piątek, 29 maja 2015

Dziesięć



 

„Niestety tak już jest, ja Cię kocham, Ty mnie nie.
Odchodzisz gdzieś daleko, nie pytam Cię o drogę.
Może Ci się przypomnę, o ile nie będzie za późno,
 bo kiedyś moje serce może być zamknięte furtką…”
M.H.
Nikt nie widział, prawda? Na pewno nikt nie wie? Przecież jak każdy człowiek, jestem sekretem, który nigdy nie może wyjść na jaw. Zatem to, co działo się w moim wnętrzu, również nie mogło ujrzeć światła dziennego. Teraz muszę  trzymać się daleko od innych. Nie pozwolić im wywęszyć, że wewnątrz mnie są jedynie same ruiny. Z daleka od wszystkich… Nieważne czy to w świetle dziennym, czy późną nocą… Ja tak czy siak będę się spalał… Niszczył samego siebie, bo pewna część mojego życia zniknęła już na zawsze. Człowiek, przy którym mogłem się odkryć, był daleko stąd.  Wraz ze zniknięciem jej, zniknął także mój azyl. Świat teraz będzie rozdawał ciężkie brzemiona, a ja najzwyczajniej nie będę potrafił ich ścierpieć. Dlaczego? Brak źródła życiodajnego…  Już nigdy nie będę czuł się jak w raju. Nigdy nie dosięgnę końca nieba. A tak wiele szans mieliśmy… Mogliśmy stworzyć nawet Wszechświat, jeślibyśmy tylko tego zapragnęli. Moglibyśmy przyczynić się do zniknięcia świata. Moglibyśmy zupełnie niczym się nie przejmować. Moglibyśmy… A nie możemy.  Wiecie, co było najlepsze? Czas, kiedy tak naprawdę doceniłem to, co straciłem. Ten sam, kiedy doszło do mnie, że już zupełnie nie mam na kogo liczyć… Wtedy, kiedy rano obudziłem się w całkiem obcym miejscu, gdy wziąłem do ręki swój telefon i chciałem wybrać numer właśnie do niej, a w połowie tejże czynności zaprzestałem, gdyż zdałem sobie sprawę, że już nigdy nie odbierze…
Ale… Czasem naprawdę bolało już same patrzenie na nią. Jednak bolało też, kiedy jej nie widziałem. Bolało, kiedy o niej myślałem, ale bolało również wtedy, gdy starałem się zapomnieć. Zatem, co było trudniejsze? Życie z nią czy bez niej?
-Gdzie ty się podziewałeś całą noc?!- powinienem się już przyzwyczaić do tego rodzaju powitań. Ale no tak… Sarah. Moja żona. Wstyd się przyznać, ale zapomniałem… Nie, nie o tym, że się ożeniłem. O tym, że jak wrócę do domu, ktoś de facto będzie tam na mnie czekał…
-Sarah, nie tak głośno, proszę…- syknąłem, trzymając się za głowę. Alkohol robi swoje i to trzeba mu przyznać. Jednakże, wczoraj naprawdę solidnie przesadziłem…- Ja ci to wszystko wyjaśnię, obiecuję…
-Czyli jednak nie chcesz, żebym dała ci spokój?!- ze słów wypowiedzianych w gniewie, bardzo ciężko się wyplątać… Oj, bardzo, bardzo ciężko. I takie właśnie zadanie stało przede mną otworem. Niemal niemożliwe i już na starcie skazane na porażkę.
-Kochanie…- zbliżyłem się do niej, ujmując jej twarz w dłonie. Patrzyłem głęboko w ciemne tęczówki dziewczyny, dokładnie lustrując każdy, nawet najmniejszy, cal. Już dawno nie byłem tak blisko niej. Przynajmniej w sytuacjach, kiedy to ja inicjowałem jakiekolwiek zbliżenie, jak było właśnie teraz.- Wszystko ci wyjaśnię, mogę przyrzec na co tylko chcesz… Wyjaśnię, słyszysz?- chwyciłem ją w talii.- Tylko porozmawiajmy spokojnie…
-Ciekawe w jaki sposób chcesz mi to wyjaśnić- wycedziła zła, lecz już w znacznie mniejszym stopniu, niżeli przed chwilą. Zatem była szansa. Teraz należało ją jedynie w należyty sposób wykorzystać…- Słowo się rzekło. Nie chcesz mieć ze mną nic do czynienia, co udowodniłeś wczorajszym zachowaniem.
-Skarbie…- pociągnąłem szatynkę w stronę kanapy, by naprawdę mogła wyczuć, że chcę porozmawiać na neutralnym gruncie. A i również były to dodatkowe sekundy, które mogłem poświęcić na wymyślenie wymówki. Teraz każdy ułamek sekundy był cenniejszy niż złoto.- To wszystko dlatego, że Stefan ma poważne kłopoty…- nikt nie powiedział, że miało być to prawdziwe wytłumaczenie.
-Jakie kłopoty? Co się dzieje z Kraftim?- roześmiałem się w duchu. Uwierzyła. Teraz kolejne pytanie: w jaki sposób odpowiedzieć na jej pytania? Jedno kłamstwo rodzi setki innych kłamstw, dlatego nie właśnie należy kłamać… Wdepnąłem w to bagno. Teraz ciężko będzie mi się uwolnić, ale cóż… Muszę wybrnąć. Muszę walczyć o własne szczęście. Szczęście? Naprawdę to pomyślałem?
-Nie mogę ci na razie powiedzieć…- dukałem ledwo, spuszczając wzrok w dół. W głowie pusto, a kolejne bajki trzeba było wymyślić…- Kiedy to wszystko powiążemy jakoś z Kraftem, wszystko ci opowiem… Wybacz, ale jeszcze nie mogę- wyszeptałem, składając na jej czole czuły całus.
-I na pewno to nie ma nic wspólnego z wyjazdem Jessici?- zapytała, wtulając się w mój tors. Jedno słowo. Właściwie, to jedno imię, które sprawiło, że wszystkie moje mięśnie napięły się jak struna. Serce zaczęło bić szybciej, a dusza kolejny raz rozpadła się na jeszcze mniejsze kawałeczki. Czemu z takim uporem maniaka każdy musiał mi przypominać o jej zniknięciu?
-Na pewno, Kochanie. Zaufaj mi…- powiedziałem półszeptem, głaskając jej włosy.  Zaufanie… Czy ja w ogóle na coś takiego zasługiwałem? Przecież gdyby dowiedziała się, jaka jest czysta prawda, zaufanie Sarah co do mojej osoby spadłoby tak nisko, że nie uwierzyłaby mi nawet która jest godzina, gdyby o to zapytała...

Są godziny, które liczą się podwójnie i
 lata niewarte jednego dnia.”
J.R.
-Już jesteśmy!- wyrwał mnie z rozmyślań głos Marco, który po chwili stał już obok mnie trzymając moją osobę w objęciach, jednocześnie darując mi jeden z uroczych całusów w nos. Uśmiech z jego twarzy natychmiast zszedł, kiedy zobaczył stan w jakim się obecnie znajdowałam. Wyczuł. Znał mnie niestety  na tyle dobrze, żeby wiedzieć, kiedy próbuję na siłę wmówić wszystkim, że jest dobrze, pomimo że coś niszczyło i zjadało od środka. A niszczył mnie Michi.  A właściwie jego brak… Nieobecność przy mnie nawet duchem… Rozpadałam się od środka. To nienormalne…- Co się stało?- wyszeptał, patrząc głęboko w moje niebieskie tęczówki.
-Usiądźmy- nie odpowiedziałam, bo niby co miałam mu powiedzieć? „Minął jeden dzień, a ja już usycham z tęsknoty do Michaela”? Beznadzieja… Oderwałam się od chłopaka, po raz ostatni posyłając mu smutny wzrok, a później przyszedł czas, kiedy przywdziałam na swą twarz maskę szczęścia, która i tak wyglądała dosyć sztucznie, nienaturalnie, lecz była na pewno lepsza od tej prawdziwej. Smutnej. Przygnębionej. Przestraszonej. Bezsilnej. Zmęczonej życiem…
-Mam się obawiać, że czegoś tutaj dosypałaś? Wczoraj chyba coś nie przypadłem ci do gustu- zadrwił Erik, patrząc cały czas na moją osobę. Cóż… To jak go wczoraj traktowałam po powrocie od moich rodziców, było tylko moją sprawą.  Nie miałam jeszcze sił udawać miłej, po tak trudnej rozmowie z rodzicami…  Ale ja i tak nie pozostałam obojętna na grę spojrzeń. Zgłębiałam się w treść jego  tęczówek. Mimowolnie. Wbrew sobie. Jakby rzucił na mnie jakiś czar czy urok. Zainteresowanie… Tym były przepełnione jego oczy.  Tym, czego pragnie każda kobieta. Nie liczą się bowiem czekoladki, czy kwiaty. To zainteresowane spojrzenie mężczyzny i poczucie siły męskiego ramienia jest najważniejsze… Trzeba jednak uważać. Nawet przed tym. Należy chwytać każde spojrzenie, chwilę, sekundę, minutę za nogi i na siłę zapisać je w swej pamięci. Żaden dzień w końcu się nie powtórzy. Nie ma dwóch podobnych nocy. Dwóch identycznych pocałunków też nie. Dwóch jednakich spojrzeń tym bardziej…
-Bardzo śmieszne- bąknęłam złośliwie, zapełniając swą buzię porcją spaghetti. Złośliwość także potrafi przybierać najróżniejsze formy. Jedna ma na celu skrzywdzenie, upokorzenie drugiego, a inna ma nadać danej sytuacji zabawny charakter… Ale czy to nie jest tak, jakby było się dobrze złym? Czy można być w ogóle dobrze złym?
-Erik dziś będzie u ciebie spał. Znaczy się, ja też będę u ciebie dziś nocował, ale to już wiadomo- powiadomił Reus, wciągając kolejną porcję makaronu. Zaczęłam krztusić się, na usłyszenie wiadomości, która była zupełnie przeciwieństwem tego, czego tak naprawdę pragnęłam. Zmierzyłam wzrokiem raz, zajmującego się nadal jedzeniem Marco, a drugi- Erika, który łobuzersko się do mnie uśmiechał. Po raz pierwszy zobaczyłam jego uśmiech. Uśmiech, który mówił, że wierzy w szczęście, w siłę ludzką nieznającą granic. W proszę, przepraszam, kocham- płynące z wnętrza, prawdziwe. Że wierzy w uśmiech z radości życia. Cudowny uśmiech, wprawiający mnie  w dziwny stan, jednocześnie zmuszający  do przyznania, że naprawdę do twarzy mu w uśmiechu. Działam wbrew sobie. Myśli same wbiegały do mojej  głowy, zostawiając za sobą pobojowisko, podobne do takiego, które zostawia po sobie tornado. Zostałam podzielona na pół. Jedna połówka serce mówiła to, a druga szeptała coś całkowicie sprzecznego. Walka trwała pomiędzy dwoma połówkami serca, nie potrafiąc przeciągnąć duszy na jedną stronę. Kto poniesie klęskę w tej wojnie? To bratobójcza walka…
-Jak to? A własnego mieszkania to już nie masz?- zaadresowałam słowa w stronę Marco, który popatrzył na mnie beztroskim wzrokiem. Uśmiechnął się subtelnie, zupełnie tak, jakby coś sugerował. Czasem naprawdę nie potrafiłam zrozumieć tego człowieka…
-Marco ma remont, a ja tymczasem pomieszkuję u Marco- wyjaśnił szybko Durm, kolejny raz zwracając na swoją osobę moją uwagę. Czy on naprawdę musiał tak bardzo mącić mi w głowie, tym swoim aksamitnym barytonem? Przytaknęłam jedynie, zajmując się w końcu swoim posiłkiem…
Noc… Po raz kolejny stała się najlepszą porą na wszystkie przemyślenia. Na zastanawianie się nad sensem życia. Dalszymi planami na życie. Powrót do wspomnień. Zarówno do tych dobrych, jak i złych. Żałujemy tego co zrobiliśmy bądź tego czego nie zrobiliśmy. Obiecujemy sobie, że jutro zrobimy to, co sobie obiecywaliśmy. Analizujemy to, co było i tak zanalizowane setki razy. Wymyślamy dialogi, na które i tak się nigdy nie odważymy. Noc powinna regenerować organizm. Tak jest, jednakże przybija duszę, która zostaje sam na sam ze wszystkimi sprawkami, z którymi musi walczyć.
Miałam dosyć. Miałam dosyć snucia scenariuszy na przyszłość, które pisał strach, jednocześnie będąc głównym aktorem owego przyjaciela, którego nazwać można moim życiem. Wstałam, wcześniej nadziewając na siebie jedynie koszulkę. Boso stąpałam po zimnej posadzce, rozkoszując się melodią graną na zewnątrz przez deszcz. Mym celem od razu stała się kuchnia, gdzie siedząc na blacie, popijałam schłodzoną wodę, patrząc za okno i myśląc, że tylko spadające na ziemię krople deszczu mogły wiedzieć jak się czuję. A czułam się strasznie. Właśnie jak ta kropla wody, która właśnie teraz, uderzając o parapet, roztrysnęła się i już nic więcej dla nikogo nie znaczyła. Ze mną było podobnie. Michi zrzucił mnie z takiej wysokości, że rozbiłam się na milion części. Nie potrafiłam być już sobą. Nie wiem czy kiedykolwiek opanuję tę sztukę. To on mnie wszystkiego uczył. To on pokazywał mi jaka jestem. Pozwalał poznać samą siebie. Jego teraz nie, a ja straciłam umiejętności, które powinny zostać ze mną. Jestem dziwna, o tak…
-Nie śpisz, Księżniczko?- usłyszałam szept, zrywając się gwałtownie na równe nogi.
-Jak widać nie- odpowiedziałam z sercem w piersi, które przybrało szaleńcze tempo.- A ty dlaczego nie śpisz? - dopowiedziałam, wlepiając swój wzrok w stojącego przede mną Niemca, ubranego jedynie w bokserki.
-Tak jakoś…- powiedział, a jego oczy wśród ciemności intrygująco rozbłysły.- Nie jestem zmęczony- dodał, wlewając do szklanki przeźroczystą ciecz, którą i jego miała orzeźwić. Wcześniej… Teraz miała na celu uspokojenie uczucia w jego wnętrzu, którego w żaden sposób nie potrafił opanować. Byłam wówczas w jego oczach tak krucha,  delikatna. Z jednej strony jak dziecko, które chwyta każdy promień słońca w swą dłoń, lecz z drugiej- przepełniona kobiecością, wulkanem uczuć oraz obiektem jego pożądania i prawdopodobnie nie tylko… Ubrana w białą koszulkę, skąpana w świetle księżyca, jednocześnie zasłuchana w melodię, którą wystukiwał deszcz.- Po raz pierwszy odezwałaś się do mnie w przyjazny sposób. Jestem pod wrażeniem, Księżniczko- powiedział w końcu, odkładając pustą szklankę na blat.
-A widzisz…- odpowiedziałam zamyślona, nadal patrząc za okno, nie chcąc narażać się na nieziemskie tęczówki Erika. Nie zaszczycając Niemca ani jednym spojrzeniem, po chwili ruszyłam z powrotem w stronę sypialni.  Starałam się poruszać z gracją, która przyprawiała każdą komórkę jego ciała o szaleństwo. Oparł się o blat, wbijając w niego swe palce. Zatopił na chwilę swą twarz w dłoniach, wsłuchując się w szum wody. Ale ja w rzeczywistości nie odeszłam… Ciągle wpatrywałam się w jego postać. Zupełnie tak, jakby był obiektem, od którego nie mogłam oderwać wzroku. Nagle każda cząstka mojego ciała zaczęła domagać się Niemca. Oparłam się o chłodną ścianę, ściskając mocno swe powieki. Chcąc objąć zjawisko w swoim ciele rozumem ludzkim. Pozbyć się tego. Zapomnieć jak o zeszłorocznym śniegu. Bo nie rozumiałam. Nie umiałam pojąć tego, co teraz właśnie się we mnie dokonywało.
-Jeszcze nie poszłaś?- wysapał, widząc mnie na korytarzu, co też sprawiło, że jego głos wyrwał mnie z transu, w którym trwałam. Zobaczyłam go niebezpiecznie blisko siebie. Opierał się rękami o ścianę, zamykając moją osobę w swojej pułapce, robiąc to nawet nieświadomie. Wpatrywał się we mnie w tak intensywny sposób, jakby miał mnie zaraz stracić. Z każdą sekundą  nasze usta dzieliły coraz mniejsze milimetry. W końcu wykonałam decydujący krok wtapiając się w usta Erika. Tak, ja pierwsza. To właśnie ja dostałam tak gwałtowny zastrzyk odwagi, by odważyć się na taki ruch. Nie mogę w to uwierzyć… Chwyciłam w swe dłonie jego szorstką twarz. Dłonie chłopaka błądziły w okolicach mych bioder. Magia- tylko tak potrafię to określić. Gorący rytm z delikatnym powiewem namiętności, rozkołysał nasze zmysły. Przeniknął na wskroś, wypełniając ciała miłosnym żarem. Na tę krótką chwilę, odliczaną sekundami, przenieśliśmy się poza przestrzeń i w miejsce, gdzie czas nie istnieje. Nie ma przeszłości ani przyszłości. Istnieje tylko obecna chwila, gdzie cały świat zamykał się w naszym wzajemnym uścisku. Z trudem odrywając się od ust chłopaka, znów oparłam się o ścianę. Patrzyłam na jego nagi tors, z którego biło ciepło o niesamowitej sile. Położyłam dłoń na jego piersi. Czułam jak serce bije mu w rytmicznym tempie, jakby przyzwyczajone było do odczuwania tylu emocji. Chciałam coś powiedzieć, lecz nie wiedziałam jaką formę mogą przybrać me uczucia, jednak zdawałam sobie również sprawę, że milczenie jest najlepszym antidotum na tę sytuację. Wtapiając swe dłonie we włosy chłopaka, spojrzałam mu głęboko w oczy, po czym składając na jego policzku subtelny pocałunek, odeszłam…
Przede wszystkim każdy musi mieć odwagę być sobą. Być nie tym, którym ktoś  każe. Kochać to, co robisz. Szanować swoje pasje. Nie patrzyć  na to, co mówią inni o nich. Nie zwracać uwagi na to, że ludzie warczą, pytając: „Co będziesz po tym mieć?”. Warto iść naprzeciw krytyce innych. Zaakceptować swoją inność, a zarazem wyjątkowość. Podążać swoją drogą i mieć nadzieję, że jest ona tą właściwą. Przestać starać się o względy ludzi, którzy zamiast lubić naszą osobę  taką jaką jest, lubią tylko i wyłącznie wyobrażenie o niej.
Owszem, czasem daleko mi do samej siebie. Czasami bywałam przykra dla ludzi, których kocham. Czasem robiłam coś wbrew, nie wiedząc dlaczego. Bywałam nieufna, by za moment przerodzić się naiwną istotę. Czasem szeptałam, mimo że wszystko inne we mnie krzyczało. Czasem potrafiłam być ironiczna, a i ranienie słowem nie jest mi obce. Mówiłam „Tak”, chociaż chciałam powiedzieć „Nie”. Często boję się, że nie będę szczęśliwa. Raz niezwykle bliska, by potem stać się daleka. Bywa, że nawet zazdrosna, tak po prostu, mimowolnie.
Nie byłam  ideałem, to fakt. Ale czy za to miałam być tępiona do samego końca?  I ja, i on moglibyśmy ułożyć sobie życie. Byłoby to nawet mile widziane, lecz ja nie chciałam zaczynać czegokolwiek od Michiego. Uzależniłam się od niego w swoim życiu. Musiałam go mieć przy sobie po to, żeby normalnie funkcjonować. Dlatego też, postanowiłam schować dumę do kieszeni. Na tym przecież opierała się przyjaźń, prawda? Na tym, by wybaczać sobie wzajemnie…
-Michi?- szepnęłam do słuchawki telefonu, czując jak moja dłoń drży, omal nie opuszczając owego aparatu. Mimo wszystko, bałam się. Obawiałam się tego, że nie zrozumie… Że nie zechce mi wybaczyć… Że Sarah może go nakryć na rozmowie ze mną…
-Jessi?- wyszeptał zaskoczony. Szeptał, tak… Czyli obok niego znajdowała się Sarah. Jednak nie jest taki głupi. Ale… Może to też wina późnej pory i najzwyczajniej nie chciał jej zbudzić? Nieważne. Fakty są faktami. Teraz czeka na mnie jedynie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. No, może przesadziłam. Jedna z trudniejszych.- Ty wiesz, która jest właśnie godzina?
-Wyobraź sobie, że w Niemczech też są zegarki- burknęłam, lecz jedynie przez to byłam w stanie opanować narastającą ekscytację. Usłyszałam jego głos… Dostałam tak wiele… Już w tym momencie jakaś tajemnicza siła dodała poderwała moje skrzydła…
-Coś się stało?- zapytał wyraźnie zmartwiony, najwidoczniej oddalając się od swej żony, gdyż słyszałam kolejne kroki, które stawiał przed siebie.
-Nie chcę, żeby nasze kontakty tak wyglądały. Nie chcę żyć z tobą w zatargu, rozumiesz?- mówiłam, ledwo powstrzymując się od donośnego szlochu. Tak strasznie się bałam… Tak, dokładnie. Bałam się tego, iż on nie chce tego samego, co ja… Że faktycznie dla niego nasza przyjaźń nic nie znaczyła…- Wybacz mi, Michi, proszę… To nie tak, że ja cię chcę wyrzucić ze swojego życia. Jestem dla mnie cholernie ważny, bo jesteś moim przyjacielem, słyszysz? Kocham cię jak drugiego brata i naprawdę nie wyobrażam sobie, jakby to ciebie miałoby nie być w mojej codzienności…
-Wrócisz do Austrii?- pytał, jakby to właśnie od tego zależało jego życie. Ale po co? On przecież podświadomie i tak wie, że nie ma szans na mój powrót. Nie teraz…
-Nie, Michi- odpowiedziałam łagodnie.- Szczerze powiedziawszy, kogoś tutaj poznałam… Chciałabym spróbować czegoś nowego…- mówiłam jak sparaliżowana, lekko mijając się z prawdą. Cóż, poznałam Erika, prawda? Tak i tego nie dało się ukryć. Ale to chyba tylko tyle, co do wiarygodności mojej argumentacji, którą przedstawiałam Michaelowi.- To trochę zapomniana znajomość, ale mam nadzieję, że mnie rozumiesz… Ja widzę w tym szansę, a jak nie, to przynajmniej cień posiadania przy swoim boku kogoś, kto chciałby się ze mną zestarzeć- brnęłam w kłamstwa dalej. Tak strasznie mi wstyd…
-Czyli kolejne podboje miłosne są ważniejsze od naszej przyjaźni?- warknął drażliwie, a przed swoimi oczami wyobrażałam sobie już widok jego oczu. Tych surowych, pewnych swego, zimnych, lecz nie na tyle oziębłuch, by móc przeziębić serce drugiego człowieka…
-Podboje miłosne…- prychnęłam, lecz dosyć smutno.- Ja chcę w końcu być szczęśliwa… Chcę mieć gromadkę dzieci, męża, który kochałby mnie na zawsze oraz spokojną starość… A muszę próbować… Tak, aby w końcu znaleźć tego właściwego… Kobieta długo może czekać na tego właściwego, co nie oznacza, że nie może tego czasu spędzić z tymi niewłaściwymi…
-Chyba nasz kłopot wywodzi się z tego, że baliśmy się zniszczyć to, czego jeszcze nie zdążyliśmy wybudować…- mój mądry Michi. Przyznam że łza w moim oku zakręciła się. Wzruszenie… Jego słowa… One były tak piękne i zarazem prawdziwe.
-Dokładnie- przytaknęłam, mimo że miałam pewność, iż mojej mimiki nie widzi Michi.- Ale miejmy na względzie to, że jedyną porażką, której nie można sobie wybaczyć, to właśnie brak starania o to, żeby się udało. Musimy doskonalić swą przyjaźń, aby mogło powstać cokolwiek…
~*~
Witam! ;*
A więc... no nie mogłam Wam tego zrobić ani sobie, ani też bohaterom. ^^
Pewnie skończy się na tym, że po raz enty  zmienię koncepcję, ale co tam! Pogodzili się na razie, ale... jak myślicie? Jak to będzie? Czy przyjaźń na odległość będzie dla nich wystarczająca? Czy ma to w ogóle rację bytu? A Erik? Co mam z nim zrobić? Macie może jakieś propozycje? ;**
Dziękuję za Waszą obecność! ;* ♥ 
Kocham Was! ♥
Całuję! ;**








15 komentarzy:

  1. Z góry chciałabym Cię przeprosić za krótki komentarz,ale mam dużo na głowie i nie mam za wiele czasu. ;c
    Rozdział jest fenomenalny! ❤
    Dobrze,że Jessica pochodziła się z Michim.
    A jeśli chodzi o Erika to on jest taki... No nie podoba mi się za bardzo. Mam nadzieje,że nie zniszczy życia Jessi.
    Zauważyłam również taki fragment,gdzie zainspirowalaś się wierszem Wisławy Szymborskiej,prawda? ^^
    Pozdrawiam i weny życzę!
    Buziaki.;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny!
    W sumie to cieszę się, że między Dżess a Michim jest lepiej. Bo moim zdaniem do końca się jeszcze nie pogodzili.
    Erik, coś mi się wydaje, że to taki podrywacz. Mam przeczucie, że on tylko chce się przespać z Jessi, a nie wejść w stały związek. Co nie zmienia faktu, że go uwielbiam <3
    Ja już sama nie wiem z kim Jess będzie szczęśliwa. Bo niby jest Michi, ale moim zdaniem on jest cholernie samolubny. Twierdzi, że ich przyjaźń przetrwa tylko wtedy, kiedy ona wróci do Austrii. Bardzo egoistyczne podejście, oj bardzo. Poza tym Jessi pragnie miłości, rodziny, dzieci. A z Michim raczej tego mieć nie będzie (chyba, że on rozwiedzie się z Sarah, ale szczerze w to wątpię).
    Z Durmem mogłaby mieć i miłość, potem ewentualnie dziecko, ale wydaje mi się, że on by tego nie chciał. Jak już wcześniej wspomniałam mi się wydaje, że on bardziej woli dziewczynę na jedną noc niż stały związek. Może się mylę, nie wiem. Teraz jestem bardzo rozdarta, nie wiem co myśleć o tym wszystkim...
    Mam tylko nadzieję, że Jessi w końcu będzie szczęśliwa.
    Czekam na jedenasty!
    Buziaki xx
    PS Dziękuję za komentarz u siebie, nawet nie wiesz jak mi się miło zrobiło, kiedy przeczytałam, że ktoś za mną tęsknił <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co napisać... Myśli mam za bardzo rozbiegane i nie mogę ich pozbierać, aby napisać ten komentarz... Ale spróbuję coś napisać :)

    Dla mnie pięknie, ładnie, że Michi i Jess się pogodzili, ale coś mi tutaj się nie podoba... Skoro Michi chce, żeby Jess była szczęśliwa, to dlaczego sugeruje jej, że jej kolejne podboje miłosne są ważniejsze od ich przyjaźni? No coment...

    Chcę więcej Erika i Marco ♥ ♥ ♥

    Rozdział wspaniały, czekam na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem! <3
    Rozdział świetny! Zresztą jak zawsze ;)
    Tak się cieszę, że Jessi pogodziła się z Michim!
    Erik mi się jakoś nie podoba... robi wrażenie takiego... szukającego przygody podrywacza. Nie sądzę, żeby stały związek jakiego szuka Jessi był dla niego. Przez to właśnie boję się, że ją skrzywdzi a nie wiem czy ona kiedy się zaangażuje da radę pogodzić się z rozstaniem...
    Co cóż... nie mogę się doczekać co będzie dalej <3
    Życzę dużo weny! <3
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Już jestem :)
    Świetny rozdział, ale też i cudowna piosenka na początku *.* Jess i Michi się pogodzili. To dobrze, bo szkoda by było niszczyć łączącą ich więź. Chociaż coś mi się wydaje, że taka 'sielanka' zbyt długo nie potrwa... Co do Erika. Lubię go, ale coś mi się tutaj nie podoba. Obawiam się, że Jess może być tylko jego kolejną zdobyczą, bo raczej nie traktuje tego na poważnie. A to może po raz kolejny ją skrzywdzić...
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, na samym wstępie chciałam Ci powiedzieć, że rozdział jest genialny i po prostu zaparł mi dech w piersiach. Jak zwykle robota wykonana po mistrzowsku. ❤
    Zaraz po wstępie chciałam zapytać o fragment powyższego rozdziału. A mianowicie: " Żaden dzień w końcu się nie powtórzy. Nie ma dwóch podobnych nocy. Dwóch identycznych pocałunków też nie. Dwóch jednakich spojrzeń tym bardziej…" Czy to nie inspiracja wierszem pani Wisławy Szymborskiej "Nic dwa razy"? :))
    Michael... kurczę, zawsze kiedy Michi coś namiesza, a później wraca "w łaski" do Sarah... :/ Nie lubię takiej postaci Michaela, oj nie. :/
    Jest mi niezmiernie przykro, że biedactwa tak się pogubili. Michi nie jest szczęśliwy u boku Sarah, nie mogąc jednocześnie mieć Jessi przy sobie, ale i Dżess jest tak samo zraniona przez tę całą sytuację. :/
    Myślę, że obydwoje się pogubili i chcą załatać dziury po drugim, myśląc jednocześnie, że jeśli znajdą partnera będzie im łatwiej. Mnie jednakże wydaje się, że takie łatanie dziur nic nie pomoże.
    Oboje zaczynają zaplątywać się w drobne, małe kłamstewka, które z biegiem czasu mogą urosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów, a wtedy co? Żadne z nich nie będzie potrafiło spojrzeć drugiemu w oczy... :(
    Ale Erik!! Kochana! Zauroczyłam się! Jest taki uroczy, przystojny i ma taką osobowość, która przyciąga kobiety jak magnes. ❤
    Kiedy Jessi siedziała na blacie w kuchni i nieoczekiwanie zjawił się tam Durm, pomyślałam, że może się coś wydarzyć. Nie pomyliłam się. :D Kiedy ich wargi połączyły się w pocałunku, byłam nieco zaitrygowana ich postawą. Oboje potrzebują bliskości. Jessi przez tę całą sytuację z Michaelem - to jestem w stanie zrozumieć. Ale co z Erikiem? Czy to zwykła chwila słabości? Chwila pożądania? A może on również ma jakieś przykre doświadczenia?
    Tak w sumie nie potrafię sprecyzować, kogo widziałabym u boku naszej bohaterki. Do tej pory widziałam Jessicę tylko i wyłącznie z Michaelem... Ale od tego epizodu z Erikiem i on zdobył moją sympatię. Jak na razie to on robi nieco lepsze wrażenie. Jednakże wiemy o nim nieco mniej niż o Michaelu. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będziemy mogły poznać Erika lepiej. :) Ach! Już nie mogę się doczekać! ^^
    co do zgody międzi Michim i Jessi, to jestem bardzo zadowolona. Może w końcu będzie już dobrze? Może w końcu zrozumieją, co ich łączy? To może te kilometry i tęsknota spowodują,że któryś z nich postawi w końcu ten pierwszy decydujący krok, który pociągnie za sobą kolejne kroki do szczęśliwej, wspólnej przyszłości... ❤
    Sama nie wiem przy kim Jessica byłaby szczęśliwsza, ale skoro uważa, że do Erika nie czuje tego, o czym mówiła Michaelowi, to może jednak nic z tego nie będzie?
    Ach, mam tyle pytań, że chyba umrę z ciekawości do kolejnego rozdziału, Kochana! ❤
    Z zadowoleniem (bynajmniej dla mnie) muszę stwierdzić, że jestem uzależniona od Twojej twórczości i Twojego opowiadania! ❤ :D
    Czekam na kolejną odsłonę życia naszych bohaterów. ❤
    Kocham! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu namieszałaś!
    Na prawdę źle działa na mnie rozłąka Jessi i Michiego. Ile razy mam pisać, że oni bez siebie nie są tymi samymi osobami? Cierpią na rozłące oboje i na swój sposób próbują sobie z nią radzić. Jednak wiedzą oboje, że mają pustkę w sercj, bo do tej pory byli nierozłączni. Teraz muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Michael jako mąż Sary, a Jessica w Niemczech.
    O ile perspektywy obu bohaterów łamią moje biedne serduszko, to jednak wzmianka o graczach BVB pocieszyła mnie (chociażby po wczorajszym dniu).
    Marco jako troskliwy brat troszczy się o swoją siostrzyczkę i chce dla niej jak najlepiej, podczas gdy ona sama musi wiedzieć co chce. A chce Erika, co pokazał pocałunek, który wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech i chyba nie muszę pisać, że jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy?
    Jednak Jessi powinna szczerze, powtarzam szczerze, porozmawiać ze swoim przyjacielem i wyznać mu po części prawdę, jak nie całą. Hayböck nie może być w związku z taką zazdrosną jędzą, która pozbawia swojego męża ważnej dla niego osoby w życiu.
    Ale ostatnia wypowiedź Michiego na prawdę świetnie określa ich relacje. Bali się czegoś, co się jeszcze nie zaczęło.
    Dużo weny i czasu, kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę może od tego, że coraz mniej podoba mi się zachowanie Michiego. Uważam, że zachowuje się bardzo egoistycznie, chcąc za wszelką cenę ściągnąć Jess do Austrii. Nie rozumie tego, że kobieta też ma swoje życie i swoje pragnienia. Dla niego najlepiej by było jakby miał przy sobie i Sarah i Jess i najlepiej jeszcze jakby obie były na jego zawołanie. Nie myśli w ogóle o tym, co jego przyjaciółka czuje. On mógł sobie ulożyć życie, wziąć ślub, dostał szansę na posiadanie rodziny, może starać się o dziecko i być szczęśliwy. A Jessice tak jakby tego zabrania. Ma być przy nim i koniec, bo tylko wtedy ich przyjaźń przetrwa. Jakby w ogóle nie dopuszczał do siebie myśli, że ona też może chcieć założyć swoją rodzinę i zająć się swoim życiem zamiast non stop uczestniczyć w jego. Na moje oko on jest po prostu o nią zazdrosny, ale nie potrafi się do tego wszystkiego przyznać. Może sam nie wie po prostu czego chce? Zresztą Jessica również. Nie jestem pewna czy jej uczucie do Erika to zwykła fascynacja czy zapowiedź głębszego uczucia. W sumie po tym rozdziale polubiłam go i chyba nie miałabym nic przeciwko, gdyby byli razem. Skoro Michi ma żonę to i Jess może sobie z kimś życie ułożyć. Erik wydaje się być odpowiednim gościem. Ale poczekamy, zobaczymy. Trzeba go najpierw bliżej poznać! :D

    Pozdrawiam serdecznie! ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiam! Hura ja! Cieszę się, że Michi i Jessi się pogodził.... chociaż jestem zawiedziona postawą Michiego (zwłaszcza w poprzednim rozdziale). Jak już się ożenił to nie może skupić się na rodzinie, którą z ta wiedz... znaczy Sarah... tworzy? Musi tak egoistycznie chcieć tej obecności Jeśli? Naprawdę panie Hayboeck musisz myśleć tylko o sobie? -.-"
    Co do Jeśli... liczę, że ten Erik (nie darzę go zbytnią miłością ani niczym chociażby sympatią, ale to tylko dlatego, że w jednym z moich opowiadań właśnie osoba o imieniu Erik jest mało pozytywną postacią, a teraz wrócę do treści głównej) sprawi, że Jeśli będzie szczęśliwa. Ona na to zasługuje. Na tą odrobinę.
    Czekam na następny!
    Weny! ♡

    Buziaki,
    British Lady

    PS. Nie wiem czy napisałam cokolwiek z sensem... wybacz ^^"

    OdpowiedzUsuń
  10. Rety. Sama już nie wiem co mam o tym myśleć.
    Rozumiem Jessi, że chce szukać miejsca dla siebie, że chce znaleźć osobę, któa da jej szczęscie. Ale jakoś nie sądzę, żeby tym kimś miał być Erik. Kocham szczęśliwe i dobre zakończenia, więc ja bym go wywaliła, Sarah zabiła i ich postawiła przed ołtarzem. Dobra, z tym morderstwem to przesadziłam, ale... jasna cholera, jak ja bym chciała, zeby ona go zdradziła. Żeby Michi ją np. na tym przyłapał. I miałby pretekst, żeby zakończyć to idiotyczne małżeństwo. A czy ona nie mogłaby się przespać z Erikiem? Wtedy Jesii też byłaby wolna, a Michi mógłby ją pocieszyć. I wszyscy byliby szczęśliwi. Właśnie.
    Wiem że to koncepcja bez polotu, ale ja naprawdę bym chciała, żeby im się ułożyło.
    Przesyłam pozdrowienia i buziaki, Lilka ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówiłam, że do środy powinnam się wyrobić z nadrabianiem zaległości i oto jestem :P.
    Rozdział cudowny, choć sam początek trochę smutny, ale dobrze, że w końcu się pogodzili...
    Nie rozumiem Michaela jak on może w ogóle trwać w związku bez uczucia, przecież to nienormalne...
    Ale z drugiej strony Jessica też próbuje nowych znajomości, a nie może wytrzymać bez blondasa...
    To życie jest strasznie pogmatwane, kochają siebie, ale ze sobą nie są, potrzebują siebie nawzajem, bo to napędza ich do dalszego życia...
    Kibicuję Jessice i Erikowi, może coś z tego wyjdzie i będą razem tkwić w związku jak Michi i Sarah...
    Ale pewnie i tak będzie musiała jeszcze dużo wycierpieć nasza bohaterka zanim w końcu w jej stronę odwróci się szczęście :)
    Czekam na kolejny
    Weny i buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejoo! :))

    Przepraszam Cię kochana najmocniej, że dopiero teraz przybywam z komentarzem! Miałam drobny polizg, ale musiałam tu zajrzeć. Po prostu nie było innej opcji! ;)) ^^
    Niezmiernie się z tego cieszę, gdyż nie dość, że piszesz FENOMENALNIE, to jeszcze w moim ulubionym gatunku! :D Powiedz sama, czego czytelnik może chcieć więcej? ;))
    Rozkochałaś mnie w swoim opowiadaniu dzięki wspaniałym opisą, cudownym dialogą! Kochana - możesz być pewna, że już się stąd nigdzie nie ruszę! :D ^^ :*
    Dodatkowo świetnie kreujesz postacie! Tak naprawdę nie lubię tylko Michaela. Cóż, sam sobie ma to zasłużył... Zajęty to jedno, a szantaż drugie! I co, Jess ma w posdkokach zjawić się w Austrii? Niedoczekanie jego! Kibicuję natomiast Ericowi, myślę, że on może dać Jessice wszystko to, czego pragnienie! :))
    Życzę Ci kochana niezmierzonych pokładów weny i czekam na kolejny rozdzialik! :** :))

    Pozdrawiam serdecznie! ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej Kochana! :*
    Po pierwsze przepraszam że tak późno.. Ale rozumiesz szkoła pochłania całe moje życie :/
    Więc leżąc sobie w ogródku na słoneczku postanowiłam wszystkie zaległości nadrobić :)
    Michi i alkohol to złe połączenie.. Jego wymówki w względem Sarah nie są dobre. Ale z drugiej strony rozumiem jego ból i cierpienie jakie niesie e sobą strata Jess.
    A jeśli już mówimy o Jess to ten Erik jakoś nie wiem. Ciesze się że w jej życiu pojawiła się jakaś osoba, która zajmuje jej myśli xd Fajnie że mogła znowu poczuć prawną bliskość, ale myślę że na tym można zakończyć :D
    DZIĘKUJĘ! Dziękuję że postanowiłaś ich pogodzić. Ich życie osobno nie ma sensu :/Liczę na to, że ich przyjaźń nawet na odległość wytrzyma. A może nawet się umocni? :)
    Może zobaczą że to Oni wzajemnie dla siebie są tym szczęściem na które tak czekają? :3
    Dużo weny Kochana! :*
    Miłego weekendu! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam za opóźnienie ale problemy z internetem, poprawianie ocen, zaległości w bloogach itp. itd. Mam nadzieję że zrozumiesz :**
    Erik hmm... To dobrze że poznała kogoś ale dla mnie ta znajomość powinna już sie skończyć haha :* Team Michi ♥ haha
    Michael i alkohol :/ To nie za fajne połączenie. Do tego te wymówki... Ajajaj coś się Michi biedny pogubił ^^
    Jestem ci wdzięczna za to że jednak wszystko jest miedzy nimi dobrze, pewnie na razie, ale jest :P
    Mam nadzieję że ta odległość nic nie zmieni :* Liczę też na coś więcej... :3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3 Weny duzooo! Buziaki ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie dość, że egoista, egocentryk i niedojrzały dzieciak, to jeszcze kłamca, oszust i krętacz xD A mówiłam od razu by mu uciąć jaja przy samej dupie, bo na nic więcej ten typek nie zasługuje.
    "którą i jego miała orzeźwić" - która
    No i teraz mamy Ericka. Z jednej strony wydaje mi się, że powinnam życzyć bohaterce szczęście i chcieć by jej się życie ułożyło, a z drugiej to ona mnie tak bardzo irytuję, że ja jej życzę jak najgorzej.
    Twoi męscy bohaterowie są strasznie mało męscy, nawet nie mówią i nie myślą jak typowi faceci, a jak kobietki, dziewczyny, właściwie to ich myślenie jest trochę jak takich młodych dziewczyn, jeszcze nie w pełni dojrzałych kobiet i przydałby się choć jeden odmieniec, taki samiec przez duże S. Dialogi też są strasznie nienaturalne w wielu miejscach.
    Całość opowiadania przegadana i skupia się na emocjach i tak jak do perspektywy J nic nie mam, tak perspektywa M... w niej mi wiele nie pasuje, jest taka typowo kobieca, jakbyś niedokładnie się w niego wczuła i czasami zapominała, że to facet jednak jest. Ja jak pisałam Huberta to też miałam z tym problem by zabić w sobie kobietę na krótki moment i myśleć jak mężczyzna.

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń