piątek, 10 lipca 2015

Szesnaście



 

„Charakterem mnie rozwalał,
wyglądem onieśmielał.
 Miał coś czego nikt inny nie ma.”
J.R.
 To życie było dla mnie tak znane… Tak, dokładnie. Nie pomyliłam się. Według mnie była to taka ogromna restauracja, której drzwi otwarte były 24 godziny na dobę. Nikt jednak nie powiedział, że jest to dobra restauracja. W karcie menu niby są zapisane potrawy różnego rodzaju, lecz gdy przyjdzie co do czego i tak większość z proponowanych dań nie będzie dostępna. Zaraz po zajęciu swojego miejsca, zjawi się obok nas Pani w przykrótkawej spódniczce, wachlując w naszą stronę swymi długimi rzęsami. Kim ona będzie w życiu realnym? Otóż, okaże się ona Przeznaczeniem. Po kątach sporej sali da się zauważyć kręcącego się rosłego mężczyznę, który oziębłym wyrazem swej twarzy, będzie odpychał każdego klienta. Kim on jest? Ochroniarzem, który pilnuje porządku.  Jego rolę na co dzień można przypisać Losowi. Zapewne w głowie każdego kłębi się teraz pytanie, gdzie jest Szczęście, którego tak chorobliwie na co dzień poszukujemy? Szczęściem jest pijany barman, który rzadko kiedy trafi swą drżącą ręką do naszego kieliszka. W kuchni na pełnych obrotach pracuje Miłość, która jest jakże niedoceniana w tymże lokalu. Owszem, czasem zdarzy jej się coś przesolić, lecz w rzeczywistości bez niej, ten lokal nie funkcjonowałby. I jeszcze Nadzieja… Ona jest najmniej doceniania. Trzeba to niestety przyznać ze smutkiem i zawodem. Pojawia się niezauważona, tak samo znika. Sprząta i porządkuje bałagan, który pozostawią niektórzy natrętni bądź niezdarni goście. Jeszcze jedno… Każdy z nas siedzi przy stoliku sam. Ot, taka to specyficzna restauracja.  Wiele osób może się do nas dosiąść. Ale oni nie będą na wieczność. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Na koniec uczy każdy dostanie osoby rachunek, nie patrząc na gościa, który obok nas siedział…
-Zabiję go kiedyś…- mruknęłam sama do siebie.
„Nie pytaj nawet o nic, tylko uratuj człowiekowi życie. Ubierz jakąś kieckę i przyjdź koniecznie pod stadion. Czekam. Marco.”
Wiadomość rozświetlała się na ekranie mojego telefonu, gdy po raz enty czytałam ową smsa od brata. Spełniłam jego prośbę, mimo że za pierwszym razem włos zjeżył mi się na głowie. Cóż… On zawsze słynął z niespodziewanych pomysłów. Nie pytałam o nic. Posłusznie wcisnęłam się w pierwszą lepszą sukienkę, którą zdołałam wygrzebać z szafy i niemal biegiem udałam się w okolice stadionu. Serce galopowało w mej piersi i musiałam się już przyznać sama przed sobą, że zwyczajnie się boję… Obawiam o mojego brata. O jego bezpieczeństwo, życie… Sama nie wiem, co jeszcze kłębiło się w mojej głowie. Skrajnych odczuć było zdecydowanie zbyt dużo. Za dużo jak na jedną ludzką głowę… A teraz? Byłam już na miejscu, cholernie marzłam, a jego nadal nie było…
-Co to!- wykrzyknęłam, podskakując wystraszona do góry, czując, że ktoś chwyta niespodziewanie moją dłoń. Natychmiastowo obróciłam się na pięcie, aby… Właściwie, co ja chciałam zrobić? Teraz sama nie wiem. Wiem jedynie, co zobaczyłam i co przyczyniło się do jeszcze szybszego tempa bicia mojego serca. Te oczy… Ściślej mówiąc, gwiazdy, które były w nich zawarte.
-Spokojnie…- wyszeptał, gładząc moje włosy. Patrzył… Jak patrzył? Nie wiedziałam jak to określić… Jego cudowny wzrok pomógł mi zapomnieć o wszystkim, co działo się wokół mnie. Znowu to poczułam… Poczułam ciepło na sercu… To przyjemne, bynajmniej niepalące, rozpierające od środka uczucie. Cudowne, jedynie szkoda, że zaraz i tak miał nadejść bolesne zderzenie z rzeczywistością…
-Nie chcę…- wykrztusiłam, nie potrafiąc składnie ułożyć, chociażby jednego zdania. Czemu po tylu dniach tęsknoty, nie potrafiłam powiedzieć w jego towarzystwie nawet porządnego zdania?- Nie chcę cię widzieć… To… To…- dukałam nadal nieskładnie, lecz po chwili mogłam poczuć na swych wargach delikatny pocałunek. Nieśmiały, lecz jakże zmysłowy. Tylko on potrafił w taki sposób pieścić… Chyba już o tym zapomniałam…
-Nic nie mów, proszę…- wyszeptał, gładząc z wyczuciem wzdłuż pas moich włosów. Jego ręka drżała i byłam w stanie to wyczuć. Zresztą, tak czy siak, dla naszej dwójki było to przełomowe spotkanie. Rozumiałam jego stres, zdenerwowanie, bo sama odczuwałam dokładnie to samo. Mimo że zimne listopadowe powietrze nadal przyprawiało mnie o gęsią skórkę, w środku wrzałam.
-Nie zamierzam…- wyszeptałam, siląc się na oziębłość z mojej strony, a co wyszło? Kicha i tyle…- My nie mamy o czym ze sobą rozmawiać, rozumiesz?- wyłkałam ledwo i nawet nie zauważyłam, kiedy otuliły mnie umięśnione ramiona chłopaka. Miałam być twarda. Miałam być silna, a teraz? Żałośnie łkałam, mocząc łzami męską koszulkę. Byłam żałosna i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Znowu uległam. Kolejny raz robiłam coś wbrew sobie. Nie… Nikt mnie do tego nie zmuszał. To ja byłam temu winna. To we mnie mieszkała druga natura, która nie słuchała tej pierwszej. Tej, która jako jedyna była właściwa… 
-Mylisz się, Jess…- wyszeptał drżącym głosem. No tak… Teraz to i on walczył z płaczem. Super… Na pewno mi to pomoże. Jestem tego niemal pewna… O, tak…- My mamy o czym rozmawiać… Mamy tak wiele tematów, które wystarczyłyby nam do skończenia świata i jeszcze dalej- gładził z wyczuciem moje włosy.- Pójdziesz ze mną?- spytał, patrząc na mnie intensywnie. Tym samym wzrokiem, który uwiódł mnie tamtego pamiętnego wieczoru. Tego samego, podczas którego straciłam dla niego głowę…
-Ja… Ja…- dukałam, próbując nabrać odrobinę powietrza w swe płuca.- Nie…- rzuciłam krótko, po czym biegiem ruszyłam przed siebie. Gdzie podążałam? Nie mam pojęcia. Ja tylko biegłam ile sił w nogach, aby kompletnie się od niego urwać. Żeby nie czuć jego zapachu, żeby nie widzieć jego błyszczących tęczówek, które byłyby w stanie zrobić ze mną absolutnie wszystko…
-Nie wychodzi ci to bieganie w szpilkach- usłyszałam, kiedy jego dłoń  uniemożliwiła mi dalszą ucieczkę. A ja głupia myślałam, że ucieknę przed zawodowym piłkarzem. Świetnie. Tracę nie tylko zmysły, ale mózg również…
-Ty już wybrałeś, Erik…- zdołałam wychlipać, kolejny raz wtulając się w jego twardy tors. Zawładnął mną. W całości. Mówiłam co innego, a robiłam jeszcze coś innego. Bo jak wytłumaczyć fakt, że z moich ust wydobywała się jedynie odmowa, a teraz składałam na ustach Niemca namiętne pocałunki? To nie było normalne. To było chore…
-Mamy za dużo wspólnego, żeby nagle żyć osobno, słyszysz?!- podniósł słabo swój głos, stykając się ze mną czołem. Tym razem miałam jeszcze lepszą okazję, by podziwiać jego magiczne tęczówki. Te same, które śniły mi się po nocach oraz te same, które wywoływały u mnie taką tęsknotę…
-Wspólnego?!- najeżyłam się, lecz nadal pozostałam w bliskiej odległości od chłopaka. Powód? Jego obecność była niczym serum na krwawiące rany. Jeśli był on, wszystko stawało się choć odrobinę lepsze…- My nie mamy nic wspólnego… Już nie…
-Kolejny raz jesteś w błędzie…- wyszeptał, przygryzając płatek mojego ucha. Nieświadomie odchyliłam głowę do tyłu, cicho mrucząc z rozkoszy. O, tak… Opanowałam samokontrolę do perfekcji…- Kochamy się… Ja kocham ciebie, ty mnie… I nie, nie zaprzeczaj- uprzedził mnie, zanim zdążyłam jeszcze otworzyć usta.- Czuję twoją reakcję na moją obecność…
-Ale to już teraz nie ma znaczenia, słyszysz?!- krzyknęłam, patrząc prosto w jego oczy. Po moich policzkach nadal płynął potok łez, płuca ledwo były w stanie przyjmować tlen, natomiast głupie serce i tak domagało się jego bliskości…- Postawiłeś wszystko na jedną kartę i tą kartą była Susanne! Nie chcę być numerem dwa w twoim życiu! Nie chcę żyć ciągle gdzieś obok, żeby tobie było wygodnie!
-Złamał ci ktoś kiedykolwiek serce do tego stopnia, że nie byłaś nawet w stanie oddychać, żeby nie bolało?!- moje życie tak naprawdę właśnie wyglądało. Oddychałam, odczuwając ból, więc mogłabym się założyć, że ich ból jest marną namiastkę tego, co czuję ja każdego dnia od czasu, kiedy… Nie… Nie wracam już tam. Nawet wspomnieniami… Nie wracasz, słyszysz, Jessica?!- Bo właśnie tak złamałaś mi serce. Nie umiem bez ciebie żyć…- całował moje drżące dłonie, a ja nadal patrzyłam na niego niedowierzająco. Byliśmy w pewnym sensie podobni… Obydwoje zapadliśmy na dziwny rodzaj miłości…
-Chciałabym ci wierzyć…- wyszeptałam, odsuwając się od niego drętwym krokiem.- Chciałabym, ale nie umiem… To zbyt wiele mnie kosztuje, a ja…
-Nie zasługuję na drugą szansę…- runął przede mną na kolana, chowając twarz w dłoniach.- Popełniłem masę błędów, ale… Jedynie ty potrafisz podziałać na mnie w sposób, że chcę być lepszym człowiekiem, choć zdaję sobie sprawę, że to brzmi do bólu banalnie… Kocham cię i tylko tego jestem pewien. Nie wiem nawet kim do końca jestem. Niczego nie jestem pewien, oprócz miłości do ciebie…
-Erik…- wyszeptałam, pochylając się nad nim i… wtedy to właśnie zaczęliśmy płakać. Obydwoje. I ja, i on. Płakaliśmy, nie zwracając uwagi na nic. Po prostu szloch… Wszędzie szloch…
Szloch, płacz i łzy- to my…

„Musimy po prostu zaakceptować to,
że ludzie zostaną w naszych sercach,
nawet jeśli nie będzie ich w naszym życiu.”
M.H.
-To prawda, że konferencja ta została zwołana na moją prośbę. Ale i również okazja nie jest dla mnie nieważnego kalibru. Otóż, podjąłem pewną decyzję.  Niełatwą dla mnie, lecz najodpowiedniejszą jak na moją sytuację egzystencjalną- i znów czułem ten popiół w gardle… I te oczy… Setki oczu, które się teraz właśnie na mnie patrzyły. Upiłem łyk lodowatej wody. Drżałem jednak do tego stopnia, że ledwo co byłem w stanie utrzymać szklankę w swoich dłoniach.- Po tylu latach… Postanowiłem… Podjąłem decyzję… Zdaje mi się, że najlepiej będzie dla mnie, jak zawieszę narty na kołku. I właśnie to jest dokładnie ta decyzja, której przeznaczyłem tak wiele czasu. Trudno było mi się zdecydować, lecz po wielu nocach, które przeznaczyłem na przemyślenia, w końcu klamka zapadła. Kończę karierę skoczka narciarskiego- zakończyłem z ciężkim sercem. Nie było siły, by startować a nawet trenować. Brak motywacji. Brak pokładów energii. Ciemność. Koniec…

„I próbując złapać oddech,
powiem: „kocham Cię” ostatni raz już Tobie.”
J.R.
Jeśli napotkałam na swej drodze rzeczy, których nie chciałam robić, po prostu ich nie wykonywałam. Już dawno skończyłam z etapem, kiedy mimo wszystko chciałam jeszcze się przekonywać, bywało, że także zmuszałam. Byleby tylko komuś było wygodnie. By ktoś był szczęśliwy… Wcześniej żyłam dla innych, nie dla siebie. Dopiero choroba uświadomiła mi, jaki błąd popełniałam. Od tamtego czasu, chciałam wszystko robić dla siebie. Tylko dla siebie. Nie patrzyć na innych. Nie brać pod uwagę ich wygód. Ja. Ja i osoby, których szczerze kochałam, były dla mnie najważniejsze. Aż do dnia dzisiejszego. W chwili, kiedy nastąpił konflikt interesów. W momencie, kiedy szczerze pragnęłam go widzieć. Uśmiechać się do niego. Chwytać go za rękę, przytulać się do niego. Droczyć się z nim. Zasypiać i budzić się w jego ramionach. Pragnęłam, aby był przy mnie. Tak po prostu. Był i już. Bez żadnych pytań, bez skomplikowanych spraw. Był… I tego właśnie chciałam. Pragnęłam całą sobą, ale… No właśnie. Nie mogłam tego chcieć. Przecież nie bez powodu się rozstaliśmy, prawda?
-Kocham cię…- powtórzył, zamykając mnie w swych silnych ramionach. Stało się. Kolejny raz popełniłam błąd, mimo że zawsze starałam się unikać tych samych pomyłek. Jednakże, człowiek zakochany zawsze popełnia jeden i ten sam błąd. Kocha. Mało z tym… Kocha i ufa… Robi to, mimo że tyle razy już się zawiódł, sparzył oraz cierpiał z tego powodu…
-Musisz mi teraz wszystko wyjaśnić- powiedziałam, a na swej twarzy nie potrafiłam ukryć rozpromienienia.- O co tutaj chodziło? Po co Marco do mnie pisał? Po co ta sukienka i to wszystko?- pytałam, przywierając do jego ciała coraz mocniej. Nawet nie zdawałam sobie wcześniej sprawy jak bardzo za nim tęskniłam… Jak bardzo go potrzebowałam…
-Miała być romantyczna kolacja i inne niespodzianki, ale uciekłaś mi…- odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy, uśmiechając się subtelnie. Właściwie, to kiedy on zajął tak ważne miejsce w moim sercu?- A ten sms od Marco, to też moja sprawka. Podczas treningu gwizdnąłem tu ten telefon, żeby móc cię jakoś wyciągnąć- ujął moją twarz w dłonie, muskając delikatnie moje zziębnięte usta.- Wiem, co zaraz powiesz… Nie chciałem cię złapać na tani chwyt… Chciałem jedynie, żebyś zauważyła i przekonała się jak wiele dla mnie znaczysz… Byś poczuła przynajmniej namiastkę tego, co ja…
-Przykro mi, że to wszystko potoczyło się właśnie w ten sposób…- wtuliłam się w jego rozgrzany tors. Chyba już zapomniałam jak bardzo było to przyjemne…- Zrobisz coś dla mnie?- oderwałam się na krótką chwilę od niego, uważnie wpatrując się w jego tęczówki, które uroczo się do mnie uśmiechały.
-Wszystko, co zechcesz…- ucałował mnie w czoło, ujmując jednocześnie w talii. Tak, w końcu czułam się bezpiecznie. Wreszcie czułam… czułam… Tak, chyba mogę to powiedzieć. Czułam miłość. Prawdziwą miłość. Nie taką udawaną. Nie taką, na którą człowiek może się wysilić. Prawdziwą, której nie potrafię określić jednym słowem, bez większego rozdrabiania się.
-Powiedz, że kochasz mnie jeszcze bardziej niż przedtem…- oparłam głowę o jego twardą klatę, z drżącym sercem czekając na odpowiedź. Owszem, czułam uczucia z jego strony, lecz nadal bałam się tego, jak teraz będzie wyglądać moja… nie, poprawka- nasza codzienność.
-Kocham cię jeszcze bardziej niż przedtem, Jess- uniósł mój podbródek, by móc spojrzeć bez przeszkód w moje oczy.- I to się nie zmieni… Nikt nie może zająć twojego miejsca. I uwierz mi, proszę, że to wszystko staje się coraz trudniejsze z każdym dniem…
-A Susanne?- odwróciłam wzrok, nie chcąc już wmawiać samej sobie, że jest szansa uniknięcia tematu, który wiązałby się z jej osobą.- Gdzie ona teraz właściwie jest?
-Mieszka u mnie- odpowiedział ochryple.- Jess…- zaczął, chwytając moją dłoń.- Nie mogę jej teraz zostawić. Czuję się za nią odpowiedzialny. Mam poczucie, jakby to przeze mnie to wszystko… Muszę się nią opiekować, żeby móc spokojnie żyć. Żyć z tobą u boku…
-Jak możesz czuć się za nią odpowiedzialny?!- pisnęłam, odsuwając się od niego gwałtownie. Mieliśmy zacząć żyć od nowa, czyż nie? Czyli jak on sobie to wyobrażał? Żyć na nowo, ale z elementami z przeszłości, które właśnie spowodowały rozpad naszego związku? To chore… Ale ja go tak strasznie przecież kocham…
-Zostawiłem ją z niczym!- uniósł się, lecz potrafiłam zrozumieć, że był to jedynie efekt emocji, nad którymi starał się w miarę możliwości panować.- Jedyne, co miała to bałagan w życiu i nałóg! A mimo to ją zostawiłem. Uległem uczuciu, które od samego początku żywiłem do ciebie!
-Czyli starasz mi się zasugerować, że źle wybrałeś, tak?!- nigdy w życiu nie przyznam mu się do tego, że właśnie wraz z wypuszczeniem tych słów z ust, miałam ochotę po prostu się rozpłakać.
-Ona się zmieniła!- krzyknął w pełni pewny swoich racji. Obrzuciłam go zdeterminowanym spojrzeniem, po czym chwyciłam zdecydowanie za jego dłoń i ruszyłam przed siebie, ciągnąc go za sobą.-Gdzie idziemy?- wysapał, z trudem dotrzymując mi tempa szybkiego marszu.
-Zobaczyć, czy Susanne faktycznie się zmieniła- wykrztusiłam, nadal krocząc z pewnością przed siebie. Naszczęście Erik mieszkał niedaleko stadionu, co jedynie uspokajało moje emocje. Wiecie, co było najzabawniejsze? Fakt, że bałam się każdego rozwiązania. Gdyby Susanne nadal pozostała taka, jak była, nie wstrzymałabym już łez. Dlaczego? Bo to oznaczałoby jedno. Koniec marzeń o nowym, poukładanym życiu z Durmem u boku. Natomiast jej zmiana? Wówczas stałaby się dla mnie jedynie rywalką, której pokłady sił są zdecydowanie okazalsze od moich.
-Jak chcesz to zbadać?- spytał, gdy staliśmy już na miejscu. Osobiście, zbierałam myśli, a on czekał jedynie na moment, kiedy to ja wykonam ten jeden zdecydowany ruch i otworzę drzwi do jego mieszkania.- Nie da się tego stwierdzić po jednym spotkaniu. Ona naprawdę wiele zrozumiała, Jess… Takim ludziom należy pomagać, dawać drugą szansę, bo nie mieli takiego szczęścia w życiu jak my…- pogładził delikatnie mój policzek.
-Erik… To nie tak, że ja nienawidzę wszystkich narkomanów…- zaczęłam, ciężko wzdychając.- Ja po prostu… Moja siostra… Ona wdepnęła w coś podobnego i…- ukryłam na chwilę twarz w dłoniach, by nie pokazać Niemcowi swych łez.- Ja byłam wtedy małą dziewczynką. Niewiele zdołałam zapamiętać, lecz jedyne, co mi pozostało po niej w pamięci to ten fakt, że okradała własnych rodziców, wyżywała się na nich, byleby tylko mieć na kolejną działkę, a potem…
-Nie kończ…- zareagował szybko, gdy zdołał zauważyć, że powoli rozklejam się wręcz do nieprzyzwoitego stanu.- Wejdźmy w końcu do środka- szepnął, po czym pewnie otworzyłam drzwi przed sobą, a tam… Sama nie umiem opisać tego, co widziałam. Dym papierosowy dusił mnie w niemiłosiernie okrutny sposób, przed sobą widziałam grupkę nieznajomych mi osób, wśród których znajdowała się także Susanne. A ich oczy… One… One były tak ogromne i wysyłające mi niezwykle intensywne spojrzenie. Zakłopotanie? Nie, to za mało, żeby określić tym mianem to, co czułam. A poza tym- rozczarowanie. Czemu? Bo dałam szansę dziewczynie, która już raz rozwaliła mój związek, a która tej danej szansy nie wykorzystała. Spojrzałam zdezorientowanym wzrokiem na Erika. Skamieniał. Ufał jej. Ufał Susanne, a ona…
-Teraz mam już pewność…- wychrypiałam ledwo, wymijając umiejętnie Erika.- Tacy jak ona się nie zmieniają… 

~*~

Witam Was w ten wakacyjny piątek! ;*
I jak podoba się Wam 16. rozdział? Jak myślicie, co zrobi teraz Jessi? Wierzycie w uczucie, które żywią do siebie Erik i Jessi? Jaka jest Wasza reakcja na decyzję Michaela?
Och, nawet nie macie pojęcia, jak bardzo jestem ciekawa! :D
W następnej odsłonie życia naszych bohaterów obiecuję Wam więcej Michaela. Już teraz zapowiadam, że będzie to przełomowy rozdział. ^^
Trzymajcie się! ;*
Do zobaczenia za tydzień! ;**

14 komentarzy:

  1. Ja nie przeklinam, ale teraz najchetniej bym przeklnela. Co ten Michi zrobil? Jak on mogl?! A ta Jessi? Co ona robi? Ta milosc do Erika? Ona jest jakas chora (ta milosc). Mam nadzieje, ze Michi wreszcie sie spotka z Jessi a wtedy bedzie jak dawniej. Pozdrawiam, weny zycze i do nastepnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, już nie raz zdołałaś mnie zaskoczyć. To wiesz. Ale nie wiem czy wiesz, że z każdym kolejnym rozdziałem robisz to z jeszcze większym impetem. ♥
    Co do Jess i relacji łączącej ją i Erika?
    Jestem na NIE. I to zdecydowanie.
    Na samym początku jak zauważyłaś byłam nieco przekonana do Erika. Byłam pewna, że może odmienić los naszej Jessi. Myliłam się. I jestem tego w 100% pewna. Dlaczego? Bo gdyby rzeczywiście tak bardzo zależąło mu na Jess, w ogóle by jej nie zostawił. W ogóle nie wyszedłby kiedy Jessi mu kazała. Nie zamknąłby tych cholernych drzwi! Ponad to. Nie odzywał się przez jakiś czas. Musiał sobie to poukładać? Bzdura. Gdyby był pewien miłości i w ogóle tego uczucia, o którym tak bardzo ją zapewnia, zjawiłby się u niej już po pięciu minutach. Może chciał jej dać czas, by ochłonęła? Ale czy to nie jest równoznaczne z ty, że jeśli ona ochłonie, to jej uczucie również stopniowo zacznie się ochładzać? Każde słowo wyjaśnienie, które nie padłoby z jego usta, jak dla mnie jest na przegranej pozycji. Rozumiem, że człowiek zakochany nie myśli racjonalnie, ale nie mogę pojąć tego, jak mógł tak bezgranicznie zaufać Susanne, jak mógł wyjść z ich mieszkania, mimo że Jessica go z niego wyrzuciła.
    A Jessi? Po raz kolejny zagubiona. Po raz kolejny zaplątana pomiędzy tym, czego chce serce, a tym czego oczekuje rozum... Jest mi jej tak cholernie żal. Za każdym razem postępuje wbrew sobie. "Ktoś" ;) powiedział kiedyś, że nie postępuje wbrew sobie i nawet, gdy jest choćby odrobinę niepewny czy czegoś chce czy nie, nie podejmuje się tego. Jessica powinna postąpić tak samo. Nie była pewna czy powrót do Erika jest słuszny. Nie była pewna, więc nie powinna tego robić. Była jednak pewna miłości. I znowu to rozdroże. TAK - NIE Które wybrać? Jeżeli byłabym nią, wydaje mi się, że przeważyłoby nie. Dlaczego? A no dlatego, że mimo jej ostrzeżeń, mimo tego, co mu mówiła odnośnie Susanne nie słuchał jej. Z uporem maniaka podążał za tym, co nagadała mu jego była. A z czym to się wiąże? Z tym, że nie ufał Jess na tyle, by uwierzyć w jej słowa.
    Przekonał się na własnej skórze, co to zawód. Niech zrozumie Jessicę.
    Czy to, iż ona wyszła, pozostawiając go samego, ma oznaczać, że wyszła z jego życia i wyrzuciła go ze swojego? Wiem, że zabrzmi to chamsko i wrednie, ale... mam taką nadzieję.
    A czo ten Michael wyprawia?! :O
    Czy on oszalał? :o A może to ta "kochana" Sarah go do tego namówiła? O.O Dlaczego? W głowie mam same znaki zapytania i chyba nie wytrzymam do kolejnego rozdziału. Musisz go dodać już dziś. :D
    Czekam! Z niecierpliowością, Kochana! ;*
    Kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Co tu się podziało :D
    Cała ta sytuacja z Erikiem jakoś.... nie wiem, nie lubię go i nie potrafię mu uwierzyć :) Tyle w tym temacie ;p Co do Susanne tak jak powiedziała to Jess "Tacy ludzie się nie zmieniają" a Erik wierząc w jej cudowną zmianę jest naiwny jak mało kto. Mam nadzieję, że Jess wreszcie mu pokazała, jaka naprawdę jest tamta dziewczyna :) Wreszcie dowiedziałam się o co chodziło z tymi narkotykami! Czemu Jess i Marco byli tak wyczuleni na ich punkcie! Tak bardzo nurtowało mnie to pytanie i jest odpowiedź... ich siostra.
    Teraz co do Michaela... co to ma być?! On nie może! Nie może zrezygnować! Nie może zakończyć kariery! Ja się pytam dlaczego! Brak energii, motywacji? Czyli co? Sarah mu nie wybaczyła a on się załamał? Czy może jest z nią ale tak bardzo brakuje mu Jess? Tyle pytań, na które potrzebuję odpowiedzi :D
    Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyło mnie to co napisałaś w notce! Kochana! <3 Więcej Michaela? Przełomowy rozdział? Taaaaak! <3
    Proszę, odpowiedz mi na jedno pytanie... jak ja mam wytrzymać tydzień do następnego rozdziału? No jak?
    Nie pozostaje nic więcej do napisania jak "Kocham!" <3
    Z jakże ogromną niecierpliwością czekam na następny! :)
    Buziaki! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem... :)
    Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem jak piszesz... To wszytko jest takie magiczne i realne... No po prostu kolejne CUDO :)))
    A teraz do rzeczy...
    No więc nie jestem raczej przekonana do tego, aby Jessi i Erik byli razem... No cóż...
    Michael... No nie może skończyć kariery... Nie wolno mu... Ja nie pozwalam!!! On musi skakać... :( czemu musiał podjąć akurat tą stronę decyzji...?
    Mogę tak czytać Twoje rozdziały na okrągło :)) chyba tak łatwo by mi się nie znudziły ;)
    Całe opowiadanie jest godne poświęcenia uwagi :)
    Chciałabym choć w jakimś stopniu pisać tak ciekawie i tak... magicznie jak Ty... :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem ♥
    O jejku, tyle się dzieje, że nie wiem, od czego zacząć... Zazdroszczę ci takiego talentu, naprawdę. Wiesz, jak skutecznie wciągnąć tak, że nie można oderwać wzroku od monitora :)
    Ale się porobiło... To wszystko z Erikiem bardzo, ale to bardzo mi się nie podoba. Od samego początku byłam na nie, co do niego i to się nigdy nie zmieni. Nie wierzę w żadne jego słowo. Ani w tą ich miłość, bo to źle się skończy. Erik znowu pójdzie sobie w długą, a Jess będzie cierpieć. Zresztą, wydaje mi się, że ona zbyt mocno pogubiła się we własnych uczuciach. Współczuję jej, bo sama nie wiem, jakbym postępowała na jej miejscu, kiedy serce mówi co innego niż rozum i na odwrót. I tak źle, i tak niedobrze... No i nasz Michael. Chłopie, co ty do cholery wyczyniasz??? Jaki koniec kariery? Brak motywacji, też mi wytłumaczenie. Sportowiec, walczący z zaangażowaniem o najwyższe laury, nigdy by czegoś takiego nagle nie powiedział. Coś musiało się wydarzyć... Tylko co?
    Przełomowy rozdział? No, kochana, to ja już nie mogę się doczekać! Ciekawe, co wzmożona obecność Michaela za sobą przyniesie... ♥
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem! ❤
    Rewelacyjny rozdział. Zazdroszczę talentu. Nie wiem czy to już pisałam,czy też nie,ale po prostu kocham to opowiadanie. Jest tak wciągające,że chciałoby się więcej i więcej.
    Jeśli chodzi o Erika... Nie lubiłam go od samego początku. Wydawał się taki dziwny, nieszczery w uczuciach. No i jeszcze ta Susanne, której ufa,a ona to zaufanie wykorzystuje.
    Współczuję Jess,bo po raz kolejny może zostać sama,zupełnie sama.
    Wydaję mi się,że dziewczyna pogubiła się w swoich uczuciach.
    No i co ten Michael wyprawia? Jak to kończy karierę? Czyżby Sarah miała w to jakiś wkład?
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i weny życzę.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny był ten rozdział! ;* Bardzo podobało mi się to jak Erik prosił o wybaczenie. Najwidoczniej bardzo zależy mu na Jess i może to dobre wyjście z tej sytuacji? Żeby oni jednak się dogadali i stworzyli coś poważnego. Nie jestem do końca przekonana do Erika, bo trochę mu nie ufam po tym wszystkim, ale widać, że naprawdę ją kocha.. Po co miałby udawac? A Jess też nie jest obojętna. Tylko nie do końca wiem kogo ona tak naprawdę kocha. No bo niby zalezy jej na Eriku, ale przez Michiego przepłakała całą noc. Więc jak to w końcu z nią jest?;D
    No i czemu Michi zrezygnował z kariery?!? Co on wyprawia!

    Pozdrawiam! ;*
    I czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dotarłam, w końcu ruszyłam tyłek i jestem po tak wielkiej przerwie za którą przepraszam :(((
    Rozdział jest przecudowny 😍❤
    Nadal nie potrafie uwierzyć, że Michi postanowił zakończyć karierę
    Erik kocham cię, no bo cię kocham xd ale Jess powinna być z Michim :DD
    Czekam na kolejny
    Buuziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział cudowny!
    Nie wiem czy Jess dobrze zrobiła dając Erikowi szansę. Naprawdę nie wiem. To się okaże. Może rzeczywiście niech lepiej Jess będzie z Erikiem? Może...
    Michi! Co ty...?! Hę? Oszalałeś? Uderzyłeś za mocno głową w ścianę? A może ma coś z tym wspólnego Sarah? Nie kończ kariery, szaleńcze!
    Czekam na kolejny z niecierpliwością ;*

    Buziaki ;**
    Twoja fanka #1 - British Lady

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się!
    O cholerka, ale się porobiło o.O
    Zacznę od Michiego. Czy on oszalał?! Nie no, ja się takiego czegoś kompletnie nie spodziewałam :O Ale że on tak na serio kończy ze skokami? Kurczę, co go do tego skłoniło? Albo raczej kto? Sarah, czy to ty? o.O
    W sumie to pomyślałam, że on skończył, po to, żeby móc przenieść się do Niemiec. Do Jessi. Może zrozumiał, że ją kocha i chce o nią walczyć. Takie coś mi się nasunęło.
    A Jessi... Niezłe jazdy ma z Erikiem. Ja pana Durma bardzo lubię, oj bardzo. Jednak teraz myślę, że przesadza. On nie ma obowiązku wspierać Susanne! Nie ma! Może chce być dla niej dobry, no okej. Ale widzi, że ona go wykorzystuje. Niech pozbędzie się jej ze swojego życia raz na zawsze i będzie szczęśliwy z Jess (tak, nadal kibicuję ich związkowi).
    Czekam na kolejny!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Kochana!
    Zacznę na wstępie: ale zamieszanie! I to dosłownie. Jakiś nagły przewrót.
    Michael? Nie!! On nie może! Koniec kariery, czy on zgłupiał??
    Erik i Jess. Tu nasuwa mi się jedno słowo. 'Co?' Erika nie lubię jak to można zauważyć, a do tego ta jego chora pomoc Susanne. Jak zauważyła Jessi tacy ludzie się nie zmieniają nigdy. Co do jego nagłej zmiany, nie wiem co o tym sądzić. Jakoś nie potrafię uwierzyć w jego słowa. A Jess? Czy nie ufa mu za ślepo? Nie wiem.
    Kochana, przełomowy rozdział?
    Nie mogę się już doczekać!
    Tym bardziej, że Twoje opowiadanie jest doskonałe!
    Do następnego i buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem, powoli nadrabiam zaległości...
    Normalnie nie wiem co napisać, ten rozdział wzbudził we mnie tak bardzo ambiwalentne odczucia, że masakra.
    Niby słodko, bo Jess kocha Erika, tak samo jak on ją. Ale czy to wystarczy???
    Bo z drugiej strony pojawia się Susanne i wszystko psuje. Miała się zmienić, a co? Jest jeszcze gorzej niż było, tak?
    Do tego Michi odstawił narty, zrezygnował ze swojej pasji. Jedna decyzja już za nim, teraz czekam na kolejne, czy oby na pewno będą słuszne, jak ta?
    Pozdrawiam, buziole

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej Kochana! :*
    W końcu nadrabiam zaległości..
    Jesteś geniuszem, to jak wzbudzasz emocje w czytelniku.. Chciałabym tak umieć :)
    Jak wiesz, ja od początku nie byłam przekonana co do Erika. I podtrzymuje moje zdanie, nawet coraz bardziej się w nim upewniam. Jakoś nie wierzę w te jego przeprosiny :/ I jeszcze jego była która się niby zmienia ale tak naprawdę zostaje tą samą narkomanką co wcześniej.
    Myślę, że Jess powinna kopnąć Erika w dupę, chociaż wiem że skoro jest zakochana to raczej tego nie zrobi :(
    A Michi?! Jak on mógł? Jak przeczytałam ten fragment o zawieszeniu kariery to momentalnie zachciało mi się płakać ;o
    Lecę czytać siedemnastkę :3
    PS. Zapraszam do mnie na osiemnastkę ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. "ona jest najmniej doceniania" - doceniana
    Wykorzystam takie nawiązanie życia do restauracji, właściwie do karczmy - idealne porównanie i pomoże mi nawiązać do pewnych "siedmiu Bożych córek". Dziękuję ci, że mnie natchnęłaś. Naprawdę bardzo ci za to dziękuję.
    Podobała mi się wzmianka o tym, że jest głupia i traci mózg bo sądziła iż ucieknie przed zawodowym piłkarzem xD
    Czasami podoba mi się humor w twoim opowiadaniu, fajnie gdy coś wywołuje uśmiech i pozwala się zaśmiać.
    "że nie byłaś w stanie oddychać" - nie byłeś, bo jednak mówi do chłopaka, Ericka, więc rodzaj męski.
    A oni ciągle "balastują". Czasami trzeba zerwać więź, przeciąć nić i iść dalej. Nie zawsze warto wybaczać, czasami najlepszą decyzją jest zboczenie z trasy i nie iście już wspólną drogą.
    Nie sądziłam, że J miała siostrę narkomankę, ale jej brat też wyskoczył jak taki królik z kapelusza, więc nie dziwi mnie, że teraz wyciągnęła z rękawa asa w postaci siostry. Może to przemówi E do rozsądku. Pomagać narkomanom należy, ale czasami najlepsze co można dla nich zrobić, to zostawić ich samym sobie, bo jak mają gdzie mieszkać i co jeść i kogoś kto ich opierze, ubierze i nakarmi, to po co mieliby się zmieniać? Tak jest dla nich wygodniej. Czasami dopiero jak zostaną sami, to stają na własnych nogach i na własną rękę szukają pomocy, trafiają do ośrodków i wychodzą na ludzi. I piszę to jako studentka psychologi. Nawet na odwykach doradza się, że jeśli ktoś ucieknie i przyjdzie do domu, to nie pozwolić zostać, odwieźć do ośrodka, gdy narkoman się zgodzi, a jeśli nie, to wskazać drzwi.

    Jednak dzisiaj nie nadrobię całości. Postaram się wrócić jutro rano, albo pojutrze. Po prostu nie przewidziałam, że rozdziały będą takie długaśne, ale to dobrze, że niektóre są takie długie, bo jak ktoś lubi czytać, to nie jest to żadnym, nawet najmniejszym problemem.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń