czwartek, 6 sierpnia 2015

Dwadzieścia



Zasnąć i obudzić się jak
wszystko będzie dobrze.”
J.R.
-Kiedy wróciłaś?- spytała, odprowadzając swego partnera wzrokiem. Mogłabym nawet przysięgnąć, że… uśmiechnęła się do mnie? Dziwne. Niepodobne do tej samej Evy, którą znałam. Tej samej blondynki, która była współwinna temu wszystkiemu, co działo się w moim życiu. Zarówno tych złych, jak i dobrych chwil…
-Właściwie to jeszcze dziś…- wykrztusiłam, nie mogąc w żaden sposób przewidzieć dalszego ciągu naszej konwersacji.- Wróciłam, ale to tylko dlatego, że powstały pewne komplikacje po drodze. Nie mogłam tam dłużej zostać. Wyjadę niedługo, lecz najpierw jak najszybciej postaram się uporać z mieszkaniem…- zaczęłam gęsto się tłumaczyć, mając świadomość, iż samo moje brzmienie jest żałosne w tej sytuacji. Trudno. Nie wiedziałam, co kłębiło się w jej głowie. Nie miałam pewności czy oby na pewno kolejny raz nie ma w zamiarze zniszczenia kariery Marco.
-Ciii- wypuściła z płuc powietrze, patrząc na mnie z uwagą.- Nie chciałam z tobą rozmawiać o tym… No wiesz…- zmieszała się, patrząc na swoje dłonie.- Sama nie wiem jak to nazwać… Chciałam cię za to przeprosić, Jessico- spojrzała ze szczerością w moje oczy, próbując subtelnie się uśmiechnąć.
-Przeprosić?- ze strachem w oczach podziwiałam treść jej zielonych tęczówek. Nie trzeba było być facetem, żeby faktycznie stwierdzić, że są piękne…- Ja… Ja właściwie ciebie… Nie, stop… Ja właściwie was rozumiem. Z miłości robi się różne głupie rzeczy, nie zważając na konsekwencje- zdołałam w końcu wydukać, chcąc wykrzesać z siebie na tyle energii, aby móc odwzajemnić przyjacielski uśmiech Evy.
-Masz wolną drogę- rzekła pewnie, odgarniając kosmyk jasnych włosów z czoła. Obrzuciłam ją zdezorientowanym spojrzeniem, rozglądając się wokoło. Bo o co tak w ogóle mogło jej chodzić?- Nie, nie. Thomas w dalszym ciągu jest mój. To już nigdy się nie zmieni, ale Michael…
-Nie rozmawiajmy o nim, dobrze?- zerwałam się szybko, czując ciarki na plecach na samo wspomnienie o blondynie.- Sarah nie może dowiedzieć się, że jestem w Austrii. Nie może…- ukryłam twarz w dłoniach, lecz była to jedynie głupia, ludzka bezradność. Bezsilność wobec bólu, który zabijał mnie kawałek po kawałku…
-Wszystko będzie dobrze, Malutka- kolejny dziwny gest z jej strony. Wtuliła mnie delikatnie do siebie, gładząc z wyczuciem po plecach. Nie poznaję tej Evy…- Posłuchaj mnie teraz uważnie…- spojrzała mi w oczy, a ja dałam znak skinieniem głowy, że jestem gotowa. Była poważna. Poważna, ale także tajemnicza… Intrygujące…- Michael rozstał się z Sarah. Wiesz, co to oznacza?- niemal wykrzyknęła ostatnie zdanie, patrząc na mnie z uśmiechem wariatki. Co to oznacza? Bo ja sama nie wiem. Spięłam się wyraźnie, skubiąc rękaw swojego płaszcza. Rozstanie? Michael i Sarah? Boże… Czemu oni? Dlaczego to on musiał cierpieć? Przygryzłam dolną wargę, nie potrafiąc wydusić z siebie nawet półsłówka. Patrzyłam tępo przed siebie, skupiając myśli na jednym punkcie przed sobą. Tak ciężko… Cholernie ciężko było pogodzić się z jego bólem…
-Cierpisz?- kolejny raz z rozmyślań wyrwał mnie głos blondynki, która znowu wtuliła mnie do siebie. Dziwne, ale mojego dawnego wroga zaczęłam traktować niczym przyjaciela…- Widzę, że cierpisz….- szepnęła na moje ucho, gładząc delikatnie moje włosy.- Michael mówił raz, że kogoś znalazłaś sobie w Niemczech… To on sprawił, że wróciłaś, tak?- przytaknęłam martwo głową, wybuchając płaczem. Nie wytrzymałam. Nie potrafiłam już dłużej wstrzymywać łez… Chciałam być silna, lecz zwyczajnie nie potrafiłam taka być…- Kochasz go jeszcze?- spojrzałam na nią z niezrozumieniem, w dalszym ciągu krztusząc się szlochem.- Mam na myśli tego, który został w Niemczech. Michaela kochasz i wiem to doskonale…
-Kocham…- wydukałam ledwo, kiwając głową.- Cholernie kocham… Do bólu banalnie kocham Erika…- wykrztusiłam, wybuchając jeszcze donośniejszym płaczem. Może przynajmniej te wylane łzy choć w małym stopniu oczyszczą moją duszę…- Kocham… Kocham…- powtarzałam głosem zakłócanym przez niemiarowy szloch.
-Skarbie…- odsunęła mnie od siebie, patrząc ze spokojem w moje zapłakane tęczówki.- Wszystko się ułoży. Jesteś piękną kobietą, która potrafi kochać…- pogłaskała delikatnie mój policzek, ścierając z niego kolejne łzy.- Ale bądź odważna, dobrze? Pamiętaj, że to zawsze lepsze od pokornego milczenia i zgadzania się na wszystko, bo jedynie walka wyzwala takie siły, o których nawet nie masz pojęcia. A musisz walczyć o swoje szczęście. O miłość… Bez miłości nie zbudujesz niczego… Niczego, słyszysz?- szepnęła.- Walcz o tego, którego kochasz. Nie obracaj się w tył. To ci niczego nie ułatwi ani nie ulży w bólu. Żyj tym, co tu i teraz. To, co wydarzyło się w przeszłości, wcale nie  musi mieć pokrycia w dniu dzisiejszym. Daj im szansę. Daj szansę sobie. Daj szansę swojemu sercu…
Kiedy przychodzi i staje na mojej drodze jestem pewna. Pewna tego, że tylko przy nim mogę czuć się tak dobrze. Że tylko jego mogę pokochać w taki sposób. Że tylko on potrafi podarować mi taką miłość, która jest dla mnie słodka, nieskazitelna, wręcz idealna, perfekcyjna. Tylko ten scenariusz wiecznie się powtarzał. Przychodził, przewrócił moje życie do góry nogami, a potem… Następnie tak czy siak zostawałam sama z bałaganem w głowie i życiu. Jednakże, nikt nie mógł mi go odebrać w snach. Jedynie w tymże marnym mirażu mogłam mieć go w całości. Tak, zdecydowałam się w końcu. Dziwi mnie to nawet mnie samą. Zdecydowałam się i wiedziałam w końcu, kto tak naprawdę jest dla mnie ważny. Ważny w mojej pokrętnej logice i oceniany według mojej lekko nienormalnej miarki, lecz ważniejszy od tamtego drugiego. Pokręcone, wiem. Ja od zawsze, zresztą, byłam pokręcona…
-Czego chcesz?- burknęłam, siląc się na obojętność. Jak dobrze, że rozmawialiśmy przez telefon. Nietęgi wyraz mojej twarzy już na starcie pozbawiłby mojej wypowiedzi stanowczości oraz wiarygodności w moje słowa.
-Chciałem pogadać…- powiedział przybity. Nie musiałam widzieć go na żywo, żeby móc wyobrazić sobie smutek oraz męczenie na jego twarzy. Zacisnęłam dłonie w pięści. Czułam jakby ktoś wiercił boleśnie dziurę w moim brzuchu. Dlaczego tak trudno się pożegnać?- Brakuje mi ciebie… Rozmów z tobą, twojego uśmiechu, widoku roześmianych oczu…
-A gdzie poszła Susanne? Zapewniam cię, że od razu jak wróci, zaspokoi wszystkie twoje pragnienia i potrzeby. Niepotrzebnie dzwonisz- oznajmiłam ozięble, nadal mocno ściskając dłoń w pięść. Nie chciałam, aby cierpiał. Nigdy… Owszem, nie odczuwałam jego bólu tak, jak Michiego, ale… Nic na to nie poradzę, że nie pozostawał dla mnie bez znaczenia.
-Daj mi ostatnią szansę… Proszę cię…- wydusił, a ja dałabym sobie rękę uciąć, że właśnie wtedy spod jego powiek uwolniły się łzy.- Susanne nie będzie w naszym życiu, obiecuję ci. Przeprowadzimy się na drugi koniec świata, będziemy szczęśliwi. My. Ty i ja… Tylko i wyłącznie… Nikt więcej.
-A pamiętasz ile wcześniej było takich obiecywanek?- parsknęłam ironicznym śmiechem, na który wcale nie miałam ochoty.- Wcześniej miałeś to gdzieś. Widzę, że ułożyłeś sobie ładne plany na przyszłość. Powodzenia w spełnianiu ich. Beze mnie- zaznaczyłam.
-Ale ja bez ciebie nie umiem… Nawet nie chcę…- mówił w niezrozumiały sposób. Moje serce pękało. Płakało, rozpaczało, wręcz wyło z bólu, który mu dostarczałam. Co zrobić? Jeśli teraz nie odetnę go od czynnika rażącego, ono już na zawsze będzie cierpieć…
-Za późno…- wyszlochałam. Znowu. Kolejny raz dzisiaj nie potrafiłam powstrzymać się od łez. To jednak nie na ludzie siły, aby walczyć z tak silnymi instynktami…- Kocham cię, Erik. Kochałam, kocham nawet teraz po tym wszystkim… Po tym ile razy mnie zwodziłeś i zawodziłeś, ale…- właśnie w tej chwili rozbrzmiały w mojej głowie słowa Evy. Nie mogę siedzieć cicho i jednocześnie być szczęśliwą. Aby osiągnąć ten stan, muszę zmienić własną naturę. Przełamać własne lody i w końcu mówić o tym, co mnie trapi.- Moja miłość tutaj na nic. Ty od zawsze miałeś problem z decyzją. Nie potrafiłeś zrezygnować z czegoś na rzecz drugiego. To właśnie przez to zaprzepaściłeś szansę na naszą miłość. Nie mów teraz, że ci szkoda, proszę. To czasu nie cofnie i nie naprawi błędów. Weź jedynie moje słowa do serca, przemyśl je i wystrzegaj się tego samego, kiedy dostaniesz drugą szansę na szczęście- zakończyłam, wycierając ze swego czoła kropelkę potu.- Powodzenia, Erik- uśmiechnęłam się od niechcenia, pragnąc przekazać mu tę samą energię, która właśnie teraz mną kierowała.
-Bądź z nim szczęśliwa, Jess…- wydusił z siebie, po czym przerwał połączenie. Czyli teraz nastał już prawdziwy koniec… By dopełnić swego dzieła, usunęłam z telefonu numer Niemca. Pożegnanie. Nasze ostatnie. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że właśnie tak ono będzie wyglądać. Tak ozięble, gdzie wokół przejawia się jedynie zawiść, otoczona trudną miłością, dla której rozum to za mało… Jednakże, byłam z siebie dumna. Tak. Skończyłam z połową swych utrapień. Wszystko teraz miało iść jedynie we właściwym kierunku. Moimi szlakami, które będę sama sobie wytyczać. Stałam przed okazałymi, hebanowymi drzwiami. Przymknęłam na chwilę powieki, zachłystując się rześkim powietrzem. Przetarłam swe powieki, chcąc upewnić się, że nie ma tam już śladów łez. Poprawiłam włosy, po czym wykonałam zdecydowany ruch…
~*~
Hej, Skarby moje najdroższe! ;*
Kolejny rozdział z kolei składam w Wasze ręce. Ech, przejściówki powoli mijają, a to najważniejsze! ;D 
Któraś z Was była na LGP? Jak wrażenia? No już, już! Opowiadać mi tutaj wszystko. ;] 
Widzimy się w następny piątek. Ktoś ma z Was pomysł, co dalej z bohaterami?
Ach, nawet nie wiecie, jak bardzo stresuję przed następnymi rozdziałami. o.O hehe
Do następnego, Misiaki. ;*
Kocham Was, pamiętajcie! ♥

20 komentarzy:

  1. A Pani Klaudia znowu włączyła reklamy nie w tym momencie. xD :(
    Nie poznaję Evy... Czyżby i jej Sarah zaszła za skórę? A może wówczas też jakoś ją zastraszyła i zmusiła, by Eva towarzyszyła w tych jej machlojkach. A może po prostu Eva wtedy bała się, że Thom może znów odejść do Jess, a teraz przekonała się, że w jego sercu nie ma innej kobiety niż właśnie ona, Eva? Nie wiem jakie to czynniki, ale podoba mi się, że Eva przeprosiła Jess. Podoba mi się, że powiedziała jej o rozstaniu Sarah i Michiego. A co podoba mi się jeszcze bardziej? Ta jej motywująca przemowa. Ma absolutną rację. Miłość i szczęście łączą się ze sobą i obie te wartości potrzebują odwagi. Wiele odwagi... :)
    Podoba mi się, że wszystkie rady i wskazówki, jakie usłyszała od partnerki Thomasa, wzięła sobie do serca. Podoba mi się, że próbuje stać się silniejsza. Jej natura była zbyt miękka, by w jakiś sposób zapanować nad swoim sercem i smutkiem.
    Odmówiła Erikowi. I teraz wydaje mi się, że to świetny krok. Na samym początku Durm zauroczył mnie chyba tak samo jak Jessi, ale jak tylko zaczęły się problemy z Susanne, wszystko się zmieniło. Niejednokrotnie zostawiając Jess samej sobie, pomagając Susanne, opowiedział się, po której stronie stoi. Stał po stronie swojej byłej. Wydaje mi się, że mimo jego obietnic, raczej nadal miałby czas dla Susanne, a Jessi cierpiałaby znacxbie bardziej. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie spodobała mi się deklaracja piłkarza. Bardzo mi się spodobała, jednakże wydaje mi się, że nie miałaby ona pokrycia...
    Odmówiła mu i zrobiła ogromny krok ku lepszej przyszłości. :))
    A teraz? Przed kogi drzwiami stoi? Czy to drzwi Michaela? Czy rzuci mu się w ramiona? Spoliczkuje go? Mam tak wiele pytań, a na odpowiedź muszę czekać. :( Nieładnie, Pani Klaudio, oj nieładnie! :p
    Czekam, czekam, czekam. ❤
    Kocham! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jestem! Tym razem na czas. Gdy tylko zobaczyłam powiadomienie o nowości weszłam i przeczytałam.
    Przepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem, ale przez wyjazd do Wisły nie miałam czasu. A jak było e Wiśle? Cudownie! ❤ Tylko nie udało mi się złapać żadnego skoczka. Mają za duże branie i ciężko było się dopchać. Ale może za rok się uda? No i ta atmosfera, która panowała. Magia!
    Wracając do rzeczy najważniejszej czyli rozdziału to uważam że wyszedł Ci wręcz fenomenalnie! Ale czego innego można było się spodziewać po kimś z Twoim talentem?
    Eva chyba Przemyślała swój błąd i chce go teraz naprawić. Szczerze to zdziwiłam się,że ona może mieć jakieś ludzkie uczucia.
    No i Jess w końcu zerwała kontakt z Erikiem. Dobrze zrobiła. I to nawet bardzo.
    Dlaczego nie było dzisiaj Michiego, co?
    A! No i jeszcze jedno. W końcówce Jess stoi przed drzwiami do mieszkania Michaela,prawda?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Pozdrawiam i przepraszam za niezbyt ogarnięty komentarz.
    Buziaki. ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jestem ;)
    Rozdział jest idealny ❤
    Eva, Eva, Eva... Od kiedy ona ma ludzkie uczucia? o.o no... Niech jej będzie ;)
    Jess... Dobrze że odmówiła Erikowi... To była dobra decyzja. :)
    A teraz? Myślę (widzę że nie tylko ja ;)) że stoi przed drzwiami Michiego...
    No, ale oczywiście mogę się mylić... No jak to ja xD
    A LGP w Wiśle? Wspaniałe :D
    Szkoda tylko, że spędziłam je przed tv... :(
    Ale i tak przyjemnie się oglądało :)))
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę weny ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co taki krótki rozdział :(
    Jessica mądrze postąpiła. Pomimo że, kibicowałam jej i Erikowi to Michael jest o wiele lepszym kandydatem. Durm nie potrafił podjąć decyzji i to go zgubiło. Sentyment czy miłość? To chyba tylko on wie. Dobrze, że zakończyli znajomość w zgodzie i bez zbędnych kłótni.
    Teraz pozostaje Jess tylko wrócić do Michiego, który napewno przyjmie swoją przyjaciółkę. Od początku było wiadomo, że są dla siebie stworzeni tylko oboje nie umieli wyznać swoich uczuć przed sobą. Pierwszy raz popieram Evę - dziewczyna odnalazła rozum i dobrze radzi dziewczynie. Mam nadzieję, że Jessica się jej posłucha.
    LGP było super. Zdjęcie z Andim plus zobaczenie zawodów - perfecto!
    Dużo weny i czasu, kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Totalnie nie tego spodziewałam się po Evie. Myślałam że znowu się wtrąci i jeszcze bardziej namiesza, a tu proszę. Widocznie to prawda, że ludzie się zmieniają. I w dodatku zainspirowała Jess do walki o miłość. Teraz nic tylko czekać, aż Michi wkroczy do akcji :D
    Mnie niestety nie udało się pojechać do Wisły, ale pocieszam się dużym prawdopodobieństwem wyjazdu na zimowy PŚ :)
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że nie musisz informować mnie o nowych rozdziałach, bo na moim blogu automatycznie pojawia się informacja i nich :)

      Usuń
  6. Rozdział idealny tylko szkoda, że taki krótki :C Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca <3
    No zaskoczył mnie rozdział, nie powiem, że nie :) Eva... nie poznaję jej! Kiedy nie musi już walczyć o Thomasa wydaje się nawet miła! Jess jej potrzebowała, znaczy niekoniecznie akurat jej ale kogoś kto by ją przytulił i powiedział kilka słów prawdy, żeby poszła za głosem serca. Eva doskonale odnalazła się w tej roli. Nie wiem czy to może być jakiś początek przyjaźni ale na pewno zakopała topór wojenny ;)
    A teraz co do Jessi... cieszę się, że wreszcie pożegnała się i ostatecznie zakończyła związek z Erikiem. To musiało się wreszcie stać a Eva dała jej siłę, żeby to zrobiła :) Dobrze się stało.
    Kochana, nie mogę się doczekać następnego!
    Pytasz o LGP... było tak idealnie, genialnie, perfekcyjnie, że nie da się opisać <3
    Życzę weny i buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jestem :)
    Kochana, rozdział po prostu cudo *.* Ja nie wiem, jak ty to robisz, że każdy następny jest idealny, naprawdę. Aż szkoda, że tak krótko... :)
    No proszę, Eva mnie nieźle zaskoczyła. Po niej to raczej nie spodziewałabym się takich ludzkich odruchów. Wreszcie poszła po rozum do głowy. Oby Jess jej posłuchała. Właśnie, Jessica... jestem z niej dumna, że nareszcie odmówiła Erikowi i postanowiła w końcu zakończyć ten dość skomplikowany i toksyczny związek. Tylko co tak mało dzisiaj Michiego? :) I jestem pewna, że to właśnie przed jego drzwiami stoi Jess... Nawet nie wiesz, jaki mam teraz huragan pytań w głowie :)
    LGP, na ten temat mogę opowiadać godzinami. Było genialnie ^^ Jeszcze nigdy nie narobiłam tyle selfie :D
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział przecudowny! Nie wiem co więcej napisać... To, co nam tutaj przedstawiła odciągnęło mnie na chwilę od oglądania Speedway Grand Prix w duńskim Horsens ;).
    Eva mnie zaskoczyła tą nagłą zmianą jednakże ma rację. Jessica powinna jej posłuchać i mam nadzieję, że wtedy będzie dobrze. Bo kiedyś musi być, prawda? ;)
    Życzę ogromu weny ^^

    Buziaki,
    British Lady ♡

    PS. Przepraszam, że tak króciutkio, ale moja podzielność uwagi pozostaje wystawiona na próbę nie tylko przez żużlowców, ale przez autokorektę w telefonie ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega się cieszę, że Jess wreszcie zamknęła pewien rozdział w swoim życiu i pożegnała się z Erikiem (mam nadzieję) raz na zawsze.
    Wow, nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony Evy ;o Ludzie się jednak zmieniają :)
    Czekam aż Michael wkroczy do akcji ^^

    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam za tak niewyobrażalnie długą przerwę, sama nie wiem jak to się stało w sumie to po części wiem, brak czasu głównym sprawcą :/ Ale nadrobiłam wszystko aż do obecnej 20 ;) i obiecuję, ze teraz będę na bieżąco ^^ Bardzo dużo się wydarzyło tutaj od chwili mojej nieobecności,ale to dobrze ;)
    Co do rozdziału nie spodziewałam się takiego przebiegu rozmowy pomiędzy Evą a Jessi, nie zdziwiłabym się gdyby ona się pożarła z Sarah i przeszła na tą lepszą stronę ;)
    Czekam z niecierpliwością na następną cześć ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie spodziewałam się tego po Evie. Błam przekonana, że zrobić coś co jeszcze bardziej namiesza a tu proszę... Wydaje się nawet, że przemyślała swoje błędy i chce wszystko naprawić. Czy jednak na pewno? Nie do końca jej ufam i troszkę się boję, że pod tymi włoskami, kryją się różki, które wyskoczą w najmniej odpowiednim momencie !
    Podoba mi się to co robi Jess.. jestem po prostu wniebowzięta. Teraz tylko do całkowitego szczęścia potrzebny mi Michi ! :**
    Ściskam ! :*
    http://fifty--days.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Kochana! ;*
    Przepraszam za to moje całe spóźnienie...
    Powiem Ci, że w ogóle nie poznaję Evy :o Co się z nią stało? Ktoś ją podmienił czy jak? :P Nigdy nie wpadłabym na to, że to właśnie ona naprowadzi Jess na właściwą drogę do szczęścia! :)
    Cieszę się, że Jess definitywnie pożegnała się z Eikiem. Myślę, że był to już ostateczny moment. Teraz oboje będą szczęśliwi osobno :)
    Liczę na to, że Jess właśnie idzie do Michiego, ponieważ oni zasługują na całkowite szczęście! :*
    PS. Odpowiadając na komentarz pod epilogiem: nie zdaję sobie sprawy z tego, że z pod mojej ręki wyszło jakieś cudo :) Za to z pod Twojej wyszło dwudzieste już cudo! :3
    Buziaki i dużo weny Kochana! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo zaskoczyła mnie Eva. Nie sądziłam, że będzie dla Jess taka miła, wręcz przyjacielska! Na ostatnim spotkaniu ostro ją szantażowały, a tutaj taka sympatia. Nie wiem skąd wzięła się ta zmiana w jej zachowaniu i szczerze powiedziawszy wydaje mi się lekko podejrzana, ale cieszę się, że doradziła Jess i tchnęła w nią nową energię. Mam wrażenie, że teraz coś dotarło wreszcie do Jess i zacznie walczyć o swoją jedyną, prawdziwą miłość. Chociaż... nie wiem czy ona jest czegoś pewna;D Niby płacze za Michaelem, a na pytanie czy kocha Erika bez zająknięcia mówi, że tak. Mimo to to są chyba dwa całkowicie rożne uczucia. I dobrze, że mu nie uległa. Kolejny powrót nie miałby sensu.

    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na wątek Michi&Jess <3

    OdpowiedzUsuń
  14. No i jestem i ja :D Na wstępie zacznę, że wprost kocham Twoje obszerne i pełne uniesień opisy <3 Po drugie - jest już 20. rozdział, a ona nadal nie jest z Michim? No nieeee :( Po trzecie - niby koniec z Erikiem, ale ciągle mam obawę, że wcale nie pożegnali się na zawsze, w końcu różnie w życiu bywa. A jak wspomniała koleżanka wyżej, Jess jest bardzo niezdecydowana i to może jej znów nieźle namieszać w życiu.
    Co do Wisły... To niezaprzeczalnie wyjazd mojego życia, Fannemel chyba będzie miał mnie dosyć... ale w końcu musi się przyzwyczaić do swojej przyszłej żony haha :D w każdym razie cudowne wspomnienia i zdjęcia oczywiście :)
    Życzę weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. omg dziewczyno! trafiłam tu przez przypadek chyba z jakiegoś innego bloga nawet już nie pamiętam
    zobaczyłam bohaterów widzę Michi-dobra czytam no i tak zaczęłam i mnie wciągnęło
    już dawno żadne opowiadanie nie wzbudziło u nie takich emocji ostatnimi czasy tylko Panna Boop "ładnie" gra mi na emocjach i jedno opowiadanie które czytam już 9. raz
    czytając byłam poirytowana, klnęłam na Michiego, Jessie, Erika, Sarah i Eve i wszystkich debili po kolei... ciebie również mam ochotę udusić za wyzwolenie we mnie takich emocji i to, że właśnie przeczytałam ten rozdział urwany w beznadziejnym momencie, a następnego jeszcze nie ma!
    mam nadzieję, że pojawi się niedługo
    czekam i pozdrawiam
    nowa czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o i własnie sobie uświadomiłam że czytałam twoją "najpotężniejszą magię uczuć" i "ujrzeć świat w jednej osobie" być może z nudów odwiedzę też pozostałe ;)

      Usuń
  17. Nie wierzę, normalnie nie wierzę, że ona tak z automatu, z powodu kilku słów zaufała Evie. Jeszcze bardziej nie wierzę w to, że szkoda jej Michiego bo rozstał się z Sarach - Michael nie zasługuje na współczucie, a na porządny kop między nogi. Nie rozumiem też jak ktoś taki może być dla niej ważny, takie nic, takie dno, bo Michael w mojej miarce nie sięga nawet zera, jest grubo pod poziomem morza. Kto wie, może ona jest normalna, a ja mam za duże wymagania...hmm?

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń