piątek, 15 maja 2015

Osiem



 

„Spróbuj choć raz odsłonić twarz i spojrzeć prosto w słońce.
Zachwycić się po prostu tak i wzruszyć jak najmocniej.
Nie bój się bać, jak chcesz to płacz i szukaj wiatru w polu.
Pocałuj noc, najwyższą z gwiazd.
Zapomnij się i tańcz.”
M.H.
I stoję. I czuję się jak ostatni idiota. I czekam, mimo że sam dokładnie nie wiem na co. Rozglądam się wokół siebie. Ludzie. Znam ich chociaż? W połowie. Denerwują mnie i ciągle się na mnie gapią i rejestrują każdy mój ruch. Nie mogę złapać oddechu. Co ja właściwie robię? A no tak. Czekam. Czekam aż zza kotary wyłoni się pewna kobieta w śnieżnobiałej sukni. Pewna kobieta… Tutaj strzeliłem w samą dziesiątkę. Czekałem na kobietę, z którą zaraz się ożenię. A czy ja w ogóle tego chciałem? No raczej… Przecież gdybym nie chciał, to bym się w ogóle nie oświadczał, nie? A może… Nie! Cholera jasna, wybrałem sobie odpowiednie miejsce na wątpliwości. Koniec z tym. Chcę tego. Chcę tego ślubu… To rozglądam się dalej… Ci ludzie w dalszym ciągu na mnie patrzą. I grają mi tym solidnie na nerwach… I kwiaty… Wszędzie herbaciane róże. Nie lubię herbacianych róż i one również działają mi na nerwy. Cóż…  Rozglądam się dalej i widzę coś, co od razu zwróciło moją uwagę. Właściwie, był to ktoś. Uśmiechała się do mnie beztrosko, co ostatecznie i mnie skłoniło do kwaśnego uśmiechu. Wyglądała cudownie. Można powiedzieć, że magicznie, a jej urok ogarnął mnie zewsząd. Błękitna sukienka przed kolano dokładnie podkreślała kolor jej tęczówek. Starannie upięte włosy, skąd i tak zdołał się wydostać jeden niesforny kosmyk włosów, który opadał na jej zaróżowiały policzek. Wyglądała pięknie. Nie potrafiłem znaleźć innego określenia, lecz wydawało mi się, że również to najlepiej odzwierciedlało moje myśli. A jej oczy… Głębokie i pełne emocji. Zupełnie tak, jakby to wszystko przeżywała ze mną. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, tym razem adresując swój uśmiech do jej tęczówek. Zaraz… Co to w ogóle za poruszenie wokół mnie? Zdezorientowanie rozglądam się wokół siebie. I ta melodia, która jest wszędzie… A, no tak. Zaczęło się. Zatem otrząsnąłem się i kieruję swój wzrok w stronę uśmiechniętej Sarah. Analizuję ją od stóp do głów i co stwierdzam? Nie wiem dlaczego, ale wolę ją w rozciągniętym dresie. Cóż, nie każdemu pasuje biała sukienka. A na głowie ma toczek… Kolejna rzecz, która nie do końca mi się podoba. Wolałbym, żeby miała welon albo po prostu kwiaty we włosach, jak… nie… Błagam, chociaż w takiej chwili mógłbym nie wspominać o Jessi? Dlatego też, uniosłem kąciki swoich ust ku górze, by nie dać nic po sobie znać. Stanęła naprzeciw mnie i co znowu rzuciło mi się w oczy? Jej miłość…
-Ja Michael biorę ciebie Sarah za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
 
To przykre, że najpiękniejsze słowa padają,
gdy trzeba odejść.”
J.R.
Każdy wie, że nie kocha się za urodę, bo to rzecz ulotna, która szybko przemija, a miłość nie jest przecież czymś, co trwa przez krótki okres czasu, a potem najzwyczajniej się wyczerpie. Znałam też przypadki, które kochały za piękne, lśniące włosy bądź za zadziorny charakter. Nic bardziej zgubnego… Włosy posiwieją, a charakter zawsze może się zmienić… Można kochać jedynie za oczy, jeśli serce i dusza to dla nas za mało. Mówi tak wiele osób, w wielu miejscach można spotkać się z takim stwierdzeniem i wiecie co? Ci wszyscy ludzie mają rację. Oczy drzwiami do duszy, jak głosi stare powiedzenie. Już od dawna zastanawiało mnie w czym zakochał się Michi. Do tej pory nie wiem i znając życie nigdy nie znajdę odwagi na to, by go o to zapytać. Dobra, wiem że nie powinnam się go obawiać, ale chyba najbardziej bałam się prawdy, która wydostałaby się z jego ust. Ale ufałam mu… Wierzyłam, że podjął właściwą decyzję… Że będzie w końcu szczęśliwy przy boku kogoś, kogo kocha… Bo to jest najważniejsze, prawda?
-Rozchmurz się- powiedziałam, gdy kołysaliśmy się w rytm stosunkowo wolnej piosenki. Wbrew sobie uśmiechałam się do niego, by również Michiego zarazić swoim uśmiechem. Całą ceremonię ślubną wydawał mi się być jakiś przygnębiony…  Może to stres?- Teraz jest twoje wesele! I człowieku, no! Rozluźnij się! To, co pokazujesz nie można nazwać tańcem!
-Nie słyszałaś o tym, że należy uważać jak się tańczy, bo życiowy parkiet bywa śliski?- patrzyłam na niego bezsilnym wzrokiem, co do postawy jaką prezentował. Czy naprawdę nie mógłby w końcu odrzucić tego wszystko w kąt i po prostu dobrze się bawić?
-Nie filozofuj mi tutaj- bąknęłam sztucznie urażona, dostrzegając za plecami Michaela postać, która uważnie lustrowała nasz taniec. No tak… Teraz dokładnie przypomniało mi się to, co obiecałam jeszcze kiedyś Michiemu...- Miłość to wspólna droga przez życie, a ty teraz zobowiązałeś się iść z Sarah, nie poddając się. Każdego dnia musisz pokonywać kolejne odcinki drogi z uśmiechem na ustach, więc z łaski swojej proszę cię o taki szeroki uśmiech.
-I kto tutaj filozofuje?- najeżył się, ale z uśmiechem na ustach.- Mimo to… Posłuchaj mnie teraz uważnie, Jessi- przytaknęłam głowę na znak, że jestem gotowa wysłuchać monologu blondyna.- Trzeba panować nad swoimi emocjami.
-Człowiek, który uważa, że potrafi panować nad swoimi uczuciami i emocjami oznacza, że nigdy nie doświadczył ich w pełnym wymiarze- oznajmiłam pewna swego, po krótkim wywodzie ze strony Michaela.
-Sądzisz, że wystarczę jej na całe życie?- spytał niespodziewanie, co spowodowało, że omal nie upadłam na posadzkę. Patrzyłam na niego okrągłymi ze zdziwienia oczyma, czując w sobie wewnętrzną falę… Właściwie, sama nie mam pojęcia czego. To coś jakby złość pomieszana z rozpaczą, lecz ze znaczącym pierwiastkiem radości, którą musiałam okazywać na zewnątrz…
-Michi…- westchnęłam, delikatnie gładząc jego ramię. Jak on w ogóle mógł o coś takiego zapytać? Przecież odpowiedź jest tylko jedna…- Cały świat będzie jeszcze zazdrościł Sarah, że ma właśnie ciebie…- dodałam, ocierając łzę wzruszenia, która spływała po moim policzku.
-A jak długo będę musiał czekać na taniec z tobą w roli Panny Młodej?- kolejne pytanie z jego ust, które przysporzyło mi tak wiele trudności… Miłość… Czy ja w ogóle na coś takiego zasługiwałam? Najwidoczniej nie, skoro każdego kogo kochałam, odchodził…
-Nie jest sztuką się zakochać, Michi…- zaczęłam, tępo patrząc w sylwetkę, której czekoladowe tęczówki w dalszym ciągu przypatrywały nam się z daleka.- Sztuką jest przestać kochać, gdy serce nadal pragnie, a rozsądek i rzeczywistość stara się przekazać coś innego…- bo czy nie właśnie taka była prawda?
-Jessi, to już czas- zatrzymał się nagle, patrząc na mnie tymi swoimi oczkami. I jak ja miałam cokolwiek załatwić, kiedy przed czymś tak istotnym, on obdarowywał mnie takim spojrzeniem?
-Boję się…- jęknęłam, patrząc na tego samego mężczyznę, który zwracał swoją osobą moją uwagę.-Chyba jednak nie jestem na to gotowa… Mięczak ze mnie i tyle…
-Jessi, trzeba wszystko uporządkować- zagrzmiał, lecz z wyczuwalną łagodnością.-Musisz się w końcu zdecydować, czego tak naprawdę chcesz się trzymać w życiu. Musisz mieć poczucie tego, co trwa, a co już dawno przeminęło. I nie powiem, że przydatne jest czasem ustalenie tego, czego nigdy nie było, aby wymazać z twojej pamięci to, co złe… A niektóre rzeczy, powiem wprost… Trzeba sobie odpuścić.
-I właśnie to chyba sobie odpuszczę- rzekłam, stawiając krok w przeciwną stronę, niżeli chciał tego Michi. Naprawdę mu zależało na tym, żebym wszystko dokładnie sobie wyjaśniła z Thomasem. Tylko teraz pozostaje pytanie: dlaczego?- Michi, on tutaj jest z Evą. Kocha ją, to co ja się będę mu z powrotem wcinać w życie? To nie ma nawet najmniejszego sensu…- mówiłam, gdy zatrzymał mnie blondyn.
-Idź i już przestań marudzić- szepnął na moje ucho, całując delikatnie moje czoło. No nie mógłby tak częściej? Od razu poczułam się jakbym dostała nowej dawki energii.- I pamiętaj… Być silnym, jest równoznaczne z potrafieniem wybaczyć…- dokończył na odchodne, zostawiając mnie oko w oko z byłym partnerem.
-Cześć…- zapiałam ochryple, próbując wysilić się nawet na najmniejszy cień uśmiechu na swej twarzy. Czułam jak moje ciało drży bez mojego pozwolenia. Czułam, że głos zaraz będzie się łamać. Czułam przede wszystkim, że to nie będzie łatwa rozmowa…
-Dżess, ja nie wiem w jaki sposób mam cię jeszcze przepraszać…- zaczął, lecz nie zamierzałam mu pozwolić dokończyć. To mój monolog miał być tym, który miał wszystko zapoczątkować oraz skończyć tak, jak należało to zrobić już za pierwszym razem.
-Nie oczekuję przeprosin- przerwałam szybko.- Sądzę, że nikt nie może cię lepiej zrozumieć ode mnie, jeśli chodzi o takie miłości z przeszłości. Paradoks, nie uważasz?- zadumałam się na krótką chwilę.- Powiem więcej… Długo nad tym wszystkim myślałam i zrozumiałam to, czym się kierowałeś- bo kierowałam się tym samym… Cóż, ale tego już nie zamierzałam powiedzieć głośno.- Ja nie mam ci niczego za złe. Dziękuję ci jedynie za piękne chwile- uśmiechnęłam się subtelnie.- Ale… Mam nadzieję, że ty również wybaczysz mi te wszystkie kłótnie, które pierwsza wszczynałam… I moje zachowanie, kiedy definitywnie się rozstaliśmy… Przepraszam cię- spojrzałam na niego zamglonym wzrokiem.
-Nie ma o czym mówić- powiedział lekko zszokowany. Zaśmiałam się. Nie spodziewał się, że mam tak ludzkie serce, prawda?
-To co?- westchnęłam z ulgą, nadal goszcząc uśmiech na twarzy.- Uścisk? Oczywiście taki przyjacielski- przypomniałam, mrugając w jego stronę. Nawet nie zorientowałam się, kiedy moje ciało zostało zamknięte w żelaznym uścisku Austriaka. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Lubiłam od zawsze to, jak potrafił odgonić złe chmury znad głowy samym swym uściskiem.
-Skarbie, Stefan prosił cię, abyś do niego już dołączył. Już czas na niespodziankę dla Michaela, którą przygotowaliście- usłyszeliśmy w pewnym momencie. Głos z moich koszmarów. O, tak… Ten sam. Z chrypką. Wydawałoby się, że charyzmatyczny oraz drapieżny, ale dla mnie jakoś taki nie był. Bardziej przypominał mi skrzeczenie ropuchy, niżeli uwodzicielski głosik.
-Tak, już idę…- Thomas musnął delikatnie jej policzek, lecz ona ani razu na niego nie spojrzała. Cały czas patrzyła jedynie na mnie. I to nie tak zwyczajnie… Miała coś w swoim spojrzeniu. Sama nie umiałam tego nazwać, lecz przeraziłam się z lekka.
-Powodzenia- powiedziałam w stronę Dietharta, który wysłał mi ostatni uśmiech na pożegnanie. Całkiem niezły byłby z niego przyjaciel… Nie! Stop! Ja jestem naprawdę jakaś nienormalna. Czy każdego byłego faceta będę sobie upatrywać jako przyjaciela?
-Sprytnie…- zaskrzeczała nad moim uchem Eva, nadal obrzucając mnie tym samym wzrokiem. Chciałam choć trochę się do niej przekonać. Bez szaleństwa, ale tak, by patrzeć na nią nieco łaskawszym okiem, chociażby ze względu na Thoma, ale najzwyczajniej nie dało rady…
-A tobie znowu o co chodzi?- bąknęłam, nawiązując z blondynką kontakt wzrokowy. Wstyd się przyznać, ale zaczęłam grać w jej grę. Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Nawet nie myślałam o tym, by odpłacać się pięknym za nadobne.
-O to samo, co i mnie- wówczas moje zdziwienie nie znało końca. Przed moimi oczami jak spod ziemi wyłoniła się Sarah, której wyraz twarzy był bardzo podobny do tego, który na swojej twarzy gościła Eva. Nic nie rozumiałam… Zgłupiałam w tym momencie, bo o co może im chodzić?- Masz się odczepić w końcu od Michaela i Thomasa, rozumiesz?!- krzyknęła, co jakże mi się nie spodobało.
-Spokojnie, Sarah- odezwała się Eva, która tym razem zbliżyła się nieco bliżej mojej osoby. Nie miałam pojęcia, co teraz zamierza zrobić. Istniało w końcu tak wiele możliwości. Na przykład mogła mi wydrapać oczy tymi swoimi szponami albo ogłuszyć swoim skrzeczącym głosem. Nic nie było wykluczone…- Dobrowolnie tego nie zrobi, tego możemy być pewne…
-Nie mogłybyście od razu przejść do sedna?- zapytałam znużona, lekko podirytowana gierką, którą zapoczątkowały dziewczyny. Ileż można grać w podchody? Nie warto tracić na coś takiego czasu…
-Sprawa wygląda tak, Maleńka…- no i jak ja miałam być spokojna?!- Masz dosyć znanego braciszka, czyż nie?- dopytywała blondynka, uśmiechając się przy tym złośliwie.
-A co ty masz do mojego brata?!- wyrwałam się natychmiastowo, czując, że fala złości i nienawiści zalewa mnie od środka. O co jej mogło chodzić? Nie… Właściwie, to o co im dwóm mogło chodzić? Sarah w końcu też była  w to wszystko wmieszana.
-Nie jest taki grzeczny, jakby mogło się każdemu wydawać…- powiedziała z intrygą w głosie blondynka, patrząc na mnie swymi zielonymi tęczówkami, które przepełnione były fałszem.
-A my mamy na to niezłe dowody- dodała Sarah, zakładając ręce na piersi. I wtedy już wiedziałam, od której strony chciały mnie podejść oraz w jaki sposób unicestwić. A ja? No czy ja miałam jakikolwiek wybór? Nie… Wiedziałam, czym zajmuje się mój brat. Znałam go na tyle, by wiedzieć, że nie jest święty. Wprost przeciwnie… A one… One nie żartowały… Miałam tylko jedno wyjście i taka była prawda… Wyjdę z bitwy przegrana, lecz tak naprawdę uratuje większość  potencjalnych ofiar, które ucierpiałyby podczas dalszej walki…
Michi miał rację… Muszę wiedzieć, czego chcę się trzymać i w jaki sposób dokonywać tejże sztuki. Nieświadomie swoje życie podporządkowałam osobie, dla której praktycznie nic nie znaczę. To przykre, beznadziejne i żałosne dla mnie, lecz tak właśnie wyglądała moja rzeczywistość. Trwałam w bezruchu, dusząc się ciągle w tym samym powietrzu. To nie mogło dłużej trwać. I tak ciągnęło się zbyt długo, zaczynając mnie wyniszczać. Chciałam wreszcie z tym skończyć… W końcu zacząć coś całkowicie nowego od podstaw. Coś, co będzie tylko moje. Tak, by życie znowu nabrało nowego smaku. Bym mogła mówić to, co myślę. Bym mogła robić to, na co mam ochotę, a przy okazji nigdy nie oglądać się za siebie oraz nie żałować tego, co robię. Pragnęłam w końcu korzystać w pełni z życia, co i tak równoznaczne było z tym, by robić to w taki sposób, aby nikt przez mą wolność nie cierpiał…
-Cholerna sekretarka- mówiłam do telefonu, gdy po raz enty próbowałam dodzwonić się do Michiego. Cóż, nie dziwię mu się, że nie odbierał. W zasadzie, to był w podróży poślubnej. Mogę się założyć, że ma teraz o wiele lepszych zajęć, niżeli rozmowa ze mną. Muszę się zatem streścić tak, by w jednym słowie przekazać mu to, co najważniejsze.- Przemyślałam to wszystko. Wyjeżdżam. 

~*~
Wróciłam!  Tęskniłyście? ;* 
Jak obiecałam, tak jestem, a razem ze mną świeżutka i jeszcze gorąca ósemka. 
Co sądzicie?
Piszcie! Jestem niezwykle głodna Waszych opinii, zwłaszcza po takiej przerwie! ;*
Buziole. ;*




23 komentarze:

  1. Z małym poślizgiem, ale jestem ♥
    A jednak ślub... Kurczę, miałam naprawdę szczerą nadzieję, że do całej ceremonii nie dojdzie. Ale mam jakoś dziwne wrażenie, jakby Michi... żenił się z nią z przymusu? Bo raczej ciężko to nazwać prawdziwą miłością. No i po drodze pojawiła nam się Eva. Najchętniej bym ją udusiła. Skąd biorą się tak wredne i podłe osoby? W dodatku jakiś dziwny układ z Sarah? Nie podoba mi się to wszystko. Będą tylko problemy... I jeszcze ta końcówka... Jestem bardzo ciekawa, jak dalej pokierujesz życiem naszych bohaterów ♥
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę uwierzyć,że jednak doszło do tego ślubu. Miałam nadzieję,że jednak Michael wszystko przemysli i zostawi Sarah, a tu taka niespodzianka.
    Evy nie lubiłam od początku,a teraz dokładam do tego Sarah...
    Ciekawe co wymyślisz dla nas w następnym rozdziale. Sądząc po końcówce będzie to na pewno coś super. ( zresztą tak jak wszystko co piszesz)
    Czekam z niecierpliwością! ❤
    Rozdział ogólnie jest cudowny i wspaniały!
    Serdecznie pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku! Moja Klaudia wróciła! ❤❤❤ Oczywiście, że tęskniłam! :)
    Ty jesteś głodna naszej opinii, ale nie masz pojęcia, jaka ja byłam głodna nowości! *.*
    Powaliłaś mnie tym rozdziałem na kolana. Bardzo mi się podoba!
    Jest mi przykro, że Michi z taką premedytacją rani swoje serce. Tak, nie potrafię nazwać tego inaczej, ponieważ ważam, że jeśli naprawdę przekonuje się do czegoś, czego nie czuje, że jeśli robi coś, czego nie chce, otwiera kolejne razy w swoim serduszku. :( Przecież na kilometr widać, co czuje do Jessi! Nawet ślepiec dostrzegłby uczucie, jakim ją darzy! Jessi także stara się pokazywać, że jest definitywnie pogodzona z wyborami Michaela. Jest inaczej. Bynajmniej ja tak uważam. Przecież tylko ona potrafi wywołać prawdziwy uśmiech na twarzy Michaela i tylko on potrafi sprawić, że Dżess czuje się bezpieczna... Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem byłaby szczera rozmowa. Choć teraz wydaje mi się to niemożliwe... Sarah... Eva... potwory. Nie potrafię i chyba nie chcę myśleć o nich w inny sposób. Są perfidne i bardzo, ale to bardzo nie fair. ;/ Bardzo żal mi naszej bohaterki. Ona jest chyba najlepszą, najdelikatniejszą i najbardziej wyrozumiałą osóbką, jaką miałam okazję poznać. Te dwie... panie, mają bardzo, ale to bardzo małą świadomość tego, co wydarzyć się może, gdy Michi dowie się, że Jessi wyjeżdża. Wydaje mi się, że Thomas nie jest tak bardzo emocjonalnie związaną z nasz bohaterką, więc zapewne przyjmie to na klatę dość
    spokojnie, ale Michael może zrobić wiele różnych nieprzewidywalnych czynów... Jezusie, nie mogę zrozumieć dlaczego te dwie... flądry (no, nie wiem jak je nazwać, normalnie xd) szantażują naszą Dżess? Zgaduję, że tym rozpoznawalnym bratem jest Marco Reus, zgadłam? :)
    Znowu wywołałaś we mnie tyłem emocji, że nie wiem, co więcej pisać, dlatego może lepiej będzie jak już zakończę. :p
    Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się cieszę, że już wróciłaś! <3
    Rozdział nieziemski!
    Ku mojej rozpaczy jednak doszło do tego ślubu... a miałam taką nadzieję, że jednak Michi przejrzy na oczy... no ale jak widać nie, chociaż wiem jedno... on przecież nie kocha Sarah!
    Nienawidziłam Evy a teraz ona ma jakiś dziwny układ z Sarah?! Te dwie osobno to katastrofa a razem? To istny armagedon! Tak mi z tym źle, że przez nie Jessi będzie cierpiała :( Mam jednak nadzieję, że Michi i Thomas prędzej czy później zorientują się jakie one są naprawdę...
    Nie mam pojęcia co przyniesie wyjazd Jessi... choć w sumie to bardziej ucieczka niż wyjazd. Tak bardzo szkoda mi naszej bohaterki... że też zawsze tak jest, że te najwspanialsze osoby, w swoim życiu zawsze muszą spotkać kogoś (w tym wypadku takie dwie zołzy), kto za wszelką cenę będzie chciał go zniszczyć... Mam nadzieję, że Michi będzie starał się odzyskać z nią kontakt, znajdzie ją i dowie się prawdy. Stawiam bardziej na niego bo Thomas nie ma z Jess takiej wyjątkowej więzi... no ale zobaczymy co tam wymyślisz :)
    Przy czytaniu tego rozdziały towarzyszyło mi tyle emocji... niesamowicie piszesz! <3
    Już nie mogę się doczekać co wymyślisz dalej i opisów emocji bohaterów, w których jesteś mistrzynią! Powtarzam to po raz kolejny ale Twoje opisy są tak prawdziwe... niesamowite <3
    Życzę dużo weny (która i tak raczej Cię nie opuszcza no ale... xd) i czekam na następny!
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Cholera jasna, myślałam, że ten ślub się nie odbędzie :/ Widać, że Michi nie jest pewny swojej decyzji, ale co zrobić, został już (ku mojej rozpaczy) mężem Sarah. Najbardziej szkoda mi Jessi, jeszcze te dwie s...ekhem... to znaczy zołzy. No nie mogę po prostu. Ta zazdrość któregoś dnia je zniszczy a wtedy to Jessi będzie szczęśliwa. Za to co przez nie wycierpiała. A co do szantażu Evy i Sarah, nie podoba mi się to. Niby skąd one wiedzą, że Marco nie jest taki święty?! (wpadłam na to, że to Reus jest bratem Jessi) Może Eva w jakiś perfidny sposób go uwiodła i... Albo Sarah. No nie wiem. Ale mam nadzieję, że się dowiem. I tak w ogóle to właśnie czekałam na jakieś wprowadzenie Marco i Erika (jedni z moich ulubionych piłkarzy aw). Nie wiem co dalej napisać, jestem w szoku po przeczytaniu tego. Nurtuje mnie jedno. Gdzie Jessi wyjedzie? Nie wiem czemu ale czuje, że do Dortmundu.
    Czekam na dziewiątkę!
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, zapomniałam napisać, że cieszę się, że wróciłaś ☺ I że tęskniłam x

      Usuń
  6. Nie! No! Nein! ¡No!
    Jest to moja reakcja na treść rozdziału, nie twój powrót, bo z tego bardzo się cieszę!
    Czy Hayböckowi mózg wyparował? Ożenił się z taką zazdrosną jędzą, nie próbując naprawić jego błędu z przeszłości, bo przyjaźń z Jessi w ich przypadku to za mało. Oni powinni być razem, bo są dla siebie stworzeni. Któreś z nich powinno wcześniej powiedzieć o swoich uczuciach, a tak to Michi może doliczyć kolejny błąd do swojej listy.
    Spisek Evy i Sary jeszcze bardziej mnie utwierdza w przekonaniu, że Didlowi i Hayböckowi trzeba kupić okulary. Jak można być z takimi podłymi osobami, które doprowadzają do wyjazdu Jessici? Nie mogą się pogodzić z tym, że Jessi jest po prostu lepszą osobą od nich?
    Jessi, błagam, nie wyjeżdżaj, tylko walcz o to, co straciłaś! Uświadom Michaela, co stracił, a tym idiotkom, że tak łatwo nie dasz się szantażować!
    Dużo weny i czasu, kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Wy-wyjeżdża?! Nein! Nie zgadzam się! Jessi... ;_; Co do ślubu Michiego - bez komentarza. Gdybym mogła to kopnęłabym go w tyłek albo nalała oliwy do mózgu. Druga opcja nie pomoże już ani Sarah, ani Evie. Co za dwie... zołzy. Kapitan Ameryka nie byłby ze mnie dumny, gdybym napisała to, co właśnie pomyślała ^^". I na koniec pytanko... Panowie Diethart i Hayboeck, jesteście aż tak ślepi, że nie widzicie z jakimi... ekhem... zołzami macie do czynienia?

    Buziaki,
    British Lady

    PS. Przypominam o tym, że dodałam rozdział (chociaż jakiś czas temu Cię powiadamiałam) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. And yes! Cieszę się, że wróciłaś! Właśnie tańczę z radości ^^. I oczywiście czekam na więcej, bo zaintrygowałaś mnie! ;*

      Usuń
  8. Długa przerwa?! Spójrz na mnie. To sie nazywa zaniedbanie. Co do rozdziału. Ślub nie potoczyl sie po mojej myśli, nie bylo bum. Ale cóż mam nadzieję ze zaskoczysz jeszcze a wręcz jestem tego pewna. Eva i Sarah to perfidne baby myslace tylko o sobie. Coraz więcej tajemnic robi sie a ja to lubię. I gdzie ona wyjeżdża!? Buziaki 😍

    OdpowiedzUsuń
  9. A jednak, Michi wziął ten ślub.. Miałam nadzieje, że go odwoła czy coś w tym stylu. jedno jest pewne, nie chciałam żeby ten ślub został zrealizowany...
    Eva i Sarah oby dwóch nie cierpię, nie znoszę, nienawidzę i bym mogła tak wymieniać w nieskończoność.Dwie fałszywe baby które chcą zrujnować życie Jessi... A gdzież to Jessi się wybiera?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, nie, nie, nie Michi :C
    Ich serca ciągną do siebie. Mimo przeszłości.
    Brakuje mi słów.
    Rozdział przepiękny.
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczę... Miałam nadzieję, że nie dojdzie d tego ślubu i on uświadomi sobie, że to nie ją kocha... a tu lipa. No nic, wierzę, że jeszcze nie wszystko stracone. Nie lubię tych bab... Co one się tak jej uczepiły ;-; I do tego Jessi wyjeżdża....Mam nadzieję, że to się dobrze skończy... Jakoś.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojej... no to się porobiło...
    Nie dość, że ślub, z którego ani Michi, ani Jessi na pewno nie są szczęśliwi, to do tego jeszcze ta akcja z Evą i Sarah :/
    Współczuję teraz Jessi, bo przy jej dobroci, spotyka ją tyle zła od innych ludzi. Przykre...
    Ale może ten wyjazd to dobry pomysł? Wszystko sobie uporządkuje...
    A szczerze mówiąc to już się jakoś nie mogę doczekać, kiedy Michi zacznie szukać Jessi...
    Czekam na kolejny :*

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Błagam niech Michi się rozwiedzie i wyjdzie za Jessi!:D

    OdpowiedzUsuń
  14. Byłam bardzo zaskoczona, że Michi jednak wziął ślub. Oni kompletnie do siebie nie pasują i teraz widzę to jeszcze dokładniej. Poza tym nie ma to jak zachwycać się urodą i wyglądem przyjaciółki, a nie własnej żony w sukni ślubnej. Czy to niczego mu nie uświadomiło? Ludzie czasem są naprawdę głupi! Jestem przekonana, ze to małżeństwo bardzo szybko zamieni się w piekło, bo nie ma między nimi nic szczerego... Przynajmniej tak mi się wydaje ;)

    Co do Jessi, zaskoczyła mnie swoim zachowaniem. Wybaczyła byłemu zdradę od tak... I jeszcze przeprosiła za to, że się wkurzyła! Ranyniu nie spodziewałabym się czegoś takiego, ale mówiłam już kiedyś, że ona jest okazem spokoju i wrażliwości. Ja bym na pewno taka miła na jej miejscu nie była;D W każdym razie Sarah i Eva się dobrały, nie ma co... Nie mogą sobie poradzić w normalny sposób, więc szantaż? Brawo. Ciekawe co zrobi Michi jak się dowie..

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Opadła mi szczęka i się załamałam. Pół godziny spędziłam na gapieniu się w monitor, czy rzeczywiście do tego doszło. Już zaczęłam się martwić, że nie tylko mam znowu za słabe szkła, ale też że nagle straciłam umiejętność czytania.
    Ale jednak nie. Do tego chyba naprawdę doszło. Jak on mógł się z nią ożenić? Przecież tego nie chciał i nie chce nadal, dam sobie rękę uciąć. Nie jest z nią szczęśliwy i na pewno nie będzie.
    Nie przeżyję tego.
    A Jess.... bardzo miło zachowała się w stosunku do Thomasa. Podoba mi się to, co mu powiedziała. Ale nie powiem, mnie również nieco zaskoczyła jej wypowiedź, bo bardziej przyzwyczaiłam się, że robi z siebie ofiarę i nie umie wyjść do drugiego człowieka z wyciągniętą dłonią.
    Końcówka rozdziału mocno mnie zaniepokoiła. Sarah i Eva w takiej komitywie... to raczej nie wróży niczego dobrego. Mam mieszane uczucia. Szantaż z reguły w takich sytuacjach bywa skuteczny, jesli osoba szantażowana nie chce krzywdy dla nikogo.
    Czekam na rozwinięcie sytuacji, jest dość tajemniczo. Jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie. Uwielbiam twoje opowiadanie (teraz już nie tylko ze względu na MH, ale również na te babskie intrygi!)
    Pozdrawiam, Lilka :)
    niedorosla-milosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wierzę, po prostu jestem załamana. Jak mogłaś tak postąpić?
    Serio jakoś jestem w stanie ten cały głupi ślub zrozumieć, ale to w jaki sposób Sarah i Eva ją potraktowały? Obie były wygrane, ona na przegranej pozycji jeszcze dostała od nich takie miłe pożegnanie. Przecież Didl wrócił do Evy bo ją kocha, choć Jess trudno było to zrozumieć wybaczyła mu to, ba nawet go przeprosiła za swoje zachowanie (przeprosiła, nie mogę w to uwierzyć, no ale spoko), a Sarah przecież wyszła za mąż za Hayboecka i nadal czuła zagrożenie ze strony Jess, przecież ona nikogo nie skrzywdziła. Szkoda, że wystawiasz ją na tak ciężkie próby, ale mam nadzieję, że los jeszcze zacznie jej sprzyjać i odzyska miłość, odzyska szczęście, jej egzystencja nie będzie tylko marnością. Kto jak kto, ale Jess na pewni zasługuje na szczęście i mam nadzieję, że w końcu sprawisz, że nie będzie cierpieć :)

    Weny i buziole :*
    Przepraszam za opóźnienie, ale szkoła niestety daje o sobie teraz znać ze zdwojoną siłą.

    OdpowiedzUsuń
  17. Słodki Jezu!!!
    Nie mogę w to uwierzyć! Po prostu to jest jakiś absurd! Jak Michi mógł wziąć ślub z Sarah?! Czy on dostał nartą w głowę i dlatego tak oszalał? Wariat!
    I jeszcze te wredne babsztyle, czyli Eva i Sarah! Od początku ich nie lubiłam, zwłaszcza Eve, bo zachowanie Sarah starałam się tłumaczyć jej zazdrością o Michaela. Ale teraz nie ma żadnego wytłumaczenia na ich zachwianie! Jak można szantażować kogoś jego bratem..?
    Jess ma takie dobre serce, a dostaje tylko po dupie. Podziwiam ją, bo ja jestem pewna, że nie przeprosiłabym kogoś, kto złamał moje serce.
    I jeszcze jej wyjazd... Mam nadzieje, że Michi ją powstrzyma! Musi, innego wyjścia nie widzę.
    Rozdział jest perfekcyjny. Mogłabym wypisywać mnóstwo epitetów, ale żaden nie odda geniuszu twoich rozdziałów <3
    Tak bardzo się cieszę, że wróciłaś. Tęskniłam <3
    Do następnego :* Dużoo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam ochotę zrobić coś bardzo złego Sarah i Evie, np. zabić je, poćwiartować ich zwłoki na mniejsze kawałki, a następnie zmielić je na drobny pył... Wybacz, naoglądałam się za dużo "Kryminalnych Zagadek" itp. :)

    Pojawi się brat Jess? Umieram z ciekawości, któżże to jest... :)

    Rozdział świetny, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniały! Przepraszam że dopiero teraz. Przeczytałam dawno temu ale nie wiem jakim cudem nie skomentowałam.
    Kurcze. Jak Jess może się czuć...ciekawa jestem dalszego ciągu.
    Jesteś naprawdę profesjonalistka co do ludzkich uczuć.
    Czyta się z przyjemnością.
    Całuje i czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Kochana! ;*
    Po pierwsze strasznie Cię przepraszam, że dopiero teraz udało mi się tutaj dotrzeć :/ Niestety nauka pochłonęła mnie w całości.
    Wracając do rozdziału to gdzieś w głębi serduszka liczyłam że Michi ucieknie z przed ołtarza :D No ale z drugiej strony zawsze są rozwody :P
    Ciekawa jestem kto jest bratem naszej Jess :)
    Nie podoba mi się fakt, że wyjeżdża.. To zawsze wróży kłopoty :/
    Lecę czytać kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie powinno być czasami "idź szukaj wiatru w polu" lub "idź szukać wiatru w polu", zamiast "i szukaj...". Pewności nie mam, bo słuchałam tę piosenkę bardzo dawno temu i mogłam coś pokręcić, ale wydaje mi się, że tam jest to IDŹ.
    "Starannie opięte włosy, z których i tak dał rade się wyplątać jeden niesforny kosmyk włosów" - jakoś tak brzmiało to zdanie, nic do niego nie mam, tylko te ostatnie "włosów" całkiem zbędne, bo tylko stwarza powtórzenie, a usunięciem można je prosto uniknąć.
    Nie zgadzam się z J. bo moim zdaniem tylko nieodpowiedzialna miłość kocha za nic, a miłość dorosła i dojrzała, powinna być za coś, bo tylko dzieciom trzeba bezinteresownej miłości. Jasne, ze charakter może się zmienić, a człowiek zaniedbać, ale właśnie o to chodzi by starać się dla tej drugiej, ważnej osoby, by miłość, uczucie pielęgnować, spędzać wspólnie czas, rozmawiać, starać się i wcale nie trzeba iść z uśmiechem, przy tej drugiej osobie powinno się też umieć płakać, a nie tylko udawać, jak to jest świetnie, dobrze, itd, bo nikt nie ma monopolu na szczęście. W ogóle ja się w wielu sprawach i kwestiach nie zgadzam z twoją bohaterką, jestem po prostu od niej zupełnie inna.
    Faktycznie to upatrywanie sobie materiału na przyjaciela w byłych J. szkodzi, bo tak jak mówiłam, to w jej przypadku nie jest niczym innym jak tworzeniem balastów i wrogów z ich kobiet. Taka ta J strasznie głupiutka, słabiutka i nieogarnięta, a jaka absorbująca i w dodatku też nachalna. Nie powinna się tak narzucać tym swoim byłym, tylko się wydrzeć, obrazić i uciąć definitywnie z nimi znajomość.
    Ten brat J wyskoczył jak królik z kapelusza. Można było najpierw o nim choćby napomnieć. Nie popieram takiego nagłego wprowadzania bohaterów, bo są potrzebny do chwilowej akcji. Najpierw wprowadzić, a potem zacząć z nimi akcję - tak, tak jak najbardziej mi odpowiada.
    No i znowu dzwoni do M... boże, jakie nachalne z niej babsko. Na miejscu Sarah bym jej chyba nos rozwaliła i potargała za kudły. Jej narzucanie się już przechodzi wszelkie granice i ludzkie pojęcie.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń