piątek, 4 września 2015

Dwadzieścia cztery



 

„Czas zapomnieć, że był.
Zniszczyć w sobie wspomnienia, które wciąż jeszcze ranią.
Wyrzucić z serca wszystkie słowa, wszystkie gesty,
najsłodsze pocałunki i najpiękniejsze spojrzenia.
 Pozbyć się widocznych śladów jego obecności.
Czas żyć życiem, nie Nim.”
J.R.
-Marco…- zaczęłam, kryjąc na chwilę twarz w dłoniach.- Źle się z tym czuję. Ktoś może umrzeć przez to, że to właśnie ja dostałam szansę. Czy ja na nią w ogóle zasługuję?- tak właśnie wyglądała rzeczywistość. Jest wiele chorych, którzy nigdy nie dożywają szansy przeszczepu szpiku kostnego. Dzięki temu, że mam tak wspaniałą rodzinę, mama została dawcą szpiku dla mnie. Niszczyło mnie to. Sama świadomość, że ktoś stracił życiową szansę na moją korzyść. Będę żyć, lecz… czy nie za wysoką cenę? Przecież nie muszę żyć, prawda? Jestem wrakiem. Nie tyle fizycznym, co psychicznym.
-I zapisałaś sobie wszystko? Wiesz jak masz postępować? Może warto byłoby jeszcze wrócić się do tego lekarza i podpytać o różne rzeczy?- kolejny raz dzisiaj pytaniami bombardował mnie Marco, skutecznie odwracając kota ogonem. Uśmiechnęłam się blado, patrząc na brata, który jak zwykle… panikował. Nie można było inaczej nazwać jego zachowania.
-Marco, uspokój się- odezwałam się ze spokojem, czochrając czuprynę blondyna.- Jestem po przeszczepie, a nie demencji. Uspokój się. Wdech i wydech, słyszysz?- uśmiechnęłam się weselej, muskając policzek Marco na pożegnanie.- Wpadnij wieczorem na kolację. Póki jesteś w Austrii, muszę się tobą opiekować, bo inaczej ta twoja Caroline urwie mi głowę.
-Jessica…- chwycił mnie za rękę, wyraźnie nad czymś rozmyślając. Miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywa. Że istnieje coś o czym boi się mi powiedzieć. Dziwne…- Pamiętaj, że nie warto ryzykować. Nie idź w przepaść i postaraj się wybaczyć, by zyskać bardzo, bardzo wiele- zmierzyłam go wzrokiem pełnym niezrozumienia, po czym wysiadłam z samochodu piłkarza, biorąc ze sobą swą podręczną torbę. A więc jestem. Dostałam nową szansę. Szansę na normalne życie. Po tak długim czasie spędzonym w szpitalu poznałam w końcu samą siebie. Jestem, bo tak było mi pisane. Musiałam tak długą drogę odbyć, by w końcu zrozumieć, jak żyć. Od dziś pragnęłam być szczera aż do bólu, ciesząc się każdą chwilą w życiu. Szanować tylko prawdziwych przyjaciół, czekać cierpliwie na spełnienie marzeń. Teraz nie mam już wyjścia. Muszę walczyć dzielnie z przeciwnościami losu, by nie zawieść mojego dawcy. Człowieka nieznanego dla mnie, lecz tego, który przyczynił się do budowy mojego życia. Lepszego życia… Muszę żyć mimo wszystko. Będzie trudno. Cholernie trudno. Jednakże nic nie było trudniejszego od widoku, który zastałam w mieszkaniu. Wydałam z siebie jedynie cichy jęk zaszokowania, po czym czułam jak zostałam zmrożona.
Doskonale znam to spojrzenie - smutne,
nieobecne, pełne tęsknoty za czymś,
czego się pragnie ponad wszystko na świecie.”
M.H.
Przyjaźń damsko-męska jest jak bilet w jedną stronę. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, kiedy zaczynamy podróżować, lecz wiemy dokładnie kiedy to wszystko się skończy. Miłość niszczy wszystko. To, co było, nie wróci. To droga w dół. Nic poza tym. Co potem? Wielkie sprzątanie po nieszczęśliwej miłości. Po wielkiej miłości sprząta się bardzo długo i we łzach. Człowiek ma zakodowane w głowie, że wszystkie pamiątki po ukochanym powinny wylądować w kuble na śmieci, ale co z tego, że wie? Nic wielkiego. Każdy skrawek papieru o czymś przypomina. Wspomnienia wracają. Uderzają w serce człowieka szczęśliwe chwile, wspólne marzenia, plany, chwile, po których miało być jeszcze piękniej. Co jest  w tym wszystkim najlepsze? Zakochani robią wszystko razem, nie zdając sobie sprawy, że to może być ten ostatni raz. Dlatego też, zamiast sprzątać, kiedy wszystko definitywnie się skończy, upycha się wszystko po szufladach, półkach oraz w głowie to, co zostało po miłości, nawet jeśli byłaby to nic nieznacząca sekunda spędzona wspólnie…
-Jessi…- zacząłem banalnie, wydobywając z siebie jedynie pisk. Sam nie wiem, co było tego przyczyną. W jej towarzystwie nigdy nie odczuwałem takiego strachu bądź skrępowania jak teraz. Na dodatek… Ona była tak piękna. Rzadko kiedy mogłem zobaczyć ją w takiej formie. Rozpromieniona, pewna siebie, pełna wdzięku, którego nie da się nabyć w żadnym firmowym sklepie. Można jedynie czasem udawać, że się go ma, jednak wtedy nie ma się go tak naprawdę. Piękno kobiety nie przejawia się w ubiorze, lecz tym co posiada w swojej duszy.
-Jessica- poprawiła mnie, spoglądając prosto w moje oczy. Nigdy wcześniej nie widziałem w nich tyle lodu. Nigdy…- Czego tutaj chcesz? Jak się tutaj w ogóle znalazłeś?- spuściłem wzrok, nie potrafiąc wytrzymać dłużej tej obojętności w jej oczach. Obojętności na moją osobę…
-Marco mi o wszystkim powiedział…- przyznałem szczerze.- To cud… Prawdziwy cud…- dodałem po chwili, czując jak stopniowo wzruszenie ogarnia mnie zewsząd. Jednakże, czy można to określić w inny sposób? Nie. To cud… Dar od niebios. Kolejna szansa. Dla Jessi. Dla mnie…
-Możliwe- wzruszyła ramionami, rzucając klucze na komodę obok.- Ale nie zamierzam o tym rozmawiać z tobą. Każdym, ale nie z tobą- dopowiedziała, zrzucając z siebie płaszcz.
-Pogubiłem się w tym wszystkim- westchnąłem, wypuszczając z płuc powietrze.- Przepraszam cię, Jessi. Ty ucierpiałaś na tym wszystkim najbardziej. Znowu poczułaś się zdradzona, opuszczona przez osobę, która kocha cię najbardziej na świecie…- spojrzałem na nią bezsilnym, lecz szczerym wzrokiem.- Popełniłem masę błędów… Żałuję ich i to cholernie, ale…- zawahałem się, głośno przełykając ślinę.- chciałbym prosić o szansę…
-Po co ty mi to właściwie mówisz, skoro i tak wiesz, że nie masz na co liczyć?- no tak… Czytała ze mnie jak z otwartej księgi. Widziała strach i przerażenie w moich oczach. Potrafiła dotrzeć do najgłębszych zakamarków mojej duszy, wyczytując z nich treści przydatne dla niej.
-Bo cię kocham…- wydukałem żałośnie, spuszczając wzrok na jasne podłoże. Byłem żałosny, brzmiałem żałosnie… Cały byłem żałosny. Nawet mój żywot ociekał jedynie żałosnością oraz żałosną miłością, którą pomimo upływu tak wielu lat, nie straciła na swej potędze ani trochę.
-Czasem miłość nie wystarcza…- powiedziała z zadumą.- Tak mówiłeś, a ja zaprzeczałam. Teraz jednak wiem, że miałeś rację- z premedytacją przypominała mi to, co najbardziej bolało. Słowa, które stały się moją bronią w walce z rzeczywistością. Ale przecież powrót do byłego partnera jest procesem bardziej złożonym, niżeli może się wydawać. Nie wraca się do drugiej osoby, tylko i wyłącznie z samej miłości. Wraca się, aby móc codziennie patrzeć w te same tęczówki. Powraca się do dotyku koniuszków palców, za których dotykiem tęskni nasze ciało. Wraca się do uśmiechu, który rozjaśniał nawet szary dzień. Cofa się do człowieka, od którego staliśmy się uzależnieni…
-Kiedy byłaś w szpitalu… Ja… Szukałem cię… To nie tak, że wróciłem wtedy, kiedy problemy się skończyły… Szukałem i dopiero Marco powiedział mi, jak wygląda sytuacja…- zacząłem swe gęste tłumaczenia, nie wiedząc dokładnie dlaczego postępuję właśnie w ten sposób.
-Ponoć kiedyś też bardzo ci na mnie zależało. Kiedyś też nie wyobrażałeś sobie beze mnie życia…- mówiła, jakby ignorując moje wcześniejsze słowa.- Po co to wszystko, skoro przestałam być bez ciebie bezwartościowa, kiedy przestało być pięknie?
-Pomiędzy nami nigdy nie było pięknie- odezwałem się twardo, próbując wszystkimi swoimi siłami utrzymać łzy na wodzy.- Ale to jest właśnie miłość. Bo widzisz… Jeśli naprawdę kogoś kochasz, to nie zrezygnujesz z niego nigdy, słyszysz? Rozumiesz mnie? Spójrz na moje usta- zażądałem, co ona posłusznie wypełniła.- NIGDY. Mógłbym popełnić nawet najbardziej poniżający czy niewybaczalny błąd, po którym nie powinienem ci się już nigdy pokazywać na oczy, ale to nie o to chodzi w miłości. To właśnie to uczucie napędza mnie i dodaje nadziei, że jeszcze kiedyś będzie pięknie. Ale to działa w dwie strony. Choćby nie wiem co ktoś uczynił, powiedział, gdzie był i z kim, musi być to nieważne. Zawsze się wraca, kiedy ktoś jest naprawdę ważny, choćby niewiadomo jak mocno zranił. Czekasz i zastanawiasz się, co on może teraz robić. Patrzysz całymi dniami na telefon w oczekiwaniu najmniejszego znaku życia. Jeśli kogoś naprawdę kochasz, to walczysz o niego. Bezwarunkowo. A wiesz dlaczego w tej walce nie ma zasad? Bo ta osoba jest osobą, która trzyma na tym świecie.  Jest nie tylko tlenem, lecz sensem naszego życia. Wszystkiego… Wzlotów, upadków. Myślisz pewnie dlaczego upadków, tak?- przytaknęła niemo głową, a z jej oczu zniknął odpychający chłód.- Bo gdy się podnosisz, to robisz to tylko i wyłącznie dla tej ukochanej osoby. A walka toczy się o coś najważniejszego. O szczęście tej osoby oraz nasze. O radość z każdego dnia, każdej chwili, która spędzona była wspólnie… Tak, to właśnie jest miłość w moim mniemaniu.
-Ale ile razy można przechodzić przez to samo, mówiąc, że to już ostatni raz?- pod jej powiekami zebrały się łzy. Drgnąłem. Nie chciałem, aby one tam były…- Czas nieubłaganie pędzi przed siebie, a my ciągle stoimy w tym samym miejscu, żywiąc się bajeczkami. Zrozum, że ja już nie mam na to ani czasu, ani siły… Nie mogę marnować daru, który dostałam kosztem innego ludzkiego życia, żeby zaspokoić ciebie i twoje potrzeby!- zakończyła krzykiem, który okazał się być bardziej krzykiem rozpaczy i bezsilności.- Kiedyś kogoś i tak pokochasz…
-Kiedyś?- prychnąłem zirytowany.- Być może. Kochałem już w końcu Sarah. Ale wiesz co? Nikogo nie pokochałem nawet w połowie tak bardzo jak ciebie, mimo że to i tak cholernie dużo!- uniosłem się niepotrzebnie.- Zrozum, proszę, że dla niektórych istnieje tylko ja jedna osoba… Nikt inny nie pasuje. Nikt inny nie trafia do serca w ten sposób…
-A myślisz, że mnie jest z tym łatwo?!- wybuchła w końcu, opierając się o ścianę.- Jest mi cholernie trudno, ale co mam zrobić?! Muszę się nauczyć żyć bez ciebie. Jak na razie wszystko układało się coraz lepiej. Żyłam bez ciebie, przywykłam do tego po części, ale ty znowu wszystko zniszczyłeś! Tutaj są drzwi!- podeszła do drzwi, otwierając je przede mną.- Mam jeszcze sporo do zrobienia- dodała nieco spokojniej.
-Uwierz mi, że próbuję uciec…- szepnąłem, stając naprzeciwko Jessi.- Jednak, twoje oczy za każdym razem nakazują mi zostać…- styknąłem się z nią czołem, podziwiając w ciszy błękit jej nieziemskich tęczówek.
-Nie stój tak blisko mnie, proszę…- wyszeptała, zaciskając mocno swe powieki. Wyczułem, kiedy na jej ciele pojawiły się dreszcze. Za każdym razem tak na nią działałem. Podobało mi się to…- Odsuń się, błagam…
-Jessi, ja muszę wiedzieć czy znowu mnie pokochasz…
~*~
Ta dam! Tak oto dobrnęliśmy do ostatniego rozdziału. ;) Tym razem pojawił się także Michi i... co dalej? 
Dobrnęłam właśnie do tego momentu, że nie mam pojęcia w jaki sposób to zakończyć. Mam totalną pustkę w głowie i pałętam się pomiędzy jedną, a drugą decyzją. Proszę, pomóżcie mi! Chyba tylko Wy, moje najdroższe czytelniczki, wiedzą, jak naprawdę powinno zakończyć się to opowiadanie. Od razu mówię: nic nie jest jeszcze przesądzone. Wasze słowa mają ogromny wpływ na dalszy rozwój sytuacji, bo ja naprawdę nie mam pojęcia, co dalej robić z naszymi bohaterami... Pomóżcie, proszę... ;*
Druga sprawa. Ostatnio Dowiedziałam się, że zostałam nominowana do konkursu na Skoczne Opowiadanie Wakacji! Z tego miejsca gorąco chcę podziękować Gess, dzięki której mam okazję dostąpić tego zaszczytu. 
Tutaj ---> LINK 
znajduje się sonda, w której możecie wziąć udział i zagłosować na Wasze ulubione opowiadanie. Nie, nie namawiam Was, byście głosowały akurat na moje opowiadanie. Każdy powinien zagłosować wg własnego uznania. Nie chcę wyłudzać od nikogo głosów. Sądzę bowiem, że jeśli naprawdę na to zasłużyłam, to i zawsze jakaś nagroda do mnie przyjdzie. Zachęcam jednak do tego, aby zajrzeć na listę i oddać głos na jedno ze swych ulubionych opowiadań. Pamiętajcie, że dla każdej pisarki to niesamowite wyróżnienie, uśmiech, a może i nawet łzy wzruszenia! Głosujcie, głosujcie! ♥
Ach, tak i jeszcze jedna sprawa organizacyjna... Kochane, na Wasze blogi będę zaglądać w weekendy. Niestety, ale już odczułam poważne skutki szkoły i drugiej klasy liceum na swojej skórze. Przedmiotów coraz więcej, czasu coraz mniej. Także nie martwcie się, jeśli nie będzie mnie pod rozdziałem w tygodniu, dobrze? Ja przybędę i wiedzcie, że czytać będę na pewno! ♥ Przysięgam na mały palec! ;D
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam moim nieco długim monologiem. Już kończę,  a za tydzień przybędę z epilogiem, na który Wy i Wasze słowa mają ogromny wpływ.
Buźka. ;*

16 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie!!! :((( to nie może być koniec :(
    Kolejny raz jestem spóźniona, przepraszam :(
    Michi, choć ostatnio zaszedł mi za skórę, no ale zdobył moje serce od początku i mimo, tych ostatnich chwil nadal w nim jest a teraz, gdy walczy zdobył je jeszcze bardziej ❤
    Mam nadzieję, że Jessi da mu ostatnią szansę, której już nie zniszczy ❤
    Czekam na kolejny
    Kocham ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana jestem! <3
    Szybciutko nadrobiłam poprzedni rozdział i już zjawiam się tutaj ;*
    Rozdział to prawdziwe cudeńko! Michi po tym jak zostawił Jess po raz drugi, był u mnie skreślony ale teraz zaczynam mieć wątpliwości. Nie dziwię Ci się, że masz problem bo sama bym go miała ;) Bardzo chciałabym Ci pomóc ale to cholernie trudny wybór i po prostu nie mogę... przepraszam. Wiem jednak, że co by się nie wydarzyło w epilogu i tak będzie genialnie, bo na najwyższym poziomie jak to zawsze u Ciebie bywa!
    Już nie mogę się doczekać, przed Jessi naprawdę trudna decyzja...
    Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, że został już tylko epilog... Twoje opowiadanie było dla mnie takim pewniakiem, na który zawsze wyczekiwałam <3
    Życzę weny i wiem, że podejmiesz właściwą decyzję! <3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial genialny.
    Zaglosowalam na twoje opowiadanie ;)
    Juz epilog?
    Hmmm moze Jessi w ciazy? No i niech wybaczy....;)
    Mam nadzieje, ze powstanie kolejny twoj blog :D
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się ❤
    Cudowny rozdział, wiesz? I aż trudno mi uwierzyć w to, że jest tym ostatnim... Smutno tak jakoś... :(
    Doskonale wiesz, że ja ostatnio z Michim się tutaj u ciebie pokłóciłam, bo to co zrobił Jess, było po prostu szczytem wszystkiego. Ale przecież każdy zasługuje na drugą szansę, prawda?
    Mam nadzieję, że Michael tym razem tej szansy już nie zaprzepaści, bo kolejnej może już nie dostać... Pod warunkiem oczywiście, że Jess postanowi mu przebaczyć :) Ale wierzę, że będzie dobrze. Oby epilog był jednym wielkim pozytywnym zakończeniem.
    No właśnie... kochana, pomogłabym ci, ale jestem chyba się do tego nie nadaję. Cokolwiek napiszesz, na pewno ten epilog będzie prawdziwą perełką ❤
    Nawet nie wiesz, jak ja chcę z jednej strony już ten następny piątek, ale z drugiej... no jakoś tak dziwnie będzie się rozstawać z twoimi bohaterami. Strasznie się do nich przywiązałam. Ale przede wszystkim do twojego stylu pisania, którego nie da się nie lubić :)
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem :)
    Nie... :(
    To nie może być ostatni rozdział... :'( dlaczego te wspaniałe, genialne opowiadania tak szybko się kończą? :'( why?!
    To jest cudo, cudem same w sobie :)
    Michael... Mam nadzieje, ze teraz nie zaprzepaści szansy, jaką dał mu los... Ale tutaj i Ciebie jest wszystko możliwe... :)
    Ale mam jednak pomimo wszystko nadzieję, że jednak wszystko dobrze się zakończy :)
    Będzie mi smutno, jak się skończy... :( nawet nie wiesz, jak będzie mi brakowało tego opowiadania :'(
    Ale na pocieszenie... Jest nowe ;) które zapowiada się równie niesamowicie jak to :D
    Lecz i tak... Smutno... :(
    No to nic...
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Obecna! :*

    Ja nadal jestem wściekła na Michaela.Uważam, że Jessica nie powinna dać mu drugiej szansy po tym, co zrobił jej drugi raz...

    Przepraszam za beznadziejny komentarz, ale jestem bardzo zmęczona dzisiejszym dniem :(

    Czekam na epilog.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapraszam na nowość :*

      http://skoczna-historia-o-milosci.blogspot.com/2015/09/rozdzial-7.html

      Usuń
  7. Kochana moja ja też, poważnie odczuwam skutki szkoły i ostatniej gimnazjalnej klasy naprawdę.
    No Michi mnie zaskoczył i na prawdę nie wiem jak to miało by się skończyć ale wiem że musi być dobrze. Bardzo się cieszę ze ona wyzdrowiala. Należy jej się szczęście przy boku michiego ale boję się ze nie daj Boże znów się coś stanie i on znów zwatpi A ona tego nie przeżyje. Mimo wszystko miałam nadzieję ze dowiemy się co z Erikem ale jeszcze jest epilog no nie? Tak romantycznie to napisane ze zaczelam zalowac braku drugiej połówki u mnie. Mam nadzieje ze skończysz to mimo wszystko szczęśliwie!
    Ta nominacja należała ci się jak najbardziej!
    Kocham to opowiadanie jest cudowne!
    Powinno wygrać, I tego będę się trzymać!
    Czekamy na kolejny! Już ostatni 😯

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    No i co teraz? Jaki koniec? Ja się nie zgadzam.
    Michi biedny, ale! Był idiotą, chociaż mimo wszystko chcę żeby skończyli razem. ♥
    Tak więc z niecierpliwością czekam na kolejny :*
    ♥ Buziaaaaaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam serdecznie! :*
    Koniec? Ostatni rozdział? Potem epilog? A jeszcze potem definitywny koniec? :o
    Nawet nie wiesz jak bardzo zakochałam się w tym opowiadaniu. Jak pokochałam tę nieidealną dla naszych bohaterów historię. Nieidealną dla bohaterów, bo wszystko, co naskrobałaś było napisane perfekcyjnie. ♥
    Cóż mogę powiedzieć?
    Jessie znalazła dawcę! Udało jej się! Udało jej się wygrać walkę o życie! To najcenniejsze, co może człowieka w życiu spotkać. W końcu może żyć pełnią życia. Jestem tak wzruszona, że z moich oczu kapią łzy. Naprawdę. Kap. Kap. Cieszę się, że Jessi ma taką rodzinę. Rodzinę, która jest w stanie jej pomóc wbrew wszystkiemu i pomimo wszystkiemu... To jest po prostu... magia. Cieszę się, że ma takiego brata. Marco opiekuje się nią jak jakąś najcenniejszą księżniczką i bardzo mi się to podoba. Posiadanie takiego brata, to skarb. ♥ Wiadomo jak zazwyczaj układają się stosunki pomiędzy rodzeństwem, co? ;)
    Co do Michaela... Marco powiedział Jess coś bardzo ważnego, coś, co utknęło mi w pamięci: "Pamiętaj, że nie warto ryzykować. Nie idź w przepaść i postaraj się wybaczyć, by zyskać bardzo, bardzo wiele". To prawda, nie warto ryzykować, ale tylko i wyłącznie, jeśli w grę wchodzi ludzkie życie. Jessica musi starać się ze wszystkich sił drogą, która da jej szczęście i spełnienie, a nie pozwoli upaść. Co najważniejsze? "Postaraj się wybaczyć, by zyskać bardzo, bardzo wiele". Wydaje mi się, ze to jest klucz, do Twoich wątpliwości. :) To prawda, Michael spieprzył wszystko na całej linii, ale jednak przyszedł. Zrozumiał, ze postąpił źle. Karygodnie. Wydaje mi się, że swoją karę już odbył. Wyrzuty sumienia nie dawały za wygraną, ból po straconej miłości również. Gdyby było inaczej na pewno nie szukałby Jessi. Marco powiedział mu, co się dzieje z jego siostrą. Później wypowiedział te kilka słów i wydaje mi się, że on wie, iż kluczem do spełnienia i szczęścia Jessie jest Michael. Każdy zasługuje na drugą szansę. On drugą już otrzymał. Spieprzył. Ale fakt, że wraca, że jest pewny swojej miłości jak nigdy wcześniej, nie daje mu zielonego światła? Wydaje mi się, że teraz wszystko będzie dobrze. Ludzie uczą się na swoich błędach. Michael popełnił ich bardzo wiele, ale jak inaczej ma stać się wartościowym człowiekiem, jeżeli nie przez doświadczenie, które zyskał? Jessi jest jego ostoją, jego harmonią, oazą, jest jego szczęściem, nadzieją i wiarą. Wydaje mi się, że Michael dla Jess znaczy dokładnie to samo. Mówią, ze dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, a co jeśli w grę wchodzi wielka miłość? :)
    Zrobisz jak będziesz uważała, Kochana, ale wiedz, że nawet te "upadłe anioły" zasługują na coś lepszego. A jeżeli Jessie postarałaby się znowu zaufać Michaelowi rachunek będzie równał się podwójnemu szczęściu. :)
    Nie pozostaje mi nic innego, jak oczekiwać epilogu. :( Uwierz mi, że rozstanie z tym opowiadaniem nie będzie łatwe, lekkie i przyjemne, ale coś musi się skończyć, by móc zacząć coś nowego, prawda? :)
    Kooocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie! Jessie jest silna, nie da się Michaelowi! On za bardzo sobie zagrabił. Droga autorko poślij go na jakiegoś bambusa a niech tu się nie wciska. Powtórzę to co pisałam ostatnio: on na nią nie zasługuje.
    A teraz sama sobie zaprzeczę, J. jest za słaba na dawanie sobie nadziei na związek z M. Nie pozbiera się po raz kolejny po rozstaniu które po chwili by nadeszło.
    Jessica nie będzie w stanie znowu mu zaufać a bez zaufania nie pociągną za daleko. Bo skoro spaprał sprawę już tyle razy to "drugiej" a raczej n-tej szansy też w dobry sposób nie wykorzysta. Nie będzie potrafił.
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana, ja dzisiaj krótko. W zasadzie przyszłam tylko powiadomić, że przeczytałam rozdział. Mam masę nauki, egzamin się zbliża i nie bardzo mam teraz czas na sensowny komentarz. A z drugiej strony nie chcę robić sobie zbyt dużych zaległości... Tak, więc wiedz, że jestem, a przy następnym rozdziale postaram się bardziej! ;*
    Ale, żeby nie zostawiać Cię kompletnie bez mojej opinii, powiem, że spodziewałam się, że Michi prędzej czy później do niej wróci. Ale nie wiem czy na jej miejscu dałabym mu szansę. Niby nie potrafią bez siebie żyć, ale i tak ciągle się ranią. Zostawił ją w najgorszym momencie życia, a potem wrócił i karmi ją jakimiś filozoficznymi gadkami. Powinna się mocno zastanowić czy to ma w ogóle jakiś sens, skoro nie potrafi być, gdy jest potrzebny. A co do zakończenia, ja nie mam pojęcia! :D I żal mi, że to się już kończy...

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten rozdział jest tak wzruszający, ale napewno nie przynudzający - wybij to sobie z głowy!
    Jesteśmy ludźmi. Nie jesteśmy perfekcyjni, popełniamy błędy. Są błędy, na których się uczymy, a są te, które zdarzają się nam ciągle. Do tego drugiego należy ramieniem ludzi. Często to robimy, ale im częściej obiecujemy, że nie tego nie zrobimy, tym bardziej to robimy.
    Rozumiem ból Jessici w stosunku do Michiego (tak, już zasłużył na powrót do jego imienia). Chłopak dwa razy popełnił niewybaczalny błąd. Zostawił ją w najtrudniejszym momencie. W chwili, gdy jej życie jest w rękach choroby. Gdy nie wiadomo, czy przeżyje jutrzejszy dzień. Każdy był na niego zły za jego tchórzostwo.
    Ale pomimo tego błędu, nie mogę sobie wyobrazić innego scenariusza jak powrót Jessici do Michaela. Oboje popełnili masę błędów, ale one tylko umocniły ich miłość do siebie. Tak długo los nie chciał ich do siebie dopuścić, ale teraz wszystko jest w rękach Jessici. Może go zostawić i mieć pustkę w sercu, lub dać mu ostatnią szansę i być u swojej miłości.
    Mam nadzieję, że jednak będą razem, ale wszystko jest w twoich rękach.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)
    Przepraszam, że dziś, ale ta szkoła kiedyś naprawdę mnie wykończy.
    Rozdział jest cudny! Zresztą jak wszystkie do tej pory.
    Dlaczego to musi być ostatni? Potem zostanie jedynie epilog? To nie może być prawda..... Za bardzo przywiązałam się do tego opowiadania.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Całkowicie mnie zaskoczyłaś. Cieszę, się że Jessi przeżyła to wszystko. Naprawdę chyba zdarzył się jakiś cud.
    Ten nagły powrót Michaela... cóż mam mieszane uczucia.
    Kochana, z bohaterami zrobisz co zechcesz :) Podejrzewam, że wszystko i tak będzie wspaniale.
    Być może zaskoczę Cię takim stwierdzeniem, ale uważam, że Michael nie zasługuję na kolejną szansę. Spieprzył już dwie i moim zdaniem o dwie za dużo. Tak jak brzmi tytuł Twojego bloga, życia nie wymażemy gumką. Może inaczej, poszczególnych chwil, sytuacji nie zmażemy, bo właśnie życie to nie rysunek. Gdyby Michael wiedział, że wszystko się ułoży i będzie dobrze, pozostałby przy Jessi. Nie miał tej pewności, od razu zwątpił. Dla mnie to eliminuje go całkowicie. Jak mówię jednak, to tylko moje zdanie i absolutnie nie musisz się z nim zgadzać :)
    Czekam na ten epilog, w którym wszytko będzie jasne :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tak bardzo chciałabym, żeby Michael dostał szanse, na którą tak bardzo nie zasługuje. Decyzję co do losu bohaterów pozostawiam tobie, bo w końcu jesteś autorką i możesz robić co chcesz ^^
    To było urocze jak ten biedny (na własne zyczenie) Michael kajał się przed Jessi. Godny podziwu był jego brak chęci ustąpienia. Jednakże dziś mojej serce urzekła wlasnie Jessi, która do końca trzymała się swojego i na nic się zdały czułe słówka Hayboeck (sorry, Michi taki mamy klimat aż chciałoby się rzec) ; )
    Jak już wspominałam co zrobisz to twoja wola. Ja i tak to opowiadanie będę pamiętać na długo i jak ktos coś będzie chciał czytać to od razu bede odsyłać tutaj. Może się jeszcze w jakiś sposób Michael wykaże, że zasłużył na ta kolejna szanse?

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie rozumiem tego gdybania J. Bo przecież to, że dostała przeszczep od matki, nie znaczy, że ktoś umarł, przecież nie otrzymała organów po człowieku co już leży w kostnicy, a przeszczep od matki.
    Dlaczego uważa, że nie zna swojego dawcy? Przecież własną matkę chyba zna, prawda?
    Znowu prosić o szansę? Haha, jaki on jest żałosny!
    "żałosnie" - żałośnie
    "jeśli naprawdę kogoś kochasz to nie zrezygnujesz z niego nigdy" - a on? On mógł rezygnować? To właśnie on ucieka, gdy nie jest pięknie i jeszcze jej robi wymówki?
    Jeśli ona da mu teraz szanse, to będę żałowała, że nie umarła. Takie idiotki, co same siebie nie szanują i nie mają za grosz godności nie powinny chodzić po tej ziemi, bo są żałosne, bardziej niż ci żałości faceci, co deklarują wielkie uczucie, a potem podkulają ogon i dają nogę, gdy pojawia się jakiś problem, bo nie umieją stawić czoła przeciwnością.
    Dlaczego ona uważa, że żyje kosztem innego życia?
    "tylko ja jedna osoba" - ta jedna
    Nie, nie dawaj mu szansy, nie kochaj takiego gnoja!
    "Tutaj są drzwi" kawałek dalej "podeszła do drzwi" albo jakoś tak - bardzo bliskie powtórzenie. Mnie też się takie zdarzają, każdemu się zdarzają, ale jak będziesz chciała kiedyś to poprawić,, to od razu wypisuje co dostrzegłam, więc nie miej mi tego za złe, że ci tak te błędy wypominam, bo nie robię tego złośliwie. Naprawdę.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń