we wszystkim zgadzała.
OdpowiedzUsuńW mojej ocenie bohaterki są głupie, bo jedna myśli o chłopaku, który ją zostawił gdy była chora, a druga przyjmuje oświadczyny kogoś z kim się ciągle kłoci i kto planował ją zdradzić. Gdzie jest ich godność? Gdzie szacunek do samych siebie?
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com