piątek, 12 czerwca 2015

Dwanaście



 

„Czasem wzrok podąża tam, gdzie kieruje go serce,
nie umysł.”
J.R.
Któregoś dnia każdy człowiek spotka kogoś wyjątkowego dla jego serca. Człowieka, który rzuci na kolana jednym swoim uśmiechem. Kto zniewoli duszę niepowtarzanym spojrzeniem i stanie się jej Panem już na zawsze.
To uczucie przyjdzie zupełnie niezapowiedzenie. Nieproszone. Możliwe, że niechciane. Lecz w rzeczywistości, to naprawdę piękne, będąc jednocześnie niebezpiecznym eksperymentem.
Czekajmy zatem na chwilę, kiedy kula ziemska niespodziewanie przechyli się, wskazując nam tę jedną jedyną osobę. Przeznaczenie jest nieuniknione. Nie da się go oszukać. Ono i tak nas dopadnie. Pamiętajmy jedynie, że zwodzenie przeznaczenia, równoznaczne może być z cierpieniem… Dodatkowym cierpieniem, czego zapewne nie chcemy…
-Powinnam cię teraz znienawidzić. Zdajesz sobie z tego sprawę?- powiedziałam na powitanie, widząc wyłaniającą się zza drzwi postać Erika.  Znienawidzić? Tak, dokładnie. Miałam mu za złe to, co ze mną zrobił. Że mnie zniewolił. Pozwolił poczuć się w tej sposób, jak jeszcze nigdy się nie czułam…
-Jess, co ty tutaj robisz?- zdołał wykrztusić, przecierając oczy.- Jest 4.00  nad ranem. Każdy normalny człowiek o tej porze śpi, a nie urządza  sobie wycieczki wokół Niemiec…- byłam do tego stopnia zdeterminowana, że nie patrzyłam na zegar. Mogłabym zrobić wszystko, byleby poczuć w końcu jego ciepło i silne ramiona, w których nie czułam żadnych nieprzyjemnych doznań, które raz po raz fundował mi los…
-Erik… Ja chyba coś poczułam. Coś silniejszego…-  wychlipałam przez łzy, które spływały po moim zimnym i czerwonym  policzku. Niby sama do tego usilnie dążyłam, jednakże Erik był osobą, która zaakceptowała mnie w całości. Razem z pakietem mej czarnej przeszłości… No tak, wiem. Ona nie była moją winą. Ale… Jednemu to przeszkadzało…
-Co znaczy słowo „chyba”?- rozbudził się na chwilę, lustrując moją  sylwetkę uważnym spojrzeniem.- Co ty powiedziałaś?- wydukał z siebie, czekając niecierpliwie na odpowiedź, która przesądzić mogła o ogromie spraw w jego, jak i moim, życiu.
-To, co słyszałeś- powiedziałam przybita. Mimo wszystko, bolało… Nie chciałam czuć czegoś takiego. Nie teraz. Nie tak wcześnie… Niekoniecznie w stosunku do Erika.- Pomożesz przetrwać mi ten czas?- zapytałam cienkim głosem, wtulając się w umięśniony tors Niemca. Ciągle miałam nadzieję… Wierzyłam, że pomiędzy wierszami odczyta moje zamiary… Nie umiałam powiedzieć tego wprost. Było mi ciężko. Za ciężko…
-Oczywiście, że ci pomogę, księżniczko…- powiedział troskliwie, czochrając moje włosy. Uśmiechnęłam się w duszy. Czemu on był do tego stopnia dobry, troskliwy i ciepły? Dlaczego akurat on posiadał w sobie to, czego tak bardzo potrzebowałam? - W co ty się wpakowałaś znowu, co?
-W ciebie…- wyszeptałam cichutko, spoglądając w tęczówki Erik.- Jakoś nie umiem sobie tego wszystkiego poukładać bez ciebie…- wyznałam, po czym poczułaś na sobie dotyk delikatnych warg Erika, które obdarowywały moją  skórę namiętnymi pocałunkami nie tylko w usta, lecz przede wszystkim sięgały one szyi oraz obojczyka.
-Jessica…- przerwał na chwilę nasze pieszczoty.- Ale ja mogę cię zranić…
                                                                                                                                                                    „Oczy widzą,
uszy słyszą, a serce i tak wie swoje.”

M.H.
Osoba, która jako pierwsza potrafi wysilić się na przeprosiny, jest najbardziej odważna ze wszystkich. Niełatwo jest się przyznać do własnych błędów. Jeszcze trudniej z nimi żyć. A zdecydowanie najciężej jest przyznać przed sobą, że się takie błędy popełniło… Byłem odważny? Nie. Co z tego, że zakładałem na nogi narty i potrafiłem zdobywać kolejne rekordy skoczni, skoro nie potrafiłem wykrztusić ze swego gardła słowa „przepraszam”?
I siła… Ona również odgrywa w życiu człowieka istotną rolę. Czy Sarah była na tyle silna, aby mi wybaczyć? Sam nie wiem… Wielokrotnie okazywała swoją siłę, puszczając płazem kolejne wybryki z mojej strony. Udawała, że nie widzi czegoś, co tak bardzo razi po oczach. Była silna, lecz czy tej siły nie wykorzystałem już zbyt dużo? Czy oby przypadkiem nie zmarnowałem już wszystkich swoich szans? Ten cios miał być przecież tym najbardziej dotkliwym…
Zapomnienie też nie wchodziło w grę. Nie potrafiłem tak po prostu odejść i o wszystkim zapomnieć, co wiązało się z tym, że nigdy nie będę w pełni szczęśliwy.  Ale… Czy ja w ogóle chciałem zapomnieć? Z jednej strony tak. To wszystko skumulowane razem, potrafiło jedynie niszczyć. Nie było czymś, co mogłem wziąć na własne barki, ale z drugiej strony… Jedynie wspomnienia sprawiały, że to, co straciłem, wciąż było blisko mnie…
-Michael, kto to jest? Kim jest ta kobieta?!- pisnęła na powitanie Sarah, która moją i nie tylko moją sylwetkę, badała czujnym wzrokiem. I znowu… Kolejny raz strach był obecny w jej tęczówkach. Znowu się bała. Niby mi ufała, lecz w duszy w dalszym ciągu obawiała się, że dam ciała… Że coś zepsuję do tego stopnia, że możliwa naprawa nigdy nie będzie możliwa. W zasadzie nie myliła się…
-Uspokój się, skarbie- ucałowałem jej policzek na powitanie, by zbudować sobie nieco stabilniejszy grunt. Tak, by wszystko wyglądało na jak najlepszy porządek. Że wizyta owej brunetki w naszym domu, nie ma żadnego złego podłoża, które mogłoby zrujnować nasz związek.- Lea, idź na górę. Ten po lewej, to twój pokój- powiedziałem ciepło do dziewczyny, wysyłając jej porozumiewawcze spojrzenie.
-Czy może mi w końcu ktokolwiek wyjaśnić to, co tutaj się dzieje?!- krzyknęła w stronę brunetki, której czarne jak kawa włosy, doskonale kontrastowały z bladą twarzą. Ta, jednak posłusznie wypełniła moją prośbę. I tę, którą miałem do niej przed wizytą tutaj oraz tę, którą przed chwilę ku niej skierowałem. Była dobrym człowiekiem. Nie to, co ja… Głównie dlatego chciałem jej pomóc…
-Sarah, mówiłem, żebyś się uspokoiła, tak?- uśmiechnąłem się subtelnie, ujmując jej twarz w dłonie. Kiedy ja w ogóle zdążyłem  nauczyć się tak doskonale grać? Przecież to nie byłem ja, do cholery… Michael nie potrafiłby tak doskonale udawać i kłamać…- Lea jest tym problemem Stefana, o którym ci wspominałem…- pociągnąłem ją w stronę salonu, swobodnie opadając na kanapę.-Jest w ciąży. Stefan, jak to Stefan… Lekkoduch. Wystraszył się, a Lea nie ma nawet gdzie mieszkać, bo właściciel właśnie niedawno wypowiedział jej umowę najmu.
-I ty masz się nagle zajmować dzieckiem Stefana?!- krzyknęła, lecz jej dłoń drżała już mniej. Udało mi się. Postawiłem odpowiedni krok do przodu. Uwierzyła mi. Zaśmiałem się w duchu. Może jednak jakoś się z tego wyliżę?
-On uciekł- westchnąłem, ukrywając twarz w dłoniach.- Niewiadomo, gdzie się podziewa, a  zrozum, że nie mogę dopuścić do tego, żeby popełnił największy błąd w swoim życiu. Jestem jego przyjacielem- wypomniałem, jakbym chciał zakomunikować dziewczynie, że Stefan został moim jedynym przyjacielem…
-Jak długo ona będzie u nas mieszkać?- zapytała przez zęby. Jak długo? No właśnie… Jak długo Lea mogła tutaj zostać?Tak długo, jak  mogłem ukrywać, że to ja jestem ojcem dziecka, które niebawem wyda na świat owa brunetka…
-Dopóki kilka spraw się nie wyjaśni- powiedziałem nieco zmieszany, składając na jej czole całus. Jedynie pieszczotami, które zresztą były udawane, mogłem ugrać cokolwiek…
-Ona zajmuje pokój naszego dziecka- rzekła z urazą, wysyłając mi spojrzenie pełne żalu. Dziecko? Kolejne?! Czy ona starała się coś zasugerować? Poczułem uderzenie. Nie, nie w jedno konkretne miejsce. To był ból, który promieniował wzdłuż mojego ciała, a którego fala najbardziej uderzyła w moją duszę… O ile ona jeszcze zasilała moje wnętrze…
-Sarah…- wyszeptałem, łamiącym się głosem. Czy zauważyła, że właśnie w tym momencie wszystkie moje mięśnie napięły się?- Czy ty… Czy my… Będziemy mieć dziecko?
-Jak na razie nie…- powiedziała ze smutkiem, jakby naprawdę już teraz, nawet w tej chwili, chciała urodzić dziecko. Skąd ten pośpiech?- Ale myślałam, że już niebawem będzie nas trójka. I tego właśnie chcę. Czuję, że to najlepszy czas, Michael- zwróciła się do mnie „Michael”? No tak… To sprawa faktycznie jest poważna…

Aby znaleźć miłość nie pukaj do każdych drzwi.
Gdy przyjdzie Twoja godzina, sama wejdzie
do twojego domu, życia, serca.”
J.R.
Lubiłam go trochę bardziej niż powinnam. Trochę bardziej niż mogłam, niż mogło mi być dane i przyzwolone. Lubiłam trochę bardziej niż wypada, stąpając po cienkiej granicy z obsesją.
Lubiłam zdecydowanie za mocno….
Zakochałam się? A może moje uczucia można było nazwać już miłością? Sama już nie wiem… Wszystko działo się za szybko. Niedawno rozstałam się z Thomasem, a teraz? Pojawił się Erik. Nie potrafiłam się ogarnąć. Nie umiałam zrozumieć, zaakceptować własnego zachowania. Uczuć, które mną miotały, lecz one naprawdę były zbyt potężne, abym mogła się im przeciwstawić…
Tylko przy podejmowaniu decyzji, nie mogę się pomylić. Niech wszystko, co możliwe, chroni mnie od pomylenia zakochania z miłością, proszę… Ludzie dostatecznie często to robią. Za często. Myślą, że kochają, choć tak naprawdę są tylko zakochani. Niewielka różnica? Nic bardziej mylnego. Ludzie nie zdają sobie nawet sprawy jakim głębokim i silnym uczuciem jest miłość. A zakochanie? To jedynie przelotne uczucie, które łatwo odrzucić można w kąt, pokrywając kurzem zapomnienia.
Pamiętaj, Jessica! Zakochać możesz się wiele razy. Kochać możesz tylko raz… Muszę to pamiętać… Muszę dokładnie to sobie powtarzać, aby nie cierpieć kolejny raz…
Obudziłam się późnym popołudniem, wtulona w nagi, ale za to gorący, tors Erika. Na pierwszy rzut oka, myślałam, że to tylko piękny sen. Miraż, który niebawem się skończy, przenosząc mnie z powrotem do codzienności. Ale nie. To działo się naprawdę. Stałam się być godna poczucia ciepła oraz oddechu na  karku urokliwego Niemca, który obezwładnił wszystkie moje myśli.
Uśmiechnęłam się subtelnie, ciesząc się w duszy jak mała dziewczyna z tego, co zostało mi właśnie darowane. Przez krótką chwilę gładziłam swym kciukiem po szorstkim policzku chłopaka. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy w dalszym ciągu. Ciepło wypełniało me wnętrze. Łaskotało oraz pieściło od środka w niesamowity sposób…
-Dzień dobry, księciuniu- ucałowałam czubek nosa Niemca, kiedy otworzył swe powieki.
-Witaj, księżniczko- odpowiedział, lecz nie odwzajemnił się żadnym czułym gestem ze swojej strony, co wzbudziło pierwsze obawy.
-I jak się spało?- zapytałam aksamitnym głosem, przyłapując się jedynie na jeszcze większym uśmiechu na swych ustach. To było dla mnie tak piękne, że wręcz niewiarygodne…
-Nienajgorzej…- powiedział oschle, po czym oddalił się ode mnie na znaczną odległość. Co poczułam? Zranienie. Tylko to. Nic więcej.- A tobie jak minęła noc?- odezwał się ponownie po chwili ciszy, siadając na skraju łóżka.
-Noc dosyć dobrze- uśmiechnęłam się pod nosem, siadając na kolanach chłopaka.- Ale poranek nieco gorzej… Coś nie tak?- nie patrzyłam w tęczówki chłopaka, a jedynie błądziłam dalej dłońmi po jego klatce piersiowej w poszukiwaniu jednego punktu, który pragnęłam, by należał do mnie. By bił tylko dla mnie. Nikogo ani niczego więcej… Serce…
-Jess, ja mówiłem, że cię zranię… Ty nie słuchałaś…- mówił jak struty, ściągając mnie ze swoich kolan.
-O co ci chodzi?- spytałam, marszcząc brwi.- Dlaczego miałam słuchać głupot? Ty nie jesteś taki- powiedziałam szczerze, pomimo iż zdawałam sobie sprawę jak banalnie brzmią w tej chwili te słowa.- Gdybyś faktycznie chciał się mną zabawić, nie prowokowałbyś mnie tak wiele razy. Nie szukałbyś mnie ani wtedy na gali… No wiesz…
-Nie znasz ludzi- oznajmił łagodnie, patrząc w pełne nowonarodzonego bólu  niebieskie tęczówki dziewczyny. Czyli moje. Scena jak z filmu… I podobnie się czułam. Jakbym była w filmie. Przereklamowanym dramacie… Głupim „Love strory”, gdzie dziewczyna zawsze zostaje zdradzona i zraniona…- Mam kogoś, kogo naprawdę bardzo kocham albo kochałem, bo teraz pojawiłaś się ty i zawróciłaś w mojej głowie… Nie wiem… Nie wiem pojęcia  z kim chcę być na poważnie…- i co wówczas poczułam? Nie poczułam nic. Absolutnie nic. Jedynie usłyszałam, jak moje serce kolejny raz łamie się na pół…
-Kogo naprawdę kochasz?!- krzyknęłam, sprawując Niemcowi siarczyste wymierzenie w policzek.- Gdybyś ją naprawdę kochał, nie przespałbyś się ze mną!
-Można powiedzieć, że zrobiłem to dla ciebie…- rzekł nieco zniesmaczony sytuacją.- Sama żywcem pchałaś mi się do łóżka. Jess, jestem tylko facetem. Ty też jesteś atrakcyjną kobietą- mówił, patrząc nieustannie w moje zaszklone oczy. Gdzie zdołałam skumulować ból, by nie wybuchnąć?- Było fajnie, jesteś naprawdę świetną dziewczyną, ale to tylko tyle mogę ci powiedzieć- dokończył, kierując swe kroki w stronę przestronnej kuchni z aneksem kuchennym.
-I czemu ja ci nie do końca potrafię uwierzyć?- pytałam jakby samą siebie,  ruszając natychmiastowo za chłopakiem. Ostatnią rzeczą jaką mogłam zrobić, to popuścić. Chciałam być wreszcie szczęśliwa. Chciałam coś czuć. Czy to tak wiele? Już nie obchodziła mnie tamta dziewczyna. Będę egoistką. Trudno. Chcę być szczęśliwa i to jest najważniejsze!
-Nie mam zielonego pojęcia- odparł, odwracając się do mnie tyłem. Nie chciał na mnie patrzeć? Ha, czyli wcześniej kłamał! Nie jestem dla niego kompletnym zerem. Cel zatem jest jeszcze bliżej niż myślałam… Nie czekając na nic więcej, wtuliłam się z powrotem w  jego tors. To nic, że nadal próbował jakoś uwolnić się spod mojego uścisku. Teraz ten upór był mi właśnie najbardziej potrzebny…
-Widzę, jak na ciebie działam- powiedziałam pewnie, gładząc opuszkiem palców wyrzeźbione mięśnie na jego klacie.- Nic, co się stało, nie jest przypadkiem ani litością z twojej strony, Eriś- po raz pierwszy w ten sposób zdrobniłam Jego imię. Wniosek? Niezwykle mi się to spodobało.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie, Jess- usadowił mnie na wysokim blacie kuchennym, a moją twarz od jego dzieliły marne centymetry. Nikt nie znał moich chęci wykonania jednego, a gwałtownego ruchu, by kolejny raz zaznać smaku jego ust… Pokusa była tak cholernie silna.- Jesteś dla mnie ważna. Pomiędzy nami zaiskrzyło chyba już od samego początku. Wiem, że tak było zarówno z mojej, jak i twojej strony, ale… Zapomniałem się. Przy tobie jakoś reszta świata zniknęła, że zapomniałem nawet, że kogoś mam… Wiem, że to brzmi beznadziejne, że jestem skończonym dupkiem, ale tak było… Sprawiłaś, że zapomniałem o Bożym świecie…
-Więc czemu nie chcesz spróbować? Razem jest nam naprawdę dobrze…- wyszeptałam, kładąc dłoń na jego policzek. Kolejny raz z bliska mogłam podziwiać piękno jego tęczówek. Nigdy wcześniej nie poznałam nikogo takiego, który mógłby w ten sposób czarować mnie samym swym spojrzeniem…
-Nie chcę rezygnować z długoletniego związku, dla czegoś, co dopiero się rozwija… Niewiadomo, co przyniesie ze sobą los, a… nie chcę ryzykować…- mówił, a ja poczułam w swoim wnętrzu jedynie nieprzyjemne gorąco. Oszukał mnie, a teraz sugeruje, że zbyt krótko się znamy, żeby mógł zrezygnować z tamtej? Aż dziwiłam się samej sobie, że zachowałam ten sam stoicki spokój, a na twarzy nie zagościłam, adekwatnego do stanu mojej duszy, wyrazu.
-Można sobie być z kimś nawet przez kilkanaście lat i nie poczuć nic szczególnego- wyszeptałam kolejny raz, patrząc szczerym wzrokiem na Niemca.- Ale można również być z kimś przez dwa dni i poczuć dosłownie wszystko. Czas to nie miernik, Erik. Nie w sprawach uczuciowych…


-I ty mu to tak po prostu wybaczyłaś?! Pozwoliłaś sobie na to, żeby facet, który cię oszukał, miał u ciebie jakiekolwiek szanse?! I jeszcze sama go o to prosiłaś?! Jessi, czy ty całkowicie zgłupiałaś?! Rozum ci odebrało?!- słyszałam krzyk Michiego, który zawsze w takich sytuacjach patrzył na mnie tym samym wzrokiem, który znałam już od dawna, a który był dla niego charakterystyczny.
-Nie oszukał mnie- powiedziałam spokojnie, bagatelizując wrzaski blondyna. Teraz to moje szczęście było najważniejsze, a jego mogłam zaznawać jedynie przy boku Durma.- Nie zapytałam go o to, czy jest z kimś związany. To mój błąd.
-I ty go jeszcze bronisz?!- najeżył się. I jak ja miałam być spokojna, skoro każdy od samego rana wystawiał mnie na tak poważną próbę?!- Zdradził tamtą, ciebie również może to spotkać. Tacy dranie się nie zmieniają!- skąd on był tego taki pewien? Czemu oceniał Erika, skoro jeszcze nie zdążył go poznać? Już miałam ochotę wypomnieć mu, jakim draniem przed laty był właśnie on… Ale… ja przecież nie miałam mu tego za złe…
-Obiecał, że rozstanie się z Susanne- posłużyłam się właściwym imieniem byłej partnerki Erika.- Nie ma co roztrząsać sprawy. Myślałam, że będziesz się cieszył z powodu, że w końcu znalazłam kogoś właściwego…- wypomniałam z wyrzutem, a na jego twarzy wymalowało się zmieszanie. Trafiłam w czuły punkt. A jednak… Udało mi się.
-Ja po prostu nie chcę, żebyś cierpiała…- pisnął cienko, spuszczając wzrok na dół. Tak bardzo chciałam teraz pogłaskać jego policzek, uśmiechnąć się szeroko i powiedzieć: „Nie martw się. W razie czego, wiem, że mam ciebie”, ale nawet to było mi zabronione…
-Michi…- westchnęłam, co sprawiło, że przeniósł swój wzrok na moją osobę. Nienawidziłam tych naszych internetowych rozmów… Niby go widziałam i słyszałam. Ale… Nieustannie musiałam się ograniczać. To wszystko było takie sztuczne, sztywne… Niepodobne do naszych prawdziwych rozmów…- Przy Eriku czuję to, czego nigdy nie czułam przy nikim innym… Jeszcze nigdy w życiu żaden mężczyzna nie działał na mnie w ten sposób… Na żadnym tak cholernie mi nie zależało…- i dopiero po dłuższej chwili namysłu uświadomiłam sobie, że najprawdopodobniej wbiłam szpilę w jego serce. Tak to jest mówić bez namysłu… Nigdy nic nie czułam nic podobnego, niżeli to, co było w przypadku Erika? Nigdy na nikim mi tak nie zależało? Powinnam oszczędzać słowo „nigdy”…
-Cieszę się, że znalazłaś kogoś takiego, przy którym wszystkie zegarki chodzą zbyt szybko, a przy którym każda noc jest za krótka na sen- powiedział, uśmiechając się blado. Na przymus. W taki sposób, jak nigdy nie lubiłam… No tak. Czyli jednak jakoś musiałam urazić jego uczucia.- W końcu naprawdę możesz być szczęśliwa…
-Pięknie to powiedziałeś…- rzekłam z zadumą, czując swego rodzaju ulgę. Bo Michi w końcu zaakceptował moją decyzję. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie naciskał na mój powrót. Pogodził się z tym, co robię. Wierzył mi, choć dziwnie to okazywał…- Powiedziałeś już Sarah?- szepnęłam ledwosłyszalnie, przechodząc do innego, bardziej kłopotliwego dla blondyna tematu…
-Powiedzmy…- wyszeptał równie cicho, a ja poczułam jak przechodzą mnie nieprzyjemne dreszcze. W co on się znowu wpakował? Był szczęśliwy, a nie umiał tego zaakceptować… To chore… Cóż, taka jest już niestety natura człowieka. Popełnia błędy i to nieustannie. Czasem one tylko zbyt dużo kosztują i za bardzo odbijają się na naszym życiu…
-Co dokładniej jej powiedziałeś?- zareagowałam gwałtowniej, lecz nie czułam żadnej złości. Jedynie przerażenie dawało mi się we znaki.
-Okłamałem ją…- wykrztusił ledwo, a serce w mojej piersi przybrało tempo szaleńczego galopu.- Powiedziałem, że Lea jest w ciąży ze Stefanem, który uciekł, bo przestraszył się ojcostwa…
-Że co?!- krzyknęłam zaskoczona, patrząc okrągłymi oczyma na człowieka, który znajdował się po drugiej stronie ekranu, a który w żadnym calu nie przypominał mojego Michiego, który był moim przyjacielem… On nie kłamał. Nie w taki sposób…
-Zrozum, że Sarah by mnie wtedy zostawiła!- uniósł się, lecz był to z pewnością krzyk rozpaczy oraz wołania o pomoc. Ba, wręcz błaganie o łaskę, której ja niestety nie mogłam mu ofiarować. Nikt nie mógł… Jedynie los znał dalsze karty…- Lea zgodziła się na razie grać. To naprawdę porządna dziewczyna…
-Skłamałeś, Michi!- pisnęłam, niemiarowo wciągając do płuc powietrze.- Oszukałeś Sarah w takiej sprawie! Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę?!- nigdy nie tolerowałam kłamstw. Przynajmniej nie takich, które mogą z łatwością złamać komuś życie…
-Każdy kłamie…- bąknął, odwracając ode mnie wzrok. Przesłyszałam się? Może to wszystko tylko mi się śniło? Nie, to była jawa… Brudna, szara rzeczywistość, której szczerze nienawidziłam w tej chwili… Czułam to, co Michi. A on czuł nienawiść… Ta przypadłość nadal we mnie tkwiła.
-Ten, kto podąża za tłumem, zazwyczaj nie dojdzie dalej, niż tłum…- wypowiedziałam cicho myśli, które krążyły wokół mojej głowy.- Tylko samotne wilki mają szansę znaleźć się tam, gdzie jeszcze nikt nigdy nie był, a o to właśnie chodzi w życiu…
-No tak…- przytaknął, zagłębiając się w wewnętrznych refleksjach.- Od zawsze powtarzałaś mi, że nie sztuką jest iść drogą, którą idą wszyscy, tylko samemu wytyczać sobie nowe szlaki…- pamiętał… Nigdy nie pomyślałabym, że byłby w stanie zapamiętać to, co tyle razy ćwierkotałam mu nad uchem. A udawał, że nie słucha…
-Tak naprawdę w swoim życiu najcięższe walki toczymy sami ze sobą- powiedziałam wzruszona, uśmiechając się subtelnie.- Walczymy ze słabościami, lenistwem czy nawet brakiem odwagi. Teraz twój czas, Michi. Ty musisz stawić czoła temu, co cię chyba przerosło… Wiedz tylko jedno… Nieważne jak wielkie błędy byś popełniał, ja przy tobie będę… Wiesz dlaczego? Bo jesteś moim przyjacielem i nie wyobrażam sobie bez ciebie życia…

~*~

Hejooo. ;* 
Teraz jestem ciekawa, co sądzicie na temat Erika. ;D 
Co uważacie? Może macie  ułożony już jakiś scenariusz na przyszłość? :D 
 Kocham Was! ;** ♥






13 komentarzy:

  1. Już jestem :)
    Tyle emocji i wydarzeń w jednym rozdziale, że nie wiem, od czego zacząć. Za dużo wrażeń, jak na jeden wieczór :)
    Co do cholery Michi kombinuje?? Stefan i dziecko, które nie ma? Spójrzmy prawie w oczy, przerosło go życie. Po prostu mi się to w głowie nie mieści, co on wyprawia. A ta cała Lea to już w ogóle... będą same problemy. I wcale nie dziwię się tak ostrej reakcji Sarah. W życiu bym się nie spodziewała, że będę po jej stronie. A jednak... Chociaż coś mi się wydaje, że te jej plany macierzyńskie są zbyt pochopne... No i Erik. Kolejna mieszanka odczuć. Sama szczerze mówiąc nie wiem do końca, co myśleć na jego temat... Scenariusz na przyszłość? Przy Twoich pomysłach ciężko cokolwiek ułożyć :D
    Weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, zawstydzasz mnie! :)) ^^ Ty, mistrzyni w pisaniu czyta moje marne wypociny? Czuję się zażenowana! :** :3
    Było tak cudownie, że aż odebrało mi mowę! Kocham Twoje opowiadanie! ♥

    Okej, przejdźmy do treści...
    WOW! Brak mi słów co do Erica. Jess wpadła po uszy, a on wyskoczył z czymś takim... Nie no rozumiem, jego szczerość jest ujmująca. W sumie to lepiej niż mieliby żyć w trójkącie. Myślę, że Jessica załamałaby się, gdyby postanowił ją długotrfale oszukiwać. Sama się sobie dziwię, ale daję mu zielone światło. Coś czuję, że jeszcze pozytywnie nas zaskoczy! :D ^^
    Bardziej martwi mnie sytuacja Michiego... Jeżeli dłużej będzie zwlekał z wyjawieniem Sarah prawdy, faktycznie może ją stracić! Nie chciałabym tego za żadne skarby, ale sam sobie jest winien! Nie dziwię się reakcji Jess.
    Dziecko nie jest niczemu winne, dlatego liczę, że ojciec go zaakceptuje oraz pokocha! :)) ^^

    Weny kochana, bo już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :** ♥

    Pozdrawiam serdecznie oraz ściskam ze wszystkich sił! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko kochana. Niebotyczna pora, a ja zabieram się za komentowanie tak pasjonującego rozdziału. No zobaczymy.
    Erik... ja o nim myślę raczej niepochlebnie. Nie lubię gościa, to wiem na pewno. I akurat zgodzę się z Michim, ze skoro bez żadnych oporów zdradził Susanne, to nie będzie miał problemów ze znalezieniem zastępczyni dla Jess. Michi ma rację. Ona jest głupia, że mu wierzy. Poza tym nie można zbudować związku na czyms takim. Ogólnie nie podoba mi się to, co ta dziewczyna robi ze swoim życiem. I nie mam na myśli wcale jej relacji z Hayboeckiem, ale ogólnie. Bo ona rzeczywiście wpychała się Erikowi jak mogła. Szuka szczęścia za wszelką cenę, nie patrzy na nic. Nie myśli o konsekwencjach, nie analizuje swojego zachowania... leci do przodu jak burza. A to chyba nie jest najlepsze rozwiązanie.
    Michi... no na niego to już mi brakuje słów. Tchórz to chyba zbyt mało powiedziane. Ale z drugiej strony, on jest tak bardzo ludzki. O wiele bardziej niż Jess. Chociaż obydwoje są do siebie bardzo podobni. On nie chce być sam i trwa w idiotycznym małżeństwie, a ona też nie chce być sama i pcha się wszędzie tam, gdzie nie ma dla niej miejsca. Ale jego problemy i uczucia są według mnie o wiele bardziej realne... bo ja wiem. Teraz dość trudno mi sprecyzować myśli.
    I te wszystkie morały, którymi ona sypie... że niby ona nikogo nigdy nie okłamała? Wobec wszystkich jest szczera? Zawsze postępuje etycznie i moralnie? Łatwo nam oceniać innych, krytykować ich i piętnować ich złe zachowanie. Ale może warto byłoby zacząć od siebie? Przestać uganiać się za szczęściem... ona chce budować swoje życie na ruinach życia drugiej kobiety. Tak nie można.
    Przepraszam jeśli w niektórych momentach mój komentarz nie ma zbyt wiele sensu, ale jest.... 23.27. Chyba nic dziwnego.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie, buźka! Lilka :)
    p.s. Zapraszam na nowe u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Na wstępie chcę Ci powiedzieć,że jestem zachwycona,zafascynowana i ogromnie zaczarowana tym co piszesz,w jaki sposób to piszesz i ogólnie całokształtem tego co piszesz. ❤
    Zapewne się powtarzam,ale co mam zrobić,jak man wyrazić zachwyt?
    Wracając do rozdziału,który jest mega fantastycznie fenomenalny!
    Erika nie lubię od samego początku, gdy po raz pierwszy się tutaj zjawił. Można powiedzieć,że wykorzystał Jess, a ona jest po prostu naiwana. Skoro miał już dziewczynę to po co zawrócił w głowie kolejnej? I to w dodatku siostrze przyjaciela?
    Muszę przyznać rację Michiemu. Skoro Erik zdradził Susanne z taką łatwością,to tak samo może być z Jess. A ona głupia chce brnąć w to dalej. Lubię ją,ale w tym momencie zachowała się egoistycznie. Nie myślała o tym,co może czuć dziewczyna Erika.
    Wrócę teraz do Michaela i jego problemów.
    Jak można tak kłamać. Przecież Sarah raczej spotka gdzieś kiedyś Stefana.
    Nie lepiej będzie powiedzieć Sarah prawdy? Może dziewczyna będzie cierpieć,ale prawda jest o wiele lepsza od kłamstwa,nawet jeśli jest straszna i może zranić.
    Tak jak już wspomniałam na początku,rozdział jest majestatyczny! ❤
    Z niecierpliwością czekam na kolejne i weny życzę!
    Pozdrawiam i miłego dnia.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam! Wiedziałam, że Erik coś ukrywa! I wydaje mi się, że nie nie zostawi tamtej. A później zrani Jessi jeszcze bardziej. I w sumie dobrze, bo im nie kibicuję ;p Jak dla mnie to od początku Jess powinna być z Michim i tyle :) Ale z drugiej strony podziwiam Jess, że wybaczyła Erikowi. Halo, jak by na to nie patrzeć grał na dwa fronty! Oszukiwał i jedną i drugą. Czegoś takiego bym mu nie wybaczyła na jej miejscu, już byłby skreślony. Ale rozumiem... serce nie sługa i jeszcze Jess się na tym przejedzie.
    Co do Michiego! Jak on to sobie wyobraża?! Sprowadził sobie kochankę z dzieckiem do domu i myśli, że będą sobie tak szczęśliwie mieszkać jeszcze z Sarah?! Przecież to kompletnie nie ma przyszłości! I jeszcze miesza w to Stefana -.- Michael nieźle się wpakował... krąg kłamstw, jedno kłamstwo rodzi kolejne i to się tak ciągnie... w końcu ten węzeł kłamstw się zaciśnie i będzie musiał się przyznać. To oczywiste, że do końca nie może tego wszystkiego ukrywać.
    Końcówka podobała mi się najbardziej! Widać w niej gołym okiem tą więź łączącą Jess i Michiego :)
    Kochana, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Życzę dużo weny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Obecna :)

    Ja nadal jestem za Erikiem i Jessicą. Bez względu na wszystko :P

    Buahahaha... Michi opiernicza Jessicę, a sam wcale nie jest lepszy :) Ech, panie Hayboeck, panie Hayboeck, kłamstwo ma zawsze krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na jaw. No cóż, gratuluję pomysłu przechowania kochanki przy żonie. A wiadomo, że najciemniej pod latarnią...

    Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na kolejny.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem i ja!
    Również kibicuję związkowi Erika i Jess! Oni są dla siebie stworzeni, to widać gołym okiem <3
    A Michi się stoczył, na samiusieńkie dno. Żeby odwalać takie rzeczy jak on to trzeba być serio walniętym i podłym. Sprowadzać sobie kochankę do domu i wmawiać żonie, że to kochanka przyjaciela. Pff, nieźle to sobie blondynek wymyślił. Z takimi pomysłami na zagmatwane scenariusze to by go przyjęli do "Mody na Sukces" jako nowego "genialnego" twórcę. Normalnie brak słów. Mam nadzieję, że Jess wyciągnie go z tego dołka i że wszystko będzie dobrze.
    Nie, nie będzie dobrze. Michael będzie miał dziecko z inną. Swoją drogą, śmiesznie by było gdyby okazało się, że Sarah również jest w ciąży, to dopiero wesoła rodzinka :")
    Nieźle namieszałaś, kochana!
    Czekam na następny!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrobiłam wszystko i przepraszam, że mnie nie było.
    Rozdział przepiękny ❤
    Jessi ma racje, Michi musi wyjawić prawdę. Przyjąć wszystko na klatę.
    A ja mimo, iż uwielbiam tych panów. Erika bardziej, ale musi mi wybaczyć bo tutaj jestem #TeamMichi i cały czas mam nadzieję, że oboje w końcu zrozumieją, że to oni są swoimi jedynymi :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona! Jak zawsze! ❤
    Nie wiem od czego zacząć, więc może lepiej zacznę od początku. :)
    Jess wykonała bardzo odważny krok. Obnażyła się przed Erikiem ze swoich uczuć, a to jedna z najcięższych rzeczy do wykonania. Wykazała się odwagą, ponieważ nie była pewna tego, czy Erik odwzajemni jej uczucia.
    Nie spotakałam tak silnej, odważnej, determinowanej i dobrej osóbki jak ona.❤ Pokochałam ją od początku i będę kochać do samego końca. ❤
    Michael...
    To nie ten Michael, do którego miałam jakiś szacunek. Z rozdziału na rozdział pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Niewątpliwie jest postacią dynamiczną.
    Brnie w swoje kłamstwa, które niebawem urosną do niewyobrażalnych rozmiarów, w które się zaplącze, a ostatecznie one go uduszą, zaplątując grubą pętelkę na jego szyi.
    Jak mógł namówić Leę, by dla niego kłamała? Dlaczego nie może zachować się jak prawdziwy mężczyzna i przyznać się przed żoną do zdrady? Życzę im jak najlepiej, ale może jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji będzie zakończenie tego toksycznego związku? Oni działają na siebie destrukcyjnie. Ona niszczy Michaela. Tworzy się jakiś potwór. On zaś każdym kolejnym kłamstwem otwiera w jej sercu rany, które kiedyś mogą doprowadzić do katastrofy... Jestem przerażona Michim i tym, co dzieje się wokół niego. :(
    Erik... szczerze? Nie wierzę w ani jedno jego słowo. Jak można zapomnieć, że jest się z kimś w ziwązku? Jak można zarzucić kobiecie, że spędziło się z nią noc, ponieważ sama pakowała się mu do łóżka, a jednocześnie nie patrzeć jej w oczy i być niepewnym każdego ze słów? Myślę, że Erik stoi na cienkim gruncie i musi odepchnąć od siebie Jessi. Skoro nawet ona nie wierzy w żadne jego słowo? Poza tym, gdyby faktycznie chodziło o jakąś kobietę, to przecież Jessi za nic w świecie nie namówiłaby go, żeby spróbowali. Rozumiem ją. Zależy mu na nim. Poczuła się przy nim bezpiecznie. Poczuła się ważna. Kochana. Nie rozumiem jednak jego... wydaje mi się, że za tym stoi Marco. Może chce chronić siostrę? Może dowiedział się o ich relacji i postawił Durmowi jakieś ultimatum? Nie mam pojęcia, co może być powodem takiego zachowania Erika, ale tylko taka opcja przychodzi mi do głowy.
    Wydaje mi się, że rozmowa Jess z Michim bardzo go zabolała. Chyba jest zazdrosny... Chyba ciężko jest mu jest oswoić tę myśl, iż nie dał jej tego uczucia, jakie daje jej Erik... Myślę, że to go bardzo boli...
    Jess działa na niego bardzo dobrze, może to właśnie jej wyjazd sprawił, że stał się takim człowiekiem, jakim się stał...
    Genialny rozdział, Kochan! ❤
    Czekam na kolejny!
    Kocham! ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. No nie wierzę!! A myślałam, że teraz będzie tak pięknie, lekko i przyjemnie... A tu proszę, Erik to jednak drań! Ale w jednym ma rację, Jess pchała mu się do łóżka. Tylko, że jeśli jemu naprawdę zależało na tamtej dziewczynie to nie miał prawa ulegać nowej fascynacji! Nie lubię go już! Na początku miałam wrażenie, że jest fajnym facetem i może połączyć ich coś szczerego, ale teraz... Już kompletnie nie wiem, co myśleć;D Ale podoba mi się to, że każda Twoja postać ma jakąś skazę. Jess wydawała mi się być krystaliczna, a tu proszę... ona chce rozwalić związek! Nie przejęła się w ogóle oschłym zachowaniem i sama jakby wymuszała by Erik związał się jednak z nią. Oj Jess, nie podoba mi się to!
    A Michi? Co z drań! teraz to żal mi tej Sarah:D Kiedy on nauczył się tak kłamać? I po raz kolejny wychodzi, że tylko z Jess potrafi być zawsze szczery. Przypadek? Nie sądzę;D

    Pozdrawiam! ;*
    I czekam niecierpliwie na następny! :)

    A w wolnej chwili zapraszam na nowość u mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedziałam, że z Erikiem coś jest nie tak :v
    I mam wrażenie, że nawet jeśli zerwie ze swoją dziewczyną to i tak między nim, a Jess nic nie będzie...
    Michael. Zastanawia mnie jakie jeszcze kłamstwo wymyśli... Zachowuje się jak tchórz. Boi się wyjawić prawdy swojej żonie. Teraz boi się konsekwencji, a jakoś wcześniej o nich nie myślał. Niestety faceci (i ja, pomińmy ten szczegół :v) mają w zwyczaju najpierw robić, później myśleć.. Może to trochę okrutne z mojej strony, ale mam nadzieję, że Sarah o wszystkim się dowie i wyrzuci Michiego na zbity pysk (w sumie nie miałabym nic przeciwko, gdyby tak się stało, Jessica mogłaby go wtedy przygarnąć ^^)
    Swoją drogą widzę, że pan Hayboeck jest zazdrosny o pannę Reus ^^ Może jeszcze coś z tego będzie, hmmm? :D
    Czekam na nowy z niecierpliwością :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. No tak Erik taki typowy facet.. Jakoś od początku nie byłam przekonana do ich "związku" :/ Jeśli mam być szczera to nie sadze że rzuci swoją dziewczynę.
    Michi czyżby sytuacja go przerosła? Przecież musi sobie zdawać sprawę z tego że to kłamstwo w końcu wyjdzie na jaw.. Boję się tego momentu.
    Może okazać się że i Jess i Michi w jednej chwili będą pokrzywdzeni życiem (może trochę ze swojej winy?)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. "po czym poczułaś" - poczułam, bo piszesz w pierwszej osobie, jako J.
    Facet sprowadza do domu swoją kochankę i tym samym też jeszcze nienarodzonego bękarta i myśli, że Sarah to zaakceptuje? Dziwię, że Lea akceptuje te kłamstwa i pomaga Michaelowi w nie brnąć.
    I dobrze, że go boli. Idiota! Boże, jakbym naprawdę miała faceta teraz przed sobą, to bym go chyba rozszarpała na nie miliony, a miliardy kawałeczków.
    Nie dziwię się, że Sarah chce mieć dziecko, są po ślubie, ona też pewnie jest już w odpowiednim wieku... kobieta... większość kobiet w pewnym momencie życia marzy o macierzyństwie i nie ma w tym nic dziwnego, więc M. też nie powinien się dziwić, zwłaszcza, że są małżeństwem. Dziwne tylko, że nigdy wcześniej o dzieciach nie rozmawiali.
    Miłość moim zdaniem zaczyna się od zakochania. W końcu by się zainteresować jakąś osobą, trzeba tego błysku, choćby minimalnego, a potem, jak się zaznajamiają, starają, oboje wkładają energię, poświęcenia i starania w związek, to zakochanie nabiera wielkości i staje się powolutku miłością. Jednak miłość jest różna i każdy rozumie ją inaczej - a przynajmniej tak mi się wydaje.
    E. następny zajęty, co leci na dwa fronty. Ich zakochiwanie się i miłości, zdrady i romanse to jak taka gimbaza. Wszyscy tacy niezdecydowani, niedorośli, niedojrzali emocjonalnie i uczuciowo.
    "popuścić" - nie czasami "odpuścić"?
    Tulić się do zdrajcy, po trupach do celu, chęć posiadania kogoś, bo i M kogoś posiada. J. też mi zaczyna działać na nerwy. Z początku była w miarę w porządku taka skrzywdzona, a potem stała się nachalna, a teraz... teraz to jak taka dziwka, co sypia z każdym, pierwszym lepszym, nie czeka aż go pozna, tylko od razu "byle jak, byle szybko, byle gdzie".
    Nie dziwię się, że E. woli to co jest znane, niż zaczynać coś nowego, ale... kurwa on zdradził! Niech J. znajdzie jego kobietę i jej powie co ten E. narobił. Niech ją ostrzeże.
    Dziwne, że J i M z sobą jeszcze po tym wszystkim rozmawiają, i że te rozmowy są takie normalne. Są nawzajem dla siebie balastem, naprawdę powinni się rozłączyć, a nie być jak takie syjamskie bliźnięta.
    Ciekawe co powie dziecku, że nie jest jego ojcem. Tak porządna, bardzo, bo gra i udaje przed jego kobietą, że jest w ciąży z jego przyjacielem. Kolejna idiotka co nie umie być nawet w najmniejszym stopniu szczera i dążyć do tego by zachować godność i szacunek do samej siebie.
    Dopiero zauważyłam, że nie robisz odstępu po zakończeniu wypowiedzi, a przed "-", a powinno się je robić. Przykład: - Jak masz na imię? - zapytał (widzisz między ? a - spację?, one są konieczne).

    sie-nie-zdarza.blogspot.com
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń