piątek, 28 sierpnia 2015

Dwadzieścia trzy



 
„Puste wieczory,
podczas których teoretycznie może zdarzyć się wszystko,
a nigdy nic się nie zdarza, są nie do zniesienia.”

Słyszałam głos, który lał miód na moje uszy. Czułam na swej skórze ciepło, które jako jedyne było w stanie ogrzać choć w najmniejszym stopniu moją zziębniętą duszę. Słyszałam w ciszy rytmiczne bicie jego serca. Czułam na swej osobie spojrzenie, które przepełnione było jedynie troską. Obserwował moje rozpaczliwe próby uwolnienia się spod fragmentów snu, w które się zaplątałam. Czarno-biały świat nie ułatwiał mi niczego. Bezbarwne kwiaty, szare niebo, gęste powietrze, które mdliło. Śpiew ptaków, który przerodził się teraz w pieśń żałobną. Słońce, które chłodziło, zamiast ogrzewać. Pszczoły, które żądliły zamiast rozpylać pył innych kwiatów. Motyle, których skrzydła były czarne jak noc. Wiosna. Opis nadchodzącego pobudzenia się wszystkiego do życia. Wiosna wszędzie… Tak… Cieszę się. Cieszę, prawda?
-Skarbie…- pogładził moje plecy, patrząc na mnie znowu tym samym wzrokiem. Tym, który wielokrotnie dodawał mi sił czy motywacji do podjęcia jakichkolwiek działań.- Nie zadręczaj się tym już, proszę… Minęło kilka miesięcy, a ty nadal tkwisz w tym samym, martwym punkcie…
-Czekam na to, co nieuniknione- powiedziałam z zadumą, patrząc tępo przed siebie. Największą zbrodnią jest zabić miłość. Stara prawda. Tamtego dnia Michael zabił coś, co mnie napędzało. Pozwalało normalnie funkcjonować, mieć głupią nadzieję… A teraz? Zabił mojego ducha, co w rezultacie miało przyczynić się do zabicia mnie również cieleśnie. To jedynie kwestia czasu.
-Nie marnuj życia, czasu i serca na człowieka, który będzie z tobą tylko i wyłącznie w dobrych chwilach. Bądź sobą, żyj pełną piersią, a wtedy znajdziesz ludzi, którzy są ciebie godni- uśmiechnął się blado, wtulając mnie delikatnie do siebie. Marco. Mój brat. Ten sam człowiek, który opuszczał trening po treningu, aby ze mną być.- Nie żegnaj się już z życiem, proszę cię. Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie…
-To ciągłe powtarzanie, że dam sobie rady, że muszę być silna!- wykrzyknęłam, podnosząc się gwałtownie z ławki, na której aktualnie siedzieliśmy.- Cholera jasna! Czy wy wszyscy nie rozumiecie, że wcale nie muszę być silna?! Mogę płakać, kiedy mi się żywnie podoba, mogę mdleć ze zmęczenia, mogę wyrywać włosy z głowy czy palić paczkę fajek dziennie! Mogę, wszystko mogę, słyszysz?!- nadal pokrzykiwałam w stronę blondyna.- Nie mogę tylko jednego. Nie mogę udawać, że dam sobie rady. Mogę się jedynie postarać… Nic poza tym…- usiadłam z powrotem na swoim miejscu, ukrywając twarz w dłoniach.
-Płacz ile potrzebujesz, siostrzyczko…- zwrócił się do mnie łagodnie. I znowu… Znowu patrzył na mnie w ten sposób. Tak, jakby już się ze mną żegnał. Jakbym już odchodziła z tego świata, a on za wszelką cenę chciał złapać ostatnie chwile mojego żywota.- Jednak, kiedy skończysz, upewnij się, że już nigdy więcej nie będziesz płakać z tego samego powodu. Obiecaj mi to, proszę…- uniósł mój podbródek, zaglądając głęboko w moje oczy.- Niszczy cię właśnie to, iż przekonałaś się, że coś w co wierzyłaś przez całe swoje życie, wcale nie istnieje. To bolesne, ale to nie powód, żeby przestać żyć i czekać tylko i wyłącznie na śmierć…
-Marco…- wzięłam głęboki oddech.- Ja się nie poddałam. Chodzę do lekarza, przyjmuję leki. Robię, co mogę, bo nie chcę przysparzać bólu i tobie, i rodzicom…- położyłam dłoń na jego policzku, uśmiechając się subtelnie. Po raz pierwszy od tamtego dnia uśmiechnęłam się szczerze… Dziwne uczucie.
-Podziwiam cię- obrzucił mnie znaczącym wzrokiem.- Przeżyłaś tak wiele upadków, niepowodzeń, trudów życia, rozpaczy… Miłość rzuciła cię na kolana i to nie raz, a mimo to dalej starasz się utrzymać równowagę i iść po swoje szczęście. Jesteś bohaterem, Jess…
-Jestem heroikiem- poprawiłam go szybko. Bo właśnie to jest prawdziwy heroizm. Iść ciągle przez życie, mimo że ono na każdym kroku podstawia nogę, by upaść… Muszę jedynie przyznać, że byłam bliska upadkowi. Szłam niemal na czworaka, lecz nadal walczyłam, nie wiedząc o co. Wiecie, co bolało najbardziej? Pogodziłam się z wieloma rzeczami. To, co kiedyś paraliżowało, dziś było zupełnie obojętne. Najbardziej bolało jednak zrozumienie, że już nigdy nie poczuję ciepła jego bluzy, gorącego oddechu bądź zapachu. Zapachu, od którego byłam uzależniona…
-Prawda jest taka, że wszystko kiedyś przeminie, mimo że wydawało się, iż trwać będzie wiecznie…- rzekł niespodziewanie. Miał rację. Wszystkie wspólne chwile, poświęcony czas… Nagle to wszystko znika, a my nawet nie wiemy kiedy zdążyło rozpłynąć się jak bańka mydlana wśród gąszczu codziennych spraw. Po tylu godzinach śmiechu, zostaje jedynie tęsknota, która z każdym dniem wypala nowe dziury w sercu…
-Najgorsze jest, kiedy uświadomisz sobie, że możesz dla tej jednej wybranej osoby zrobić wszystko, a ona ma problem, by zrobić dla mnie cokolwiek…- powiedziałam, zaskakując przy tym samą siebie. Nigdy wcześniej nie chciałam rozmawiać na ten temat. Nigdy…- Z miłością do niego jest jak z oddychaniem, Marco. Przyszłam na świat, zaczerpnęłam powietrza przez usta i nos i do tego czasu nie znam innego sposobu na oddychanie… Czyli miłość to chyba głupie przyzwyczajenie… Nic poza tym. I właśnie dlatego rozstania są tak bolesne, ponieważ nasze ciało i mózg przechodzi swego rodzaju odwyk. Dokładnie tak samo jak w przypadku narkotyków bądź alkoholu, człowiek musi przejść odwyk także od miłości…
-Teraz nie wierzysz w miłość, ale spotkasz kogoś, przy kim zapomnisz jak się oddycha- oznajmił z przekonaniem.- Zaufaj mi…- dokończył szeptem.
-Pomyślałam sobie, że jeśli miłości już nie ma, to człowiek nie ma już nic lepszego w życiu do zrobienia, niż tylko pić i pić i skończyć marnie. Bo niby dlaczego nie?- naprawdę tak uważałam. Za każdym razem obiecywałam sobie, że już nigdy nikogo nie wpuszczę do swojego serca. Za każdym razem łamałam tę obietnicę, nie wiedząc, że i tak w przyszłości będę cierpieć.
-Proszę bardzo, możemy napić się herbaty- uśmiechnął się ciepło, obejmując mnie ramieniem.- Możemy wypić nawet milion filiżanek herbaty, jeśli to jakkolwiek miałoby ci pomóc- musnął delikatnie mój policzek, w dalszym ciągu uśmiechając się do mnie.
-Czemu musisz być moim bratem?- jęknęłam, patrząc na niego z zafascynowaniem.
-Kto dzwoni?- zagadnął, zmieniając temat, kiedy zdało się usłyszeć dźwięk dzwoniącego telefonu, który wydobywał się z kieszeni mojego płaszcza. Ujęłam telefon w swe dłonie, marszcząc czoło.-To on?- warknął natychmiast, widząc uczucia malujące się na mojej twarzy.
-Nie- ucięłam krótko jego spekulacje, odrywając wzrok od ekranu telefonu.- Jakiś nieznany numer- wyjaśniłam po chwili.
-To czemu nie odbierzesz?- odezwał się, kiedy słychać było jedynie brzęczący telefon.
-Bo nie- odpowiedziałam krótko, na co on wydął zabawnie policzki. Nigdy nie miał cierpliwości do tego typu odpowiedzi.- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Pewnie znowu dzwonią, żeby przedłużyć jakąś umowę czy coś… Nie mam do tego głowy- odpowiedziałam w końcu w należyty sposób.
-To ja odbiorę za ciebie ten cholerny telefon- powiedział rozdrażniony, wyrywając z mojej dłoni urządzenie. Jak się okazało ten telefon nie był tak całkowicie bez znaczenia. Kto dzwonił?
Życie. 
~*~
Rozdział opanowała nam Jessi wraz z Marco. Mam nadzieję, że ochłonęłyście już odrobinę po skandalicznym zachowaniu Michiego. ;))
Jak odczucia teraz, po przeczytaniu 23. rozdziału? Jak Wam się podoba? 
Wierzę, że i tym razem podzielicie się ze mną swoimi bezcennymi opiniami, które dźwigają mnie do napisania kolejnych rozdziałów. To wszystko dzięki Wam, dziękuję! ♥  Kocham, kocham, kocham. ♥
Jak czujecie się z tym, że wakacje dobiegają końca? :( Gotowe już do szkoły? ;D
Za tydzień zjawiam się z ostatnim rozdziałem. :) 
Do następnego, Skarby! ;**
 

21 komentarzy:

  1. Co ostatnim? Żartujesz sobie!? Przecież tu jest tyle jeszcze nie rozwiązanych spraw ze nie możesz tego skończyć. Nie.
    Marc, jest świetny taki czuły, brat dobra rada. Ale kto dzwonił? Erik? A może Michi z innego numeru!? Jess musi być teraz silna, Nie może się poddać. Ma walczyć Z chorobą. Wierzę ze mimo wszystko zakonczysz to szczęśliwie. Kochana wciąż nie moge się pogodzić ze za tydzień koniec, Nie. Już przyzwyczaiłam się do Jess J do michiego, I ochłonełam nawet po ostatnim rozdziale. Czekam na ostatni 😣 Całusy! ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Marco to dobry brat, kochany i jest przy Jess w takich chwilach ♥
    Popłakałam się, normalnie w świecie płakałam (ale to dobrze, to znaczy, że dałaś sobie radę z rozdziałem :D)
    A tam, koniec wakacji! Ja już szkołę skończyłam haha :D Tobie tylko życzę powodzenia :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Z ostatnim? :o
    Nie!!! :(
    Takie wspaniałe i genialne opowiadanie dobiega końca? :'( będę płakać... :(
    No ale teraz przechodzę do rozdziału ;)
    Cudo... Naprawdę :) ale to u Ciebie tak zawsze... No i Ty już o tym wiesz... ;D
    Marc... On jest taaaki czuły... Ale... Chwila, chwila... Kto to dzwonił? Kto?
    Jessi musi... Musi być silna... Nie może się poddawać...
    Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej... Jednak jest mi smutno, że za tydzień koniec... :( mam nadzieję że zakończenie będzie szczęśliwe :) ale los naszych bohaterów leży w Twoich rękach :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny... Niestety ostatni... :(
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uh ja też żałuję, że Marco jest jej bratem! Jest zdecydowanie mądrzejszym, wrażliwszym i wspanialszym człowiekiem od Michiego. Czy ochłonęłam po jego zachowaniu? Tak. Ale nadal nie mogę mu wybaczyć tego co zrobił i mam nadzieję, że będzie cierpiał nadludzkie katusze za to jakim jest idiotą. Ktoś taki jak on nie zasługuje na tak prawdziwą i oddaną miłość, którą darzy go Jess. Po prostu nie zasługuje.
    A Marco... zakochałam się w nim po tym rozdziale! To cudowny człowiek i wspaniały brat. Nie dziwię się, że mając go obok, Jess jakoś stara się żyć. Dla niego warto!
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wakacje dobiegają końca? Co? Mi nic o tym nie wiadomo ;p
    Michi,Michi... czemu ten Michi musiał skrzywdzić tak Jess? Nadal nie mogę w to uwierzyć. Dobrze, że Jessi ma takiego cudownego brata. Rozdział cudo! ;*
    Chwila... uno momento! Jak to następny rozdział będzie ostatnim? ;_;

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się ♥
    Cudowny rozdział! Chyba nigdy nie przestanę cię chwalić :)
    O jejku... nie, ja nadal nie ochłonęłam po zachowaniu Michaela. I gdybym spotkała go w rzeczywistości na miejscu, to chyba doszłoby do rękoczynów... Zachował się jak skończony idiota i tyle. Szkoda gadać.
    Marco. Takiego brata to sama bym chciała mieć. I aż żałuję, że w tym momencie jest jej bratem, bo zasługuje na tak kochanego i wyrozumiałego faceta jak on. Po prostu ideał ♥
    Ale jak to... ostatni rozdział? Powiedz, że żartujesz, błagam... ;___;
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem Kochana!♥
    Nadal nie potrafię pogodzić się z zachowaniem Michiego... Ale co zrobić, skoro zachował się jak niedojrzały gówniarz( ma to w ogóle sens? xd)
    Jak to ostatni rozdział? :o Myślałam, że Jess i Michi nigdy się nie skończą ♥
    A co do 23 to rozdział jak zawsze idealny.Powiedz mi jak Ty to robisz? :o
    Cieszę się, że Jess ma takiego brata jak Marco. Chociaż w kimś ma teraz oparcie, którego tak bardzo potrzebuje! No i kto tak naprawdę dzwonił? Kto kryje się pod "życie"? :)
    Pozostaje mi czekać na ostatni, ze smutkiem ale poczekam :c ♥
    Buziaki, Ala ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Przybywam dopiero dziś za co szalenie przepraszam. Nie mogłam się doczekać dwudziestego trzeciego rozdziału, a kiedy już się pojawił, zabrakło mi czasu na przeczytanie go. Jednakże już jestem. :D
    Jak Ty to zrobiłaś, że w taki sposób wyidealizowałaś Marco? :D Kocham go normalnie! ♥ Mogę się jedynie podpisać pod słowami Jessi. Dlaczego on jest jej bratem? :( A może powinnam inaczej sformułować pytanie? Dlaczego Jess w swoim życiu nie trafiła na mężczyznę pokroju jej brata? Zawsze trafiała na zwykłych dupków. Michael? Dupek. Didl? Tak samo. Erik? Szkoda słów. Potem uwierzyła, że może być inaczej, lepiej. Znowu zaufała dupkowi numer jeden. Jak na tym wyszła? Jak Zabłocki na mydle. :/
    Podziwiam ją. Podziwiam z całych sił. Dlaczego? Bo jeszcze nigdy nie widziałam tak kruchej osoby o tak cholernie mocnym charakterze. OK. być może nie miała na tyle mocnego charakteru, by ponownie nie ufać mężczyzną, ale wydaje mi się, że to tylko i wyłącznie sprawka jej serca. Gdyby nie ono, Jess nie weszłaby po raz drugi do tej samej rzeki. Jestem tego pewna. Stara się żyć. Żyć tak, jak potrafi najlepiej. Szkoda tylko, że nie chce żyć dla siebie, ale dla rodziców i brata... Michael wszystko zniszczył. :x
    Czy to on dzwonił? Kto? No jak mogłaś uciąć w takim momencie, Kochaniutka?! :( Na dwudziesty czwarty to ja chyba nie doczekam, bo wcześniej z ciekawości umrę. :P
    Ale postaram się wytrzymać. ;)
    Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie jeszcze nie ochłonęłam. Nadal mnie trzęsie jak pomyślę o Michaelu... ;D Tak łatwo mu nie wybaczę, jeśli w ogóle to zrobię.
    Dzwoni życie czyli co? Przeszczep szpiku? Czy może Michi się ogarnął i postanowił dodać jej kopa do walki? Nie, to drugie mi tu nie pasuje. To musi być przeszczep.
    Jak to ostatni rozdział? O.O skoro ostatni to ja się wcale nie zdziwię jeśli happy endu nie będzie. No bo jak tu chcesz te wszystkie niepozamykane sprawy zmieścić w jednym rozdziale? To musiałby być bardzo długi rozdział (wcale się za taki nie obrażę). No chyba że zakończenie będzie słodko-gorzkie czytaj najbardziej realistyczne, bez zbędnej słodyczy i miłosnego akcentu. Nie wiem czy jestem na coś takiego gotowa ;D
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem i tu...
    Jak to ostatnim?! O mamuniu, pamiętam kiedy reklamowałaś prolog tego opowiadania na moim blogu, a tu już koniec :(
    Sama nie wiem co myśleć o tym telefonie... Nic oprócz informacji o przeszczepie nie przychodzi mi do głowy.
    Marco... Jeju, ukazałaś go tutaj jako takiego idealnego chłopaka, tak jak wyżej, ubolewam nad tym, że Reus jest jej bratem... Jakby "mężczyźni jej życia", byli tacy jak on, to Jess nie cierpiałaby tyle. Po prostu byłaby szczęśliwa. Szczerze to z tych mężczyzn najbardziej lubiłam Erika, ale nieważne, nie o tym będę mówić.
    Szczerze mówiąc to nie spodziewam się happy endu... Obawiam się najgorszego...
    Czuję, że czytając rozdział numer 24 będę musiała zaopatrzyć się w chusteczki... :/
    Czekam, z wielkim smutkiem i niecierpliwością czekam na ostatni rozdział...
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem :)
    Kochana, jak zawsze genialny rozdział! ;*
    Jak to następny ostatni? Ja się nie zgadza, nie możesz, no.... Zachowuję się trochę jak mała dziewczynka, no ale..... :((
    Marco jest bardzo kochany! Na pewno duże wsparcie dla Jessi, po tym wszystkim co ostatnio przeżyła, a najważniejsze po Michaelu, który zachował się nadzwyczaj chamsko. Tak, będę mu to wypominać. Nie mogę inaczej, po prostu.
    Ciekawi mnie jeszcze ten telefon...
    Czyżby w tym kolejnym, czyli 'ostatnim' szykowała się jakaś śmierć? Oj Kochana, po Tobie nigdy nie wiem czego się spodziewać.
    Nie pozostaje mi nic innego, tylko czekać.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. Z jakim ostatnim?! :O Boże... tak nie można ;_;
    Co do rozdziału- jak zawsze cudo! Genialny :) Jestem naprawdę mega ciekawa kto zadzwonił... jeśli chodzi o Michiego... to nie, nie pogodziłam się z jego postawą i chyba nigdy to nie nastąpi :( zawalił i to totalnie, no ale nie ma co rozpamiętywać :) Rozdział kończy się bardzo optymistycznie co mnie cieszy :D a jednocześnie ta myśl, że za tydzień ostatni dołuje -_-
    Do szkoły przygotowana :D psychicznie tak, gorzej z resztą ;) ale jakoś to będzie 3 lektury na nowy rok przeczytane, więc może nie będzie, aż tak źle :)
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem ^^
    jenny, kolejne cudenko.nam tutaj ukazujesz i to jest tak wspaniale, swietne, reqelacyjne.
    Czy ochlonelam po zachowaniu Michalea? Nie,nie ochlonelam. I predko nie ochlone. Jak to za tydzien ostatni rozdzial? No chyba sobie zartujesz, nie rob mi tego
    Szkola?? Wez mi nawet nie przypominaj, straszne, ci smi upierdliwi nauczyciele + tyle nauki. Nie.chceee.. wakacjr przedluzcie sie !!
    Czekam n akolejny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to przedostatni rozdział przeczytałam?! Dziewczyno, nawet nie wiesz jak się przyzwyczaiłam do tego bloga, a ty mi to odbierasz!
    Rozdział równie smutny jak poprzedni, ale moja złość na Hayböcka (nie zasługuje, aby po imieniu pisać) wzrosła i nie wiem co zrobię jak on się nie opamięta w ostatnim rozdziale. Coś wymyślę, ale mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić!
    Jessica jest przez niego bez życia. Odebrał jej to, co najważniejsze - sens życia, jej tlen. Ciągle walczy z chorobą, pomimo że tyle straciła i została opuszczona. Marco, choć jest jej kochanym bratem nie wie, co jego siostrzyczka czuje. Może ją pocieszać, ale tylko Hayböck potrafi to zrobić.
    Mam nadzieję, że końcówka rozdziału mówi o ratunku dla Jessice i jej wyzdrowieniu. Na prawdę nie można umierać takiej wspaniałej bohaterki!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak to przedostatni rozdział przeczytałam?! Dziewczyno, nawet nie wiesz jak się przyzwyczaiłam do tego bloga, a ty mi to odbierasz!
    Rozdział równie smutny jak poprzedni, ale moja złość na Hayböcka (nie zasługuje, aby po imieniu pisać) wzrosła i nie wiem co zrobię jak on się nie opamięta w ostatnim rozdziale. Coś wymyślę, ale mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić!
    Jessica jest przez niego bez życia. Odebrał jej to, co najważniejsze - sens życia, jej tlen. Ciągle walczy z chorobą, pomimo że tyle straciła i została opuszczona. Marco, choć jest jej kochanym bratem nie wie, co jego siostrzyczka czuje. Może ją pocieszać, ale tylko Hayböck potrafi to zrobić.
    Mam nadzieję, że końcówka rozdziału mówi o ratunku dla Jessice i jej wyzdrowieniu. Na prawdę nie można umierać takiej wspaniałej bohaterki!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak to przedostatni rozdział przeczytałam?! Dziewczyno, nawet nie wiesz jak się przyzwyczaiłam do tego bloga, a ty mi to odbierasz!
    Rozdział równie smutny jak poprzedni, ale moja złość na Hayböcka (nie zasługuje, aby po imieniu pisać) wzrosła i nie wiem co zrobię jak on się nie opamięta w ostatnim rozdziale. Coś wymyślę, ale mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić!
    Jessica jest przez niego bez życia. Odebrał jej to, co najważniejsze - sens życia, jej tlen. Ciągle walczy z chorobą, pomimo że tyle straciła i została opuszczona. Marco, choć jest jej kochanym bratem nie wie, co jego siostrzyczka czuje. Może ją pocieszać, ale tylko Hayböck potrafi to zrobić.
    Mam nadzieję, że końcówka rozdziału mówi o ratunku dla Jessice i jej wyzdrowieniu. Na prawdę nie można umierać takiej wspaniałej bohaterki!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. Wybacz, że dopiero teraz, ale mam mnóstwo na głowie w związku z ogarnięciem na studia, mieszkaniem i przeprowadzką, ale zawszę - mimo że z opóźnieniem - wrócę na wszystkie blogi :)
    Ale, co, jak to, czemu :( niedawno tu zagościłam i zaraz koniec :(
    Nie, haha, ja nie ochłonęłam po bezczelnym zachowaniu Michiego!!!! Ma natychmiast przeprosić Jessi i wszystko naprawić!
    Biedna Jessi, tyle przeszła i nadal życie płata jej figle. Nawet Marco tego nie zrozumie.
    Ciekawe, co to za numer, ale oby była to raczej szczęśliwa wiadomość.
    Dużo weny życzę i niestety do ostatniego :(
    Buziak x

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam nadzieję,że wybaczysz i spóźnienie i brak opinii pod ostatnim rozdziałem.
    Rozdział wspaniały. Ale przecież czegoś innego się spodziewać nie da. Bo Ty masz wrodzony talent do pisania opowiadań, które są rewelacyjne.
    Chciałabym mieć takiego brata jak Marco. Widać,że zależy mu na Jess i chce by była szczęśliwa, pomimo swojej choroby.
    Jestem ogromnie ciekawa co to za numer. Może to Michael, ale z innego numeru ?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę
    Pozdrawiam i przepraszam za krótki komentarz, ale mam mega dużo zaległości. Obiecuję poprawę.
    Buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Wreszcie dotarłam :)
    Rozdział świetny! Długo mnie tu nie było, a tu takie rzeczy się zdarzyły. Michiego to bym ukatrupiła na miejscu za to jego bezczelne zachowanie xD Mam nadzieję, że pan Hayboeck się w końcu ogarnie i przeprosi Jessi ;)
    Do następnego!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  20. Spóźniona, ale obecna :*

    To będzie już koniec...? :' (

    Ja nadal nie ochłonęłam po zachowaniu Michiego -.-'

    Jeju, Jess ma niesamowite wsparcie ze strony swojego brata Marco :3

    Ja zaczynam szkołę dopiero w sobotę :P Skończyłam technikum i teraz poszłam do szkoły policealnej :)

    Rozdział wspaniały. Czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  21. A nie mówiłam, że Michael ją zawiedzie? Mówiłam. On jest właśnie takim typem człowieka, co jest przy kimś tylko gdy jest dobrze. On wymaga, że każdy będzie wokół niego skakał, dogadzał mu i się nad nim rozczulał. M. jest niczym taki 3-5 letni chłopczyk, pewnie rodzice go za bardzo rozpuścili, za mało życiu samoczynnie wydarł z gardła, przez to sobie tak nie radzi.
    Marco bardzo nienaturalnie mówi, jakby był jakimś amantem z telenoweli. Mężczyźni całkiem w inny sposób mówią o uczuciach - tak mnie się wydaje, bo tak z moich obserwacji wynika.
    Życie? - Przeszczep? Znalazł się dawca? Pewnie tak, a szkoda, bo już zacierałam ręce, że jednak nie będzie happy endu, tylko że szykujesz dla nas (swoich czytelników) dramacik.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń