„Nie
oddasz go za nic.
Ranicie się wzajemnie,
ale tak, żeby nie zabić.”
J.R.
Patrzyłam
właśnie na chłopaka, który pokazał mi czym tak naprawdę w swej istocie jest
miłość. Gdy po raz pierwszy wyszeptał do mojego ucha ciche „kocham cię”,
pamiętam ten moment do dziś. Pielęgnuję go każdego dnia, aby już na wieki
został w moim sercu. Owszem, większości pamiątek musiałam się pozbyć, lecz ta
jedna była tylko moją chwilą i tylko ja wiem w jaki sposób motylki obudziły się
w moim brzuchu, a ciało przeszyły dziwne dreszcze. Każde jego słowo było tym
najcudowniejszym… Chyba już na zawsze tak zostanie, gdyż nikt nie posiada w
barwie swego głosu tak ogromnej magii. Tak, to jest mój prywatny ideał.
Mężczyzna, który jest idealnym przykładem dla innych, by pod jego wzór wybierać
sobie partnerów, może przyszłych mężów. Mój przyjaciel. Można rzec, że drugi
starszy brat. O, tak. Jestem szczęściarą, mając przy sobie takie osoby…
-W tym
wyglądasz chyba najlepiej- powiedziałam, patrząc z zafascynowaniem na sylwetkę
blondyna. Czułam… pustkę. Tak, dokładnie. Czułam się pusta od środka, a obawy
rozdzierały moje biedne serce. To było już faktem. Michi się żeni… Wkracza w
nowy etap, a przecież nie miałam stuprocentowej gwarancji, że chce, abym nadal
uczestniczyła czynnie w jego życiu...
-I
właśnie tutaj jest problem… Sarah nie podobają się tego typu garnitury…- mówił
z konsternacją wymalowaną na twarzy. Westchnęłam cicho. Teraz to mnie zazdrość
zżerała od środka. Sarah to, Sarah tamto… A gdzie w tym wszystkim było miejsce
dla mnie? No tak… Przecież ja już się nie liczyłam. Nie byłam ważna, gdyż
zawsze ważniejsza będzie ta druga. Ta zdrowa… Ta, która posiadała teraz jego
serce…
-W takim
razie weź ten- podałam mu garnitur koloru szarego, patrząc na niego ckliwie.
Nie umiałam się opanować, mimo że tak usilnie starałam się to zrobić.. Nie
umiałam… Nie umiałam…
-Dziękuję,
że tutaj ze mną jesteś- wyszeptał, gdy znajdował się blisko mnie. Nie pamiętam
właściwie, kiedy ostatni raz czułam jego oddech na swojej skórze jak teraz.
Drgnęłam. Nie mogło obyć się oczywiście bez takiej reakcji z mojej strony…
-Ty
zniosłeś zakupy ze mną, ja także zniosę. W końcu wybieramy garnitur na twój
ślub, Michi…- odpowiedziałam również szeptem. Czemu on był tak blisko mnie?
Niech ktoś zaraz mnie od niego odciągnie, proszę… Przecież ja zaraz nie
wytrzymam… Pocałuję go, zważywszy na to, że jego zapach perfum robił z mojego
mózgu istną sieczkę.
-No
tak…- przytaknął, odsuwając się ode mnie. Ulżyło do tego stopnia, że omal nie
wyrwało się z moich ust ciche „dziękuję”. Uratował naszą przyjaźń.
-Mój
mały Michi się żeni…- westchnęłam, lecz uśmiechałam się w jego stronę. Mimo to,
że obawy jedynie narastały, cieszyłam się z tego, że jest szczęśliwy. Skoro
czułam wszystko to, co czuł on, tak samo było z radością i zadowoleniem.
Odczuwałam ją na swojej skórze, bo na jego twarzy gościł uśmiech…
-Mały
Michi?- zaśmiał się, obejmując mnie ramieniem. Nie, Michi… Proszę, nie teraz.
Nie w takiej chwili, kiedy naprawdę nie mam nad sobą panowania…- A kiedy potańczę
sobie na twoim weselu, staruszko?- ucałował mnie w czoło. Często tak robił.
Lubiłam to, bo choć na te ułamki sekund czułam się ważna w jego życiu. Czułam
się, że jestem człowiekiem, który naprawdę może być kimś więcej, niżeli zwykłym
śmiertelnikiem. W zasadzie… Byłam kimś więcej. Byłam przyjaciółką.
-Przymierz
jeszcze ten- wskazałam palcem na garnitur o jeszcze innym odcieniu szarości.-
Sądzę, że chyba jednak w tym będzie ci zdecydowanie lepiej…- dodałam
bezbarwnie, uciekając od tematu mojego związku z Thomasem. Było dobrze. Tak. To
chyba najwłaściwsze określenie naszej relacji. Czułam się doskonale w jego
towarzystwie. Jego pocałunki bynajmniej nie paliły mojej skóry. Potrafił
sprawić, że się uśmiechałam… Czegóż chcieć więcej? Szczególnie od mężczyzny…
„Wszystko się powtarza.
Dopasowujemy się do zużytych
formułek,
uczymy się jak idioci już
dawno wykutych ról.”
M.H.
-Nie
mogę uwierzyć, że faktycznie się żenię- powiedziałem z lekkim strachem w
głosie, gdy w końcu wyszliśmy ze sklepu, w którym spędziliśmy dobre kilka
godzin. „Przymierz jeszcze ten”, „Ściągaj to paskudztwo. W tym będzie ci
lepiej”, „W tym wyglądasz jak Filemon, a nie przyszły pan młody. Ubierz ten.” i
jeszcze wiele, wiele innych zdań będzie odbijało się w mojej głowie już chyba
na zawsze. Ale mam szczęście, bo to był jej głos… Ten sam, który kojarzył mi
się tylko i wyłącznie z jej ciepłym i promiennym uśmiechem…
-Spójrz,
do czego ta miłość może nakłonić człowieka… Głupieje i dobrowolnie wyrzeka się
wolności- mówiła z zadumą, patrząc tępo przed siebie. Szliśmy wolnym krokiem,
wdychając chłodne powietrze, które orzeźwiało moje myśli.
-Szczerze,
boję się, że ją zranię… Może nieświadomie, ale zranię… Nie chcę, żeby płakała,
rozumiesz?- tak, jak kiedyś zraniłem właśnie moją rozmówczynię. Tak samo, jak ona
płakała właśnie z mojego powodu… Przyjaciółkę, która jednak została. Nie dała
się złamać bólowi, a przezwyciężając wszystkie bariery i przeciwności losu,
podarowała mi coś tak pięknego.
-Płacz
nie jest w zasadzie całkiem zły, Michi- zatrzymała się, patrząc na mnie
zamglonym wzrokiem. Nie jest zły? Jest czymś do czego nie mogę dopuścić. Rani
nie tylko płaczącego, ale również tego, przez kogo całe to zamieszanie… Płacz
to ból i przekazywane cierpienie.- Tak naprawdę, to on przemywa oczy z tych
paskudnych rzeczy, które człowiek widział w swoim cierpieniu…- najwidoczniej
była w tym specjalistką, mimo że ja tak bardzo tego nie chciałem…
-Dziwne…-
stwierdziłem zmieszany, mając świadomość, że Jessi faktycznie doskonale wie o
czym tak naprawdę mówi… Ależ ja musiałem ją zranić…
-Nie
masz się czym przejmować, naprawdę- podeszła do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.
Kładąc dłoń na mój policzek, uśmiechała się subtelnie, a w jej niebieskich
tęczówkach coś zabłysło. Błagam, niech ona się odsunie… Niech zginie,
przepadnie, a najlepiej teraz w trybie natychmiastowym się odsunie, bo
najzwyczajniej już się nie powstrzymam. Zaraz posmakuję smaku jej ust, jednakże
zaraz czując gorycz utraty przyjaźni…- Jest ktoś, kto zna cię lepiej niż ja?-
pokiwałem przecząco głową.- Prawidłowa odpowiedź- uśmiechnęła się jeszcze
szerzej. I… Czułem jej słodki oddech na swojej szyi. Moje ciało zaczęło
niemiarowo drżeć, a nad ciałem powoli kontrolę zaczęły przejmować zmysły.-
Nigdy nie chciałeś od życia księżniczki z bajki, tylko prosiłeś o bajkę z
księżniczką…- wyszeptała na moje ucho, po czym spuszczając uprzednio wzrok,
odsunęła się. Księżniczka, powiada? Bajka? Ja już chyba dawno wypadłem z
takiego układu…
„By wschód miał sens,
a zachód znaczenie...”
J.R.
Każda
kobieta w swoim życiu potrzebuje mężczyzny, które spełni rolę pudełka do lodów,
gdy jest jej źle. Potrzebuje muzyki, której będzie słuchać o każdej porze dnia
i nocy. Pragnie ciepłej herbaty, która będzie ogrzewać ją w mroźne dni. Chce
mieć w swoim posiadaniu pamiętnik, który będzie powiernikiem wszystkich
sekretów i nawet najmroczniejszych sekretów. Pożąda kołdry, którą będzie
opatulała się każdej nocy. Pragnie kogoś, kto będzie tym najważniejszym, a kto
mógł być lekarstwem na to wszystko? Mężczyzna. Odpowiedni mężczyzna. Wybranek
zakochanego serca kobiety, która tak bardzo go potrzebuje. By mieć się do kogo
uśmiechać. By mieć z kim porozmawiać od serca. By mieć komu zaufać. By miała
komu oddać się w całości, a przede wszystkim… ofiarować zakochane serce, nad którym miałby już władzę. A wtedy… dzieje
się rzecz niezwykła. Od tamtej pory nie liczyło się już „ja”, lecz „my”.
Wspólne potrzeby, plany na przyszłość, marzenia stają się jednością. Podczas
tego procesu powstaje jedna dusza i jedno serce, które żyje i funkcjonuje w
głębi dwóch ciał. A co najważniejsze? Nieważne czy to pierwsza miłość, czy może
już pięćdziesiąta z kolei. Miłość, którą czujemy w teraźniejszości zawsze
należy traktować jak tą jedyną, niepowtarzalną, wyjątkową. Ostatnią, która może
nas spotkać…
-Zostaw
te pudła- zeskoczyłam z blatu mebli kuchennych, lądując tuż przed Austriakiem.
Na jego twarzy w ciągu sekundy zagościł półuśmiech, którego niestety nie
umiałam już odwzajemnić. To, co zalegało na dnie mej duszy, było zdecydowanie
zbyt potężne… Za dużo jak na jeden dzień… Za dużo…
-A
myślałem, że masz lęk wysokości- tym razem jego uśmiech nabrał wyraz
łobuzerski, co sprawiło, że ostatecznie dałam mu lekką sójkę w bok. To, że
bałam się latać, to czysty fakt, ale… Bez przesad. Blatu mebli kuchennych
jeszcze się nie boję.
-Nie
masz takiego dziwnego przeczucia, że to wszystko wokół nas dzieje się w zbyt
szybkim tempie?- wspominałam wcześniej, że mój związek z Thomasem wkroczył na
ten etap, podczas którego zakochani mieszkają razem?
-Nie
masz czego się bać- opuszkiem kciuka gładził z wyczuciem i delikatnością mój
policzek. Jego delikatność była czymś, czego przez tak długi czas poszukiwałam.
Czego potrzebowałam w swojej codzienności. Co było marną imitacją szczęścia i
podróbką tego, co czułam niegdyś, ale jednak uśmierzało ból i to w dosyć
skuteczny sposób. – Wszyscy robią takie kroki w przód. Sama zobacz, nawet Michi
się żeni. Zaproponowałem, byś przeprowadziła się do mnie dlatego, że uważam, iż
to odpowiedni czas, a ty jesteś odpowiednią osobą.
-Kocham
cię…- wyszeptałam cichutko, patrząc z większą ulgą prosto w jego ogromne,
czekoladowe tęczówki. Przymknęłam na chwilę oczy, wtulając się w jego
umięśniony tors. Było mi tak cholernie dobrze… Ciepło, miło... Czułam wreszcie,
że cokolwiek znaczę dla kogoś. Że jestem kimś dla kogoś, nie ja dla wszystkich,
a ja dla nikogo, jak było w ostatnich latach.
-Też cię
kocham- odpowiedział z uczuciem, które mocno ścisnęło mnie za serce.-I będę
powtarzał ci to każdego dnia po setki razy, bylebyś przestała się bać…- o nie…
Akurat to, byłoby najgorsze z najgorszych możliwych rzeczy, które mógłby
uczynić. Słowa wypowiadane zbyt często, tracą na wartości. Nie jest inaczej z
tak ważnymi wyznaniami, które, owszem, chciałam słuchać, lecz wszystko należy
robić delikatnie i z umiarem.-A teraz muszę wnieść resztę twoich rzeczy. Już
niedużo mi zostało.
-Pudła
poczekają- zatrzymałam go, chwytając jego dłoń, która po chwili mocniej
uścisnęła moją. Bezcenna chwila, podczas których chciałam zatrzymać czas.-Nie
uciekniesz mi tak szybko- wysapałam pomiędzy kolejnymi pocałunkami, które
zdołaliśmy sobie ofiarować. Tak zaborcze, namiętne i drapieżne… Takie, jakich
już dawno nie czułam. Te same, które rozpalają nasze zmysły do czerwoności.
Pożądanie, które przeszywa dwa ciała, osiągało wręcz apogeum. Bo każdy dotyk,
ruch, gest, cichy jęk nie był bez znaczenia. Każdy z nich posiadał swą własną,
odrębną historię. Był jedną z kropel ogromnego oceanu namiętności, na którym
właśnie szalał sztorm…
-Przepraszam,
że przeszkadzam w tejże jakże pięknej dla was chwili…- usłyszeliśmy głos, który
niespodziewanie przerwał wszystko. Wiatr ucichł, emocje opadły, a zostały
jedynie płytkie oddechy, jako pozostałości po tym, co jeszcze przed nami.-
Musimy pogadać, Thomi.
-Kto to
jest?- spytałam Thomasa, którego nadal trzymałam w mocnym i zwartym uścisku,
kurczowo trzymając się jego porozpinanej koszuli. Kolejny raz… Znowu… Ile razy
te cholerne złe przeczucia będą mnie jeszcze nawiedzać? Może to i często
przestrzega przed złymi wyborami, ale jest niezwykle uciążliwe w życiu na co
dzień, kiedy czeka się na coś, co ma nastąpić, lecz niewiadomo kiedy ani jaki
kształt ma ten oczekiwany twór…
-Co ty
tutaj robisz?- warknął w jej stronę, a chwilę, gdy wymieniali złowrogie
spojrzenia, wykorzystałam na ubranie z powrotem koszulki, którą jeszcze
niedawno zdarł ze mnie Austriak.- No czego ty jeszcze tutaj szukasz?! Wynoś się
stąd, natychmiast!- jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby tak krzyczał. Z
nienawiścią. Wyraźną wrogością. Możliwe, że nawet bólem, którego nie potrafił
się wyzbyć…
-Możemy
porozmawiać w cztery oczy? To ważna sprawa- mówiła dosyć spokojnie, mierząc
badawczym wzrokiem moją postać. Czułam jej niechęć. Zielone oczy prześwietlały
mnie na wskroś, lekko mnie przerażając, bowiem jeszcze nikt nigdy nie patrzył
na mnie w ten sposób. Chociaż… Sarah… Zresztą nieważne.
-Skarbie,
zostaw nas, proszę, samych- powiedział do mnie łagodnie, składając na mym czole
subtelny całus.- Niebawem wrócę do ciebie- mrugnął w moją stronę, a ja
posłusznie zniknęłam po chwili za jedną z ścian. Cóż… Nic nie mówili, żebym
oddalała się tak daleko, by zupełnie nic nie słyszeć. A nawet jeśli tak… Tak
łatwo nikt się mnie nie pozbędzie.
-Całkiem
ładna ta mała- i jak tu się nie wściekać, kiedy ktoś tak bezczelnie mówi o mnie
za moimi plecami?!- Tylko zastanawia mnie jedno…- usłyszałam stukot jej
wysokich obcasów. No tak, zbliżyła się do Thomasa. Jak jeszcze raz to zrobi, to
przysięgam, że nie wytrzymam i naprawdę cała tapeta jej odleci… -Od kiedy
wolisz niewinne sierotki Marysie, zamiast drapieżnych kobiet, które naprawdę
wiedzą, że są kobietami?
-Od
kiedy zaczęłaś się interesować moim życiem, Eva?- Eva… Czyli tak musiała mieć
na imię ta tleniona blondyneczka w przykrótkiej spódnicy…- Wcześniej jakoś mało
cię to wszystko obchodziło. Żyłem, to żyłem. Nie, to nie i tyle. Na nic nie
zwracałaś uwagi, tym bardziej na mnie- mówił z pretensjami i żalem, lecz
właściwie czemu gościły w jego głosie? Żył teraz przy mnie, nie przy Evie…
-Spotkajmy
się na nieco bardziej neutralnym gruncie. Jutro, godzinę i miejsce podeślę ci w sms’ie-
chciała neutralnego gruntu? Czyli przyszła po coś ważnego. Bardzo ważnego może
nie tylko dla niej, ale dla mnie również. I co ja o niej wiedziałam? Stosunkowo
niewiele. Miała zielone tęczówki, które z pewnością uwiodły już niejednego
mężczyznę. Była farbowaną blondynką, a jednak mimo to ten blond jedynie dodawał
jej tego przysłowiowego „pazura”. Ubierała się wyzywająco. Pewnie stąpała po
Ziemi. Osiągała zawsze to, czego zapragnęła. A i jeszcze jedno… Była byłą
dziewczyną Thomasa. I to wystarczyło… Wystarczyło do tego, by Michi już mógł
przygotowywać się na odczuwanie mojego bólu...
~*~
A więc wyłoniłam nos zza książek i zjawiam się wraz z nowym rozdziałem. ;)
Mamy nową bohaterkę. :) Co myślicie? Polubicie Evę? ^^
Z racji, że następny najprawdopodobniej za tydzień, już dziś chciałam życzyć powodzenia wszystkim gimnazjalistom!
Nie dajcie zjeść się nerwom, a na pewno będzie dobrze. ;* Niech moc będzie z Wami!
Hej Kochana :*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze jesteś geeeenialna! To jak umiesz wszystko ubrać w słowa, to po prostu.. wow ♥
Po drugie, przepraszam ale nie da się zrobić tak, żeby Michi się nie żenił? :) Nie wyobrażam Go sobie z nikim innym niż Jess :c
I jeszcze teraz ta Eva... Nie podoba mi się jej nagłe wtargnięcie. Czuję, że z tego będą niezłe kłopoty :( I pewnie biedna Jess na tym bardzo ucierpi :/
Kochana czekam na kolejny i życzę Ci dużo weny! ;*
Buziaki ♥
Nawet nie wiesz jak mi się to oczekiwanie na rozdział dłużyło! Na szczęście już jest, więc zabieram się za komentowanie.
OdpowiedzUsuńJak czytam o tym całym ślubie Michiego i odczuciach Jess to śmiać mi się chce. Okay, nie muszą być (jeszcze) razem, ale żeby tak ranić nieświadomie siebie nawzajem? Moje serce pęka, patrząc na ich mękę, a już jest nadwyrężone (jeśli wiesz o czym mówię) :"(
Ciekawi mnie, co Thomas ukrywa, bo ukrywa napewno. Moja intuicja mi podpowiada, że to nic dobrego. A sama Eva? No imię mogłaś zmienić, bo to akurat moja imienniczka i od razu ta zła (jak mniemam). Nie będę jednak narzekać i poczekam na dalszy rozwój wypadków. A nuż zmienię zdanie ;")
Dużo weny, kochana ;**
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Czemu tak tego mało? Wciągająca historia. Dlaczego ja zawsze płaczę przy każdym rozdziale. Życie Jess jest mi jakieś bliskie a to w jaki sposób piszesz daje mi pewne wskazówki, rozświetlasz moje oczy a ja zaczynam rozumieć i układać pewne rzeczy w swojej głowie.
Tyle w tym piękna i subtelności.
Czy podoba mi się Eva? Jak mogę akceptować kobietę która wchodzi w życie dwóch kochających się osób? Osób które chcą ułożyć sobie życie razem.
Mam nadzieje że miłość Thomasa do Jess będzie silniejsza.
Czekam na więcej z niecierpliwością. Weny życzę słonko ;*
To jest wspaniałe! Sposób w jaki to wszystko opisujesz jest cudowny.
OdpowiedzUsuńEva? No cóż... Zapewne namiesza w życiu Jess i Thomasa.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ;*
Buziaki i pozdrowionka. ;*
Rozdział jak zwykle genialny! :D Przyzwyczaiłam się, że nigdy nie ma się do czego przyczepić <3 Miałam taką nadzieję że Jess go pocałuje w tym sklepie albo Michi ją! A tu kuuurde ;/ No cóż... przecież to widać, że się kochają! :D
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o Evę to już jej nie lubię! Ale niestety przypuszczam, że tak łatwo nie zrezygnuje z Thomasa.
Czekam z niecierpliwością na następny! ;*
Życzę duuużo weny kochana! ;*
Jak Ty to robisz, że każdy rozdział jest po prostu idealny pod każdym calem? ♥
OdpowiedzUsuńCały czas mam nadzieję, że do tego nieszczęsnego ślubu jednak nie dojdzie... :) Oni w ogóle do siebie nie pasują, ale cóż... Zaintrygował mnie Thomas, bo jestem pewna, że coś ukrywa... No i nowa bohaterka, czyli panna Eva. Dopiero się pojawiła, a ja już jej nie lubię ;) Wchodzi w czyjeś życie tak znienacka i od razu zaczyna mieszać. Nie podoba mi się to wszystko! Chociaż z drugiej strony, może to bardziej zbliży do siebie Thomasa i Jess...
Dużo weny i czekam na następny ♥
Buziaki :**
Kochana, jak ty to robisz, że za każdym razem potrafisz mnie wzruszyć ?
OdpowiedzUsuńTworzysz takie piękne, wartościowe rzeczy i ubierasz je jeszcze w piękniejsze słowa.
Zakochałam się w tym opowiadaniu.
Czasem naprawdę nie rozumiem relacji Jess i Michi'ego. Oboje wmawiają sobie, że to tylko przyjaźń, ale w tym rozdziale widać wyraźnie, że ciągnie ich do siebie.
Nić, która w przeszłości połączyła ich serca, nie została całkowicie przecięta, nawet ból który odczuwała Jess nie podołał temu zadaniu.
Cieszę się, że chociaż Thomas daje jej odrobinę szczęścia. Ale czy ich relacje nie popsują się przez Eve ?
Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Dużo weny.
Buziaki ♡
P.S. Bardzo przepraszam za ten niezwykle chaotyczny komentarz.
Zapraszam do mnie na czwórkę ;)
Wszystko, jak zawsze, pięknie opisane. Sposób w jaki opisujesz wszystkie rzeczy, odczucia, emocje, jest cudowny. Masz ogromny talent do pisania :)
OdpowiedzUsuńMichi, dlaczego jesteś aż tak głupi i nie możesz pojąć, że Jess nie jest tylko przyjaciółką?! Mam nadzieję, że dozna "olśnienia" zanim poślubi (oby nie) "kobietę swojego życia". Mam wrażenie, że oboje, i skoczek, i Jessi, próbują sami siebie oszukać. Oby zrozumieli, że stara miłość nie rdzewieje. Eva, hmm no cóż, wydaje się taką postacią, która pojawia się w życiu bohaterów tylko po to żeby w nim namieszać.
Czekam na rozwój wydarzeń :)
Buziaki xx
Oko Eva mówisz!? Jaka wstrętna baba no ! Co ona od niego chce? Przecież wcześniej sie nim nie interesowała. A Michi taki niby zadowolony a jednak w głębi duszy wiem ze tęskni za Jess. A ona zauroczona Didlem ale zobaczymy co z tego wyjedzie :) Buziaki ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/
xx
H.
Brawa dla Michaela, naprawdę... chce pocałować Jess, a za niedługo będzie się żenić. Najlepiej byłoby, gdyby teraz zrezygnował z tego ślubu, bo oszczędzi wszystkim cierpienia. Oboje muszą zrozumieć, że z udawania braku uczuć nic dobrego nie wyjdzie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Thomas chociaż w pewnym stopniu uszczęśliwia Jess. Ale obawiam się, że to się skończy przez jego byłą dziewczynę - Evę. Co ona takiego chce? Może Thomas ma jakąś straszną tajemnicę? Czuję, że Eva porządnie zamiesza...obym się myliła..
Jejuu, tak bardzo kocham twoje opowiadanie, że z chęcią wzięłabym z nim ślub :D
Hej, hej :*
OdpowiedzUsuńW końcu udało mi się znaleźć chwilę czasu na komentarz...
No cóż ja mogę nowego powiedzieć...?
Oprócz tego, że kolejny znakomity rozdział, że jestem wręcz zauroczona każdym kolejnym, to czytając ten rozdział, aż miałam ciarki ;)
Takie romantyczne chwile nagle przerywane przez coś, albo przez kogoś...
No i ogólnie Michi... <3 coś mi się wydaje, że ten jego ślub jest troszkę... "przereklamowany"? No nwm, może trochę złe słowo użyłam, ale w każdym razie mam wrażenie, że jego uczucia do Sarah nie są takie prawdziwe, piękne...
No a fakt, że prawie pocałowałby Jess, jedynie chyba potwierdza moje przekonanie ;)
No ale pewnie więcej dowiemy się później...
W każdym razie zapowiada się na kolejne rozdziały znakomicie! <3
A więc teraz tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń :*
Pozdrawiam:* I przy okazji dziękuję za te kilka słów co do egzaminu ;)
Coś podejrzewam, że szybko ten tydzień zleci ;)
Buziaki :*
Ol-la
PRZEPRASZAM. -.- Natłok obowiązków nie pozwolił mi na swobodne przesiadywanie przed komputerem czy też telefonem. :( No, ale jestem, przeczytałam, a teraz komentuję. :)
OdpowiedzUsuńJa tak bardzo ubolewam na ich miłością. Dlaczego Michi i Jessi nie mogą być znów razem? Oboje się kochają. Z pewnością oboje tego chcą. Po co tak się krzywdzić? Przecież to nie ma najmniejszego sensu. Bardzo lubię Thomasa. Sarah też jest do zniesienia. Jednakże nie mogę uwierzyć, że to poniekąd oni są przeszkodami do szczęśliwego życia dwójki głównych bohaterów. :( Michi się żeni.. Żeni się z Sarah. Czy będzie szczęśliwy? Nie jestem o tym w 100% przekonana, a jeśli on nie będzie szczęśliwy, to i Sarah będzie się dusiła w tym związku. Czy wyjdzie im to na dobre? Nie wydaje mi się. :(
Etap w związku, na który wkroczyli Thomas i Jessi to odważny krok, ale skoro się kochają i chcą być razem, to nie ma co się wahać. W końcu żyje się tylko raz, a kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Odwieczna zasada, której powinien trzymać się każdy człowiek. Zastanawia mnie jedno. Eva. Czego chce? Po co przyszła i dlaczego zakłóca tę sielankę w życiu Jessi i Didla? :( Mam co do niej mieszane uczucia. Wydaje mi się, że nieźle namiesza. Obym się myliła. :(
Bardzo dziękuję za tak ciepłe słowa. Staram się nie stresować, ale jeśli warunki będą takie jak na próbnym egzaminie, to chyba nie pójdzie mi najlepiej. :/ Dziękuję za wiarę, Kochana! ♥
Czekam na kolejne rozdziały! ♥
Buziaki! :*
Michi powinien poważnie przemyśleć kwestię ślubu z Sarah. Jak na dłoni widać, że nie jest pewny względem swoich uczuć wobec niej, skoro ma ochotę pocałować Jess.
OdpowiedzUsuńJessica i Thomas? Widzę, że robi się coraz poważniej między nimi, ale mam dziwne wrażenie, że Jess robi to dlatego, by nie czuła się samotna, a nie dlatego, że naprawdę coś do niego czuje.
I jeszcze Eva. W sumie już mi się coś w niej nie podoba i czuję, że namiesza w życiu bohaterów :(
Ogólnie nadal trzymam się tego, że Jessica i Michael powinni wreszcie szczerze porozmawiać o swoich uczuciach.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
Buziaki, Nikki ;*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że mimo wszystko Michi i Jessica będą razem, amen.
OdpowiedzUsuńKrótko, bo nie mam zbytnio czasu na elaboraty :( Mam kilka zaległości na innych blogach, a poza tym muszę dokończyć pracę maturalną, którą praktycznie mam już skończoną, brak mi tylko wniosków i zakończenia.
Rozdział świetny, czekam na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :* :* :*
Z małym opóźnieniem, ale jestem :)
OdpowiedzUsuńŚlub Hayboecka z Sarah to chyba jakieś nieporozumienie. Przecież to będzie totalny niewypał!
Ale skoro chcę dalej ciągnąć tę szopkę, to po jakiego grzyba on chciał pocałować Jess?! Ja się pytam PO CO?! Widać, że jego uczucia do Jessici nie wygasły, inaczej nie myślałby o takich rzeczach w stosunku do swojej przyjaciółki, prawda? :D
Już nie mogę doczekać się kolejnego :)
Buziaki kochana ;**
Spóźniona ale przybyłam :)
OdpowiedzUsuńMichi powinien jeszcze raz poważnie przemyśleć kwestie ślubu. Bo inaczej to wszystko się dla nich wszystkich źle skończy. Przecież widac jak byk że Jess i Michi się kochają !
A ta cała Eva, ni zdziwie się jak powie Thomasowi ,że jest z nim w ciąży...
Czekam na kolejne ^^
Pozdrawiam :*
Rozdział świetny! Jestem pewna, że niedługo będziemy świadkami wielkiego uczuciowego bałaganu... Nie wiem co mam jeszcze napisać. Na pewno czekam na dalszą część ;*
OdpowiedzUsuńBuziaki,
British Lady
Będę okrutna XD i jeśli Eva odbije Jessi Thomasa, co poprowadzi ją w ramiona Michiego a on zrozumie, że musi ją odzyskać to ją bardzo polubie XDD
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny ❤
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Ach, no i właśnie przez rzeczone egzaminy spóźniam się prawie o tydzień. Mam nadzieję, że wybaczysz.
OdpowiedzUsuńDzisiaj jakoś trudno mi się wysłowić (może dlatego, że część przyrodnicza wyżarła mi mózg), więc pewnie moje wywody będą dosyć niezrozumiałe. No ale spróbujmy.
Ten rozdział że słowa na słowo utwierdzał mnie w przekonaniu, że Michi popełnia koszmarny błąd. W życiu nic nie jest proste i nie da się zwyczajnie uciec. Bo niczym innym jak właśnie ucieczką nie można nazwać tego nieszczęsnego ślubu. Ucieczką od zagmatwanych uczuć. Michiemu potrzebny jest oddany przyjaciel, który pomógłby mu je uporządkować. Ale co zrobić, skoro ów przyjaciel, a raczej przyjaciółka jest głównym powodem tego całego zamieszania? Sytuacja bez wyjścia? Z każdej sytuacji jest wyjście. Czasami tylko dojście do niego wymaga trochę więcej wysiłku.
Jessi też oszukuje samą siebie. W sumie w podobnie nacechowanej sytuacji znalazł się praktycznie każdy z nas. Bo ile razy zdarza się tak, że bardzo podoba nam się coś, ale nie kupujemy tego, bo jest za drogie, a zamiast bierzemy coś co nam się podoba, ale nie do końca, bo nie jest dokładnie tym, co byśmy chcieli, tylko po to, żeby nie zostać z pustymi rękami. Najgorsze jest to, że po paru dniach strasznie tego żałujemy i najchętniej cofnęlibyśmy czas i pozbierali trochę więcej pieniędzy, żeby kupić to, co tak naprawdę chcieliśmy. Może to trochę zbyt materialistycznie przedstawiam, ale jak nie patrzeć tak właśnie jest. Więc Jessi, jak i Michael zresztą, będzie jeszcze cierpiała z powodu wyboru ów zamiennika.
Eva kojarzy mi się jedynie z Sandrą z poprzedniej historii, więc jestem nastawiona raczej negatywnie względem jej osoby. Może mnie jednak zaskoczysz i uczynisz z niej jakąś dobrą wróżka.
Nie zamęczam cię już, bo pewnie i tak jesteś zmęczona czytaniem mojej psychicznej opinii.
Pozdrawiam ;)
Przepraszam, że tak późno, ale musiałam wszystkie zaległości ponadrabiać, to było straszne :(.
OdpowiedzUsuńJess i Michi to przykład tego, że nie istnieje przyjaźń damsko-męska. Przecież oni nadal się kochają. Oby tylko nie odkryli tego za późno.
No ale jak Michi będzie tak zwlekał to raczej Jess będzie z Thomasem, oby tylko ta Eva nic nie namieszała między nimi, bo on chyba na prawdę coś czuje do Jess i może z czasem ona też poczuje do niego coś więcej i nie będzie zwracać uwagi na Hayboecka, który mnie wkurza. Jak można kochać jedną, oszukiwać siebie i inną kobietę, z którą bierze się ślub, no nic penie kolejny będzie ciekawy, już nie mogę się doczekać.
Buziole :*
Jejku chyba po raz pierwszy naprawdę się wzruszyłam <3
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jak ty to robisz, że w każdym słowie zamykasz magię.... Do tego piszesz z taką lekkością i naturalnością że chcę czytać dalej i dalej! Od pierwszych wyrazów wciągasz czytelnika tak bardzo że gdy nadchodzi koniec po prostu chce by za chwilkę pojawił się kolejny...
Przyjaźń? W ich przypadku to nie skończy sie na przyjaźni. Jessi i Haybock starają sie zapomnieć o sobie ale przez to tylko oszukują samych siebie.
Michi dlaczego ty wybrałeś złą drogę? Widać że on i Jess się kochają, dlatego nie rozumiem czemu sami dokładają sobie problemów. Według mnie z tego ślubu nie wyniknie nic dobrego.
Jeśli chodzi o Evę to może sporo namieszać... Ale też z jednej strony pomóc Michiemu i Jess dlatego jestem bardzoo ciekawa co dalej wymyślisz :*
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej <3 Życzę weny ! Buziaki kochana :)
PS. Z lekkim opóźnieniem ale zapraszam na kolejny rozdział do mnie http://youmusttofly.blogspot.com/ :*