piątek, 31 lipca 2015

Dziewiętnaście


Nie lubię wspominać, nie lubię tęsknić,
nie lubię myśleć o tym, co było i porównywać tego z tym, co jest,
a mimo wszystko robię to bardzo często,
a wręcz powiedziałabym, że systematycznie.”
J.R.
I znowu tu wróciłam. Można rzec, że do punktu wyjścia. Kolejny raz nie miałam niczego. Po raz wtóry zostałam z niczym. Enty raz rozczarowałam się i cierpiałam. A miałam już tutaj nigdy nie wracać. Nie spacerować po ciemnym, zakurzonym mieszkaniu w jednym z austriackich miasteczek, cierpiąc w samotności. Jednakże, tak naprawdę to tutaj był mój dom. Nie w Niemczech, gdzie miałam brata, rodziców… W rzeczywistości to w Austrii przeżyłam tak wiele cudownych chwil, które niestety mieszały się z momentami cierpień oraz rozpaczy, która sięgała niemal gwiazd… Taki najwidoczniej ma być mój żywot. Marny i poprzeplatany cholernym bólem, lecz prawdopodobnie taka była moja misja. Ciężka misja, której bałam się dalszego wypełnienia. Co było najgorsze w tym wszystkim? Samotność. Bo zostałam sama. Sama jak palec. Miałam niby rodzinę, Marco, ale… To nie to było mi potrzebne. Tak, rozstałam się z Erikiem. Nie dlatego, że wybrał Susanne. Żadnej z nas nie wybrał. Do końca życia będę pamiętała wyraz jego twarzy, kiedy myśli w jego głowie stały się jego wrogami. Zacisnął wówczas dłonie w pięści, marszcząc po swojemu czoło. Wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem, a ja z oddali słyszałam jego galopujące serce. Byłam głupia, mając nadzieję, że jeszcze coś może nas uratować. Nic nie mogło nas uratować. Łączyło nas cholernie dużo, lecz dzieliła pustka w sercach, których nie umieliśmy zapełnić. A ja już nie chciałam żyć obok Susanne. Nie dla mnie życie w trójkącie. Jeśli kocham, kocham prawdziwie i nie chcę się dzielić z nikim moją najukochańszą osobą… I takim prawem znalazłam się właśnie z powrotem w Austrii. Wyjechałam bez słowa. Nikt nie wiedział, gdzie aktualnie się znajduję. Nikt. Absolutnie nikt. Telefon jedynie co chwilę brzęczał w kącie, dając znak, że kolejne osoby chcą nawiązać ze mną kontakt. Paradoks, prawda? Narzekałam na samotność, podczas kiedy inni się o mnie niepokoili. Pomimo tego, że ta samotność miażdżyła mnie od środka, wolałam ją niżeli kolejne tłumaczenia i powtarzanie tego samego. Zatem byłam ja. Ja, ciemność, kurz zaległy na półkach oraz kilka pająków…
„Pamiętam każdą wspólnie spędzoną chwilę,
a w każdej z nich było coś wspaniałego.
 Nie potrafię wybrać żadnej z nich
i powiedzieć: ta znaczyła więcej niż wszystkie.”
M.H.
Najważniejszy był ten pierwszy krok. Ruch własnego serca, które wreszcie zaczęło współgrać z rozumem. Utwierdziłem się w przekonaniu, że należy walczyć, aby cokolwiek odzyskać. Nie wymagałem wiele. Wręcz przeciwnie. Wystarczyłaby mi tylko krótka wiadomość, co u niej. Tyle. Nic więcej… Bylebym tylko wiedział, że jest bezpieczna, a uśmiech nie schodzi z jej rozjaśnionej twarzy. Nie odpuszczę. Nie mogę. Będę szukał cierpliwie dzień po dniu. Będę podążał jej śladem. Szukał z uporem, bo tak naprawdę to nawet Jessi mogła się pogubić. A ja? Ja musiałem ją odnaleźć, a co dalej? To będzie już zależało od niej. Lecz tylko i wyłącznie z nią mogłem porozmawiać dosłownie o wszystkim, bo nikt nigdy nie był przy mnie w ten sposób, jak właśnie ona. Z całą wiedzą o mnie. Świadomością do czego jestem zdolny. Tak po prostu. Mimo wszystko. Wbrew wszystkiemu…
-Czego?- burknął mężczyzna, który ledwo co stał naprzeciw mnie. Zmierzyłem go badawczym wzrokiem. Pijany. Czyli jest źle… Jessi… Co dzieje się teraz z jej życiem?! Co dzieje się z moją Jessi?!
-Przyszedłem porozmawiać z Jessi- wycedziłem zaniepokojony, siląc się na neutralny ton głosu. Żadna bójka na pewno nie pomogłaby jej w tej chwili. A to właśnie przecież jej dobro i bezpieczeństwo było dla mnie nadrzędne.- Jestem Michael. Jej przyjaciel…- dopowiedziałem, kiedy Niemiec badawczo obserwował mnie od góry do dołu.
-A więc to ty, gnoju!- krzyknął na całe gardło, przypierając mnie do ściany. Wściekłość oraz uraza wręcz kipiała z jego tęczówek, a zapach alkoholu skutecznie podrażniał moje nozdrza.- To wszystko przez ciebie, słyszysz?! To twoja wina, że mnie zostawiła!- wrzeszczał dalej, wymierzając pięść w moją stronę.
-Zostawiła cię…- powiedziałem sam do siebie, nie czując nawet bólu w pulsującym miejscu na mojej twarzy. Ogarnęło mnie jedynie zaskoczenie. I ciemność… Wszędzie była ciemność, w której słyszałem jedynie rytmicznie bicie własnego serca.- Dla mnie?- wykrztusiłem ledwo, nerwowo krążąc wzrokiem po każdym kącie jasnego przedpokoju.
-A ty co?! Głuchy się znalazł?!- kolejny raz jego pięść znalazła się zbyt blisko mojej twarzy, co w ostateczności sprawiło, że się otrząsnąłem.- Spieprzyłeś wszystko tym, że się urodziłeś! Powinienem cię teraz zabić, zdajesz sobie z tego sprawę?
-Jeśli się tylko dowiem, że ją zraniłeś…- wycedziłem, odpychając od siebie chłopaka. Teraz to ja przyparłem go do ściany, mierząc go złowrogim wzrokiem.- Jeśli choć jedna łza spłynęła po jej policzku z twojego powodu, przysięgam ci, że nie będziesz już tak ładnie wyglądał, słyszysz?!
-Jesteś tak samo niezrównoważony psychicznie jak ona- zaśmiał się gorzko, odpychając mnie od siebie. Powolnym krokiem ruszył w stronę salonu, co chwilę podpierając się o białe ściany mieszkania, które niegdyś dzielił z Jessi.- Szmata z niej i tyle…- ukrył na chwilę twarz w dłoniach, jakby teraz to on mówił sam do siebie.- Jedna z wielu… Nic nieznacząca dla nikogo zimna suka, która myśli, że jest pępkiem świata…
-Powtórz to jeszcze raz po adresem Jessi, a nie obchodzi mnie to, że niebo będę oglądał zza kratek!- wrzasnąłem, gwałtownie zbliżając się w jego stronę. Nikt. Absolutnie nikt. Nikt nigdy nie będzie posiadał prawa, aby nazywać tak Jessi. Moją Jessi.
-Przymknij się…- burknął rozdrażniony, ignorując moje pokrzykiwania.- Życie mi się sypie. Nie mam ochoty na rozmowę z kolejnym błaznem…- mówił, zasiadając na kanapie, jednocześnie mocząc swe usta w trunku.
-Największym błaznem jesteś tylko ty- warknąłem, podążając za nim. Nie wiem czemu nie odpuściłem. Może jedynie chciałem jakoś zaznaczyć swój teren? A może poznać jego dalsze zamiary, by wiedzieć dokładniej na jakim gruncie stąpam?- Pozwoliłeś odejść tak cudownej kobiecie- wypomniałem, aby dopiero po dłuższej chwili doszedł do mnie fakt, że ja uczyniłem dokładnie taki sam błąd przed laty…
-Nie myśl, że masz czysty teren- wycedził z goryczą w głosie, lecz rażącą pewnością, której nie sposób było nie zauważyć.- Będę walczył, słyszysz?- podniósł się, by zrównać się ze mną wzrokiem.- Kocham ją i nie pozwolę jej uciec.
-Myślisz, że po tym, co jej zrobiłeś ona będzie w stanie ci wybaczyć?- wydukałem, mając świadomość, iż drwię teraz sam z siebie. Trudno. Wszystko, byleby odebrać mu choć odrobinę tej jego pewności siebie, którą zapewne czerpał z miłości, którą obdarzał Jessi.- Jesteś śmieszny.
-Ona mnie kocha- powiedział wolno i wyraźnie tak, aby każde słowo w odpowiedni sposób zapisało się w moim umyśle. Zacisnąłem dłonie w pięści.- Kocha ponad wszystko. Ponad ciebie- zaakcentował ostatnie zdanie, powodując, że jeszcze mocniej zacisnąłem dłonie.
-Skąd ta pewność?- wykrztusiłem, siląc się na naturalne brzmienie, pozbawione obaw oraz złości, która spięła wszystkie moje mięśnie.- Nie poniżaj się może już, co?
-Ona cię nienawidzi- zaśmiał się gorzko, patrząc z ironicznym rozbawieniem w moje oczy.- Zabawiłeś się nią, a potem? Zostawiłeś- parsknął śmiechem.- Ona nie chce cię widzieć. Nie chce mieć absolutnie nic z tobą do czynienia. Nie pytaj skąd wiem. To mnie ona zwierzała się, kiedy nie odbierałeś od niej kolejnych połączeń, nie odpisywałeś nawet półsłówkiem na wiadomości…
-A kiedy dowiedziała się o zakończeniu kariery?- to pytanie samo wymsknęło się z moich ust. Od samego początku pragnąłem dowiedzieć się w jaki sposób to wszystko odebrała Jessi. Domyślałem się, że nie jest kolorowo. Że musiała być zaskoczona, zdezorientowana…
-Za to nienawidzi cię najbardziej- zaśmiał się znowu.- Siedziała przez kilka dni w sypialni, produkując hektolitry łez. Chciała sobie sama to wszystko uporządkować, a nie umiała sobie poradzić z tym wszystkim. Przez ciebie. Przez to, że nawet jej niczego nie wytłumaczyłeś. Płakała przez ciebie, a to ty śmiesz prawić mi kazania- upijając kolejny łyk alkoholu, spojrzał na mnie z triumfem. Zmierzyłem go jeszcze raz od góry do dołu, po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem przed siebie w stronę drzwi.- Będę walczył, więc radzę nie zapominać o moim istnieniu!- usłyszałem na odchodne.
„Chciałabym wznieść toast za uczucia,
które nazywacie miłością.”
J.R.
Szłam zwartym krokiem przed siebie, wciągając wbrew sobie spore ilości mroźnego powietrza, które podrażniało moje gardło. Dreszcze przechodziły przez moje ciało, a nogi powoli odmawiały posłuszeństwa. Gdzie zmierzałam? Sama nie wiem. Włóczyłam się w ten sposób po mieście już dobre kilka godzin, lecz nadal to było za mało, aby odciąć się od tego wszystkiego. Odpoczynku. Westchnienia psychicznego… Jedynie tego pragnęłam. Niczego więcej. Niby to takie banalne, pospolite, ale tak trudne do osiągnięcia. Cóż… Każde życie jest jak film, w którym występuje miłość, ból, rozczarowanie czy nawet twór nazywany przeznaczeniem. Mój film na pewno nie byłby hitem. W żadnym wypadku… Każdy miałby dosyć tego banalnego scenariusza. Miłość, szczęście, a potem? Łzy i cierpienie zgorzkniałej kobiety, która nie wie, co ze sobą począć. Ja sama mam dosyć tego cyklu…
-Jessica!- usłyszałam głos za swoimi plecami, który sprawił, że odwróciłam się niemal natychmiastowo. Uśmiechnęłam się przez łzy, niezdarnie próbując otrzeć słoną ciecz, która nieustannie spływała po moich bladych policzkach.
-Witaj, Thom- musnęłam na przywitanie policzek chłopaka, nie chcąc by już na powitanie zobaczył cienie pod moimi powiekami i zaczerwienione od płaczu oczy.- Co u ciebie?- uprzedziłam go przed zadaniem tego samego pytania, chcąc w czasie opowiadań chłopaka wyzbyć się szlochu.
-Dobrze. Nawet bardzo- odpowiedziała blondynka, która nagle wyłoniła się zza pleców Austriaka. No tak. Eva. Spoglądała zalotnie w stronę Thomasa. Kwitła i ja dokładnie potrafiłam to dostrzec. A więc to właśnie tak wygląda szczęśliwa kobieta… Szkoda, że ja nigdy nie będę w takim stanie. – A u ciebie, co słychać?
-Super…- powiedziałam pod nosem, chowając swój wzrok przed ich dwóją. Jeszcze z Thomasem mogłabym porozmawiać, lecz Eva? Przecież to ona niemal wygoniła mnie z Austrii. To ona była jedną z szantażystek, która była sprawczynią tego wszystkiego… Całego bałaganu, który teraz panował w moim życiu.
-Idź do tego sklepu, kup co potrzeba i spotkamy się w domu, dobrze?- odezwała się  Eva, patrząc na Thomasa swym markowym, uwodzicielskim wzrokiem.- Muszę porozmawiać z Jessicą- dopowiedziała, zwracając wzrok w moją stronę. Serce niemal podskoczyło mi do gardła. Eva chce rozmawiać ze mną. Kobieta, która miała haka na mojego brata, ta sama, która bezdusznie mnie szantażowała, teraz chce ze mną rozmawiać po tym, jak złamałam postanowienia jej szatańskiego paktu. I znowu jest mi słabo. Znowu moja cera robi się ziemista. A dreszcze? One z sekundy na sekundę stawały się coraz gorsze…
~*~
Hallo! ;*
Tak i oto przed Wami dziewiętnasty rozdział. ;) 
Mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba. Jak odczucia? 
Co myślicie o postępowaniu bohaterów? 
Jakieś scenariusze na przyszłość?
Proszę, dzielcie się ze mną swoimi słowami. Śmiało! Nie macie nawet pojęcia jaką uciechą i radością dla mnie jesteście. ♥




12 komentarzy:

  1. Och, Kochana! :)
    Rozdział - kolejne cudo! :*
    No po prostu wspaniały!!! ;) Jejku... Jestem ciekawa co będzie dalej :) (tak, wiem, że się powtarzam, ale naprawdę kolejny świetny rozdział w Twoim wykonaniu :) )
    Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, niestety obowiązki wzywają :( A tak chciałabym się rozpisać... wybacz... :'(
    Czekam na kolejny i obiecuję, że się poprawię!!! :)
    Pozdrawiam, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle epicki no cudo po prostu. I jak ja teraz wytrzymam do piątku!? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Erik przeczy sam sobie. Z jednej strony nazywa Jessi szmatą i mówi, że zostawiła go dla Michiego, a z drugiej twierdzi, że nie będzie chciała z Michim być, bo ją ranił, płakała przez niego i tak dalej. Rozumiem, że był tak nawalony, że sam nie wiedział, co gada bo w sumie nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Nie wybrał Jessi, pozwolił jej odejść, nazywa ją suką, a potem gada, że będzie walczył, Powinien palnąć się w łeb, bo to on zachowuje się jak psychol!
    Jestem bardzo ciekawa, co powie ta cała Eva... Może od niej Jessi dowie się o rozwodzie?

    Pozdrawiam i czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej, hej! :*
    Jestem i słowem wstępu powiem: ZASKOCZYŁAŚ MNIE NA MAXA! ❤
    Jessie znów w Austrii? Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy! Poczułam takie miłe ukłucie. ^^ Rozumiem, że Jessi jest ciężko. Znów jest zraniona. Znów jest samotna. Rozstała się z Erikiem, ale wydaje mi się, że to jej najlepsza decyzja od pewnego czasu. Teraz już będzie wolna. Niczym nieograniczona. ;)
    A pan Michael? ;) Znowu się minęli... Jak to możliwe? Jak to możliwe, że mają takiego pecha? No jak? Pech? Przeznaczenie? Mam nadzieję, że nie. :x Erik jest taki żałosny. Najpierw mówi o Jessi w samych negatywach, a potem użala się nad tym, że go zostawiła, nad tym, że ją kocha... Uderzył Michiego, a to Michi powinien sprać go na kwaśne jabłko...
    Oboje są siebie warci. Oboje zranili Jessicę. Oboje popełnili te same błędy; żaden z nich nie potrafił wybrać Jess... :(
    On w Niemczech, ona w Austrii... Kiedy doprowadzisz do ich spotkania?
    Właśnie... ona samotn, skrzywdzona i zdruzgotana w Austrii , spotyka Thomsa. Swojego byłego. Z jego partnerką. Niezeykle dołujące... Cóż, ona chyba już tak ma... całe życie pod górkę. Pytanie tylko.... Czego chce Eva? Czego chce od naszej Jessi? Fajnie byłoby, gdyby zrozumiała swoje błędy i chciała przeprosić naszą bohaterkę. Mam nadzieję, że zdobędzie się na coś takiego. :)
    Rozdział fenomenalny. Nie mogło być inaczej. Przyzwyczaiłaś nas do takiego mistrzostwa. ❤
    Czekam na następny rozdział. ❤
    Kocham! ❤
    Bużka! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kochana! ;*
    Więc cieszę się, że Michi w końcu się ogarnął i zrozumiał kto jest jego życiowym szczęściem :)
    Tylko ten idiota- Erik może wszystko popsuć.. Znając jego możliwości, to na pewno nie odpuści, ale nie wiem cy to będzie dobre dla Jess i dla niego samego. Nazywanie jej szmatą, a chwilę później wyznawanie miłości do niej trochę sobie przeczą :/ Ehh faceci..
    Najbardziej żal mi Jess, bo ona w tym wszystkim chyba najbardziej się pogubiła. Najpierw zostawił ją jej najlepszy przyjaciel, który był również miłością jej życia. Kiedy zaczynała być szczęśliwa to znowu, kolejny facet wbił jej nóż w plecy :c
    Jeszcze teraz Eva :o Czego ona może chcieć od naszej Jess?
    A podsumowując czekam na spotkanie Jess i Michiego, bo muszą w końcu się spotkać, prawda? :)
    Czekam na kolejny :3
    Buziaki Kochana ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem :)
    Kochana, jakie trochę się podoba? Bardzo się podoba!
    I teraz chyba dopiero mogę powiedzieć, że się porobiło.Przypomina mi się piosenka "Mijamy się". Bardzo trzymasz nas w napięciu, kiedy nadejdzie spotkanie Jess i Michaela, a najważniejsze pytanie jak ono będzie wyglądało. Jestem tego ogromnie ciekawa :)
    Co do Erika. Wprawdzie niby nie wybrał żadnej, ale przecież Jess też nie. A te jego odzywki względem niej po prostu paranoja. Od początku go nie polubiłam. Przy rozmowie z Michim zapewnia znów, że kocha... chore.
    Niech ten nasz Michael walczy o Jessi. Jak to mówi: swoją Jessi :)
    A ten koniec, cóż, znów poczułam niepewność i niewiedzę.
    Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Już jestem ♥ Przepraszam za ogromny poślizg, ale wyjazd do Wisły pochłonął mój czas w całości...
    Genialny rozdział! Kochana, nie wiem, jak to robisz, ale naprawdę na końcu z trudem odkleiłam się od monitora :) I nigdy więcej nie chcę słyszeć "czy trochę się podoba" :)
    Hmm... Michi w końcu zrozumiał, kto jest dla niego najważniejszy. Tylko dlaczego on i Jess ciągle się mijają? :( Złośliwość losu jednak czasami nie zna granic. Ale mam nadzieję, że kiedyś dojdzie wreszcie do skutku i wszystko się ułoży, prawda? :) Jak ja bym chciała, żeby było już dobrze. Oboje zasługują na szczęście. Ale oboje mają też strasznie skomplikowane życie, w sumie, to na własne życzenie... Michi, walcz chłopie o dziewczynę, póki masz jeszcze na to szansę!
    Erik. No po prostu bym ukatrupiła -.- Jak on mógł nazwać Jess "szmatą"? Później te żałosne wyznania miłości. Przecież to się w ogóle nie klei! Sam nie wie, czego chce. Najbardziej współczuję jednak Jessice, bo to ona pogubiła się w tym wszystkim chyba najmocniej...
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  8. Spóźniona ale jestem! <3 Wybacz spóźnienie ale wyjazd do Wisły, sama rozumiesz :)
    Rozdział genialny! No i od razu nieźle zapowiadają się kolejne :D
    Czyli Erik nie zdecydował... Jessi postąpiła słusznie! Wreszcie wyszła z tego żałosnego trójkąta. Facet, który nie jest w stanie wybrać między dwiema kobietami nie jest wart uwagi żadnej z nich.
    Cieszę się, że Michi chce walczyć o Jess :D Ale jest jeszcze Erik... który (co mnie zdziwiło najbardziej) naprawdę przejął się rozstaniem. Zastanawia mnie jednak jedno... chce o nią walczyć a nazywa ją szmatą i zimną suką... Mam nadzieję, że czego by nie zrobił Jess nie da się już na to nabrać!
    Teraz przejdźmy do Jessi... jest taka samotna, tak bardzo mi jej żal... dlaczego ktoś kto chce najlepiej dla wszystkich, jest taką ciepłą osobą, zawsze cierpi najbardziej? Nie dziwię jej się, że się w tym wszystkim pogubiła. No i powrót do Austrii, do miejsca, w którym przeżyła najpiękniejsze chwile. No i mamy powrót Thomasa i Evy. Na powrót Dietharta bardzo się cieszę, ale Evy co jest zrozumiałe już mniej. Widać, że im się układa... ale zdecydowanie wolałabym żeby o rozmowę poprosił Didl a nie Eva :D Bardzo mnie ciekawi co się kryje pod tą prośbą o rozmowę. Mam w głowie dwa scenariusze... albo Eva się wścieknie, że Jess wróciła i znowu zacznie grozić, że wyda tajemnicę Marko albo powie jej co się wydarzyło między Michim i Sarah i da wolną rękę Jess uznając ostatnie groźby za nieaktualne ;p
    Nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń! <3
    Życzę dużo weny i czekam!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  9. Michi nie może się poddac, a według mnie słowa Erika nie powinny być dla niego ważne. Bo Jessi może i kocha Erika ale to właśnie Michiego kocha jeszcze mocniej. Bo jest jej szczęściem a ona jego i tylko we dwójkę będą jedną całością. A Jessi może nienawidzić Michaela ale nigdy nie zniszczy uczucia. Może rozmowa pomoże tej dwójce ❤
    Cuudowny ❤
    Z niecierpliwością czekam na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem, a ponieważ jest i Michi, zostanę na dłużej :) to trochę przykre patrzeć, jak bohaterowie nie umieją przyznać się do swoich uczuć i w ten sposób niszczą sobie życie. Ale mam nadzieję, że w ostateczności dogadają się - juz nawet coś zaczęło się dziać w tym kierunku. Dobrze, że Michi postanowił zawalczyć o Jessi, bo już miałam go dość w roli niewiernego i kłamliwego męża. Oby tylko Sarah i Eva znowu im nie przeszkodziły.
    Czekam na następny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. YAY! YAY! Yaaaaaay! Szczękę mam aż przy samej podłodze, tak bardzo mnie zaskoczyłaś! Rozdział genialny. Majstersztyk. Czysty geniusz. Erica powieszę. Zabiję. Uduszę. Nie wiem co mu zrobię, ale wiedz, że będzie cierpiał. Michi w końcu się ruszył i zaczyna działać. Hura! 😊 Jessi wróciła do Austrii i myślę, że to dobra decyzja. Tylko czego chce od niej Eva? Czuję, że nie wyjdzie z tego nic dobrego...

    Buziaki! ;*
    British Lady

    OdpowiedzUsuń
  12. Skąd jest pierwszy cytat, bo mogłabym przysiąc, że już gdzieś na niego natrafiłam? W ogóle jak używasz słów kogoś innego, to samo wzięcie go w cudzysłowie nie wystarczy, przydałoby się dopisać skąd wzięłaś ten cytat, jaki jest wykonawca jeśli to piosenka, czyja to sentencja bądź złota myśl.
    Zarówno E. jak i M. nie zasługują na J. Ona jest dziwna, niekoniecznie ją lubię, ale staram się być uczciwa i sprawiedliwa. Jeden to zdrajca i egocentryczny egoista, a drugi nie potrafi odciąć balastu jakim byłą jego była narkomanka i stawiał byłą ponad obecną. Dwaj pajace, dwoje dzieciaków, dwójka palantów! I jednemu i drugiemu jaja uciąć!
    Znowu T. a ja już zdążyłam o nim i jego beznadziejnym zachowaniu zapomnieć, a ten wrócił jak jakiś australijski bumerang. Mało tego, że on wraca, to jeszcze Ev... ta przeklęta Eva. Szczerze to nigdy nie lubiłam tego imienia xD
    "przed ich dwóją" - chyba powinno być "dwójką"
    "swym markowym uwodzicielskim wzrokiem" - podoba mi się nazywanie wzroku markowym xD Nietypowe, proste, a jednak też genialne i już sobie wyobraziłam taką rasową, uwodzicielską sucz.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń