„Powieki
oddzielające
rzeczywistość od marzeń.”
J.R.
Moje
marzenie wreszcie się ziściło… Po raz pierwszy wypełniło pustkę w moim sercu,
na którą cierpiało moje serce. Znalazłam… W końcu… Rozumiecie to? Odnalazłam
osobę, której po prostu mogłabym przychodzić z pomocą. Byłam potrzebna. Czułam
to na swej skórze, duszy i w sercu. Czułam za każdym razem, kiedy na mnie
spojrzał. Za każdym razem, gdy szeptał kolejne wyznania na moje ucho. Za każdym
razem, jak świat chciał postawić na
naszej drodze przeszkodę… Nie mógłby żyć beze mnie. Tak wiele razy widziałam
szczerość w jego oczach, gdy odważył się na to wyznanie. Chciał być bohaterem.
Moim bohaterem, ale nie jednorazowym… Chciał być nieustannym wybawcą, a ja? Ja
odczuwałam dokładnie to samo w stosunku do Erika. Czyli jednak zdołałam się
doczekać momentu w moim życiu, gdy znalazłam swoją drogę, po której śmiało
mogłam kroczyć. Spełniłam również warunek, który miałby być ponad- znalazłam
także osobę, która idzie w tym samym kierunku. I to nie to, że ja całkowicie
zapomniałam o Michaelu… Ja już po prostu nie czułam tego, czego nie miałam
prawa czuć. Teraz Erik był centrum mojego wszechświata. Tylko przy nim moje
zmysły potrafiły do tego stopnia wariować… Tylko jego tęczówki sprawiały, że
miękły mi kolana, a cokolwiek wypowiedziane z jego ust, brzmiało jak rozkaz dla
mnie, który z łatwością mogłam wypełnić…
-Kocham
go- wyszczerzyłam się w stronę blondyna, którzy mierzył mnie zmartwionym, lecz
także bacznym wzrokiem, który miał na celu przeanalizowanie każdego gestu bądź
ruchu z mojej strony, który jak wszystko na tym świecie, musiał mieć swe ukryte
znaczenie.- Nie martw się. Nic mi nie będzie. Zakochanie nie jest śmiertelne,
Marco.
-No tak,
ale…- zawahał się, w dalszym ciągu patrząc na mnie skrępowanym wzrokiem, który
już doskonale znałam… Nienawidziłam tego spojrzenia. On przypominał mi o
jednym. O chorobie. O tym czasie, kiedy moja dusza z trudnością nadal utrzymała
się w moim ciele. O okresie, w którym sypałam się w rękach pod każdym względem.
A Marco? On… Ciągle przy mnie był i właśnie w ten sposób na mnie patrzył. Z
taką obawą, która oznaczać mogła tylko jedno. Sześcioliterowe słowo,
zaczynające się na literę „ś”.- Czasem sama miłość nie wystarcza… Zrobiłaś już
badania?- zmienił natychmiastowo temat, który stał się w ostatnim czasie
tematem tabu. Ja i moje badania…
-Od
zawsze powtarzałeś mi, że należy walczyć o to, co się kocha i tych, których się
kocha- wycedziłam gorzko, nie kryjąc swojego zirytowania i niezadowolenia,
które spowodowane było właśnie faktem w jaki sposób Marco ze mną rozmawia. Nie
byłam lalką z porcelany… Nie byłam krucha jak lód… Czemu on nadal patrzył na
mnie w taki sposób, skoro nic złego się nie działo?- A teraz nagle sugerujesz
mi, że powinnam zrezygnować z Erika, bo sama miłość nie wystarczy?! Myślałem,
że będziesz nam kibicował! Że to, co czujemy cokolwiek dla ciebie znaczy, ale
oczywiście ty zawsze wszystko wiesz najlepiej…- zakończyłam ochrypłym szeptem,
niedowierzającym wzrokiem patrząc na brata.
-Zrozum,
że to właśnie przez to, że znam Erika, nie umiem sobie wyobrazić was razem!-
podniósł głos, powodując w moim wnętrzu moje osobiste trzęsienie Ziemi. Co on
wygadywał?
-Niby
czemu?- warknęłam rozdrażniona, odwracając twarz od tęczówek chłopaka. Czułam
się szczęśliwa, tak? Tak. Miałam przy swoim boku Durma w tym drugim sensie na
co dzień, tak? Tak. Chciałam w końcu się ustatkować, tak? Tak. To źle? Nie
wydaje mi się. Dlaczego zatem w mniemaniu mojego brata, to była jakaś zbrodnia?
Przecież to nielogiczne…
-Jessica…-
westchnął bezsilnie, uderzając pięścią o szklany stolik. Nie zrobił tego jakoś
gwałtownie, zbyt mocno, czy brutalnie… Tak, jakby chciał w ten sposób wyładować
swoje emocje, które najwyraźniej były zbędnym bagażem.- Erik zerwał dla ciebie
z Susanne, wiem- zaczął, chowając na chwilę twarz w dłoniach. Czy… jemu może
być wstyd za to, że dla siebie potrafiłam zniszczyć związek innego człowieka?
Spuściłam szybko głowę w dół, by nikt nie mógł zobaczyć na twarzy zmieszania,
które wyraźnie malowało się w moich tęczówkach.- Ale nie sądzę, żeby to
wszystko załatwiło… Erik… On wplątał się w coś znacznie poważniejszego…
-Erik
sam mówił, że przechodził kryzys ze swoją partnerką i ich rozstanie było
jedynie kwestią czasu- wcięłam się, próbując bronić swojego egoizmu za wszelką
cenę. Cóż, może wyszło trochę nieudolnie i banalnie, lecz taka była prawda.
Albo przynajmniej ja chciałam, żeby taka była…
-Ty
niczego nie rozumiesz!- podniósł głos, zrywając się na równe nogi. On coś
jeszcze ukrywał… Coś, co miało związek z Erikiem i jego byłą partnerką.
Pytanie: co to takiego było i jak miało wpłynąć na moje życie przy boku Durma?-
Wszystko pomiędzy nimi legło w gruzach, bo Susanne jest normalną narkomanką! I co? Ty myślisz, że ona da wam spokój?!
Nie!- odpowiedział sam sobie, nadal krzycząc.- Widziałem ją już w różnych
stanach i nie pozwolę na to, żebyś patrzyła na to samo!
-Nar…-
nie zdołałam wykrztusić tego słowa. Nie dałam rady…- Co? O czym ty
opowiadasz?!- zapiszczałam cienko. I już wszystko w mojej głowie się ułożyło.
Elementy danej układanki pasowały wręcz idealnie. A ja… Ja miałam mu za złe, że
się o mnie martwi. Tak strasznie jest mi głupio…
-Dobrze
wiesz z czym wiąże się to świństwo!- nadal krzyczał jak opętany. Ale nie. Nie
na mnie, lecz na to, co nas ogarniało. Z czym prędzej, czy później, będę
musiała stawić czoła. Może jednak lepiej później… -Znasz swoje doświadczenia z
tym czymś! A ona nadal próbuje skontaktować się z Erikiem!- wówczas kolejna
szpila została wbita w moje serce. Usłyszałam jedynie trzask, który okazał się
być zgnieceniem mojego serca. Za dużo… Zdecydowanie za dużo jak na jeden raz…-
Ciągle do niego wydzwania, raz widziałem ją nawet na naszym treningu! Nieustannie
go nachodzi i wiesz co jest najlepsze?!- zaśmiał się ironicznie.- Wcale nie
wyglądała na człowieka, który w końcu się ogarnął! I co?! Powiedział ci?!- nie
powiedział… Erik nawet nie wspomniał o Susanne. Nawet półsłówkiem…- No
odpowiedz!- naciskał dalej, gdy słyszał z mojej strony jedynie ciszę.
-Skończ!-
wrzasnęłam ile sił w gardle, po czym dałam się w całości obezwładnić łzom,
które definitywnie przejęły nade mną kontrolę. Ledwo zaczęłam żyć i od razu mam
umierać? Przecież tak nie może być… Nawet los nie ma prawa być tak okrutnym,
aby zabierać to, czego jeszcze w całości nie dało.- Czyli mam zerwać z Erikiem,
żebyś był w pełni usatysfakcjonowany?! Tylko to masz na celu?!
-Nie…-
wyszeptał, po czym poczułam jak wtula do siebie moje sparaliżowane ciało.- Nie
chcę po prostu, żebyś miała jakikolwiek kontakt z Susanne… Nie chcę po raz
kolejny przechodzić tego samego koszmaru…- nie miałam już oporu. Wybuchłam
jeszcze bardziej donośniejszym szlochem. Sama nie wiem, co zadziałało na mnie
bardziej… Czy to, co działo się w teraźniejszości, czy tej czarnej przeszłości,
do której nie chciałam powracać… Której do końca dobrze nie pamiętałam, lecz
ona nadal we mnie istniała… Która była koszmarem dla tych, których naprawdę
kocham, kochałam i będę kochać…
-Obiecuję…-
zaczęłam łamiącym się głosem, próbując przełknąć gorzkie łzy. Nadal trzymałam
mocno koszulę Marco, nie zważając na to, że ją mnę, to raz, a dwa, że jest ona
mokra od moich łez. To teraz nie było ważne. Liczyło się jedynie to cholerne
poczucie bezpieczeństwa, które odczuwałam przy Marco… Ciepło, które mi
przekazywał, miało ogromne znaczenie.- Obiecuję, że nie pozwolę na to, żeby
kolejny raz spotkało cię to samo… Żeby nas wszystkich spotkało to samo…-
poprawił się szybko.
„Myślę,
że jakaś część mnie już zawsze
będzie na Ciebie czekać.”
M.H.
Dlaczego
tylko uczuć nie da się zmienić? Owszem, wiem, że można je jedynie zaakceptować
bądź się z nimi pogodzić, ale to nie ułatwia życia. Wprost przeciwnie. Utrudnia
je. A ja? Ja byłem tak do bólu żałosny. Zdawałem sobie z tego sprawę, a co
najgorsze- nie potrafiłem znaleźć nawet jednego dobrego argumentu, żeby
zaprzeczyć tej tezie. Co właśnie robiłem? Popełniałem błąd. Cofałem się do
przeszłości. Czasy, które minęły. Których już nie ma i nie będzie. Co w
rezultacie? Zaczynałem czuć… Odczuwać te same uczucia, co wtedy… Co te kilka
lat temu… A to wszystko za sprawą jednego zdjęcia na portalu społecznościowym. Była
tam ona. Jak zawsze uśmiechnięta… Dokładnie tak samo, jak zawsze… Tym samym uśmiechem,
który był tylko dla niej firmowy. A jej wzrok… Beztroski, mimo tego, co działo
się naprawdę w jej życiu. I nadzieja… Tak, to ona ukryta była w głębi jej tęczówek.
I… I on… Ten, który stał się godzien jej spojrzenia. Ten, na którego policzku
teraz trzymała dłoń. Ten, który miał okazję na co dzień podziwiać jej piękno.
Zarażać się każdego dnia uśmiechem… Codziennie smakować jej ust oraz pieścić
ile tylko dusza zapragnie. Znowu… Kolejny raz… Wróciło. Przeszłość wróciła. I
złość… Złość, która mieszała się niebezpiecznie z rozpaczą i wewnętrznym
rozbiciem. Była to dziwna złość. Swego rodzaju upokorzenie. Bezsilność łapała
za serce… Dlaczego? Bo pomimo najszczerszych chęci nie mogę zrobić nic w
kierunku, na którym naprawdę mi zależy. I jeszcze raz ta złość, która
rozsadzała mnie od środka… Bo złość jest wprost proporcjonalna do tego, jaką
głupotę popełniliśmy… Ja popełniłem ogromną głupotę, która nie mieściła się nawet
w żadnej możliwej skali. Nie mogłem dłużej tak siedzieć… Musiałem w jakikolwiek
odreagować. Ciągle kumulowana w sobie złość nigdy przecież nie zanika, ale
powraca kiedyś ze zdwojoną siłą. Alkohol… Tak… Upić się i zapomnieć. Na kilka
chwil pozbyć się z siebie tego, co tak ciąży na mojej duszy… Lekkomyślne,
nieodpowiedzialne, wiem. I co z tego? Co mi pozostało? W tej chwili miałem
wrażenie, jakbym nie posiadał niczego, choć w rzeczywistości miałem cholernie
dużo…
-Gdzie
wychodzisz?!- niech ona nie pyta… Niech po prostu zamilknie i już nigdy nie
porusza takich tematów. Nie teraz, kiedy jestem w tym stanie. W furii, która
ogarniała mnie zewsząd. Bo zazdrość, złość, bezradność i bezsilność
przytłaczała mnie zbyt mocno…
-Wrócę
późno. Nie czekaj na mnie- wysapałem w pośpiechu, a wtedy jak spod ziemi
wyłoniła się przede mną kruczoczarno włosa postać Lei, która patrzyła na mnie
swymi dużymi, okrągłymi, ciemnymi tęczówkami.
-Nie idź
tam, Michi…- wyszeptała cicho w sposób, aby owe słowa były słyszalne tylko dla
mojego ucha. Ona wiedziała… Znała ten scenariusz. Domyślała się, gdzie
zmierzam. Jak, po raz enty, chcę pozbyć się tego świństwa z mojej duszy.- Tutaj
masz coś znacznie więcej…
-Co ty
tam do niego mówisz?!- Sarah nadal nie popuszczała, gwałtownie zbliżając się w
naszą stronę.
-Nic
takiego…- uśmiechnąłem się wdzięcznie w stronę ciemnowłosej, szczerze dziękując
jej za całokształt naszych relacji. Tak wiele dni minęło… Tyle czasu, nacisków
ze strony Sarah, a ona nadal nie pękła. Podtrzymywała wersję, która dotyczyła
Stefana, a która równocześnie była jedynie stekiem kłamstw. Była dobrym
człowiekiem, a zależało jej jedynie na dziecku… To się ceni.
-Nie
masz prawa nigdzie dzisiaj wyjść, rozumiesz?!- zaraz po tym, jak zmierzyła groźnym
wzrokiem Leę, adresatem jej krzyku okazałem się właśnie ja.- Codziennie
wieczorem znikasz, wracasz nad ranem, a alkoholem śmierdzi od ciebie na
kilometr! Nie jest wiadomo, co robisz, z kim robisz ani gdzie robisz! Zaniedbujesz
treningi! Mnie zresztą też!- wymieniała po kolei.
-Skończyłaś?-
burknąłem, przewracając oczami. To, co się działo, było jedynie moją sprawą.
Tylko ja mogłem poruszać ten temat. Nikt więcej. Musiałem przetrwać ten okres…
-Uważaj…
Spasuj…- szepnęła czarnowłosa, szturchając mnie lekko w bok. Walczyła o moje
małżeństwo bardziej niż ja. Ot, taki paradoks… Moja kochanka walczy teraz o
moje życie z żoną. Nawet kochanki mam dziwne… Wszystko w moim życiu jest
dziwne…
-Idę i
nie obchodzi mnie, co o tym myślisz- rzuciłem obojętnie, ruszając powoli przed
siebie. Nic się nie liczyło. Wszystko było dla mnie znikome. Zupełnie nieważne.
Natomiast demon, który rósł w siłę, dawał o sobie coraz bardziej znać.
-Sarah,
nie przejmuj się… Niech idzie, może faktycznie tego potrzebuje…- mówiła dalej
Lea, która z niepokojem obserwowała to, co działo się właśnie pomiędzy mną a
Sarah. Na pewno nie czuła się komfortowo w tej sytuacji… Gdyby nie to, co
czułem, byłoby mi jej nawet szkoda…- Nie sądzę, żeby to był powód do kłótni…
Zwłaszcza w tak zgodnym małżeństwie, jak wasze…
-Nie
pieprz mi tutaj takich dyrdymałów!- wrzasnęła tak głośno, że sam zatrzymałem
się w pół kroku. Taka krucha i niewielka istota była w stanie wydobyć z siebie
taki ryk? To aż nieprawdopodobne…- Nasze małżeństwo jest tylko na papierze!
Ledwo widuję własnego męża, to jeszcze po mieszkaniu ciągle błąka mi się jakaś
obca laska, która śmie prawić mi jakieś plugawe kazania na temat mojego
małżeństwa!- zadrżałem w tym momencie… Byłem już pewien, że Lea niebawem
eksploduje… A wraz z jej wybuchem, również inne rzeczy wyjdą na wierzch. Ale
nie… Zbyt nisko oceniałem ciemnooką. Obróciła się na pięcie, po czym z gracją i
podniesioną głową ruszyła w stronę swojego pokoju.- Michael! Jeśli wyjdziesz,
to koniec naszego małżeństwa, słyszysz?!- wykrzyczała w moją stronę.
„Zasnąć i obudzić się jak
wszystko będzie
dobrze…”
J.R.
Miłość,
wbrew pozorom, ciągle odczuwałam tak samo. Jako skrajność. Miłość była czymś w
rodzaju oparu westchnienia, który cechował się swoją ulotnością, lecz zarazem
ciężkością. Była płomieniem spojrzenia. Spojrzenia niezwykle palącego, ale
także zalotnego. Miłość była morzem łez. Czystym i bezdennym. I niestety…
Miłość czasem wydawała się być dla mnie krztuszącą żółcią, która posiadała w
sobie i tak zbawczy balsam, który koił wszystkie moje zmysły. Każdy, kto uważa,
że miłość jest przyzwyczajeniem, grubo się myli. Miłość to zdecydowanie nie
przyzwyczajenie, kompromis albo nawet spłacanie długu. Miłość nie ma definicji.
Każdy ma ją za coś innego, wyjątkowego, odmiennego. Przede wszystkim- w miłości
nie ma pytań. Gdy się kocha, to robi się to całym sobą. Duszą. Sercem. Umysłem.
Ciałem… Zastanawiało mnie, jak długo trwało to w poszczególnych wypadkach…
-Erik!-
krzyknęłam przerażona, patrząc przestraszona na to, co właśnie malowało się
przed moimi oczyma. Co myśleć? Jak to wszystko interpretować? Co powiedzieć
bądź zrobić, by nie spalić planu na panewce?- Co się tutaj dzieje?! Erik!-
wrzeszczałam niemal błagalnie, dotrzymując kroku Niemcowi, który na tę chwilę
niby mnie ignorował. No tak… Miał ważniejsze sprawy na głowie, jak na tę
chwilę.
-Jess…-
wykrztusił, nawet na mnie nie patrząc. Przemierzał dalej kolejne metry
kwadratowe naszego mieszkania, próbując przejąć kontrolę nad tym, co aktualnie
wyprawiało się w jego oraz nie tylko jego, życiu…- Nie teraz… Proszę, zaraz ci
wszystko wyjaśnię. Ale na razie pozwól mi to wszystko jakoś opanować…
-Nie!-
krzyknęłam, zasłaniając dłonią buzię, przez co jedynie niezrozumiale
bełkotałam.- Wyjaśnij mi to wszystko! Co tu się, do cholery dzieje?! W co ty
się znowu wpakowałeś?! Albo nie… W co nas wpakowałeś?!- poprawiłam się szybko,
zwracając uwagę na to, że życie Durma nie było już tylko jego życiem. Ono było
również po części moje…
-Błagam
cię… Nie teraz…- wyszeptał błagalnie, zatrzymując się na chwilę.- Muszę się
najpierw z tym uporać…- spojrzał w prawą stronę, po czym podążył w stronę
jedynego pustego pokoju. A ja? Ja zostałam sama… Stałam nieruchomo, nie
potrafiąc wydobyć z siebie nawet najcichszego dźwięku. Bo coś się właśnie
skończyło… Nie wiem co dokładniej, ale
wszystkie znaki na niebie próbowały mi to przekazać… Poinformować, że niedługo
nastanie nowa era mojego życia. Tylko teraz pozostało jedno pytanie. Co ona ze
sobą przyniesie?
~*~
Witam!
;*
Przepraszam
Was, że przybywam z opóźnieniem. Tak wiele spraw nałożyło się na siebie, że
ledwo wiązałam koniec z końcem…
Ale
już niebawem wakacje! ;D Jeszcze tylko tydzień, a nastaną dwa miesiące błogiej
laby.
Mam
nadzieję, że trzynastka nie okazała się pechowa i przypadła Wam do gustu. ;D
Korzystając
z okazji, miałabym do Was pytanie, ponieważ ostatnio moja wizja na to
opowiadanie znacząco się zmieniła. W związku z tym, mam więcej fanek Erika czy
Michiego? :D
Zamieszczajcie
swoje opinie w komentarzach. Czekam niecierpliwie! <3
Całuję!
;*
Caly piatek sprawdzalam czy jest nowy rozdzial, a tu nie ma. Wchodze dzis i bam. Bomba! Rozdzial cudo <3 czekam na wiecej ;)
OdpowiedzUsuńKiedy ta Jess bedzie wreszcie z Michim?! <3
No i ja jestem oczywiscie za Michim <3
Pozdrawiam
Ola
Awesome! :o
OdpowiedzUsuńJestem tak zaskoczona, tak zszokowana, że nie wiem od czego mam zacząć. Po raz kolejny zaskoczyłaś mnie odsłoną życia naszych bohaterów.
Zacznę może od początku. ;)
Czy nasza Jess również miała kłopoty z narkotykami? Czy jej czarna przeszłość wiązała się z tym świństwem? Tak bardzo kocham naszą bohaterkę, a tak mało wiem o jej przeszłości. ♥ Jednak moje domysły, co do Marco były absurdalne. Myślałam, że może chce chronić swoją siostrę przed nieszczęśliwą miłością i zakazał Erikowi jakichkolwiek poczynań względem niej, ale jednak się pomyliłam. To znacznie grubsza sprawa...
Cieszę się, że Marco był szczery z Jessi. Ona na to zasługuje. Boli mnie tylko, że Erik nie potrafił być na tyle odważny i szczery, by wyjawić jej problem Susanne. Cieszę się jednakże, że nasza Jessica ma takie oparcie w swoim bracie.
Sarah jest niesłychanie irytująca! Boże, czy tylko na mnie działa tak ta kobieta?! Nic dziwnego, że Michael wymyka się z domu, by jak spędzać czas w innym towarzystwie. Jednak nie upoważnia to jego osoby, do takiego postępowania. Ma żonę i wbrew wszystkiemu powinien o nią dbać i troszczyć się o małżeństwo. Oczywiście to samo powinno wynikać od drugiej strony. Oboje nie potrafią ze sobą żyć. Tak sądzę. Przecież malżonkowie powinni potrafić ze sobą rozmawiać, powinni wysłuchiwać swoich żali, problmów, powinni pakować w małżeństwo miłości i uczucia ile tylko wlezie. Oczywiście nie za wiele, ponieważ wiemy, że co za dużo to nie zdrowo. U Michaela i Sarah wygląda to zupełnie inaczej. W swój związek pakują całą masę frustracji, obojętności, napięcia i zlości. Jak powiedziałam - co za dużo to nie zdrowo. Przyjdzie czas, że czara goryczy się przeleje i zadaję sobie teraz pytanie, kto wówczas będzie płakał głośniej? Lea... Bardzo spodobała mi się ta postać. Jest ostoją, swego rodzaju opoką. Jej spokój, opanowanie, pewność siebie, a zarazem szacunek do każdego z osobna jest dla mnie szokujące. Michael wpakował ją w niezłe bagno, a ona mimo wszystko broni go, stara się o jego małżeństwo jeszcze bardziej niż on... Jak dla mnie bardzo specyficzna postać, ale specyficzna nie znaczy zła. Przeciwnie, jest dla mnie ogomnym plusem. Widzę, że przy niej Michael choć w małym stopniu, potrafi zapanować nad swoja furią. Tak naprawdę, ten rozdział znów pokazał mi, że w tym nowym Michim nadal jest cząstka tego dawnego chłopaka. Atom dawnego Michiego nie umarł, a to oznacza, że jeszcze nic straconego. Zaczynam myśleć, że zachowanie skoczka jest takie, a nie inne tylko i wyłącznie przez jego żonę. Bo przecież ile można wytrzymywać tych ciągłych wyrzutów, lekcji życia i innych słów, które bez końca wypowiada w jego kierunku Sarah? Może zabrzmi to niezbyt miło, chciałabym, że Michi wyszedł. Chciałabym, żeby to chore małżeństwo przestało istnieć. Bardzo bym tego chciała..
Oj Kochana, po raz kolejny nie wiem, co sądzić o Eriku. Cholernie nie podoba mi się, że ma jakieś tajemnice przed Jess... A tak go polubiłam.. Przecież skoro są razem, tworzą związek, muszą mówić sobie o problemach. Chociażby po to, by druga osoba mogła wyciągnąć dłoń do tej pierwszej. Nie wiem co mam myśleć, bo boję się, że Erik wpakował się w jeszcze gorsze kłopoty... Dziś, kiedy zobaczyłam taką odsłonę pikarza nie jestem już do niego nastawiona tak bardzo pozytywnie... Nie wiem.. po raz kolejny wywróciłaś mi wszystko, co jako tako miałam już poukładane w głowie, do góry nogami. :))
Michi... dziś nieco bardziej się do niego przekonałam.
Erik... dziś troszkę stracił w moich oczach.
Ogólnie... nie potrafię opowiedzieć się po żadnej ze stron. Pozostawiam wszystko w rękach innch czytelniczek. A może jednak ten Michi...? ;)
Rozdział, jak zawsze dzieło sztuki! ♥
Nic dodać, nic ująć! ♥
Perfecto! ♥
Kocham! ♥
Rozdział jak zwykle cudowny! <3
OdpowiedzUsuńCóż mogę więcej napisać? :*
Jeśli chodzi o to za kim jestem.. to chyb a za Erikiem, nie wiem czemu, taka moja sympatia :)
Ale Michi? Wszystko jest możliwe, ponieważ jak to się mówi "Stara miłość nie rdzewieje" ;)
Pozostaje mi tylko czekać co Ty zrobisz w tej sprawie ;*
Z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny! ;**
Rozdział,jak zwykle zresztą, cudowny,fantastyczne i fenomenalny!♥
OdpowiedzUsuńJessica miała kiedyś kontakt z narkotykami ? Nie posądziłabym jej o coś takiego.
Marco to taki dobry brat. Widać,że martwi się o siostrę i chce dla niej jak najlepiej.
Michael jednak nadal czuje coś do Jess? Bo jak inaczej wytłumaczyć to,że był zazdrosny,gdy zobaczył jej zdjęcie z Erikiem ?
Ta Lea wydaje się być w porządku,że nie wydała jeszcze Michiego przed Sarah.
Czekam z niecierpliwością na kolejny i weny życzę!
Pozdrawiam i przepraszam za nieogarnięty komentarz.
Buziaki. ;*
A no i zapomniałam dodać,że ja tak wolę Michaela,pomimo tego co zrobił Jess w przeszłości.
UsuńErik <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńDobra, ale do rzeczy :)
Jessica i narkotyki? No, no, no, cicha woda, brzegi rwie, jak mówią. W życiu bym nie pomyślała, że nasza bohaterka brała dragi. A jednak...
Ciekawe, że kłamstwo Michaela nie wyszło jeszcze na jaw. Podejrzewam, że prędzej czy później wszystko się wyjaśni i Michael porządnie oberwie od losu za swoje występki.
Rozdział świetny, jak zawsze. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*
Wybacz kochana, że tutaj informuję Cię o nowym rozdziale, ale Blogger płata mi figle i nie chce dodawać komentarzy w zakładce "Spam" :(
UsuńA więc... Zapraszam serdecznie na nowy rozdział :*
http://skoczna-historia-o-milosci.blogspot.com/2015/06/rozdzial-5.html
Już jestem ♥
OdpowiedzUsuńJess i narkotyki? O jejku, powiem szczerze, nie spodziewałam się zupełnie czegoś takiego po niej. Ale cóż, każdy ma jakieś mroczne sekrety z przeszłości. Marco jest przeuroczy, że tak chroni swoją siostrzyczkę. Dobrze, że Jess ma obok siebie kogoś takiego, jak on. Ostatnimi czasy polubiłam minimalnie Sarah, co nie zmienia faktu, że nadal cholernie mnie irytuje -.- Nie wiem, jak Michi może z nią wytrzymywać. Tak, nadal wierzę, że Jess i Hayboeck się zejdą :) Ale to przecież widać, że nadal coś czuje do dziewczyny. Ta zazdrość po zobaczeniu zdjęcia była jednoznaczna. No chyba, że to tylko jakieś pozory... Może ta Lea wcale nie jest taka zła, jak mi się ostatnio wydawało? Hmm, Erik czy Michi? Tego pierwszego jakoś ogromną sympatią nigdy nie darzyłam, więc chyba wiesz, na kogo w mojej kwestii pada wybór :D
Dużo weny i buziaki :**
Jakie to przepiękne ❤
OdpowiedzUsuńCiekawość mnie dosłownie szarpie. Czyżby była Erika miała namieszać w ich życiu? :3
Cuuudowny rozdział ❤
Michaela uwielbiam, ale to Erik jest jednym z moich idoli więc ogólnie powinnam być za nim, lecz niestety tutaj Michi skradł moje serducho ❤ :))
I osobiście mu kibicuje xd
Czekam na kolejny 😊☺😊☺
Buziaki :****
Rozdział cudowny jak zwykle, tyle skrajnych emocji <3
OdpowiedzUsuńEhh... Michael, co ty najlepszego wyprawiasz? Brak mi słów na to wszystko co zrobił... Cieszy mnie jednak, że znowu daje o sobie znać jego uczucie do Jess ;)
Hmm a co do Erika, to od początku go nie lubię a teraz jeszcze ta narkomanka... czuję, że Jess na tym wszystkim ucierpi i to nie mało ;/
Co do fanek Michaela i Erika to ja jednak mimo wszystko zaliczam się do tych pierwszych :) Myślę, że Michaela tylko Jess może znowu wprowadzić w normalne życie, więc z całego serca im kibicuję <3
Czekam na kolejny i życzę weny!
Buziaki ;**
Rozdział niesamowity jak wszystkie inne..
OdpowiedzUsuńMichi co ty wyrabiasz.. opanuj się chłopie, problemów nie topi się w alkoholu!
Erik pakuje Jess w jakieś niestworzone bagno, czyli Marco miał rację żeby Jessica nie wiązała sie z jego kumplem, oj miał racje..
Sarah nie cierpię, ale jak można robić nawet jej takie rzeczy, Michi!!
Wyjazd Jess do Niemiec ani nie służy jej jak i jemu..
Pozdrawiam :*
Czytając ten rozdział, zastanawiałam się o intencje Erika i kochanki Michiego. Bo wydają się tacy bardzo sztuczni. O ile jestem fanką Erika boje się,że on tymi wszystkimi kłamstwami ją zniszczy. Michael też pokomplikował sobie życie, ale mam nadzieję, że przestanie ranić siebie i Sarah, a przy okazji pozwoli być Jess szczęśliwą, pytanie tylko z kim z nim czy z Erikiem. Pytań jest wiele, więc pisz szybko kolejny, buziaki <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźnienie! :/
OdpowiedzUsuńErik, Durmcio, Pszczółka nr 37 <3
Osobiście wolę tego pana, bo Michi sobie u mnie nagrabił, oj bardzo nagrabił! Z każdym kolejnym rozdziałem pan Hayboeck coraz bardziej się pogrąża! Jego zachowanie tak mnie denerwuje, że chętnie bym mu przywaliła jedną z butelek, w której wcześniej znajdował się alkohol, który skoczek sobie bezmyślnie wypił. No jak tak można! Zdradza żonę, choć szczerze mówiąc zastanawiam się, czy Sarah można nazwać jego żoną, moim zdaniem oni małżeństwem są tylko na papierku, a na dodatek trzyma w domu swoją ciężarną kochankę, która moim zdaniem jest najlepsza z tego całego towarzystwa. Sarah nie lubię, choć trochę mi jej szkoda, to straszne być tak traktowanym przez swojego własnego męża. Michael to totalne dno, moim zdaniem, to źle, że ta miłość do Jess do niego wróciła. Ma żonę, zrobił dziecko innej, a nagle zrozumiał, że kocha swoją przyjaciółkę a zarazem byłą dziewczynę. Niech on lepiej skończy swoje małżeństwo i jakoś załatwi sprawę z dzieckiem (chodzi mi, żeby o nie zadbał i był chociaż takie weekendowym tatusiem), a potem bierze się za nowe uczucie.
Tyle na temat wydarzeń w Austrii, teraz przejdę do Niemiec.
Marco jest bardzo dobrym bratem, troszczy się o nią i chce ją chronić przed najgorszym. Może niekiedy trochę przesadza, ale wiadomo, po tym co dziewczyna przeszła wcześniej to szczerze się mu nie dziwię.
Erik by nie do końca szczery jeśli chodzi o byłą dziewczynę-narkomankę, ale dobrze, że w końcu powiedział Jess prawdę. Mi się wydaje, że on kocha Jessi i że żałuje tych wszystkich niepotrzebnych kłamstw. Bardzo pana Durma lubię i jak już wcześniej wspomniałam, wydaje mi się, że Jess będzie z nim szczęśliwa.
Teraz wisienka na torcie, mianowicie Jess. W życiu bym się nie spodziewała, że ona mogła mieć jakieś problemy z narkotykami. W życiu! Ona mi się wydawała taka idealna, poszkodowana przez życie i w ogóle. Czytając, nasunęła mi się myśl, że to może te narkotyki doprowadziły jej choroby? Takie mam przeczucie. Ogólnie to jest jeden powód dla którego od początku jestem przeciwna "zejściu się" Jess i Michiego. Zostawił ją wtedy, kiedy ona najbardziej go potrzebowała. Niech się chłopak cieszy, że ona chciała go jako przyjaciela po tym co jej zrobił.
Lubię prawdziwego Hayboecka, ale w tym opowiadaniu go po prostu nie znoszę :")
Ogólnie to muszę dodać, że ja również wszystko tak przeżywam czytając twoją historię, serio. Aż mnie szlak trafia jak widzę Michiego, a jak widzę Erika to się szczerze do monitora jak głupia :D Kocham cię i twoje opowiadania! <3
Czekam na czternastkę!
Buziaaaki xx
*o cholerka trochę się rozpisałam xd
Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale powody osobiste nie pozwalają mi na częste komentowanie (czytam na bieżąco)...
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny, z resztą jak każdy...
Cieszę się, że w końcu uchyliłaś rąbka tajemnicy z przeszłością Jess. Szkoda tylko, że wpadła w taki nałóg i teraz ma szansę do tego powrócić...
Jednak mimo wszystko wierzę, że wykaże się swoją silną wolą i nie powróci do nałogu...
Chyba można też spokojnie stwierdzić, że główna bohaterka w końcu odnalazła szczęście i miłość, boję się tylko, że nie utrzyma go zbyt długo przy sobie, ale niech żyje chwilą i chwyta dzień :P.
Hayboeck natomiast powinien skończyć z Sarah raz na zawsze, przecież on jej nie kocha...
Chyba już większy szacunek ma do Lei niż do swojej żony....
Swoją drogą nie wiem jak ona się zgodziła udawać, że to jest dziecko Stefana. Poświęca się i swoje szczęście dla jakiejś głupiej laski...
Mam nadzieję, że Michi szybko przejrzy na oczy i jakoś rzuci Sarah i skoro już nie może być z Jess stworzy prawdziwy dom dla swojego dziecka :)
Buziole i weny :*
Michi, może po prostu powiedz Sarah, że nic do niej nie czujesz, a nie bawisz się w takiego dupka :v Owszem zranisz ją tym, ale teraz tż ją ranisz, a kiedy o kłamstwach nie dowie się od Ciebie, tylko z innego źródła będzie cierpieć jeszcze bardziej :v
OdpowiedzUsuńJess... cóż nie spodziewałam się tego. Powinna uważać na Susanne i na to, by ponownie nie wpakować się w nałóg...
Intryguje mnie postać Lei, mam nadzieję, że dowiem się o niej trochę więcej :D sama nie wiem czemu, ale chyba zaczynam ją lubić :D
Czekam na nowy :D
Buziaki ;*
Kochana na kolanach przepraszam cię za tak długą nieobecność tutaj. Mam nadzieję, że mi wybaczysz :)
OdpowiedzUsuńTyle się tu zmieniło... Zwłaszcza Jess i narkotyki?! Nigdy bym jej o to nie podejrzewała. I najgorsze że przez Susann może ponownie wpaść w nałóg.
Erik i Jess byliby świetną parą uważam :) A Haybieck i to jego olśnienie, że nadal kocha Jess (chociaż by przez to jak zobaczył ją na zdjęciu z Erikiem) może sobie wsadzić głęboko i daleko... Zrobił dziecko kochance, okłamuje Sarę po prostu brak mi słów co do jego zachowania :/
Buziaki :**
Przepraszam za nieobecność i mam niestety tylko jedno słówko do powiedzenia: WOW! Ile tu się pozmieniało... Ja... nie ogarniam... Z czasem mi się to pewnie ułoży, ale teraz jestem pod ogromnym wrażeniem! Najbardziej mnie wkurza postawa, ale to facet... eh... szkoda na niego słów :/ Czekam na ciąg dalszy i obiecuję, że postaram się tu zaglądać regularnie.
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Michi, Michi, Michi, Michi!!!!
OdpowiedzUsuńTylko on, żaden tam Durm, ja cię błagam.
Michael nawyrabiał głupot, nie można mu tego odmówić. Tak sobie zapaskudził życie, że szkoda gadać. Po części ma to wszystko na własne życzenie, ale to nie zmienia faktu, że mi go niezmiernie szkoda. I chcę dla niego jak najlepiej.
Powinien porozmawiać z Sarah, powiedzieć jej wszystko. Przecież to małżeństwo jest fikcją. Między nimi nie ma nic, nie mówiąc nawet o miłości.
I rzeczywiście paradoksem jest, że Lea bardziej walczy o jego małżeństwo z Sarah niż on sam. A to chyba przecież kolejny znak, że to małżeństwo jest bzdurą. Niech wreszcie przyjmie to do wiadomości i zrobi co należy.
A co do Jess... ja pojęcia nie mam, co ona sie tak uczepiła tego Durma. Przecież on... okłamuje ją. Ani słowem jej nie wspomniał o tej sytuacji z Suzanne, a to przecież nie w porządku. Ona nie powinna się takich rzeczy dowiadywać od brata.
Ogólnie trzymam bardzo mocno kciuki za Michaela i Jess. Nie wiem jak byś to mogła ładnie zgrabnie zrobić, ale będzie niezmiernie cudownie, jeżeli oni będą razem. Won z Erikiem.
Pozdrawiam serdecznie, buziaki, Lilka :))
Już nadrobiłam braki i jestem z powrotem :3
OdpowiedzUsuńRozdział mega! Z resztą jak zawsze. Piszesz genialnie.
Cóż cała sytuacja zarówno Michiego jak i Jess jest trudna. Erik może nie mówił jej wszystkiego, ale o dziwo jestem za nim. Mam nadzieję, że Jess będzie z nim i razem sprostają wszystkim przeszkodą.
Jeśli chodzi o Michael... Ten człowiek jest niesamowity -_- Sądzę, że to wina Sarah, iż jest taki, ale to nie zmienia faktu, że jak dla mnie jest świnią i totalnie nic go nie usprawiedliwia. Nabroił i to porządnie, ale zamiast spróbować naprawić błędy, to on się pogrąża jeszcze bardziej. Albo Sarah kocha, albo nie, niech się zdecyduje. Skoro wziął już z nią ślub (czemu byłam stanowczo przeciwna) to niech teraz jest jej wierny. Co innego popełnić błąd, w końcu wszyscy je popełniamy, a co innego robić to notorycznie. Niby żałuje, że ją zdradza i oszukuje, a z drugiej brnie w to dalej. Jak dla mnie to chore, że jego kochance zależy bardziej na tym małżeństwie niż głównemu zainteresowanemu. Skoro już nic innego nie skłoniło go do przemyśleń i walki ze swymi słabościami to może teraz w końcu otworzą mu się oczy? Sarah to straszna..... nie umiem znaleźć przyzwoitego słowa, ale jednak wiedział w co się pakuje idąc z nią do ołtarza. Chociaż kibicuje Jess i Erikowi to chciałabym, żeby Michi zakończył swój związek z Sarah i, nabrawszy dystansu do tego wszystkiego co się stało, ułożył sobie życie. Życzę weny i czekam na następny!
Pozdrawiam :3
P.S. Zostałaś nominowana do "LIEBSTER AWARD"
UsuńWięcej informacji tutaj:http://skoki-pasja.blogspot.com/p/liebster-award-nominacja-do-liebster.html
Pozdrawiam :)
Ja chyba nie jestem ani fanką Erika, ani Michiego. Michi zachowuje się jak palant i choć nie lubię Sarah to po każdym rozdziale coraz bardziej mi jej żal. Kocha tego palanta, a on nie dość, że wprowadził do domu swoją kochankę, nie dość, że ciągle okłamuje żonę to w ogóle nie zależy mu na ratowaniu małżeństwa. Skoro się jej oświadczył, skoro powiedział 'tak' to nie ma prawa jej tak teraz ranić. Nie mam nic na jego usprawiedliwienie i nienawidzę mężczyzn takich jak on. Może i jest dobrym przyjacielem, ale to jeszcze nie znaczy, że w innych kwestiach może być idiotą.
OdpowiedzUsuńA Erik? Nie wydaje mi się by był dobrą partią dla Jess. Ona leci na niego jak mysz do sera, a tak naprawdę nie ma za bardzo powodu by go kochać. Może zauroczenie, cielesność, pożądanie między nimi jest. Ale miłość? Nie widzę by zasłużył na jej miłość. Zdradził dziewczynę, ukrywa prawdę przed Jess i jest jakiś... dziwny xD Ojj... namieszałaś kochana! Ale bardzo mnie to cieszy, bo nie wiem czego się spodziewać i nie jest nudno:D
Pozdrawiam! ;*
Hej Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńPowoli nadrabiam wszystkie zaległości :P
Tak w skrócie to Michi jest dla mnie debilem, bo rujnuje swoje życie.. Po kolei psuje każdą cześć swojego życia :/ Nawet już jego kochanka bardziej troszczy się o jego małżeństwo :D
Ale mimo tego co robi, to i tak wolę Go niż Erika :) On w ogóle do mnie nie przemawia, i uważam że jest słabą partią dla Jess! Jeszcze teraz ta końcówka, nie wiem co mam o niej myśleć, więc.. Więc idę czytać kolejny :)
Podsumowując jestem za Michim! <3
Buziaki Ala ;*
"którzy mierzył mnie" - który
OdpowiedzUsuńOczywiście, że sama miłość nie wystarczy! Zgadzam się z panem bratem.
Tak? Tak - xD podobało mi się xD Od razu mi się z Erą i pingwinkami i TakTakiem skojarzyło xD
"musiałem w jakikolwiek odreagować" - sposób? - chyba zgubiłaś ten wyraz.
Będzie krótko, bo mam coraz mniej czasu, a bardzo chcę przeczytać całość bo w sumie to nie wiem jakie zaplanowałaś zakończenie. Po cichu liczę na jakiś dramat.
Michale się dziwi, że na niego krzyczą? Taka mała osoba i taki ryk? Niech no poczeka aż mu się dziecko urodzi, to wtedy dopiero zobaczy jak taka maciupeńka osoba potrafi się drzeć.
Wzmianka o tym, że małżeństwo M&S jest udane wprawiła mnie w rozbawienie i śmiech, pusty śmiech, bo moim zdaniem ich związek nigdy udany nie był i ciągle nie rozumiem na jaką cholerę im były te obrączki na palcach.
Historia J zaczyna mnie już męczyć i nudzić, bo powtarza się dobrze znany już schemat, już to przerabialiśmy z M, a potem z T. Może ona po prostu musi być sama, bo związek nie jest jej pisany. Za szybo też dziewczyna lgnie w ramiona faceta, jakby nie potrafiła żyć sama dla siebie i musiała dla kogoś, na dodatek wszystkich porównuje z M jakby on był ideałem, podczas gdy wcale nim nie jest.
Miłość moim zdaniem zadaje pytania i ma prawo je zadawać, bo nie kocha się "w ciemno".
sie-nie-zdarza.blogspot.com
prawdziwa-legenda.blogspot.com