czwartek, 20 sierpnia 2015

Dwadzieścia dwa



 
Tego miało nie być, to miało się nie zdarzyć,
a wyszło jak zawsze…
 Miałam dać sobie spokój, nie udało się…
Miałam pokazać, że jestem silna, a przecież wcale nie jestem…
 Znowu chciałam zrobić coś, czego zrobić w stanie nie jestem,
znowu patrzę w lustro i nie powiem konkretnie kim jestem.”

J.R.
To nie tak, że ja go chciałam za coś ukarać… Przecież ja go kocham. Cholernie kocham. Ponad życie. Ponad rozum. Nie, ja nawet nie umiem wypowiedzieć słów, jak bardzo. Najpiękniejszym widokiem dla mnie był widok jego uśmiechu, szczególnie, kiedy uśmiechał się z mojego powodu. Uwielbiałam stale na niego patrzeć, niezależnie co właśnie robił. Jego widok był dla mnie prawdziwą rozkoszą, a moim pragnieniem było, by każde jego spojrzenie było przepełnione szczęściem. To już jest miłość? Tylko myśląc o nim byłam w siódmym niebie. A teraz? W tejże chwili nawet jego obecność stała się uciążliwa. Kłopotliwa oraz raniąca ciszą, która zabijała wszystkie zdrowe myśli. Siedział naprzeciw mnie, nieustannie lustrując moją sylwetkę. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego nawet nie drgnął? Jedynie patrzył. Przeszywał mnie tym swoim wzrokiem, który sprawiał, że było mi niedobrze. Chciałam coś powiedzieć. Marzyłam, by przerwać tę ciszę. Ale co miałam niby powiedzieć? Jak wytłumaczyć się z faktu, że pokazałam mu raj, aby po chwili doszczętnie go spalić?
-No powiedz coś w końcu!- pisnęłam przez zęby, ściskając w dłoni satynową pościel. Podniósł martwo wzrok, patrząc na mnie jeszcze bardziej intensywnym wzrokiem. Szybko pożałowałam tego, iż się odezwałam. Wolałam już to niezręczne milczenie, niżeli ten wzrok, którym właśnie teraz mnie obrzucał. Nie wytrzymałam. Odwróciłam od niego wzrok. Już dłużej nie potrafiłam udawać, że to mnie nie rusza. Że radzę sobie  z tym wszystkim. Nie radziłam sobie i taka była prawda. Nie umiałam pomyśleć nawet o walce, która mnie czeka. Lecz… Czy ja mam o co walczyć?
-Po co to zrobiłaś?- wycedził w końcu po dłuższej chwili ciszy. Ściskał mocno ręce w pięści, drżąc z nerwów, które właśnie obezwładniały jego ciało. Nie panował nad tym wszystkim. Nie tylko w moim świecie zgasło nagle światło…- Po jaką cholerę pozwoliłaś mi uwierzyć choć na chwilę, że będzie dobrze, skoro dobrze wiedziałaś, że nie będzie?!- zerwał się gwałtownie na równe nogi, krążąc wokół siebie. Ukryłam twarz w dłoniach, aby nie dobijać go widokiem moich łez. Jak mogłam zareagować? Co powiedzieć, żeby było dobrze? Nic. Zupełnie nic. Cisza. Milczenie. Jedynie to mogło skwitować moją postawę wobec losu. Nic więcej… Bezradność. Bezsilność. Brak motywacji do walki, póki nie dostanę jej właśnie od serca Michaela…
-Jaką terapię musisz teraz odbyć?- czekałam jedynie na zadanie tego pytania. Każdy o to pyta. Bez najmniejszego wyjątku. Każdy pyta jedynie o leczenie, kolejny powrót do szpitala, skutki terapii… Jednakże, czy ktokolwiek z nich bierze pod uwagę uczucia chorego? Nie. Uważają, że terapia jest najważniejsza. Nie, nie jest. Nawet trochę…
-Ty nie rozumiesz…- miałam właśnie odkryć kolejne karty. Być może jeszcze gorsze i zwiastujące coś gorszego, niżeli tamte wcześniejsze. Bałam się jak cholera. Nie, nie tego, co się po mnie zbliża. Drżałam o Michiego. Jego reakcję, uczucia, słowa, które niebawem wydostaną się z jego ust.
-To może mi to wytłumacz!- uniósł się kolejny raz. Nie znałam go od tej strony. Nigdy nie pozwolił mi poznać tego oblicza. Surowego. Konsekwentnego. Nerwowego, mimo że w moich oczach od samego początku uchodził za oazę spokoju.- Przepraszam…- westchnął, siadając u mojego boku. Zobaczył w moich oczach strach, to jasne…- Nie będę już więcej krzyczał, obiecuję…- delikatnie głaskał moje ramię.- Mów do końca, co chciałaś mi przekazać.
-Żadne terapie już tutaj nie pomogą…- wydukałam, dając mu tym jednym zdaniem sygnał, do czego tak naprawdę dążę.- Po prostu, musi się wypełnić to, co pisane było mi przed laty- załzawionym wzrokiem spojrzałam w jego oczy. Właśnie… Jego oczy… One już nie były jego… Coś z nich uleciało. Ulotnił się najważniejszy czynnik, które czynił je najwspanialszymi na świecie…
-Nic?- pisnął nienaturalnie, przełykając głośno ślinę. W jego głowie toczyła się walka pomiędzy nim samym. Tak bardzo chciałabym wiedzieć o czym wtedy myślał albo jak teraz wyglądałam w jego oczach… Położyłam dłoń na jego policzku, uśmiechając się subtelnie wbrew sobie.
-Jest za późno na jakiekolwiek leczenie, Michi…- wyszeptałam ledwosłyszalnie, ocierając kciukiem łzę, która niezdarnie spływała po jego policzku.- Może jedynie przeszczep szpiku kostnego zdołałby cokolwiek zaradzić, ale…- zrobiłam kilkusekundową pauzę, zbierając w sobie siłę na wypowiedzenie kilku słów, które tak naprawdę wiele mnie kosztowały- ja mogę tego po prostu nie dożyć. Kolejki są niewiarygodnie długie, a czasu mam mało… Za mało…
-To nie dzieje się naprawdę!- zerwał się z łóżka.- To nie może się dziać! Nie ma prawa!- pokrzykiwał jakby sam do siebie. Tak samo, jakby pragnął zmienić własną rzeczywistość.- Nie możesz umrzeć! Nie teraz, kiedy w końcu wszystko sobie wyjaśniliśmy!
-Jestem już z tym pogodzona, Michael- powiedziałam, siląc się na spokój. Kłamałam mu w żywe oczy. Najzwyczajniej w świecie łgałam. Pogodzona ze śmiercią? To niemożliwe na ludzkie siły. Można sobie jedynie wmawiać, że zaakceptowało się nagły koniec wszystkiego. Jednakże, nic nie sprawi, że nie będziemy się obawiać tego, co nasz czeka po drugiej stronie. Największemu nędznikowi jest żal opuszczać ten świat, a dlaczego? Każdy z nas ma tutaj jakieś niezałatwione sprawy, niespełnione marzenia… Cokolwiek, co nas trzyma na tym świecie, kiedyś nagle zostanie przerwane w połowie. Nie przez naturę, jak powinno być, tylko… Właściwie, jak określić chorobę? Śmierć? Nie byłabym do tego przekonana. Śmierć najczęściej przychodzi nagle. Chwyta wybraną osobę za rękę i ciągnie za sobą, a choroba? Wycieńcza, wyniszcza psychicznie chorego oraz osoby mu bliskie, a potem odprowadza w nieznane nikomu wrota…- Czasem śmierć przychodzi później, czasem wcześniej…
-Ty się pogodziłaś?!- zaśmiał się sarkastycznie, kiwając niedowierzająco głową. Ta cała sytuacja naprawdę przypominała scenę z taniego filmu, którego obsadą nie chciałam zostać…- Pogodziłaś się ze śmiercią?! Ale ja się nie pogodziłem! Ledwo cię odzyskałem, a już mam stracić?!- ukrył ponownie twarz w dłoniach, niemiarowo wciągając powietrze do swych płuc.
-Nie stracisz mnie…- wydukałam, badawczo lustrując Austriaka.- Jeszcze z tobą będę… Nie wiem jak długo, ale zadbamy o to, żeby wykorzystać ten czas maksymalnie… Tak, abyśmy niczego nie żałowali, kiedy…- zacięłam się wpół zdania. Nadal nie umiałam…
-Kiedy już cię nie będzie?- dokończył zdanie za mnie.- I myślisz, że to mi wystarczy? Nie… Nie po to uciekałem przed tym tyle lat, aby teraz dać się dogonić…- o czym on właściwie mówił? Przed czym albo przed kim uciekał?
-Michael, nie zachowuj się, jakbyś miał zostać ograniczony- warknęłam drażliwie.- Chcę tylko tego, żebyś był. Nie musisz kupować kwiatów, czy organizować co wieczór romantycznych kolacji. Nie musisz co chwilę powtarzać jak bardzo mnie kochasz, bo ja dokładnie znam twoje uczucia. Wystarczy mi jedynie twój pocałunek oraz spojrzenie, które miałabym w głowie przez resztę dnia…
-Nie zamierzam patrzeć jak umierasz, rozumiesz?!- wykrzyczał prosto w moją twarz. Wydęłam policzki, przymykając na krótką chwilę powieki. Śmierć. Śmierć. Śmierć i jeszcze raz śmierć… Naprawdę tylko to się dla niego liczyło?
-Jak ty mnie denerwujesz, człowieku…- bąknęłam pod nosem, uderzając dłońmi o miękki materac.- Wysyłasz mnie już do trumny, mimo że jeszcze nie ma takiej potrzeby. Owszem, choroba staje się coraz bardziej zaawansowana, ale to nie powód, abym już dziś wybierała sobie sukienkę, w której chcę byś pochowana! Ostatnie dni chcę spędzić właśnie z tobą, głupku! Słyszysz?! Z tobą! Dlaczego?! Bo kocham cię jak ostatnia idiotka, która nie potrafi utrzymać niczego w rękach, jeśli ciebie nie ma w pobliżu!
-Ale ja tego nie chcę- spojrzał na mnie pierwszy raz od dłuższego czasu.- Wiesz dlaczego kiedyś cię zostawiłem? Nie, to nie dlatego, że cię nie kochałem. Zostawiłem cię, bo się zwyczajnie bałem. Bałem tego, że to czekanie na śmierć, wraz z tobą, zniszczy zarówno mnie i ciebie. To miał być koniec mnie i ciebie. Taką zasadę na życie sobie wyznaczyłem. Złamałem ją i mam konsekwencje…- załamał ręce, patrząc w górę.
-Czyli co ty chcesz przez to powiedzieć?- odważyłam się w końcu spytać, patrząc sparaliżowana na każdy jeden ruch ze strony blondyna. Bałam się tak, jak jeszcze nigdy nie miałam okazji… Mogę przysięgnąć, że ten moment był najgorszą chwilą oczekiwania w całym moim życiu. Zgubiłam się na chwilę, a czas płynął dalej…
-Każdy moment z tobą zachowałem głęboko w sercu, ale w tej sytuacji…- kiwał głową, jakby naprawdę nie chciał wypowiadać tych słów, mimo że wiedział, iż musi.- My nie możemy razem być… Czekanie na twój ostatni dzień, byłoby czymś nie do zniesienia… Ranilibyśmy siebie nawzajem, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
-Czyli tak po prostu zostawiasz mnie, dobrze rozumiem?- potok łez spływał po moich policzkach, a co najlepsze nie posiadałam kontroli nawet nad jedną łzą. Dlaczego zawsze, kiedy czuję się szczęśliwa, to na mojej drodze musi się coś pojawić i zniszczyć wszystko?
-Tak…- wydusił z siebie, patrząc na swe dłonie. Kolejny raz życie pokazało mi prawdziwe oblicze istniejących słów, które ranią bardziej niż ostrza. Zabijają one uczucia, wyrywają serce, a zostawiają po sobie jedynie bezkresną pustkę.
-Nie, nie, nie…- tym razem to ja ukryłam twarz w dłoniach.- Nie dam sobie bez ciebie rady… Miłość do ciebie uczyniła mnie nienormalną, potrafisz to zrozumieć?- spojrzałam w końcu na niego. Nie patrzył na mnie. Tępo utkwił wzrok w pewien punkt przed sobą, próbując za wszelką cenę pokazać, że jest silny. A nie jest…- Tak wiele lat nie byliśmy razem, a mnie słowo „miłość” kojarzy się tylko i wyłącznie z tobą… Twoim uśmiechem, spojrzeniem, głosem…
-Sama miłość nam nie wystarczy, Jessica- odezwał się łamiącym głosem. Miałam wcześniej rację. Był dokładnie tak samo bezsilny jak ja. Cóż, przynajmniej ukrywanie strachu wychodziło lepiej mnie niż jemu…
-Jessica?- zdziwiłam się, słysząc pełne imię z ust Michiego.- Już nie „Jessi”?- usłyszałam jedynie, że ze świstem wciągnął powietrze w swe płuca, bawiąc się nerwowo rękawem swej koszuli, którą zdążył ubrać nawet dokładnie nie wiem kiedy.- Nieważne…- westchnęłam, zaniechując oczekiwania na odpowiedź.- I pomyśleć, że tyle lat myślałam, że to ty jesteś tym właściwym…- taka była prawda. Byłam niemal święcie przekonana, że to od niego zależy wszystko to, co dobre w moim życiu. Tylko on bowiem miał w sobie taką cierpliwość, by pozbierać mnie i skleić, kiedy  rozpadłabym się na milion drobnych kawałeczków. Jak widać, cierpliwość nie zawsze łączy się z odpornością na ból. A szkoda…
-Ale bez takich tekstów, jasne?!- zirytował się w końcu, ponownie krążąc kółeczka wokół siebie.- Myślisz, że mnie jest łatwo?! Nie, nie jest!- krzyczał i tylko ten krzyk huczeć będzie przez dłuższy czas w mojej głowie.
-Chcę tylko, żebyś był…- wychlipałam żałośnie, nie mając już więcej sił na ocieranie łez ze swych powiek.- Nic więcej. Tak po prostu. Twoja obecność sprawia, że nawet tlen nie jest mi potrzebny do życia…- zdawałam sobie sprawy, jak bardzo żałośnie musiały brzmieć te słowa w tej konkretnej sytuacji… Taka była jednak niepodważalna prawda. Sama jego obecność mogła naprawdę wiele zmienić. Wprowadzić słońce do mojego świata i sprawić, że umarłabym z uśmiechem na ustach…
-Jessico, powinnaś już iść- odezwał się twardo, nie reagując na moje wcześniejsze słowa. Przynajmniej nie na zewnątrz. Teraz przerodził się w skałę, na którą nie działało zupełnie nic. Przypominał mi nawet pomnik trwalszy od spiżu.
-To jednak prawda, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki…- powiedziałam jakby sama do siebie, po czym zabrałam się za zbieranie swych rzeczy porozrzucanych po podłodze. Nawet nieprawdą okazało się stwierdzenie, że rzeka ciągle płynie i zmienia się. Ona się nie zmienia. Nic się nie zmienia. To jedynie głupia natura człowieka nakazuje mu mieć ciągle nadzieję na niemożliwe, płacąc za to jedną z najwyższych cen…
~*~
Kolejny z ciężkich rozdziałów… Sama nie wiem dlaczego, lecz mimo wszystko te najbardziej przełomowe rozdziały wydostają się ze mnie bardzo opornie. Mam nadzieję, że dało się czytać to coś na górze, co? ;*
Spodziewałyście się, że Michi jednak opuści Jessi?  Jak myślicie, co dalej z naszą główną bohaterką?
Kochane, jest jeszcze jedna kwestia, którą chciałabym poruszyć...
Pod ostatnim postem było tak wiele komentarzy, ja... Naprawdę, każdy jeden był dla mnie na wagę złota. Można powiedzieć, że miałam łzy w oczach, kiedy widziałam powiadomienia o nowych komentarzach. Łzy wzruszenia, rzecz jasna. ;*  To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Pomogłyście mi wyjść z małego dołku, a i natchnęłyście do dalszego pisania.  Pozwoliłyście uwierzyć, że to, co piszę, ma jakikolwiek sens. Jesteście niesamowite, moje najwspanialsze! <3
Dziękuję! ♥♥♥

Kocham Was mocno! ♥♥♥

27 komentarzy:

  1. za ten rozdział to normalnie foch! na ciebie i na Michiego -_- skur**syn
    wiem, że to tylko opowiadanie ale no po prostu nie mogę no nie mogę
    jakby mi ktoś tak w życiu realnym wyjechał z taką sytuacją to bym chyba utłukła na miejscu bo nie wyobrażam sobie zostawi kogoś w chorobie Takiej chorobie
    nie bez powodu jestem wolontariuszką w hospicjum dziecięcym i nie bez powodu jestem w bazie szpiku
    trafiłaś w mój czuły punkt
    czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ejjjj znowu! Dlaczego! Przecież z człowiekiem się jest w zdrowiu i chorobie. Rozumiem ze strach go paraliżuje ale do cholery ona potrzebuje wsparcia żeby się nie poddawać. Co ona zrobi w tym momencie? Może pojawi się Erik ponownie? Chciałabym Ci powiedzieć ze to opowiadanie wyniosło w moje życie czegos takie ze warto cieszyć się z każdej z chwil. Przecież to nie może tak się skończyć. Czekam z niecierpliwością na kolejny! Całusy! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest dziełem sztuki, kolejnym... Ale naprawdę :)
    Szkoda mi Jessi... Jest chora... A Michi... Chce ją zostawić? :(
    Dlaczego? Jak on może? Tylko dlatego, że nie chce patrzeć jak ona umiera? Ale to chyba właśnie dlatego powinien się nią zaopiekować...
    Ona go teraz potrzebuje... Potrzebuje jego wsparcia, jego pomocy... Jego.
    On chce to tak po prostu wszystko zakończyć? Kiedy układało się tak dobrze?
    Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny Twój magiczny rozdział :)
    Jestem ciekawa co dalej z Jessi i Michaelem :)
    Pozdrawiam!
    Buziaki ;*
    Ps.: Zapraszam do siebie również na 22 ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedzialam.... no po prostu musial zrobic to po raz drugi! No co za.... ((nie chce tu obrazac Michiego)) baran!!!
    Hmmmm....
    Moze teraz wroci do skokow, a Jessi zajdzie w ciaze??!!!
    Oczywicie z Michim ;)
    Dlaczego on znow ja zostawil?! To niesprawiedliwe.
    Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial Twego dziela sztuki ;)
    My tez Cie kochamy!!!
    Pozdrawiam i weny zycze, duuuuzo weny.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę, że Michi zrobił to ponownie! Ponownie zostawił ją kiedy ona tak cholernie go potrzebuje! Czytając ten rozdział popłakałam się... Kochana! Ten rozdział to cud <3
    Michael okazał się najzwyczajniejszym tchórzem i naprawdę mnie zawiódł... Jak on mógł się tak zachować?!
    Tak bardzo żal mi Jessi... wreszcie uwierzyła, że się między nimi ułoży a on zrobił jej coś takiego. Nie wyobrażam sobie jak Jess musi się czuć... Ponownie porzucona przez kogoś za kogo oddałaby własne życie. Tak cholernie chciałabym żeby jakimś cudem znalazł się dawca szpiku a Jess wyzdrowiała. Wtedy oczywiście Michael prosiłby o wybaczenie i takie tam ale wtedy zrozumiałby jak wielki błąd popełnił gdyby Jess nie chciała mieć z nim już nic wspólnego. Jak można być takim draniem?! Przez całe opowiadanie byłam całym sercem za Michim! Teraz jest u mnie skreślony! Jessi dość, że przeżywa taki trudny czas on jeszcze zostawia ją z tym samą i dodaje kolejnych zmartwień żeby całkiem się załamała!
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! <3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem wściekła na Hayböcka, tak bardzo wściekła!
    Powinien się zmienić, dojrzeć przez te parę lat rozłąki. A on znowu powtarza ten sam scenariusz. To jest po prostu dziecinne!
    Jessica wyznała mu prawdę, która bolała ich oboje, ale Michi powinien się z tą prawdą zmierzyć zamiast uciekać. Dziewczyna go potrzebuje, a on odchodzi. Zostawia ją samą z chorobą i złamanym sercem. Kim ty jesteś, do cholery, Hayböck? Gdzie się podział ten chłopak kochający nad życie Jessice?
    Mam nadzieję, że zrozumie swój błąd i wróci do Jessici.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem wściekła na Hayböcka, tak bardzo wściekła!
    Powinien się zmienić, dojrzeć przez te parę lat rozłąki. A on znowu powtarza ten sam scenariusz. To jest po prostu dziecinne!
    Jessica wyznała mu prawdę, która bolała ich oboje, ale Michi powinien się z tą prawdą zmierzyć zamiast uciekać. Dziewczyna go potrzebuje, a on odchodzi. Zostawia ją samą z chorobą i złamanym sercem. Kim ty jesteś, do cholery, Hayböck? Gdzie się podział ten chłopak kochający nad życie Jessice?
    Mam nadzieję, że zrozumie swój błąd i wróci do Jessici.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudowny ;)
    Szkoda mi Jessi nawrót choroby i jeszcze postępowanie Michaela szkoda słów po prostu szkoda słów.
    Czekam na następny i życzę weny :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak on mógł tak ją potraktować?
    Przecież ona teraz najbardziej potrzebuje jego wsparcia, a on co? Tak po prosu ją zostawił ;-;
    Szkoda mi Jessi. Zdobyła się na odwagę i powiedziała mu prawdę, miała nadzieję, że razem spędzą te ostatnie chwile. Michael zachował się jak ostatni tchórz.
    Mam nadzieję, ze zrozumie swój błąd i wróci do niej. A może to Erik będzie z nią w tych ciężkich chwilach?
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;**
    My też Cię kochamy i dziękujemy za to wspaniałe opowiadanie ♥
    Pozdrawiam <3
    /Julia

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się :)
    Rozdział jest perfekcyjny w każdym calu! Możesz być z niego w pełni zadowolona :)
    Od samego początku kibicowałam Michiemu. Stawałam po jego stronie, ale teraz... W głowie mi się to wszystko nie mieści. Jak on mógł się tak do jasnej cholery zachować?! Dziewczyna mówi mu o tak ważnej sprawie, oczekuje od niego zrozumienia i wsparcia, a on co? Ucieka jak jakiś tchórz, bojąc się odpowiedzialności. Michi, zawiodłam się na tobie i to bardzo... Po prostu dziecinada. Mam nadzieję, że może jeszcze w porę się opamięta, chociaż pewnie na nagły zwrot w jego przypadku nie ma co liczyć...
    Czyżby faktycznie teraz w życiu Jess ponownie pojawił się Erik?
    Kochana, nie masz za co dziękować. Po prostu każda z nas pisała prawdę. Piszesz świetnie, więc nawet nie próbuj w to wątpić :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Michael to idiota. Już raz zawalił sprawę i odpuścił sobie Jessi gdy ta była chora, potem żałował a teraz znów robi to samo. On nie zasługuje na nią. To ona umiera nie on! Jak się ogarnie to niech Jessica każe mu spadać.
    Może znajdziesz dla niej kogoś kto potrafi zachować się w trudnej sytuacji bo Michaela mam już dość... Jasne jeśli go kocha to ktoś inny nie wejdzie do jej życia tak łatwo, no ale niektórych rzeczy się nie wybacza, M. popełnił zbyt wiele głupot, jego taryfa ulgowa powinna się skończyć.
    Mam nadzieję, że J. będzie miała ten przeszczep i wszystko skończy się dobrze (ale nie przyzwyczaiłaś nas do najprostszych rozwiązań więc zdziwię się jeśli zakończenie będzie cukierkowe)
    Mimo całej sympatii do prawdziwego Michaela, ten twój w tym rozdziale stracił w moich oczach ;(
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie. Nie. Nie. I jeszcze raz nie. No czemu? Czemu nam to robisz? :( Boże, no co za idiota. Kurde, nie można od razu myśleć, że Jessi umrze. Wiara jest najważniejsza. Już raz ją tak cholernie zranił i sam się przyznał do tego, że żałuje i że to uczucie było silniejsze od niego. Jejku, co za frajer. On NATYCHMIAST ma się opamiętać. Serio. Jessi nie może zostać sama. Zgadzam się z koleżankami wyżej, Michi baaaaardzo sobie u mnie nagrabił i teraz będzie musiał ciężko pracować, żebym mu wybaczyła :D
    Czekam na następny, życzę weny i buziam xxx

    OdpowiedzUsuń
  13. Ey! Ty wiesz, że ja cię uwielbiam;) A co do rozdziału jak zwykle cuuuudowny!;) :*
    D.

    OdpowiedzUsuń
  14. "Sama miłość nie wystarczy"?! Czy on się słyszy?!
    Ugh! Co za egoistyczny dupek! -.-
    On myśli, że to ON będzie cierpiał najbardziej z ich dwójki? On myśli, że to ON będzie najbardziej poszkodowany? On myśli, że to JEGO zabije? Czy on jest normalny?! -.-
    Ugh! Wybacz, Kochana za takie oburzenie na samym starcie, ale uwierz mi, że jak przeczytałam ten rozdział, to miałam ochotę rozszarpać Michaela na kawałki.
    Boże... Boże... Boże...
    Uspokój się Marta! :x
    Czy on kocha ją naprawdę? Czy kocha ją miłością szczerą? Czy kocha ją miłością bezinteresowną? Czy kocha ją ponad życie? Jeżeli na każde z zadanych pytań może odpowiedzieć "TAK", to nie mam wątpliwości, że Jessi jest jego życiem. Jeżeli jednak na chociażby jedno odpowie "NIE", jestem pewna, że nie Jessie nie jest dla niego aż tak ważna.
    W tej całej plątaninie on jest nieważny. Jest małą kroplą w morzu. Choć dla Jessi z pewnością jest najważniejszy. On myśli tylko o sobie. Tłumaczy sobie, że to będzie raniło ich oboje, nie patrząc na to, jakie konsekwencje przyniesie to naszej Jess. Przecież... przecież to jest dla niej wyrok. Przecież może nie przeżyć. Przecież jej może już niedługo nie być. A on? On będzie. Będzie żył i to żył ze świadomością, iż zostawił osobę, którą podobno kochał. Jeżeli faktycznie ją kocha, nie będzie mógł sobie wybaczyć, że postąpił tak, jak postąpił. Jeżeli ją kocha będzie cierpiał po jej stracie tak samo, jak wówczas, gdy byliby razem. A może i nawet bardziej. Dlaczego? Bo gdyby wszystkiego nie schrzanił, mogliby spędzać wspólnie każdą sekundę. Mogliby cieszyć się sobą nawzajem. A w takiej sytuacji? Nici. Kochana, wywoałałaś we mnie tym rozdziałem tak wiele emocji, ze mam ciarki na plecach i łzy w kącikach oczu. Naprawdę. Biedna Jessi... Jest w tym sama. Nie może dostać o Michaela tego, co się jej należy. Ponownie wstąpiła do tej rzeki, jak napisałaś powyżej, niestety ponownie straciła w niej grunt pod nogami. Niestety ponownie straciła siłę i chęć do dalszej walki. Właśnie! Michael byłby dla niej motywacją. To on samym sobą mógł przedłużyć jej życie. Nie wiem o ile. Dzień? Tydzień? Miesiąc? Rok? Nie wiem, ale mógł być jej lekarstwem.
    Szczerze? Żałuję, że wtedy przeszłam na jego stronę. On jest tak samo nic nie wart jak i Erik. Dlaczego taka wspaniałą dziewczyna musi trafiać na takich popaprańców? :/
    Jestem zrozpaczona... :( Nie chcę, by Jessi umarła. Bardzo ją lubię. Kurczę, polubiłam ją, a wręcz pokochałam, jak osobę realistyczną. Jakbym się już z nią spotkała. Jakby była moją przyjaciółką... Klaudia, nie rób mi tego! Błagam!
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nieco bardziej szczęśliwy... :)
    Kocham mocno! ♥♥♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem :)
    Zachowanie Michaela kompletnie odstaje od tego, czego się spodziewałam. Dlaczego drugi raz popełnia ten sam błąd? Dlaczego historia w jakiś niewyobrażalny sposób znów się powtarza? Nie rozumiem czemu Michael znów wraca do czegoś, przez co ją stracił. Rozumiem, to może być bolesne, kiedy żyjesz ze świadomością, że osoba którą kochasz, umiera, ale najważniejsze jest to, aby przeżyć z nią te najważniejsze, ostatnie chwile. Jak koszmarnie to brzmi...ostatnie... nie możesz jej uśmiercić!
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż ja nie umiem znienawidzić w tym opowiadaniu Michaela, chociaż zachował się jak ostatni cham. Przepraszam za słowa.
    Rozdział jest cudowny, zresztą jak zwykle ;*
    Czekam na następny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja... ja nie wiem co mam Ci tutaj napisać.. Nie spodziewałam się takiego zachowania ze strony Michiego. Myślałam, że tym razem zostanie przy niej... Rozumiem jego ból, który musiałby przeżywać. Doskonale wiem to z doświadczenia jak to jest, ale gdybym dostała drugą szansę jak on. Nie zastanawiałabym się długo. Bo większy ból będzie gdy pomyśli o tym jak będzie już za późno... A jego miłość do niej jest ogromna.. Powinien zrozumieć, że gdyby był przy Jessi. Byłaby to dla niej jeszcze większa motywacja by walczyć i się nie poddawać bo miałaby osobę którą kocha nad życie. I to właśnie dla niej chciałaby żyć...
    Przepiękny rozdział jak zawsze ♥
    Mam wielką nadzieję, że jednak z Jessi będzie wszystko dobrze. Bo naprawdę nie wyobrażam sobie tego opowiadania do końca bez niej :)
    Czekam na kolejny
    Buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem ;)
    Tak jak i obiecałam, jestem już na bieżąca chodź z małym opóźnieniem :/
    Po prostu jak czytałam ten rozdział to miałam łzy w oczach, a to ciężko, żebym się wzruszyła przy jakim kol wiek rozdziale, filmie itd. Ale ci się to udało, założę się, ze jakby rozdział był dłuższy to bym się na 100 popłakała.
    Nie no, po prostu nie mogę uwierzyć.. Michi znów to zrobił Jessice :( Tego się nie spodziewałam, myślałam, miałam nadzieję , że tym razem postąpi inaczej, będzie z nią już ze względu na wszystko, a tu.. dupa. :( :( :(
    Nie uśmiercaj nam naszej bohaterki, tylko! ;)
    P.S. To co piszesz ma oczywiście sens ;) zobacz ile nas wszystkich czyta to opowiadanie, a na pewno wszystkie i tak nie komentują ;)
    Czekam na kolejny *.*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  18. To nie tak miało być! Kurczę, co to za facet zostawia dziewczynę w takiej sytuacji? Ja rozumiem, że Michael się boi, targają nim różnego rodzaju emocje i tym podobne, ale przecież Jessi jako ta, która może niedługo odejść, powinna mieć go przy sobie, być wspierana.
    Nigdy nie zrozumiem męskiej logiki. Jest zbyt ciężka, nawet w opowiadaniach.
    A co do pisania, to oczywiście jest wspaniale i choć powstawało w bólach (wiem, co to znaczy), czyta się je z wielką przyjemnością, za co bardzo, ale to bardzo dziękuję. Jesteś wspaniała!
    Pozdrawiam i czekam na następne ;*

    suenos
    _______________
    you-make-up-a-half-of-the-whole-iker.blogspot.com
    runaway-with-my-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej, kochana :*
    Troszkę się spóźniłam, jednak mam nadzieję, że wybaczysz mi to opóźnienie. Postaram się poprawić - obiecuje ! Chciałam Cię też poprosić, byś o nowych rozdziałach informowała mnie w zakładce Nowości u was - wtedy łatwiej mi Cię odnaleźć niż w zaśmieconym Spamie :*
    Rozdział bardzo mi się podoba, chociaż poleciało przy nim kilka łez. Jestem osobą dość wrażliwą i często płaczę czytając książki ( nie ważne, że dziwnie do brzmi ;), ale tylko dobre książki, napisane w dobry sposób. A ten rozdział zdecydowanie jest napisany dobrze. Oddałaś mnóstwo emocji, które udzieliły się również mnie. Wielki jednak plus dla ciebie - nie wiele osób umie to dobrze zrobić ! :*
    Micheal mnie zawiódł. Nie spodziewałam się tego po nim. Naprawdę staram się go zrozumieć, staram się sobie wmówić cokolwiek, by tylko jakoś wejść do jego mózgu i to poukładać, ale jak na razie nie umie. Po prosu go nie rozumiem.
    To co piszesz ma sens. i to ogromny dlatego nie powinna Cię dziwić ilość komentarzy. Zdecydowanie na nie zasługujesz. Jak nawet nie na więcej ! :*
    Ściskam !:**

    OdpowiedzUsuń
  20. Dlaczego Michael znów to robi?! Naprawdę, czy niczego się nie nauczył? Ona mu zaufała, dała drugą szansę a on wyskakuje z takim czymś. Rozumiem, pewnie jemu też nie jest łatwo, ale nie może w takiej sytuacji myśleć tylko o sobie.
    Jeju, mam nadzieję, że jednak z Jess będzie wszystko dobrze i że jej nie uśmiercisz :(

    Rozdział po prostu cudowny! Jest taki magiczny, wywołuje we mnie tyle emocji... Mistrzostwo! ♥

    Pozdrawiam :* x

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej Kochana ♡
    Czy ten Michi jest kompletnym idiotom? Nie odpowiadaj, ja wiem że jest! :/
    Jak on mógł w takiej chwili odejść od Jess. Przecież to nienormalne. Przecież się kochają, I moim zdaniem powinni teraz spędzać, ze sobą jak najwięcej czasu... W końcu nie wiadomo ile jeszcze zostało im wspólnych dni, godzin czy minut :/
    Boję się jak teraz z życiem.. Chorobą poradzi sobie Jess...
    Jesteś moją mistrzynią! Nikt nie potrafi pisać tak jak Ty :) Chyba zapiszę się na kurs do Ciebie :3
    Czekam na rozwój sytuacji i dużo weny życzę ;*
    Buziaki, zaskokowana ♡

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie mogę uwierzyć w to co przeczytałam! On ją naprawdę zostawił? Nie spodziewałam się, że po tym wszystkim, co przeszli on się zachowa w ten sposób. Michi to taka postać, która w opowiadaniu przechodzi gwałtowną przemianę, a jego upadek widzę aż zbyt widocznie. On już stracił w moich oczach tyle, że więcej się chyba nie da. Zdradzał, oszukiwał, kłamał, ale teraz mnie zniszczył kompletnie. Jak on może mówić o miłości, kiedy zostawia swoją 'ukochaną' w takiej chwili!? Jessi potrzebuje wsparcia, męskiego ramienia, pocieszyciela, a on myśli tylko o sobie! To tchórz i kłamca! Nie wierzę, że się tak zachował...

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Wow, super opowiadanie, naprawdę mi się podoba to, jak piszesz :)


    w wolnym czasie zapraszam tutaj - http://colorfull-effy-world.blogspot.com/p/terazniejszosc_7.html


    PS. Kocham wygląd twojego bloga :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Spóźniona, ale obecna :*

    A już chciałam zmienić zdanie na temat Michiego, ale jednak tego nie zrobię... Co za cham i prostak! Dziewczyna chce jego TOWARZYSTWA a on ją ZOSTAWIA?! Nosz cholera jasna... -.-' Przepraszam, ale to nie jest dla mnie w porządku...

    Z tego wszystkiego zapomniałam, co chciałam jeszcze napisać...

    Czekam na nowy rozdział.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za spam :*

      Serdecznie zapraszam na nowy rozdział :*

      http://story-about-oberschlesien.blogspot.com/2015/08/rozdzial-28.html

      Usuń
  25. Kurna, teraz to ja już siedzę totalnie zaryczana i nie wiem co robić...
    Kochana, rozwaliłaś mnie tym rozdziałem... Jak przeczytałam poprzedni, to pomyślałam, że to co tam się dzieje, to może być tylko sen (zapomniałam to napisać w tamtym komentarzu). Snem się to nie okazało, jak już to koszmarem. Koszmarną rzeczywistością. Ja nawet nie jestem zła na Michiego, bo wiedziałam, że on jest gnojem i zrobi coś takiego. Ja to po prostu wiedziałam. On nie zasłużył na szacunek, a już na pewno nie na miłość Jessi. Tacy jak on nie powinni istnieć. Swoim zachowaniem pokazał, że jest egoistycznym palantem. Nie patrzy na uczucia Jess tylko na swoje. Bo gdyby Jessi przeniosła się na tamten świat... To on nie boi się co czuje Jess z świadomością, że niedługo umrze. On boi się tylko o swój cholerny tyłek. Strach, że zostanie sam (choć własnie w tym rozdziale pogrzebał swoje szanse na trochę miłości w tym swoim nędznym żywocie) przysłonił mu oczy. I niech się nie boi. Bo on tak naprawdę już został sam...
    Jeszcze jeden do nadrobienia, uff...
    PS. Znowu Tom Odell, znowu łzy. Ale szczerze to jego piosenki pasują idealnie do tej historii ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. "co nasz czeka" - nas
    No i wracamy jakby do prologu, może nie dokładnie, ale za to motyw ten sam i jak zwykle Michael nie stanął na wysokości zadania i to on się nad sobą użala i jak ona mogła mu tak zrobić. Zamiast być dla niej wsparciem, bo to jedna ona umiera, to frajer się rozczula nad samym sobą. Udusiłabym go gołymi rękoma, gdyby stanął przede mną.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń